Ostatni weekend spędziliśmy u kolegi na działce nad Pilicą i mieliśmy to szczęście, że sobota była przepiękna, słoneczna, jeden jedyny taki dzień w całym tygodniu! *^0^* Najpierw chłopaki przebrali się w stroje historyczne i zrobili sobie spacer wzdłuż rzeki i zdjęcia na koniu, a potem już w domku świętowaliśmy urodziny naszego kolegi.
Eksperymenty z chlebem czysto żytnim na razie nieudane. Bochenek wyszedł zbity i gliniasty, i ja wiem, że czysto żytni chleb nigdy nie będzie miał takiej struktury jak pszenica, nie oczekiwałam lekkiej gąbczastej struktury z wielkimi dziurami. Ale dodatkowo chleb wyszedł niesamowicie kwaśny, czyżby za długa fermentacja? Nie poddaję się i spróbuję ponownie za jakiś czas, na razie wracam do pieczywa pszennego i mieszanego.
Udało mi się usiąść do akwareli - znalazłam sposób na malowanie bez okularów. Dosłownie! *^w^* Żeby dobrze widzieć szczegóły z nosem przy kartce zdejmuję okulary do bliży i widzę bardzo dobrze, ciekawe co takiego jest w tych szkłach że rozmazują mi bliską rzeczywistość...
Zrobiłam też kolejne siedem obrazków w codzienniku. ^^*~~
Podobno dzisiaj jest Blue Monday, phi!..., znowu zapomniałam i przypomniały mi media społecznościowe... >0< U mnie za oknem Biały Poniedziałek, bo mgła taka, że nie widzę budynku obok! "Curiouser and curiouser" jak powiedziałaby Alicja, takiej zimy nie pamiętam, a żyję na tym świecie już ponad 50 lat, ha! *^V^* Plan na poniedziałkowy poranek - podlać rośliny, nakarmić zakwas bo dziś biorę się za kolejny chleb, wysłać list (tak! wrzucić list do skrzynki pocztowej! Kiedy ostatnio robiliście coś takiego?... *^O^*~~~). Tak więc, do dzieła, moi drodzy!
Ja staram się pamiętać,że zawsze może być gorzej.I wtedy już nie narzekam.Pozdrawiam
ReplyDeleteMam wrażenie, że to bardzo polskie podejście do życia. To nie dla mnie. Nie lubię się nastawiać negatywnie.
DeleteJa też nie lubię podejścia 'zawsze może być gorzej' bo to często powstrzymuje nas przed zmianami na lepsze. Za to bardziej polskie jest chyba 'Jakoś to będzie', gdzieś czytałam artykuł (zagraniczny), że 'jakoś to będzie' to taki polski odpowiednik hygge, wabi sabi itp. A tak w ogóle to podobne nieco wpisy nam wyszły w ten poniedziałek. :)
ReplyDelete"Jakoś to będzie" zdejmuje sprawczość z nas samych i oddaje jakimś siłom na zewnątrz... Myślę, że tak robią ludzie, którzy nie chcą się wziąć za swoje życie. Oczywiście nie jesteśmy w stanie zaradzić wszystkim złym wydarzeniom, ale potrzeba nam więcej działania a mniej czekania na rozwiązanie się sytuacji! *^v^*
DeleteJednym z moich sposobów na bycie szczęśliwą jest rozdmuchiwanie najmniejszych miłych rzeczy do wielkości ogromnego balonu, zaś zmniejszanie jak się da tych przykrych.Ostatnio wysyłałam list pocztą, nawet polecony- z Berlina do Urzędu Skarbowego w Polsce. I połowa zawartości koperty zaginęła. Zadzwoniono do mnie z tego urzędu i pani pytała, dlaczego przysłałam niekompletne dokumenty. A ja byłam pewna, że wysłałam wszystko, co trzeba. (Nawet pomstowałam pod nosem, że Eur 7,50 to dość drogo ). I już planowałam podróż do mojego miasteczka, żeby wyjaśniać sprawę, ale coś mnie tknęło i zadzwoniłam z pytaniem, czy może jednak Kancelaria odnalazła moje "papiery".
ReplyDeleteI owszem, znalazły się! I to był powód do radości, bo mogę kontynuować pewną chałturę, która znacząco wzmocni moją poduszkę finansową.
A ja już cieszyłam się, że zobaczę moje morze, odwiedzę ulubione zaułki i pójdę na "polski" obiad :). A teraz cieszę się, że nie muszę podróżować w tym deszczu i zimnie, mam trzy dni wolnego w pracy i może skończę sweterek na drutach.
Czyli- jeśli chcę być szczęśliwa, to jestem.
Dzięki za ten post (tak się mówi? post?), na pewno "puszczę go" dalej!
Pozdrawiam, Ela
Dokładnie! Fajnie jest znaleźć dobrą stronę każdej sytuacji i uważam, że naprawdę jest niewiele wydarzeń, których nie da się zobaczyć jako tego czy innego rodzaju okazja do pozytywnej zmiany czy rozwoju. Jakże łatwo jest po prostu utopić się w narzekaniu na drobiazgi... Wtedy może nas ktoś pożałować, ojojać, dać kocyk, zrobić kakałko... *^0^* Tylko, kto długo wytrzyma z wiecznym marudą?...
DeleteOgolnie jestem osoba bardzo pozytywna i czesto szczesliwa. Pisze czesto ,bo to szczescie nie musi trwac non-stop. Niemniej jednak czuje w sobie czesto "radosc" taka na pograniczu motyli w brzuchu. Czasem -jak koncze prace i wracam do domu, wiedzac ze bede za chwile pila kawe z mezem lub czytala ksiazke. Albo gdy ide na spacer do parku i widze te piekne drzewa , albo gdy wracam z silowni (frune wtedy prawie), albo gdy idziemy z dzieckiem na kawe. Zdaje sobie sprawe z wplywu na nasze zycie tych wszystkich "endorfin ,dopamin". A moze jestem szczesciara na ktora te hormony maja duzy wplyw ? A moze to troche kwestia wieku? NIemniej jednak czesto male rzeczy wywoluja we mnie szczescie. Oczywiscie to wcale nie znaczy, ze nie narzekam. Narzekam, ale malo i chyba coraz mniej. Glownym tematem jest wtedy moja praca, ktora uwielbiam ,ale ktora frustruje mnie czasem. Glownie wspolpracownicy-ich niekompetencja.
ReplyDeleteJesteś szczęściarą, bo wybierasz nią być i to jest super! *^V^*
DeletePrzecież każdy z nas ma podobne problemy, to nasza reakcja na te wydarzenia negatywne i pozytywne tworzy naszą osobowość i jakość naszego życia. Jeden zobaczy piękne kwiaty i się zachwyci a drugi nawet ich nie zauważy, bo jest nastawiony do życia negatywnie, strachliwie, tylko czeka na to co mu się złego przydarzy jakby życie czyhało na niego na każdym kroku i podstawiało mu nogę!... Lepiej jest cieszyć się nawet drobiazgami i adekwatnie reagować na pojawiające się problemy niż cały czas drżeć pod kamieniem w oczekiwaniu na problemy. ^^*~~