Dzień zaczynamy na słodko. Uwielbiam włoskie śniadania. Ciepłe rogaliki, saute lub wypełnione serkiem ricotta, dżem pomarańczowy, miód z sycylijskich kwiatów, świeże owoce i oczywiście mocna, aromatyczna kawa. W przeważającej ilości komentarzy dotyczących hoteli w Italii, można znaleźć negatywne opinie o serwowanych rano posiłkach, że mało, że skromnie itd. Większości przyzwyczajonym do all inclusive-u gościom, doskwiera brak jajecznicy na tłustym boczku, fasolki w sosie pomidorowym, suchego tosta, mortadeli i żółtego sera gouda. Zupełnie tego nie rozumiem. Osobiście, gdy jadę w jakieś nowe miejsce to staram się próbować i smakować wszystkiego co lokalne.
W tradycyjnym sycylijskim menu śniadaniowym możemy znaleźć takie słodkości jak wspomniane croissanty, cantuccini, chleb z czekoladą oraz międzynarodową klasykę, czyli jogurt/mleko z płatkami. We Włoszech, śniadanie nie jest posiłkiem najważniejszym, często jest jedzone dopiero na mieście.
Popularnym zestawem, serwowanym w godzinach porannych, przez liczne, małe kawiarenki jest brioche z owocową granitą. Brioszka to słodka, maślana bułeczka drożdżowa, z charakterystyczną 'czapeczką' na samej górze. Natomiast klasyczna sycylijska granita przypomina swoją konsystencją owocowy sorbet lub deser lodowy. Przeważnie jest wytwarzana w specjalnej maszynie z wody, cukru i aromatów owocowych. Sekret jej tradycyjnego smaku, tkwi głównie w owocach, z których jest produkowana. Według mnie najpyszniejsza jest o smaku dojrzewających w sycylijskim słońcu czerwonych pomarańczy. W wyjątkowo upalny dzień, warto skusić się na tę o smaku miętowo-cytrynowym. Wystarczy zmiksować owoce, np. truskawki z wodą i zamrozić (od czasu do czasy mieszając), aby również w Polsce poczuć smak granity.
Może to niezbyt dietetycznie i nie wypada się tym chwalić publicznie, ale nie raz udało mi się zacząć dzień od Cannoli - czyli grubych rurek z ciasta przypominającego to francuskie, wypełnionych serkiem ricotta, skórkami pomarańczy i posypanych kruszonymi pistacjami. Deser ten jest sprzedawany dosłownie w każdej kawiarni na wyspie (a jeśli nie to zmiećcie kawiarnię, bo się nie znają na tym co dobre), a jego cena waha się od 1,70 do 4 Euro za sztukę.
.
Pisząc o słodkościach, nie sposób nie wspomnieć o tradycyjnym sycylijskim deserze jakim jest brioche con gelato, będącym niczym innym jak lodami w maślanej bułeczce. Brzmi może dziwnie, ale smakuję nieziemsko. Najlepszą brioszkę jadłam z lodami o smaku 'sette cioccolato', czyli siedem czekolad, w miasteczku Cefalu, z małej kawiarenki położonej przy samej plaży. Tego po prostu grzech nie spróbować.
W moim poszukiwaniu włoskich smaków, postawiłam sobie jedno wyzwanie - spróbować idealnego Tiramisu. Internet podpowiedział, aby szukać w małych, kameralnych kawiarenkach, więc posłusznie szukałam i zamawiałam... i wiecie co? Znalazłam! Nawet kilka razy! :P Niestety sycylijskie Tiramisu mnie zawiodło. Po pierwsze było bardzo słodkie, po drugie mało kawowe, po trzecie (i niedopuszczalne) mało alkoholowe. A może takie właśnie powinno być?! No cóż... będę próbowała dalej na stałym lądzie.
Do słynnych deserów dodam jeszcze frutta martorana – czyli multikolorowe słodycze z marcepanu, uformowane w kształty owoców i warzyw. Te małe cukiernicze działa sztuki przyciągały moje oko i obiektyw, ale spróbować ich mi się nie udało.
