Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo: Moondrive. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo: Moondrive. Pokaż wszystkie posty

środa, 19 października 2022

"Szukając Kopciuszka. Znajdując szczęście" Colleen Hoover

"Szukając Kopciuszka. Znajdując szczęście" Colleen Hoover, Tyt. oryg. Finding Cinderella. Finding Perfect, Wyd. Moondrive, Str. 232


Po historii Sky i Holdera czas na opowieść o Danielu i Six.


Seria Hopeless to jedna z najpiękniejszych historii romantycznych jakie przyszło mi czytać. To od niej zaczęła się moja miłość do twórczości Colleen Hoover i to ona nauczyła mnie jak smakuje prawdziwa bezinteresowna miłość. Nie wydumana, przerysowana czy mdliście słodka a szczera i pełna wyzwań życiowa historia zagościła w moim sercu na zawsze, więc z wielką przyjemnością sięgnęłam po dodatek, w którym mogłam przeczytać o losach innej pary bohaterów. Bałam się, że nie zwiążę się z nimi tak emocjonalnie jak ze Sky i Holderem, ale sądzę, że miłość do postaci wykreowanych przez autorkę przychodzi naturalnie, ponieważ "Szukając Kopciuszka. Znajdując szczęście" to kolejna lektura, która mnie oczarowała.

Chociaż fabuła przypomina bardziej dwie nowelki aniżeli pełnowymiarowe fabularne historie to żadne z opowiadań nie traci na wartości. Więcej! Otrzymujemy dwie pięknie przedstawione miłosne przygody, które wpływają na naszą wyobraźnie i poruszają wszelkie zmysły. Losy Six i Daniela są tym mocniej angażujące, ponieważ opierają się na czystej wiarygodności, której autorka ani przez moment nam nie szczędzi - wszystko zostało dopracowane, okraszone solidną porcją emocji i nawet towarzyszące tej dwójce dramaty mają konkretne uzasadnienie. 

Spędzili razem zaledwie godzinę, ale obydwoje, mimo tego, że się rozstali, byli przekonani, że poznali smak miłości od pierwszego wejrzenia. Czy przeznaczenie więc sobie z nich zadrwiło rozdzielając tak dobrze rokujący związek? Ponownie spotkali się dopiero po roku i postanowili iść w stronę wspólnej przeszłości. Jednak na ich szczęściu zawarzyły problemy od których Six nie potrafiła uciec. Na szczęście Daniel wykazał się odpowiedzialnością i podziwu godną dojrzałością, rzadko spotykaną u męskich bohaterów, więc mimo wszelkich przeciwności ich związek pokonywał kolejne bariery. Nie obyło się bez negatywnych emocji, ale w tle majaczyła nadzieja, która - jak zawsze w przypadku twórczości autorki - pozwoliła wierzyć w lepsze jutro.

Charyzmatyczni bohaterowie, miłość jak z największych romansów i emocje od których nie ma się ochoty uwalniać to dowód na to jak wielki talent trzyma w swoich dłoniach Colleen Hoover. Chociaż jej dodatek do serii jest króciutki i chciałoby się błagać ją o więcej to na przestrzeni tych stron dowiadujemy się mnóstwa rzeczy na temat postaci, łapiemy z nimi wspólny kontakt i angażujemy się w ich problemy, ponieważ autorka doskonale wie jak nagiąć rzeczywistość pod swoje potrzeby. Piękna, dojrzała, szczera i po prostu chwytająca za serce, obowiązkowa dla każdego fana romantycznych opowieści z konkretnym przesłaniem. Wyjątkowe bestsellery znajdziecie na półkach księgarni Taniaksiazka.pl.

środa, 4 października 2017

"Milion odsłon Tash" Kathryn Ormsbee

"Milion odsłon Tash" Kathryn Ormsbee, Tyt. oryg. Tash Hearts Tolstoy, Wyd. Moondrive, Str. 348

"Nie należy bać się zmian, ponieważ zmiany przypominają ci, że żyjesz, że w twoim życiu coś się dzieje."

Czy można utożsamić się z bohaterką zanim przeczyta się książkę? Polubić ją nim rozpocznie się pierwszą stronę? Tash to vlogerka z pomysłem, która odważnie rozpoczyna projekt o którym będzie głośno. Nie wie tylko, że pociągnie on za sobą szereg konsekwencji.

