poniedziałek, 18 czerwca 2018

Okno

    Dzisiaj zastygłam z małym wielkim skarbem przy oknie i patrząc na blok stojący naprzeciw przypomniałam sobie, ile godzin spędziłam patrząc w okno balkonowe na wprost naszego... Jedno niby nieznaczące okno... A jednak pewnego dnia, trzy lata temu, kiedy czułam się skopana wewnętrznie i psychicznie, zobaczyłam za firanką cień. Taki niedostrzegalny dla nikogo. Niestety ja dostrzegłam. I bolało jeszcze bardziej. Tak w środku i w głowie i na każdym milimetrze mnie. Tego cienia szukałam każdego dnia. A i czekając i patrząc na zarys dziewczyny z niemowlęciem na ręku zastanawiałam się, co może do niego mówić i jakim tonem, czy używa zdrobnień, czy śpiewa. Próbowałam sobie wyobrazić zapach i... dokonywałam tego autodafe i znowu i kolejny raz... i po wielokroć. A potem nawet chęć ranienia siebie odeszła wyparta przez pustkę. W pustce nie ma nic.
    Spojrzałam dzisiaj w to okno. Na suszarce wiszą już całkiem duże ubranka. Różowe. Pewnie widziałam tę dziewczyneczkę wielokrotnie, ale nie dostrzegłam ani razu.
Utuliłam swoje szczęście jeszcze mocniej. Jest.

***
    Adaś dostrzegł, że ma nóżki i macha nimi podnosząc je jak najwyżej. Piotruś ma za chwilę koniec roku szkolnego. Koty tulą się i psocą na zmianę, Luluś pilnuje wszystkich i kocha tymi wielkimi brązowymi oczami. A ja... jestem szczęśliwa.

2 komentarze:

  1. I niechaj to szczęście trwa! Niechaj razem rośnie z chłopcami. Jesteście tacy piękni! Buziaki przesyłam!

    OdpowiedzUsuń