Obowiązkowym elementem włoskiego menu kawiarnianego jest dla mnie kawa. Kawa we Włoszech to swojego rodzaju rytuał. Kiedy zamówimy po prostu caffe, otrzymamy espresso. Nazwami operujemy dopiero wtedy gdy chcemy napić się czegoś innego, np. rozpuszczalnej americano czy białej latte.
Przed południem można pozwolić sobie na małe szaleństwo w postaci Cappuccino. Zamówienie go po godzinie 12:00 jest nietaktem. Żaden rodowity Włoch nie pije kawy z mlekiem o tej porze. Pamiętajcie o tym jeśli nie chcecie wyjść na turystę - tak jak ja ;-) Co mogę poradzić na moją bezgraniczna miłość do tego napoju....
Do caffe latte świetnie sprawdzą się dość twarde, niezbyt słodkie ciasteczka z kawałkami migdałów - cantuccini. Zwyczajowo macza się je właśnie w kawie lub mleku. Ciasteczka są wyjątkowo proste do przyrządzenia, a do tego długo zachowują świeżość.
Do większości barów, na kawę po prostu się wpada, i piję ją na stojąco. W wielu kawiarenkach nie ma nawet stolików. Jeśli jednak chcemy sobie dłużej posiedzieć przy mrożonej caffe freddo, musimy się liczyć z wyższym rachunkiem, gdyż kelner ma prawo doliczyć nam tzn. coperto ( z włoskiego: nakrycie). Jest to opłata zwyczajowo naliczana za tzw. przygotowanie stolika. Identyczna zasada tyczy się również większości restauracji, nie tylko tych ekskluzywnych. Czasami w ramach tej kwoty, kelner podaje np. wodę, pieczywo lub drobne przekąski. W zakamarkach restauracyjnego menu można znaleźć informację o wysokość coperto, przeważnie jest to ok 1-2 Euro od osoby.
Pomimo tego, że we Włoszech nie jest tanio, ceny kawowych trunków nie różnią się zbyt mocno od tych polskich. W 2014 r. cena filiżanki espresso pitej w barze 'na stojąco' (oczywiście z wyjątkiem barów najbardziej eleganckich i położonych w historycznych centrach miast), mieściła się w przedziale 0,7 - 1,20 Euro. Dla porównania Cappuccino to koszt ok 1,80-2,50 Euro. Do dodatkowych kosztów, na jakie możemy się natknąć w restauracji czy barze, należy 'servizio', czyli napiwek. Standardowo jest to ok. 10-15 % wartości zamówienia. Niekiedy jest on doliczany do rachunku automatycznie, jednak najczęściej właściciele restauracji pozostawiają decyzję klientowi.
We Włoszech można wyróżnić kilka rodzajów restauracji. Znajdziecie m.in. wytworne i eleganckie ristorante, mniej wystawne trattorie, specjalizujące się w lokalnych daniach i oczywiście pizzerie. Często zdarza się, że niepozorna, schowana w labiryncie wąskich uliczek, skromna restauracyjka oferuje najlepszą kuchnię. Według mnie, we Włoszech (pomijając ścisłe i wyjątkowo turystyczne centra miast), trudno trafić na coś niedobrego. Moim patentem na smaczny obiad jest sugerowanie się liczbą gości. Zazwyczaj siadam tam gdzie jest najwięcej Włochów.
Przysłowiową wisienką na torcie jakim jest sycylijska kuchnia jest wino, którego nie może zabraknąć przy żadnym obiedzie czy kolacji. Najbardziej znanym winem jest chyba deserowa Marsala, produkowana po zachodniej stronie wyspy, w regionie o tej samej nazwie. Natomiast do ciekawostek można zaliczyć winnice położone na zboczach wulkanu Etna. Podobno wulkaniczny typ podłoża daje doskonałe, wysokojakościowe wina. Jednak mnie najbardziej urzekło zwykłe, białe wino domu, to najprostsze i najtańsze, serwowane niemal w każdej restauracji - schłodzone, po prostu idealne na upalne dni.