Siedemnastoletnia Natasza to jednocześnie narratorka swojej historii, która poświęciła się swojej pasji z godnym pozazdroszczenia zaangażowaniem. Odsłoniła jednocześnie przed czytelnikiem ważny współcześnie temat blogowania, gdzie media społecznościowe wiodą prym w prędkości przekazywania informacji. Śledząc losy Tash miałam poczucie, że dziewczyna wie co robi - realizując swoje marzenia stała się współautorką serialu opartego na motywach powieści Lwa Tołstoja "Anna Karenina". Jednak prawdziwa sława przyszła w momencie poparcia serialu ze strony znanej blogerki - to ona wywołała wokół przyjaciół Tash i jej samej wielkie zamieszanie. Czy internetową sławę można w łatwy sposób przełożyć na realne życie? Tash na własnej skórze przekonała się, że nie jest to takie proste, szczególnie gdy podszepty ze strony rodziny wcale nie pomagają jej w podjęciu odpowiedniej decyzji.

Lew Tołstoj także dla mnie stał się wielką inspiracją i nie od dziś jestem wielką fanką jego powieści, dlatego bardzo pozytywnie przyjęłam powieść Kathryn Ormsbee. Autorka w wyjątkowy sposób ukazała piękno twórczości tego autora poprzez liczne nawiązania do jego dzieła w czasie całej lektury. Tash nieskrępowanie oddawała się licznym monologom kierowanym w stronę plakatu jej idola, jednak nie musicie się martwić - nie okazało się to ani nudne, ani niepotrzebne - wręcz przeciwnie! Uważam, że podniosło to rangę książki i nadało jej subtelnie moralizatorskiego stylu na miarę na miarę powieści zasłużenie pojawiającej się w kategorii bestseller.

Wielkim pozytywem i jednocześnie dużym zaskoczeniem była dla mnie świadomość, że to nie tylko książka młodzieżowa, ale świadoma historia z morałem. Współczesne poczynania Tash i jej przyjaciół przypominają trochę moje własne przygody, chociaż od youtube zawsze trzymałam się z daleka. Jednak wciąż pojawia się ten sam motyw przewodni - odnajdywanie się w nowej, zupełnie zaskakującej historii, gdzie przyszło się zmierzyć z falą wielkich pozytywów i negatywnych hejtów. Wśród grona odbiorców nastolatków nie zabrakło tych, którzy poszukują sposobu na wzbogacenie się kosztem innych czy pod przykrywką anonimowości próbują złośliwie zniszczyć drugiego człowieka. Pośród całej fali sprzecznych emocji Tash odnalazła własną tożsamość i zrozumiała, że przyjaciół nie definiują słowa, tylko czyny a własne poglądy nie zawsze muszą być takie same jak całego świata.

"Milion odsłon Tash" to zaskakująca propozycja dla młodzieży. Lekka, przyjemna i niezwykle sympatyczna wprowadza dużą dawkę pozytywnego humoru i jednocześnie przekazuje mądrą wiedzę o współczesnym świecie. Z każdej strony bije wiarygodność niezbędna do tego, by móc pokochać tą historię pełnym sercem i żyć życiem Tash do ostatniej strony. Niepozorna, a jednak wielka. Zdecydowanie warta poznania, przez każdego, niezależnie od wieku.

piątek, 16 czerwca 2017

"Początek wszystkiego" Robyn Schneider

"Początek wszystkiego" Robyn Schneider, Tyt. oryg. The Beginning Of Everything, Wyd. Moondrive, Str. 317

"Wciąż uważam, że każde życie, nieważne jak mało wyjątkowe, ma swój jeden tragiczny punkt zwrotny, po którym dzieje się wszystko, co naprawdę ma znaczenie. Ta chwila to katalizator - pierwszy krok w równaniu. Ale poznanie pierwszego kroku nic ci nie da - dopiero to, co nadchodzi później, odpowiada za ostateczny wynik."

Bardzo lubię, gdy historie zaskakują mnie małymi, wbrew pozorom niewiele znaczącymi elementami. W tym przypadku pozytywnie wrażenie wywarła na mnie narracja - pierwszoosobowa, ale należąca do męskiego bohatera. Ezra otrzymał ważną rolę w swojej powieści i naprawdę muszę przyznać: wywiązał się z niej doskonale.

Ezra miał wszystko o czym może marzyć siedemnastolatek - w szkole był gwiazdą, której blask przelewał się na pozostałych. Wyglądał jak młody bóg, więc dziewczyny prześcigały się w drodze ku zdobyciu przystojniaka. Sport był dla niego całym światem, pozwalającym w realizacji wszelkich marzeń. Czy można zatem chcieć czegoś więcej do spełnienia? Ezra głęboko wierzył, że jego życie to realna bajka, w której zasłużenie odgrywa pierwszoplanową rolę. Dlatego przy pierwszym spotkaniu nie wywarł na mnie szczególnie dobrego wrażenia. Właściwie to miałam go za nijakiego chłopca, który zatracił się w swojej cudowności zapominając trochę o realiach życia.

