Philip Kiefer
Wgłębienie w dnie morskim
Atlantyku może być oznaką kolejnego uderzenia. Kiedy w okresie jurajskim Afryka
i Ameryka Południowa rozdzieliły się, tworząc Ocean Atlantycki, separacja
pozostawiła płaskowyż na dnie płytkiego oceanu u zachodniego wybrzeża Gwinei.
-
Wszystkie osady są bardzo płaskie, prawie jak tort – mówi Uisdean Nicholson, geolog morski na
Uniwersytecie Heriot-Watt w Szkocji, który bada ten region, aby dowiedzieć się
o narodzinach Atlantyku.
Tak więc w 2017 roku, kiedy
Nicholson badał skany sejsmiczne regionu wykonane przez statki poszukiwawcze
ropy i gazu, pojawiła się nieoczekiwana
rzecz: wgłębienie o szerokości 5 mil/8 km ukryte głęboko w tym „torcie”. Jest
to astroblem Nadir Crater - współrzędne : N 9°6,58’ W 17°00,013’.
[Krater Nadir to obiekt podmorski na płaskowyżu Gwinei na Oceanie
Atlantyckim, 400 km od wybrzeży Gwinei. Sugeruje się, że jest to krater
uderzeniowy . Nazwa obiektu pochodzi od góry morskiej Nadir, położonej 100 km
na południe i mającej około 8,5 km szerokości. Artykuł ogłaszający odkrycie
obiektu opublikowano w czasopiśmie „Science Advances” w 2022 r. Zaproponowano
wykonanie wierceń w tej formacji w celu potwierdzenia/zaprzeczenia źródła
uderzenia.
Krater
posiada wszystkie cechy charakterystyczne uderzenia: odpowiedni stosunek
szerokości do głębokości, wysokość krawędzi i wysokość centralnego
wypiętrzenia. Powstał na granicy Kredy i Paleogenu lub w jej pobliżu około 66
milionów lat temu, mniej więcej w tym samym czasie co krater Chicxulub.
Symulacje numeryczne powstawania kraterów sugerowały uderzenie w morze
asteroidy o średnicy ≥400 m na głębokości około 800 m. Wytworzyłaby się kula
ognia o promieniu >5 km, natychmiastowe odparowanie wody i osadów w pobliżu
dna morskiego, fale tsunami o wysokości do 1 km wokół krateru oraz znaczne
ilości gazów cieplarnianych uwalnianych z płytko zakopanych złóż czarnych
łupków. Wystąpiłoby również trzęsienie ziemi o sile 6,5–7 w skali Richtera.
Szacowany uzysk energii wyniósłby około 2 × 1019 J (czyli 20 EJ albo ~5 Gt).
Aby
ograniczyć wiek krateru, którego wiek nie jest obecnie znany na około milion
lat, a także aby potwierdzić wpływowy charakter zdarzenia, kluczowe znaczenie
zostało zaproponowane odwiercenie rdzeni osadowych z krateru i zbadanie
minerałów z dna krateru.
Szacuje
się, że średnica impaktora wynosi około 400 m, co odpowiada mniej więcej
wielkości asteroidy Bennu. Autorzy artykułu spekulują, że mogła to być część
podwójnej asteroidy z impaktorem Chicxulub lub część gromady uderzeniowej, ale
jest również prawdopodobne, że nie jest to ze sobą powiązane. Uderzenia o
wielkości podobnej do Nadiru występują średnio co 50.000–100.000 lat. (Wikipedia)]
Bliższa analiza miejsca,
przeprowadzona przez Nicholsona i opublikowana dzisiaj w czasopiśmie „Science
Advances”, dowodzi, że jest to krater powstały po meteorycie o średnicy jak
wysokość Wieży Eiffla (300 m). Jeśli zostanie potwierdzone, że jest to krater,
uderzyłby w Ziemię w ciągu miliona lat od meteoru Chicxulub, który spowodował
wyginięcie dinozaurów.