W tradycyjnym sycylijskim menu śniadaniowym możemy znaleźć takie słodkości jak wspomniane croissanty, cantuccini, chleb z czekoladą oraz międzynarodową klasykę, czyli jogurt/mleko z płatkami. We Włoszech, śniadanie nie jest posiłkiem najważniejszym, często jest jedzone dopiero na mieście.
Popularnym zestawem, serwowanym w godzinach porannych, przez liczne, małe kawiarenki jest brioche z owocową granitą. Brioszka to słodka, maślana bułeczka drożdżowa, z charakterystyczną 'czapeczką' na samej górze. Natomiast klasyczna sycylijska granita przypomina swoją konsystencją owocowy sorbet lub deser lodowy. Przeważnie jest wytwarzana w specjalnej maszynie z wody, cukru i aromatów owocowych. Sekret jej tradycyjnego smaku, tkwi głównie w owocach, z których jest produkowana. Według mnie najpyszniejsza jest o smaku dojrzewających w sycylijskim słońcu czerwonych pomarańczy. W wyjątkowo upalny dzień, warto skusić się na tę o smaku miętowo-cytrynowym. Wystarczy zmiksować owoce, np. truskawki z wodą i zamrozić (od czasu do czasy mieszając), aby również w Polsce poczuć smak granity.
Może to niezbyt dietetycznie i nie wypada się tym chwalić publicznie, ale nie raz udało mi się zacząć dzień od Cannoli - czyli grubych rurek z ciasta przypominającego to francuskie, wypełnionych serkiem ricotta, skórkami pomarańczy i posypanych kruszonymi pistacjami. Deser ten jest sprzedawany dosłownie w każdej kawiarni na wyspie (a jeśli nie to zmiećcie kawiarnię, bo się nie znają na tym co dobre), a jego cena waha się od 1,70 do 4 Euro za sztukę.
.
Pisząc o słodkościach, nie sposób nie wspomnieć o tradycyjnym sycylijskim deserze jakim jest brioche con gelato, będącym niczym innym jak lodami w maślanej bułeczce. Brzmi może dziwnie, ale smakuję nieziemsko. Najlepszą brioszkę jadłam z lodami o smaku 'sette cioccolato', czyli siedem czekolad, w miasteczku Cefalu, z małej kawiarenki położonej przy samej plaży. Tego po prostu grzech nie spróbować.
W moim poszukiwaniu włoskich smaków, postawiłam sobie jedno wyzwanie - spróbować idealnego Tiramisu. Internet podpowiedział, aby szukać w małych, kameralnych kawiarenkach, więc posłusznie szukałam i zamawiałam... i wiecie co? Znalazłam! Nawet kilka razy! :P Niestety sycylijskie Tiramisu mnie zawiodło. Po pierwsze było bardzo słodkie, po drugie mało kawowe, po trzecie (i niedopuszczalne) mało alkoholowe. A może takie właśnie powinno być?! No cóż... będę próbowała dalej na stałym lądzie.
Do słynnych deserów dodam jeszcze frutta martorana – czyli multikolorowe słodycze z marcepanu, uformowane w kształty owoców i warzyw. Te małe cukiernicze działa sztuki przyciągały moje oko i obiektyw, ale spróbować ich mi się nie udało.
Obowiązkowym elementem włoskiego menu kawiarnianego jest dla mnie kawa. Kawa we Włoszech to swojego rodzaju rytuał. Kiedy zamówimy po prostu caffe, otrzymamy espresso. Nazwami operujemy dopiero wtedy gdy chcemy napić się czegoś innego, np. rozpuszczalnej americano czy białej latte.
Przed południem można pozwolić sobie na małe szaleństwo w postaci Cappuccino. Zamówienie go po godzinie 12:00 jest nietaktem. Żaden rodowity Włoch nie pije kawy z mlekiem o tej porze. Pamiętajcie o tym jeśli nie chcecie wyjść na turystę - tak jak ja ;-) Co mogę poradzić na moją bezgraniczna miłość do tego napoju....
