Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 1 września 2014

Pierwsze spotkanie z RAWami.

Oczywiście już dawno temu odkryłam w swoim aparacie możliwość robienia zdjęć RAW, ale jakoś zawsze mnie to strasznie przerażało, bo to trzeba programy instalować, konwertować, przerabiać bardziej niż zwykle. Moje obawy okazały się zupełnie niesłuszne, bo nie muszę siedzieć nad tym długimi godzinami, a od razu widzę o ile poprawiła się jakość zdjęć.
Dla niezorientowanych w RAWach odsyłam do posta Izy, która wyjaśniła wszystko bardzo przejrzyście i myślę, że nawet największy laik nie znajdzie w tym żadnego problemu. Od siebie mogę dodać tylko, że zdjęcia RAW są to zdjęcia dosłownie "surowe", czyli nie wpływają na nie żadne ustawienia balansu bieli, czy ekspozycji, wszystko dostraja się później w programie. I nie przerażajcie się za pierwszym razem, kiedy zdjęcia wyjdą zupełnie ciemne, bo jednak tutaj potrzeba trochę więcej światła, żeby było widać cokolwiek. Praktykowanie jak u mnie w dość mało naświetlonym mieszkaniu nie przejdzie.
Udostępniam moją kilkudniową zabawą RAWami, miała być także sesja, ale pogody nie da się opanować, nawet posiadając Mjolnir.








poniedziałek, 2 czerwca 2014

hope you're not lonely, without me.

Zabijcie mnie, ale nie mam pojęcia czemu tydzień temu post fotograficzny się nie ukazał. Czemu Thortilla Propsuje się nie pokazało mogę się przyznać. Zupełnie szczerze powiem, że nie miałam czasu. Zawsze zostawiam takie rzeczy na ostatnią chwilę, a w czwartek do pierwszej w nocy siedziałam nad angielskim, w piątek późno wróciłam do domu (a do drugiej robiłam ciasto na jarmark. Polecam.), a sobota to już za późno, a i tak nie miałabym kiedy tego zrobić, bo siedziałam na wyżej wspomnianym Jarmarku.
Dzisiaj już post będzie, zdjęcia także. Co prawda planowałam kilka luźnych ujęć z wcześniejszych miesięcy, ale jak się okazało sesja komunijna na piętnaście minut przed deszczem też może wyjść całkiem przyzwoicie.
Mieliśmy iść na Wały Chrobrego w Szczecinie, ale stwierdziłyśmy z modelką, że Nam się nie chce i na przystani, gdzie znajdowała się restauracja, w której się zatrzymaliśmy też da się coś porobić.
Julka już pojawiła się kiedyś wcześniej. Była modelką na zdjęciu mojego tak zwanego "przełomu", dzięki któremu postanowiłam zostać przy fotografii. Wspomniane zdjęcie jest TUTAJ.








czwartek, 24 kwietnia 2014

Powrót chęci.

Nie wiem ile razy siadałam nad nowym postem i zamykałam po godzinie pustą kartę, by zrobić miejsce na nowy odcinek jednego z seriali.
W kwietni aparat do rąk wzięłam dopiero dla zuchów, by uwiecznić słodziaki w nowych mundurach, w marcu przez mój obiektyw przewinęła się kilka razy Spidey-małpka, meandry i standardowo Paweł. Przez ostatni miesiąc aparat parzył mnie w dłonie, spoglądałam na niego z niechęcią i nawet nie miałam ochoty pomóc mamie robić zdjęcia jakiś ubrań do wystawienia na allegro. Nie mówię już o jakichkolwiek sesjach z osobami, które czekają od zeszłego roku, żebym łaskawie się spięła i z nimi spotkała.
Dopiero do ruszenia aparatu z półki skłoniły mnie ozdoby świąteczne, tak banalnie. Trochę się pobawiłam, oszałamiających efektów z tego nie było, ale na następny dzień przyjechała Spidey-małpka i oprowadzałam ją po swojej polnej dzielni, gdzie sama boję się chodzić (lisy, sarny pojawiające się znikąd, owczarki, których nikt nie pilnuje i te sprawy,) i jakoś tak wyszło mi kilka zdjęć.
Idąc powszechnym tropem narzekania na brak pomysłów i chęci do napisania posta wzięłam się akurat dzisiaj i stwierdzam, że w końcu się coś przyda.



wiem, że mam przyćpany wzrok, ale to zdjęcie jest takie kochane :3





I na koniec. Biorę udział w projekcie Nath Madeline: "Zrób coś po raz pierwszy.". Nie idzie mi on wzorowo, bo kilka dni pominęłam, ale nadrabiam :)

niedziela, 22 września 2013

zawitała i redukcja.

Oj trochę zaległam z postem, ale kiedy w zeszłą sobotę zamówiłam pierścień redukcyjny miałam nadzieję, że dojdzie max do wtorku i od razu go wypróbuję, żeby wstawić zdjęcia już z nowego obiektywu. Przesyłka doszła w środę, pogoda była potwornie brzydka, a i jak na złość padła mi bateria w aparacie. Także milion nieszczęść, pogody brak, dopiero wczoraj udało mi się coś z niego wykrzesać, ale w warunkach słabo oświetleniowych, także nadal nie znam jego możliwości w pełni.
Na modela padł Paweł, jako że był jedynym domownikiem jakiego zastałam w sobotę, ale widać, że praca mu się podobała.
No cóż, życiowy przerywnik jest taki, że zaczęła się szkoła, już tak na poważnie, a ja nawalam jak jeszcze nigdy nie nawalałam. Czuję zupełną bezsilność w stosunku do kilku przedmiotów, nie mam żadnej motywacji żeby się do nich przyłożyć, a każda tragiczna ocena powoduje tylko kolejne załamanie i brak chęci na cokolwiek.
Ale jest dobrze, jestem umówiona już na trzy sesje, mam zaplanowane już w większości miejsca i stylizację, pozostaje tylko czekać na ładną pogodę.