Doskonale wiem jednak, że gdy podobny bohater wkracza na scenę to dostanie od życia solidną nauczkę. W przypadku Ezry nie było inaczej, bo jego świat bardzo szybko wywrócił się do góry nogami. W wypadku doznał kontuzji, która przekreśliła jego sportową karierę, dziewczyna zostawiła go na lodzie a przyjaciele - pozwolili sobie tylko na przesłanie marnej karki z życzeniami szybkiego powrotu do zdrowia. Gdzie podziała się zatem ta solidarność i wierność, towarzysząca Ezrze w dniach jego sławy? Jego otoczenie szybko zmieniło obiekt swoich upodobań, gdy ten który zawsze miał być na czele na moment stracił znaczenie. W tym kluczowym momencie w życiu głównego bohatera wraz z nim dostrzegłam przekąs życia i strukturę ludzkiej psychiki - tutaj także zmieniłam swojego podejście do Ezry i zaczęłam rozumieć jego przeżycia.

Sporym zaskoczeniem była dla mnie świadomość, że chociaż wszystko wskazywało na to, że trzymam w rękach typowy romans młodzieżowy, wcale tak nie było. "Początek wszystkiego" bazuję na pewnym schemacie, ale odbiega od normy bardziej niż można by przypuszczać. Owszem, Ezra po powrocie do szkoły poznaje nową uczennicę Cassidy Thorpe i pomiędzy tą dwójką rodzi się uczucie, to wcale nie jest to słodko-gorzka opowieść o perypetiach młodych zakochanych. Kreacja Cassidy to świetny przykład postaci, która mocno stąpa po ziemi a jednak potrafi oderwać się od niej na kilka minut. Dziewczyna został obdarzona przez autorkę tak zaskakująco dobrze dobranym zestawem cech, że z miejsca ją polubiłam - za to, że nie przejmowała się plotkami, że nie odczuwała parcia na sławę i przede wszystkim za jej szczere podejście do świata. Skrywając w sobie mroki przeszłości zbudowała wokół siebie klimat subtelnej tajemnicy, która w końcowym efekcie doprowadziła do naprawdę zaskakującego finału.

Nić porozumienia rodząca się pomiędzy dwójką głównych bohaterów jest naturalna i rzeczowa. Ucząc się od siebie nawzajem Cassidy i Ezra zaczęli dostrzegać to co do tej pory nie miało dla nich znaczenia. Jest to pewien przekór w stosunku do podobnych młodzieżówek, bo chociaż mamy odrzucenie przez innych, uczucie rodzące się w najmniej spodziewanym momencie i nawet subtelną tajemnicę, to jest też w tej książce coś bardzo ważnego - prawda, życiowa mądrość wychwytywana pomiędzy wierszami i w słowach bohaterów. Biorąc do ręki tą książkę nie spodziewałam się, że wychwycę w niej tak wiele życiowych mądrości, które skrupulatnie zapisywałam ku pamięci. "Początek wszystkiego" mimo swojej lekkiej formy i subtelnej historii niesie ze sobą wyjątkowe przesłanie. To plastyczny obraz niedocenianego życia, które w końcu mamy tylko jedno. I pamiętajcie - nie ma końców, są tylko same początki.

poniedziałek, 26 grudnia 2016

Przedpremierowo: "Tajemne miasto" C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld

"Tajemne miasto" C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld, Tyt. oryg. The Secret City, Wyd. Otwarte, Str. 336
PREMIERA: 11 stycznia 2017r.

"Nigdy nie widzieli zwiastuna, który zbliżałby się do nich, niosąc śmierć. Nie mieli nawet pojęcia, że istnieje taka istota jak zwiastun. „Mój Boże, chciałbym żyć w tak błogiej nieświadomości”."

Nic nie wskazywało na to, że "Tajemny ogień" trafi do grona moich ulubionych lektur. A jednak tak właśnie się stało. W dodatku zakończenie pierwszego tomu pozostawiło w mojej głowie sporo pytań bez odpowiedzi i po protu nie mogłam przepuścić okazji, by w końcu przeczytać o kolejnych wydarzeniach Taylor i Sachy. Liczyłam na moc atrakcji i po raz kolejny się nie zawiodłam.