Nicholson szukał innych sposobów
wyjaśnienia krateru – uciekających pęcherzyków metanu, aktywności tektonicznej
lub wulkanu. Jednak żaden z nich nie wyjaśnił dokładnie rozmiaru, położenia i
kształtu krateru. Zwrócił się więc o pomoc do ekspertów od kosmicznych wpływów.
-
Prawdopodobnie co tydzień ktoś przesyła mi kręgi, które zauważył w Google Earth
lub w danych sejsmicznych – mówi Sean
Gulick, ekspert ds. uderzeń meteorytów w Instytucie Geofizyki Uniwersytetu
Teksasu i współautor badań. Jednak wgłębienie, który zespół nazywa Kraterem Nadir,
przeszedł pomyślnie wszystkie testy, jakie mu poddano.
-
Kształty, rozmiary, a nawet modelowanie, wszystko pasuje – mówi
Gulick.
Aby jeszcze bardziej potwierdzić
wyjaśnienie, Veronica Bray,
planetolog z Lunar and Planetary Laboratory w Tucson i członkini zespołu,
przeprowadziła symulację wielokrotnych uderzeń meteorytów na różnych
głębokościach oceanu. Skała o średnicy ponad 300 metrów, uderzając w ocean o
głębokości pół mili, stworzyła podobieństwo do rzeczywistego krateru. Według
symulacji w ciągu pierwszych kilku sekund po uderzeniu skała zanurzyłaby się na
głębokość prawie mili w dno oceanu, wyparowując skały i wodę oraz wywołując tsunami
we wszystkich kierunkach.
Wibracje powstałe w wyniku
uderzenia byłyby tak intensywne, że skały
lub osady pod dnem morskim stały się płynem – mówi Nicholson. Skała wokół
krateru roztrzaskałaby się i powstałaby
masywna pionowa kolumna, jakbyś wrzucił coś do kałuży – mówi. - To samo dzieje się z wodą, ale dzieje się to
również ze skałami poniżej – pozostawiając krater z wyniesionym kopcem
litej skały pośrodku, podobny do tego, który jest zakopany pod dnem morskim
Gwinei.
-
Energia z tym związana jest ogromna – mówi Gulick. - To jest 1000 razy większa energia niż
erupcja typu Tonga. Wygenerowałoby to trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,5 lub 8.
Ludovic
Ferrière, ekspert ds. kraterów uderzeniowych z Muzeum Historii
Naturalnej w Wiedniu, który nie był zaangażowany w prace, zgadza się, że
kształt tego obiektu jest interesujący i wymaga dalszych badań, ale jest
sceptyczny co do decyzji o publikacji wyłącznie na podstawie zdjęć sejsmicznych
.
-
To bardzo fajna propozycja – mówi. - Ale to zbyt wstępne. W ostatecznym rozrachunku mogą mieć rację, ale
mogą się całkowicie mylić.
Ferrière, który twierdzi, że
rozmawiał o kraterze z Gulickem w barze na kilka dni przed publikacją,
twierdzi, że znalazł podobnie fascynujące kratery. Nie sądzi jednak, że bez
fizycznych dowodów nie przejdą one kontroli naukowej i nie zostaną
opublikowane.
-
Aby znaleźć zabójcę po morderstwie, potrzebne jest DNA lub krew – mówi.
To samo dotyczy krateru uderzeniowego: jedynym niezbitym dowodem na istnienie
meteoru jest obecność „szokowych” minerałów, które powstają dopiero pod wpływem
uderzenia meteorytu, w wyniku zderzenia kosmicznego lub rzeczywistego rozprysku
obiektu pozaziemskiego.
Jedynym sposobem na uzyskanie
pewności jest wiercenie ze statku na głębokość setek metrów w dnie morskim.
Jednak stwarza to problem jak z jajami kurzymi. Międzynarodowy Program Odkryć
Oceanów, instytucja akademicka najlepiej przygotowana do pobrania próbki – kosztem kilku milionów dolarów – pisze
Nicholson w e-mailu – zrobiłaby to
dopiero wtedy, gdy recenzowana praca potwierdzi, że jest dobrym kandydatem.