Do caffe latte świetnie sprawdzą się dość twarde, niezbyt słodkie ciasteczka z kawałkami migdałów - cantuccini. Zwyczajowo macza się je właśnie w kawie lub mleku. Ciasteczka są wyjątkowo proste do przyrządzenia, a do tego długo zachowują świeżość.
Do większości barów, na kawę po prostu się wpada, i piję ją na stojąco. W wielu kawiarenkach nie ma nawet stolików. Jeśli jednak chcemy sobie dłużej posiedzieć przy mrożonej caffe freddo, musimy się liczyć z wyższym rachunkiem, gdyż kelner ma prawo doliczyć nam tzn. coperto ( z włoskiego: nakrycie). Jest to opłata zwyczajowo naliczana za tzw. przygotowanie stolika. Identyczna zasada tyczy się również większości restauracji, nie tylko tych ekskluzywnych. Czasami w ramach tej kwoty, kelner podaje np. wodę, pieczywo lub drobne przekąski. W zakamarkach restauracyjnego menu można znaleźć informację o wysokość coperto, przeważnie jest to ok 1-2 Euro od osoby.
Pomimo tego, że we Włoszech nie jest tanio, ceny kawowych trunków nie różnią się zbyt mocno od tych polskich. W 2014 r. cena filiżanki espresso pitej w barze 'na stojąco' (oczywiście z wyjątkiem barów najbardziej eleganckich i położonych w historycznych centrach miast), mieściła się w przedziale 0,7 - 1,20 Euro. Dla porównania Cappuccino to koszt ok 1,80-2,50 Euro. Do dodatkowych kosztów, na jakie możemy się natknąć w restauracji czy barze, należy 'servizio', czyli napiwek. Standardowo jest to ok. 10-15 % wartości zamówienia. Niekiedy jest on doliczany do rachunku automatycznie, jednak najczęściej właściciele restauracji pozostawiają decyzję klientowi.
Gdzie najlepiej zjeść?
We Włoszech można wyróżnić kilka rodzajów restauracji. Znajdziecie m.in. wytworne i eleganckie ristorante, mniej wystawne trattorie, specjalizujące się w lokalnych daniach i oczywiście pizzerie. Często zdarza się, że niepozorna, schowana w labiryncie wąskich uliczek, skromna restauracyjka oferuje najlepszą kuchnię. Według mnie, we Włoszech (pomijając ścisłe i wyjątkowo turystyczne centra miast), trudno trafić na coś niedobrego. Moim patentem na smaczny obiad jest sugerowanie się liczbą gości. Zazwyczaj siadam tam gdzie jest najwięcej Włochów.
Co warto zamówić w restauracji ?
Bardzo popularnym, typowo sycylijskim daniem jest Arancini - smażone ryżowe kulki w panierce z bułki tartej, wypełnione sosem z pomidorów i serem mozzarella. Często można spotkać tzw. arancini con ragù - z mięsem mielonym, serem i groszkiem, lub arancini con burro - po prostu z masłem. Jest to idealna potrawa do przekąszenia na szybko podczas zwiedzania. Niestety trzeba na nią uważać, bo choć smaczna to bardzo tłusta, przez co niezbyt zdrowa.
Sycylia słynie z wielu dań warzywnych, między innymi z caponaty – serwowanej na zimno jako dodatek do ryb lub mięs oraz parmigiany- zapiekanki z parmezanem. W obu tych daniach główną rolę odgrywa grillowany bakłażan. To fioletowe warzywko występuje także w sosie do niezwykle popularnego Spaghetti alla Norma. Pasta ta łączy w sobie prostotę typowo śródziemnomorskich składników: kremową konsystencję bakłażanów, słodko-kwaśny smak pomidorów oraz delikatny akcent twardego serka ricotta. Muszę przyznać, że od powrotu z Sycylii, moja kuchnia przeszła swojego rodzaju rewolucję. Zakochałam się w oberżynie i nieustannie uskuteczniam różne wariacje na jej temat.