Powieść trafiła do mnie przede wszystkim przez bohaterów w których zakochałam się już w pierwszym tomie. Uwielbiam postacie żywiołowe, dynamiczne, o ludzkich cechach charakteru, które z łatwością można wyobrazić sobie w realnym świecie. Taylor i Sacha należą właśnie do grona takich bohaterów - są nie tylko wielowymiarowi, ale przede wszystkim barwni: mają wszystkie te cechy, które pozwalają im nabrać pełnych kształtów w wyobrażeniach czytelników. I co najważniejsze - nie zmieniają się w kontynuacji. Powitali mnie jak starzy dobrzy znajomi, na których wiem, że zawsze mogę polegać.

"Tajemne miasto" to wynagrodzenie całego czasu oczekiwania na kolejne przygody Taylor i Sachy. Pierwszy tom nie wahał się wprowadzić do wydarzeń sporej dawki magii, klątwy i emocjonujących zwrotów akcji, ale dopiero w kontynuacji przyszło mi się zmierzyć z konsekwencjami losu przypisanego dwójce głównych bohaterów. Mam wrażenie, że drugi tom to przedstawienie sprawy w intensywniejszym świetle - Taylor doskonaląc swoje umiejętności pokazuje na co naprawdę ją stać i jaka siła w niej drzemie, a Sacha zgłębiając sekrety tajemnych ksiąg dowiaduje się o przeszłości swojej rodziny zaskakujących faktów. I choć pierwszy tom zaskoczył mnie dynamizmem, to w drugiej części serii zmierzyłam się z naprawdę szybką akcją, bo tutaj dzieliły mnie zaledwie dni od uchronienia Sachy przed niechybną śmiercią. Dwójce bohaterów zostało siedem dni do tego, by odnaleźć rozwiązanie zagadki, ale demony nie pozwolą nikomu wygrać.

Poznanie tej historii to wielka przygoda. Zmierzyłam się z wielką dawką emocji i jeszcze większymi nadziejami, bo akcja pędząc na złamanie karku nie dała mi ani chwili wytchnienia. Tego było mi trzeba - fabuły po brzegi wypełnionej tajemnicami, morderczej walki z demonami i wyścig na śmierć i życie. Kontynuacja nie zawodzi, wręcz przeciwnie - jest jeszcze lepsza niż pierwszy tom i aż trudno się powstrzymać od błyskawicznego czytania, bo tego wymaga tempo akcji, ale z kolei trudno się szybko rozstawiać z ulubionymi bohaterami.

Drugiego tomu serii Tajemny ogień nie czyta się tylko dla czystej przyjemności, ale i z konieczności. Jeśli już przeczytacie pierwsze strony sami zrozumiecie - od tej powieści po prostu nie da się oderwać. "Tajemne miasto" ma w sobie cechy idealnej kontynuacji - nie nudzi, a intryguje. Nie bawi się w schematy, a ponownie wprowadza coś nowego i świeżego. Według mnie właśnie tak powinna wyglądać dobra powieść fantastyczna - serii duetu Daugherty i Rozenfeld absolutnie niczego nie brakuje. Gorąco polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

sobota, 24 grudnia 2016

"Tajemny ogień" C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld

"Tajemny ogień" C.J. Daugherty, Carina Rozenfeld, Tyt. oryg. The Secred Fire, Wyd. Otwarte, Str. 392

"Taylor przeszło przez myśl, że w widoku twardego człowieka o krwawiącym sercu jest coś przygnębiającego. Wydaje się wtedy zaskoczony, zupełnie jakby w momencie, gdy pęka mu serce, uświadamia sobie, że je ma."

Dwójka bohaterów. Dwa światy. Jedno przeznaczenie. Tak w skrócie można opisać fabułę książki duetu Daugherty i Rozenfeld. Właściwie nie powinnam nic więcej dodawać, bo zdanie wstępu w zupełności wystarczy do tego, by zachęcić każdego niezdecydowanego czytelnika. Wiem to doskonale, bo sama nie byłam przekonana do powyższej lektury, ale zaryzykowałam - i absolutnie tego nie żałuję.