Takie małe, a tyle szczęścia <3

trochę sierotka, ale jakie kochane :3



P.S. Przygotowałam niespodziankę, ale kiedy o niej wspomnę zależy od dzisiejszego posta :)

poniedziałek, 26 sierpnia 2013

czternascie.

Znów nie post analogowy. Jakoś nie mogę się zabrać za skanowanie zdjęć, a materiałów innych przybywa. Miałam posta nie dodawać przez jakiś czas, bo dopadła mnie mała depresja fotograficzna, ale że nic u mnie nie trwa długo to wystarczyło kilka dni i wizyta na X Festiwalu Jeździeckim w Gajewnikach, gdzie nie mogłam sobie darować robienia zdjęć i oto jest. Zupełnie nowy materiał, dopiero co wyjęty spod obróbki.
Obiecuję analogi w następnym poście, naprawdę.







Zdecydowanie mój ulubiony koń. Właścicielka także bardzo miła, bardzo jej kibicowałam, by zdobyli jak najwyższą ocenę. Nie wyszło, koń zaczepił pachołek i punkty poleciały w dół.








poniedziałek, 19 sierpnia 2013

trzynascie.

Post dzisiaj bardzo obszerny, bo trochę się działo przez ostatni tydzień. Jak mogłam się spodziewać ta wyczekana wycieczka na Wały Chrobrego, choć z bardzo dobrym przewodnikiem, który cierpliwie czekał co dwie minuty, aż ja sobie popstrykam, nie wypadła tak jak chciałam, bo nowością nie jest, że architektura to nie moja działka. Zatem po dwóch godzinach nieudolnych prób i męki z łapaniem światła mój przewodnik wyraził chęć zrobienia mu kilku zdjęć. Nie wiedział w co się pakował, toteż kilka zdjęć zmieniło się w setkę, a ja byłam bardziej zadowolona z tej sesji niż całej wycieczki po tej ładnej części Szczecina. Jeszcze Park Kasprowicza można uznać za zadowalający, ale z tego także wyszło więcej portretów niż czegokolwiek. Ogólnie po takim dłuższym zwiedzaniu moja niechęć do Szczecina wyparowała i stwierdziłam, że całkiem tam przyjemnie. Oczywiście oprócz tego, że wszędzie jest daleko, a po 17 latach w małym miasteczku to jednak trochę robi różnicę. Na zdjęcia nocne nie udało mi się wyskoczyć, bo byłam zbyt zmęczona po maratonie z science fiction i znów zapomniałam odwiedzić Cafe 22, które szczyci się niemożliwie drogimi deserami i widokiem na panoramę Szczecina.
Nadal nie ogarniam autobusowych biletów minutowych, czemu w kinowych ubikacjach wiszą reklamy filmu o One Direction, turbo ślimaka, kota, który wchodzi przez zamknięte drzwi i pijanych ludzi w autobusie o 4.30.
Wyjazd chętnie powtórzę, dla samego posiedzenia w dobrym towarzystwie, pobudki z najbardziej panoszącym się kotem świata, czy maratonów filmowych, tych kinowych i domowych.



Najbardziej panoszący się kot na świecie, mizantrop jakich mało, tylko na niego spojrzysz, a już wiesz, że Cię nienawidzi, a jednak codziennie rano dopomina się o chwilę uwagi wygrzewając się w słońcu na Twoim brzuchu.

 Z tamtego mostu widać znaczną część Szczecina, przechodzenie na drugą stronę wygląda tak, że trzeba zejść na dół, obejść kawałek pod mostem i wdrapać się po schodach. Niemałe wyzwanie jak na dwugodzinną wyprawę po wszystkim, co ciekawe. Most zostawiłam sobie na koniec.


Pływająca restauracja, i pływające ceny :)













    
 Jak już wspomniałam wycieczkę zwieńczyła sesja zdjęciowa, na górze mój przewodnik. Bardzo trudny model, cały czas mówił i mówił i uśmiechnąć się nie chciał, poza jednym wyjątkiem :)

Dom mojej cioci słynie jako przechowalnia wszelkich staroci. Spotkałam się z trzema radiami, od dawna niesprawnymi, lampką, której podpórka była tańcząca kobieta i moją starą maszyną do pisania od dziadka. Ten album też mnie zaciekawił. Znajdywały się w nim zdjęcia, bardzo stare, Warszawy i Szczecina. 



Pomnik Czynu Polaków z Parku Kasprowicza, powyższe dwa zdjęcia także z tego miejsca.

Marzy mi się fotoreportaż. Taki prawdziwy wyjazd z aparatem, najlepiej samej, gdzie nikt mnie nie pogania i mogę w spokoju wypstrykać wszystko, wejść wszędzie i nie ograniczać się tym, że komuś się nie chce. Myślałam o Sandomierzu, Wrocławiu, Poznaniu, albo chociaż Toruniu. Jeszcze rok i nic nie będzie mnie już ograniczać.
Teraz materiałów na następnego posta mi brak, może w przeciągu tygodnia umówię się na sesję z Dusiaczkiem.

Edit.
A przepraszam, mam jeszcze analogi z Zarzecza :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...