Długo zastanawiałam się od czego zacząć i co na początek tutaj umieścić. Wybrałam więc pierwsze prace w różnych technikach. Na pierwszy ogień idzie kot, który był drugim lub trzecim obrazkiem, jaki wyszyłam.
Pierwszą rzeczą jaką uszyłam na maszynie (jakieś 13 lat temu na starym Łuczniku mamy) była poszewka na poduszkę, która do niedawna była w użyciu. Potem jeszcze coś tam powstało, jednak szycie nie przypadło mi wtedy do gustu. Jakieś 2 lata temu poczułam znów potrzebę posiadania maszyny. Nadal wyciągam ją sporadycznie, ale jednak od czasu do czasu coś powstaje. Pierwszą rzeczą uszytą na mojej nowej maszynie była Katastrofa, czyli wielki kocur. Sówka była druga. Obie maskotki w ciągłym użyciu i już nadszarpnięte zębem czasu, a raczej rączkami mojej starszej córy:)
Kolejne zauroczenie to sutasz, głównie kolczyki. Zielone to moje pierwsze, szyte wieczorem, straszne krzywulce. Różowe były drugie. Nawet je nosiłam, gdy miałam długie włosy. Trzecie, których zdjęcia nie mam zrobione z myślą o przyjaciółce nadawały się na prezent i wywołały ogromny zachwyt:)
A teraz kilka ostatnich ukończonych prac. Dużym projektem była róża Lanarte. Niestety nie dysponuję zdjęciem całości.
Obrazek jest duży: 20cm x 60cm, ale bez tła. Choć krzyżyków nie było zbyt wiele, to wyszywałam ją dość długo. Głównie dlatego, że w trakcie powstało kilka małych obrazków, z których kiedyś coś powstanie. Kiedy i co nie wiadomo.
W ciągu ostatniego tygodnia wyszyłam śliczną elfę firmy Niume, która zauroczyła mnie już dawno. Z książeczki mojej córki dowiedziałam się, że elfy, to kobiety, a elf mężczyzna to wróbel:) Czyli liczba pojedyncza rodzaj żeński to elfa;)
Z potrzeby chwili powstał też taki prototyp bucików. Uszyte ręcznie w czasie drzemki mojego brzdąca.
To by było na tyle jeśli chodzi o przegląd moich głównych zainteresowań:)
Mam nadzieję, że starczy mi czasu i chęci do relacjonowania tutaj swoich kolejnych poczynań.