Powieść zaczęła się niewinnie, zaledwie od przedstawienia głównych bohaterów, którzy zaważyli na całej mojej opinii. Nie byłam przygotowana na to, że Taylor i Sacha wkroczą z przytupem do mojego czytelniczego serca i pozostaną w nim na długi czas. Z reguły nie angażuję się tak mocno w powieści fantastyczne, bo chociaż je lubię i chętnie po nie sięgam - nie utożsamiam się z rozgrywanymi wydarzeniami na tyle, by angażować się w nie emocjonalnie. A tym razem już na wstępie poczułam się przegraną, ale na sposób naprawdę pozytywny. Daugherty powołała do życia zaskakująco realne postacie, pełnowymiarowe, mocno osadzone w ramach powieści a jednocześnie lekkie w odbiorze i bardzo wiarygodne. Nadzwyczaj łatwo przyszło mi postawienie się na ich miejscu i zrozumienie sytuacji w jakiej się znaleźli, chociaż nie była ona ani łatwa, ani oczywista.

Taylor Montclair pochodzi z Anglii i nie podejrzewa, że drzemią w niej tajemne mocne. Wszystko w jej życiu toczy się swobodnym rytmem do czasu, gdy przychodzi jej udzielać korepetycji Sachy, który mieszkając we Francji za nic ma sobie angażowanie się w naukę. W końcu i tak nie ma przyszłości i tylko on sam wie, że to zupełnie bez sensu. A jednak upór i temperament dziewczyny zwracają jego uwagę i przyciągają, choć zupełnie nie wie dlaczego. Nie jest jednak trudno zaobserwować, że łączy ich przede wszystkim świeżość, brak schematyczności czy po prostu mocny temperament. Obydwoje są jakby idealnie dla siebie stworzeni i nie mogłam im nie kibicować przez całą powieść. Właśnie takich bohaterów w powieściach mi brakuje - wiarygodnych, pełnowymiarowych, z ciętym językiem i poczuciem humoru. Oraz takich, którzy nie wahają się przed wkroczeniem w nieznane kiedy wymaga tego sytuacja i nie boją się stanąć oko w oko ze strachem.

Klątwa rzucona setki lat temu na rodzinę Sachy inicjuje rozwój kolejnych wydarzeń - Taylor nie daje za wygraną a Sacha poddaje się jej uporowi. Chwała im za to, bo dzięki temu akcja dynamicznie podąża na przód i nie ma mowy o przestojach w fabule. W połowie lektury nie tylko chciałam, ale i musiałam przerzucać kolejne strony z co raz większym zaangażowaniem śledząc rozwój sytuacji, bo duet autorek, który stworzył tą powieść spisał się na medal i wprowadził nie tylko niesamowicie dograne z wydarzeniami napięcie, ale przede wszystkim - tajemnicę, którą trzeba poznać jak najszybciej, a która wcale nie jest taka łatwa do zrozumienia. 

Nie byłam przygotowana na emocje, które spotkałam w fabule. Nie byłam przygotowana na bohaterów, których polubiłam. Nie byłam przygotowana na zaskakujący obrót wydarzeń. Bardzo się z tego ciesze, bo w końcu znalazłam książkę, w której nie dostrzegłam schematów. Macie ochotę na wątek romantyczny? Proszę bardzo - sama byłabym ogromnie zawiedziona, gdyby Sacha nie zakochał się w Taylor. Ale nie liczcie na to, że ich relacja będzie choć odrobinę słodka jak każda poznana przez nas lukrowa historia. Chcecie sekretów, tajemnic, czegoś nieoczekiwanego? W takim razie trafiliście idealnie, choć nie liczcie, że rozgryziecie o co w tym chodzi już na samym początku. "Tajemny ogień" to książka z tych, po które sięga się dla czystej przyjemności czytania. Polecam!

Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Otwarte.

sobota, 19 grudnia 2015

"Prawie jak gwiazda rocka" Matthew Quick

"Prawie jak gwiazda rocka" Matthew Quick, Tyt. oryg. Sorta Like a Rock Star, Wyd. Moondrive, Str. 380
"Dlaczego niektórzy ludzie przechodzą przez życie, nie doświadczając żadnej większej tragedii, a innym wciąż przydarzają się straszliwe rzeczy?"

Matthew Quick to autor, którego cenię za wszystko: klasę, styl i niewątpliwy talent. Jednak to co najbardziej mnie ujmuje w jego powieściach to historia z podwójnym dnem. "Prawie jak gwiazda rocka" to z pozoru zwyczajna opowieść o perypetiach nietypowej nastolatki, ale tak naprawdę dotyka niezliczonej ilości niezwykle ważnych tematów. Jak trudno jest żyć w społeczeństwie, które nie potrafi uznać inności? Ile nieszczęść może przytrafić się jednej osobie? W powieści autora znalazłam odpowiedź na wiele ponadczasowych pytań, a każda z nich sprawiała, że - mimo niezwykle pozytywnego nastawienia głównej bohaterki - czułam wielki smutek.