Jak to bywa w nadmorskich regionach, również na Sycylii bazę wielu niezwykłych potraw stanową dary z morza. W tej kategorii wyróżnia się słynny, ufarbowany na czarno atramentem z kałamarnic makaron, o dźwięcznie brzmiącej nazwie Spaghetti al nero di sepia. Osobiście nie jestem amatorem tak rybich smaków, ale trzeba przyznać, że potrawa robi ogromne wrażenie. Po zjedzeniu spaghetti, wygląda się co najmniej jak przedszkolak ufarbowany niebieskim lizakiem.
W zestawieniu najpopularniejszych i najsmaczniejszych potraw sycylijskich, oczywiście nie może zabraknąć pizzy. Słynnego na cały świat placka, na wyspie można skosztować w wielu odmianach. Tradycyjną pizzę wywodzącą się z Sycylii, przygotowywano na grubym cieście, a jej głównymi składnikami była oliwa z bazylią, czasem pomidory, cebula lub/i bakłażan. Grube i sycące ciasto, było typowym jedzeniem, zabieranym do pracy przez rolników… Aktualnie spód pizzy jest przeważnie wyjątkowo cienki i chrupki niczym maca, a zamiast znanych w Polsce okrutnych sosów, zabijających cały jego smak, podawana jest oliwa z oliwek. Według mnie idealna jest ta podstawowa, czyli Margherita, wzbogacona garścią świeżych liści rukoli.
Zgłodnieliście?
Dobrze, że przeczytałam ten wpis po kolacji, bo tak to chyba bym wsiadła w samolot i poleciała prosto do Włoch! Jedyne co nie do końca w moim stylu to słodkie śniadania. Nie przepadam, tak samo jak nie lubię tych ciężkich śniadań angielskich. Najchętniej kromka ciemnego pieczywa z białym serem albo z pasztetem roboty jednej z moich cioć albo lekka jajecznica z pomidorami i szczypiorkiem... więc śniadaniami włoskimi bym się nie najadła :)
OdpowiedzUsuńNiebo w gębie :) Poproszę owoce morza, a na deser cantuccini
OdpowiedzUsuńZajadam sie wlasnie prawdziwym pomidorem, takim z ogrodu z juz mniej prawdziwymi mozzarella i swieza bazylia, wiec dalam rade przeczytac calosc:)
OdpowiedzUsuńCantuccini pieke sama, glownie w okresie Swiat Bozego Narodzenia, tiramisu mam ochote zrobic, ale zaden z dotad napotkanych przepisow mnie nie zadawala. Jadlam recznie robione domowym sposobem tiramisu na Sardynii i odzwierciedlenia czegos takiego wlasnie szukam.
Świetny przewodnik po sycylijskich smakach. Z pewnością skorzystam kiedyś z Twoich sugerstii odnośnie tego, czego trzeba spróbować. :)
OdpowiedzUsuńCo do śniadań to dla mnie inne niż na słodko nie istnieją, a takie we włoskim stylu są idealne, gdyż godna robię się dopiero koło południa ;) Narobiłaś mi niezłego smaka tym wpisem, a późno już, więc muszę czekać do śniadania...
Ja zgłodniałam! Wszystko, co przedstawiłaś bym spróbowała! :))))
OdpowiedzUsuńOd słonego po słodkie, od kawy do wina!
Mmmm, pycha!
Uwielbiam lokalne potrawy :)
Pozdrawiam! :)
Uwielbiam ich kuchnię. Pyszny post!
OdpowiedzUsuńTez nie rozumiem jak mozna jechac w tak wspaniale miejsce i jesc sniadania kontynentalne...brrr...tez staram sie jak najwiecej korzystac z tradycyjnej kuchni...mam cicha nadzieje, ze na Sardynii maja podobne pysznosci bo wlasnie kupilismy bilety i za trzy tygodnie lecimy :)
OdpowiedzUsuń