V.
Księga zgubionych dusz
Jednak wyimaginowana księga dusz zagubionych w Tatrach liczy setki stron – i niestety wciąż jesteśmy na początku. W 1883 roku dwunastoletni syn pewnego lekarza z Krakowa został zabity kamieniem spadającym z góry. W roku 1886 piętnastoletni syn komisarza policji z Krakowa spadł z Nosala i zabił się.[1]
18 sierpnia ks. Józef Stolarczyk napisał: Niejaki Józef Biesiadecki – syn ziemskiego lekarza ze Lwowa - poszedł w góry ze swym kolegą bez przewodnika: przy schodzeniu z Czerwonych Wierchów na Małą Łąkę schodził po trudnej ścieżce, znalazł się nad przepaścią, gdzie doznał zawrotu głowy i spadł silnie poraniony i finalnie zabił się. Zrozpaczony ojciec przyjechał ze Lwowa i pochował go. Odprawiłem pogrzeb przy asyście kilku księży.[2]
Nasz dobry informator Radzikowski dodaje do tego, że Biesadecki wybrał się w Tatry ze swym kolegą Baurowiczem. Idąc przez Halę Kondratową wyszli na Małołączniaka: Młodzieńcy zaczęli schodzić ze szczytu do Małej Łąki. Przypadkowo zeszli z brukowanego szlaku i zeszli w dół zbocza, gdy nagle Biesadecki zsunął się ze skały w przepaść. Roztrzaskał się o wystające występy tak, że mózg wyleciał mu z głowy, i kilkakrotnie łamiąc ręce i nogi. Jego towarzysz, również ranny, zbiegł tam, gdzie leżał Biesadecki i miał go ratować, ale to było oczywiście na próżno. Dotarł więc do najbliższego schroniska, a potem pospieszył do Zakopanego ze straszną wiadomością. Przybyli stamtąd lekarze znaleźli w górskiej chacie tylko zwłoki nieszczęsnego młodzieńca. Dwa dni później odbył się pogrzeb z nieutulonym żalem nieszczęśliwego ojca i największym udziałem gości mieszkających wówczas w Zakopanem.[3]
Nagrobek Biesadeckiego znajduje się na starym cmentarzu w Zakopanem, a matka Baurowicza postanowiła postawić w 1892 roku rzeźbę Madonny stojącą do dziś dnia u stóp Wielkiej Turni w podzięce za szczęśliwy powrót syna.
Około 1860 roku młody syn pewnego węgierskiego żupana[4] samowolnie odłączył się od towarzystwa, w którym chodził na piesze wędrówki, i poszedł na szczyt Łomnickiego Szczytu. Kiedy pozostali dotarli do celu, nie zobaczyli nikogo na szczycie. Tylko późniejsze poszukiwania rozwiązały zagadkę, ponieważ znaleźli ubranie nad groźną otchłanią, ale żadnego ciała. Kiedy ojciec zaginionych otrzymał hojną nagrodę za odnalezienie szczątków, górale zaczęły tropić i przy pomocy lin zeszli w otchłań, gdzie znaleźli nieszczęsnego człowieka, którego nie można było rozpoznać.[5]
Dosłownie o włos uniknęła podobnego losu grupa węgierskich studentów około roku 1870: Podróżowali z pijanym przewodnikiem spiskim, który nie zwracał uwagi na to, gdzie i jak są ludzie, którymi miał się opiekować i im towarzyszyć. Wyszli na półkę skalną i poszli za nim, początkowo dobrze, ale później, kiedy była węższa, stawała się coraz twardsza. Następnie półka zmieniła tylko krawędź, która nagle się skończyła. Pod nim znajdował się kawałek płaskiej skały. Wydawało im się, że trzeba nań się dostać, i że stamtąd będzie kontynuowana ich podróż. Zrobili to, ale znaleźli się w pułapce i to w taki sposób, że nie mogli się już z niej wydostać, otoczeni gładkimi skałami i przepaściami. Nie mogli zawrócić, ponieważ krawędź leżała zbyt wysoko, oddzielona skałą bez punktów podparcia. Mieli więc tylko jeden sposób na uratowanie się: zaczęli krzyczeć. Na szczęście Szymon Tatar poszedł wówczas na Łomnicki Szczyt z polską grupą. Kiedy usłyszał wezwanie, pobiegł na półkę i dosłownie wyciągnął przestraszonych Węgrów z pułapki.[6]
W 1888 roku, górski przewodnik Johann Mahler pochodzący ze spiskich Niemców spadł Karczmarzowym Żlebem z grani
Gerlachu i zabił się na miejscu.[7]
[1] Zaruski,
Mariusz: Na bezdrożach tatrzańskich.
Wycieczki, wrażenia i opisy, Wyd. Sport i Turystyka, Warszawa
1958, s. 340
[2]
Stolarczyk, Józef: Kronika parafii
zakopiańskiej (1848-1890), s.22-23.
[3]
Radzikowski, Walery E.: Nieszczęśliwe
zdarzenia v Tatrach, s.118-119.
[4] Wysoki urzędnik
administracji królewskiej.
[5]
Radzikowski, Walery E.: Szkice
z podróży w Tatry,s.59.
[6] Rajchman,
Bronislaw: Wycieczka na Łomnicę, odbyta
pod wodzą prof. dra T. Chalubińskiego, Filip Sulimierski, Warszawa 1879,
s.67-68.
[7] Zaruski,
Mariusz: Na bezdrożach tatrzańskich,
s.339.