Powieść przedstawia świat oczami Amber Appleton, dziewczyny która nie ma w życiu łatwo, a mimo to nazywana jest Księżniczką Nadziei. Amber mieszka w szkolnym autobusie, razem ze swoją mamą i ukochanym psem Bobem. Główna bohaterka jest postacią, której nie da się nie polubić - otacza świat swoim pozytywnym nastawieniem i wyjątkowym tokiem rozumowania. Muszę przyznać, że wielokrotnie rozterki Amber wywoływały mój szeroki uśmiech, bo dziewczyna patrzy na świat w zupełnie inny sposób niż normalni ludzie. Dla niej wszystko jest wielobarwne i złożone, nic nie jest czarne ani białe, a jednocześnie - wszystko jest na wskroś proste i zrozumiałe. Niezwykłe prawda? Wiele można nauczyć się od jej postaci, ba! Można nawet przyjąć ją za wzór do naśladowania. Po tej lekturze przychodzi to niezwykle łatwo, szczególnie, że Amber została wykreowana jako wielowymiarowa, plastyczna bohaterka, która może śmiało równać się z rzeczywistymi postaciami.

Mimo gry pozorów, którą zastosował autor, świat Amber wcale nie jest taki piękny. Podczas lektury przekonałam się, że życie może skutecznie zniszczyć marzenia, plany i nadzieje. Jest jedna rzecz, którą podziwiam w twórczości autora szczególnie - Quick nie owija w bawełnę, nie słodzi, nie robi złudnej nadziei. Wręcz przeciwnie, autor pokazuje świat w jego naturalnych barwach, nie szczędząc nieszczęść i smutnych zwrotów akcji. Ale pokazuje również, że nawet okrutna rzeczywistość posiada szczeliny, z których przebija nadzieja i szczęście - nawet przez łzy.W dodatku Quick pięknie ubiera swoją opowieść w słowa, które na pozór sa nieznaczącym elementem, jedynie towarzyszącym głębokiej fabule, ale mimo wszystko docierają do podświadomości czytelnika i pozostają w jego umyśle na długi czas.

Amber swoją postawą udowodniła mi, że nie można się poddawać. Z wielkim przejęciem obserwowałam jej trudną drogę i kibicowałam jej we wszystkich inicjatywach. Nie obeszło się bez uronienia kilku łez. Quick nawiązał do tematów, które w dzisiejszych czasach odchodzą w zapomnienie. Uwzględnił w wierzeniach bohaterki wiarę, pomoc chorym i odrzuconym oraz powrót do tych zapomnianych. Czytając wszystkie książki Johna Greena śmiało mogę napisać, że Matthew Quick przerósł go o głowę i to właśnie on jest dla mnie niepodważalnym autorytetem w przypadku powieści młodzieżowych o głębokim znaczeniu.

"Nic więcej. Ta chwila po prostu była - wolna od emocji, sądów i złudnych wyobrażeń, które my ludzie przypisujemy wszystkiemu, z czym się stykamy."

"Prawie jak gwiazda rocka" to piękna, ponadczasowa historia o trudach życia. Po raz kolejny autor wciągnął mnie do świata swojej opowieści i zaczarował tak, że nawet po skończonej lekturze nie mogłam przestać o niej myśleć. Lektura tej powieści dostarczyła mi przeróżnych emocji - od śmiechu po wielki smutek, dlatego niezależnie od nastroju, upodobań i preferencji - polecam ją każdemu. Tej opowieści nie powinno się nie znać, wręcz jest to zabronione. Piękna, wzruszająca i niezwykle mądra - taka jak powieści, o których się nigdy nie zapomina.

wtorek, 13 października 2015

"Po zmierzchu" Alexandra Bracken

"Po zmierzchu" Alexandra Bracken, Tyt. oryg. In the afterlight, Wyd. Moondrive, Str. 510

Świat powieści dystopijnych zawsze kusił mnie swoją tajemniczością i nieprzewidywalnością. Uwielbiam sięgać po książki z tego gatunku - dają mi wewnętrzną siłę do działania i karmią mojego ducha walki. Seria "Mroczne umysły" stała się mi bliska z bliżej nieznanego powodu - polubiłam bohaterów a akcja wciągnęła mnie do swojego świata w mgnieniu oka. Dlatego spotkanie z finałowym tomem przekładałam od dawna, bo ciekawość mieszała się ze smutkiem, że wielkimi krokami zbliża się koniec. Jednak im częściej zerkałam w stronę samotnego tomu, tym bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że muszę znać zakończenie tej historii.