Statek w ramach Międzynarodowego
Programu Odkryć Oceanów, który może pobierać próbki rdzeni z głębokości tysięcy
metrów wody i setek metrów skał, odwiedzi ten region w 2023 r. Zespół złożył
wniosek o przyznanie czasu pracy wiertnicą i ma nadzieję przeanalizować próbki
z krateru w ciągu najbliższych kilku lat.
Wiercenie to pozwoli również
wyjaśnić wiek proponowanego krateru. Na podstawie rdzeni wywierconych nieco
ponad 160 km od proponowanego krateru miejsce to znajduje się tuż przy granicy
K-Pg, linii wyznaczającej masowe wymieranie dinozaurów, pterozaurów i
gigantycznych gadów morskich 65 milionów lat temu. Do tego wymierania doszło,
gdy szeroki na mile meteor Chicxulub uderzył w teren dzisiejszego Półwyspu
Jukatan.
Jednak fale dźwiękowe, na których
opiera się zespół w Gwinei, dają nieco rozmyty obraz, na którym nie można
jednoznacznie określić daty.
-
O ile nam wiadomo, jesteśmy na granicy, ale może być o milion lat starszy lub
młodszy – mówi Nicholson.
Jeśli krater znajduje się tuż
przy granicy, możliwe, że został spowodowany przez fragment meteorytu
Chixculub, który odłamał się podczas poprzedniego przelotu obok Ziemi, choć
Gulick uważa, że jest to mało prawdopodobne. Alternatywnie mogła być częścią
roju asteroid, który przechwycił naszą planetę na przestrzeni tysięcy lat.
Ferrière ze swojej strony nazywa te hipotezy spekulacją za spekulacjami – bez potwierdzenia, że Krater Nadir
jest w rzeczywistości kraterem, jak mówi, - to
jak budowanie wielkiego kamiennego zamku na czymś, co nie jest stabilne.
Meteor podobnej wielkości uderza
w Ziemię mniej więcej co 700.000 lat, więc nawet jeśli jest to krater,
niekoniecznie ma to związek z uderzeniem w Chicxulub. Gulick twierdzi jednak,
że udokumentowane kratery są tak rzadkie – na Ziemi jest nieco ponad 200
potwierdzonych lub prawdopodobnych kraterów – że znalezienie jednego w ciągu
miliona lat od Chicxulub byłoby niespodzianką.
Moje
3 grosze
Sprawa zagłady dinozaurów wciąż budzi
kontrowersje. Osobiście uważam, że impakt asteroidy Chicxulub nie był jedynym,
który przyczynił się do zaurocydu i asteroidzie tej towarzyszyło także kilka
innych, które spadły na Ziemię w różnych punktach globu. Gdyby to była tylko
asteroida Chicxulub, to poza polem rażenia jej czynnikami letalnymi byłyby
zwierzęta, które zamieszkiwały Antarktydę i południowe połacie Afryki, Ameryki
Pd. i Australii. Tymczasem wszystkie one wyginęły poza tymi, których masa ciała
nie przekraczała 100 kg.
A zatem poza asteroidą Chicxulub w
Ziemię uderzyły pomniejsze asteroidy albo odłamki tworząc kratery Silver Pit w
Morzu Północnym, Bołtysz (Bo) na Ukrainie oraz krater uderzeniowy Śiva w dnie
Morza Arabskiego u zachodnich wybrzeży Indii. Z tym ostatnim wiążą się być może
erupcje lawowe, które utworzyły tzw. trapy Dekanu – potężne wylewy lawy, które
skaziły atmosferę Ziemi ekshalacjami wulkanicznymi, które dobiły istoty żywe i
walnie przyczyniły się do zaurocydu…
Reasumując – jakieś 65,4 mln lat temu,
pod koniec Kredy, Ziemię nawiedziło potężne bombardowanie, czy jak kto woli
ostrzał, asteroidowy a nie jedno potężne uderzenie. I to właśnie zabiło
dinozaury i inne duże zwierzęta, a otworzyło drogę ewolucyjną dla ssaków.