Uszyłam. Nocą. Worek z bardzo chcianą ciuchcią. Położyłam go naszym zwyczajem na dużym cyklopie, aby Mały po obudzeniu od razu go zauważył. I jaki był mój uśmiech, gdy rano usłyszałam radosne: "O! Z ciuchcią!"! Po tonie głosu wiedziałam, że zaskoczyło, bo o taki chodziło od samego początku.
A ja w rozpędzie uszyłam jeszcze jeden, z rakietą,
którą może podróżować każdy
a dzięki winylowemu okienku można worek bez obaw wyprać, a po wyschnięciu wprowadzić kapitana ponownie na pokład ;-)
Z resztek materiału uszyłam jeszcze coś dla dziewczynki
Będzie jak znalazł na prezent albo ktoś z podczytywaczy zapragnie go mieć
I jeszcze trochę o moim psisku. Gończym polskim, którego blogowa kasia omyłkowo wzięła za jamnika ;-) To teraz prostuję to z całą:
elegancją
sportową energią
pasją łapania
miłością do pływania
i niespotykaną wręcz radością życia i pogodą ducha!
pozdrowienia
aga