"Czerń jest kolorem pamięci.
Czerń to nasz kolor.
Jedyny, którego użyją, by opowiedzieć naszą historię.
"

Ruby to bohaterka, którą najbardziej cenię w całej fabule. Miałam przyjemność śledzić jej zmianę od samego początku, dzięki czemu zauważyłam, że to jedna z najbardziej dynamicznych postaci jakie poznałam. W pierwszym tomie przedstawiła się jako krucha i zagubiona dziewczyna, w drugim powoli stawała na nogi i podejmowała własne decyzje a już w finale - jako pełnokrwista bohaterka - stanęła na czele potężnej grupy. Kiedyś Ruby bałaby się własnego cienia, a w finałowym tomie podejmuje ryzykowne decyzje i z czasem nawet wraca do miejsca swoich największych koszmarów. A co zaskakujące, nie jest przy tym bohaterką idealną. Ma swoje wady, nawet całkiem sporo, podejmuje decyzje, które nie podobają się większości, ale silnie kroczy na przód, bo wie, że nie ma już nic do stracenia.

Po Ruby pojawił się Liam, który jest zupełnym przeciwieństwem bohaterów, których ceniłam - jako główny uczestnik wątku romantycznego wypada na pierwszy rzut oka raczej słabo, bo jest taki milutki, przyjemny i życzliwy, że czasem aż zastanawiałam się czy ta jego empatia nie jest przesadzona. Jednak w przypadku relacji z Ruby wszystkie moje obawy gdzieś się ulatniały, a czułość, która irytowała mnie w stosunku do całego świata, w przypadku jego dziewczyny całkowicie mnie rozbrajała. Można zarzucić mu wiele - niestosowanie się do zasad, dumę i przesadzone zaufanie do świata - ale miłość, którą w sobie pielęgnuje i podejście do Ruby burzą wszystkie mury. Wątek romantyczny w tej opowieści to, zaraz po motywie dystopii, najlepsza część książki.

Bracken ma to do siebie, że lubi zagłębiać się w szczegóły. Nie są one szczególnie drobiazgowe, ale sceny potrafią być solidnie opisane i czasami przekraczają granicę zainteresowania i wkraczają na niebezpieczne tory przeciągania fabuły. Finał powieści przyniósł odpowiedzi na wszystkie pytania, zarówno te obecne jak i pojawiające się przy dwóch wcześniejszych częściach, więc siłą rzeczy fabuła musiała okazać się bardziej rozbudowana. Ale dzięki temu poznałam świat mrocznych umysłów od podszewki, zrozumiałam skąd wzięła się przypadłość i jak można jej zaradzić. Zajrzałam również do świata bohaterów, którzy w końcu odnaleźli swoje życiowe drogi. Wszystko zamknęło się w kompletnej całości, która wywarła na mnie spore wrażenie.

"Im cięższe staje się serce, tym silniejszy musi być człowiek, by je udźwignąć."

Lektura "Po zmierzchu" okazała się dla mnie najlepszym zakończeniem serii. Ogromnie żałuję, że to koniec. Nadszedł czas rozstania z ulubionymi bohaterami i poznanie wielkiego finału ich przygód. Ale gorzki posmak pożegnania osłodziło mi zakończenie, które spełniło wszystkie moje oczekiwania - dobitne a jednocześnie nieprzekombinowane i możliwe do zrozumienia. Zdecydowanie warte uwagi. Seria nie jest bez wad, ale ma w sobie urok, który przyciąga i hipnotyzuje. A o tym nie da się zapomnieć.

Seria Mroczne umysły:

poniedziałek, 14 października 2013

"Dotyk Julii" Tahereh Mafi

Autor:
Tytuł: Dotyk Julii
Tytuł oryginału: Shatter Me
Wydawnictwo: Moondrive
Liczba stron: 336

 „Prawda jest zazdrosną, porywczą kochanką, która nigdy nie śpi, oto, czego mu nie mówię. Nigdy nie będzie dobrze.”

Julia przetrzymywana jest w zamknięciu już od 264 dni. Zapomniana i porzucona na pastwę losu przeżywa swój ból w osamotnieniu. Jej jedynym towarzystwem jest niewielki notatnik, uszkodzone pióro i liczby.
Liczby nie odstępują jej umysłu na krok, nie pozwalając jej na zapomnienie. Te same liczby przynoszą ból i świadomość, ze czas nieubłaganie płynie bez niej. Ona tkwi tu, w zamknięciu bez szansy na normalne życie.

Jej cierpienie przerwane jest pojawieniem się w celi nowego współwięźnia. Czy jest taki sam jak ona? Dlaczego tu trafił? W zasadzie Julia nie wie gdzie się znajduje. Przywieziono ją w to miejsce białą furgonetką i porzucono na pastwę głodu i osamotnienia zapominając o jej istnieniu. Wszystko się zmienia, kiedy tajemniczy chłopak. Ma na imię Adam. Czy należy się go bać?

Julia trafiła w ręce Komitetu Odnowy. Organizacja miała pomóc pogrążonemu w chaosie społeczeństwie. W rzeczywistości stali się największą klęską obecnego świata. To ci ludzie zabrali Julię z jej rodzinnego domu i zamknęli w zakładzie dla obłąkanych bez okien, bez drzwi, z dala od świata rzeczywistości. Zamknęli ją za coś, na co nie miała żadnego wpływu. Nikt  nie pytał czy wiedziała co czyni i do czego jest zdolna. Nikt nie pytał czy wie skąd to się wzięło. Nikt nie pytał, dlaczego dotyk Julii zabija.

„Nadzieja bierze mnie w ramiona i trzyma w swoich objęciach, ociera mi łzy i mówi, że dziś, jutro, za dwa dni wszystko będzie dobrze, a ja jestem na tyle szalona, że ośmielam się w to wierzyć.”

Książka jest osadzona w realiach świata pogrążonego w chaosie, oczekującego zagłady w każdym momencie. Społeczność podlegająca Komitetowi Odnowy nie ma głosu w państwie i musi całkowicie się podporządkować instytucji żerującej na ich klęsce i porażce. Świat przepełniony jest biedą, bólem a jałowe ziemie otaczają ruiny budynków. lata świetności świata w którym żyje Julia już dawno z nimi.

Fenomenem "Dotyku Julii" jest nietypowy i charakterystyczny styl wypowiedzi narratora. Historia opowiedziana jest z perspektywy Julii, która obejmuje wszystkie narratorskie przywileje i opowiada wszystko tak jak pozwala jej na to jej artystyczna dusza. Julia interpretuje wszelkie zachowania i posunięcia poszczególnych bohaterów w swoim umyśle. To wszystko ukazane jest na papierze w perspektywie przekreślonych zdań. Całość tworzy niewyobrażalnie dobrą fabułę popartą subiektywnymi opiniami Julii wprost z jej umysłu.
Piękne cytaty zawarte niemal na każdym kroku dodają książce uroku i nie pozwalają na szybkie zapomnienie o niej. 

„Zastygam w oczekiwaniu, bojąc się, że mnie pocałuje, martwiąc się, że tego nie zrobi.”

Jedynie motyw miłosny w "Dotyku Julii" pozostawia po sobie przeróżne emocje. Z jednej strony historia Julii i Adama wydaje się słodkim i bardzo dobrze wyrysowanym motywem. Adam pojawia się w momencie jej największego cierpienia i sprawia, że staje się jedyną osobą, której ufa Julia. Bardzo dobrze ukazana historia sprawia, że czyta się przyjemnie i nie można się oderwać od dalszych losów dwójki bohaterów. Jednak przyglądając się bliżej fabule można zauważyć, że uczucia pomiędzy Adamem i Julią są przesłodzone i wyolbrzymione. Praktycznie od samego początku Julia, choć wydawałoby się, ze nie powinna ufać nikomu pomaga Adamowi. Ten natomiast darzy ją uczuciem, który zakiełkował w nim jeszcze przed zamknięciem dziewczyny.
Dobry natomiast jest motyw występujący pomiędzy Julią a Warnerem, który występuje w tym przypadku jako postać negatywna. Jest o wiele lepiej wykreowana i ukazana. A sam czytelnik zaczyna odejmować punkty Adamowi na rzecz Warnera, który ma charakter i wiedząc czego chce stawia wysoką poprzeczkę. Jest jedyna rzecz, która łączy Adama i Warnera - oboje mogą dotykać Julii.

To doskonała książka, dla osób, których dusza artystyczna jest nad wyraz rozwinięta. Miłośnicy miłosnych historii, na pewno się nie zawiodą. "Dotyk Julii" uzależnia zabiera w zupełnie inny świat i pozwala odkryć historię napisaną w zaskakującym i niecodziennym nowym klimacie.

Ocena: 5/6