Spodziewaliście się, że Czterej Jeźdźcy postanowili zniknąć na zawsze? Czy tak utalentowani magicy, na dłuższą metę potrafią żyć przez publiki, bez pokazywania światu co potrafią? Czy takie promyczki jak one, potrafią skryć się w cieniu? Okazuje się, że nie. Więc powracają, tym razem, zjednoczeni jak nigdy dotąd, ze wspólnym celem, by zniszczyć tych, którzy próbują zniszczyć ich. Kto wygra ten pojedynek tym razem?
Więc. Co się zmieniło?
Jay Daniel Atlas (Jesse Eisenberg <3) nadal ma problemy z kontrolowaniem innych i swoim ego. Nadal jest moim ulubieńcem. Nadal kłóci się z
Merritem (Woody Harrelson). Teraz jednak jest nieco bardziej niecierpliwy, a uwierzcie mi. Ta cecha u Daniela? Nie zwiastuje niczego dobrego.
Odnośnie
Merrita, wciąż popisuje się swoimi sztuczkami mentalisty. Wciąż jest gówniany w sztuczkach z kartami. Wciąż dogryza
Atlasowi. Nowe wydarzenia jednak, wystawią jego spokój na ciężką próbę, zwłaszcza kiedy do gry powróci ktoś z jego przeszłości...
Jack (Dave Franco <3). Jack to wciąż Jack. Wciąż jest tak samo przystojny jak był. Wciąż jest tak czarujący jak był. Jako jedyny
(tak myślę), jest bezwzględnie oddany swojemu zwierzchnikowi i jako jedyny nie robi problemów z jego powodów. Ale hej. Ma problem z czymś innym. Głęboko bowiem pragnie powrotu... a w jego przypadku ten powrót jest nieco bardziej skomplikowany...
Tymczasem
Henley (Isla Fisher)... Och. Przepraszam. Henley już nie ma. Zamiast niej, na scenie pojawia się nieco porąbana
Lula (Lizzy Caplan <3). Która serio. Jest zdrowo kopnięta. Ale to dobrze. Bo w szeregi Jeźdźców wpasowuje się idealnie.
A w potyczce z nowym/starym wrogiem, przyda się każda para rąk do iluzji... to znaczy pomocy. Miałam na myśli pomocy.
"Damn, It feels good to be back!"
Okej. Przygotujcie się, bo ta notka to będzie jedna wielka litania zalet.
- Lizzy Caplan. Czy możemy porozmawiać o tym jak wspaniałą aktorką jest? I szczerze, kochałam Islę Fisher w jedynce, ale Lizzy, czy raczej jej postać - Lula, wprowadziła tyle świeżości, humoru i energii w film, że nie ma co żałować Henley. :) Ogólnie, jeśli chodzi o Lizzy, to jest to jedna z moich ukochanych aktorek - o czym wspomnę w stosownej notce, więc możecie sobie wyobrażać, jak szczęśliwa byłam, gdy dowiedziałam się kto zastąpi Islę. Miałam cholerną rację. Lizzy jest NIESAMOWITA.
- Ktoś chyba wysłuchał moich modlitw, albo przeczytał moją recenzję jedynki, gdzie za jedyny minus uważałam fakt, że głównie śledziliśmy historię oczami FBI, a nie magików. Wszystko co robili, pozostawało więc dla nas tajemnicą. W tej części, faktycznie to Jeźdźcy są Głównymi Bohaterami. Nie są krok przed nami, po raz pierwszy widzimy w nich... ludzi. Realnych, chwilami zagubionych, utalentowanych ludzi.
- I to naprawdę, naprawdę, pozwala człowiekowi zżyć się z nimi mocniej, bardziej i trwalej. I uwielbiam to w tym filmie. Myślę, że to mój ulubiony aspekt. Istne CUDO. Poznajemy bliżej ich charaktery, więź, jaką pomiędzy sobą mają, widzimy że nie są tak idealni, że też popełniają błędy i uwielbiam to. Po raz pierwszy czułam się tak, jakby byli mi bliscy jak rodzina. O ile w jedynce byli dla mnie niemal bogami - tutaj, zdecydowanie widać, że są ludźmi, ale to dobrze. Bardzo dobrze.
- Takie inne przedstawienie postaci, dobrze zrobiło też aktorom, którzy mogli w pełnej krasie, pokazać swoje umiejętności. A że w filmie była aż trójka moich ulubieńców - Jesse, Dave i Lizzy, plus Woody, którego nie da się nie cenić za rolę chociażby w Igrzyskach Śmierci, to czyniło mnie MEGAszczęśliwą, kiedy mogłam obserwować jak sobie radzili w nieco innej wersji.
- Udział Daniela Radcliffe'a, bardzo trafny i słuszny. Spodobała mi się swoista ironia, że powrócił jako magik, wiecie? Tym razem jednak, nie tak do końca dobry... Takie inne oblicze Daniela, pozwoliło zobaczyć jego talent i było dla mnie taką uroczą niespodzianką. Poza tym, jego postać jest ciekawie wykreowana. Trochę mi się kojarzy z Ramsey'em z GoT, ale nie w aż tak sadystycznej wersji. :D
- Powrót postaci Michaela Caine'a i Morgana Freemana. Okej. Może odrooobinę martwiłam się, że to będzie taki odgrzewany kotlet. Ale okazało się, że nie! Absolutnie! Po pierwsze - podobało mi się, że w gruncie rzeczy, ich rólka nie była aż tak duża. Po drugie, podobało mi się, co wprowadził Thad Bradley tym razem i jak zamącił w szeregach Jeźdźców. To było... cóż. W dobry sposób - pokręcone.
- Nowe lokacje. Tym razem nie pozostajemy w Stanach, przenosząc się do Chin (!) - konkretnie - do Makao znanego jako chińskie Las Vegas i UK - mojego najwspanialeszego Londynu! I to też jest takie świeże, że te lokacje odgrywają swoistą rolę w tym wszystkim. Niby są tłem, ale za to jakim! Przynoszącym magię samą w sobie.
- Nie byłabym sobą - patrz --> beznadziejną romantyczką, gdybym nie wspomniała o nowej, słodkiej - ale nie wyłaniającej się na pierwszy, czy nawet drugi plan, historii miłosnej! Naprawdę sympatyczna, sprawiająca, że... nie wiem. To znów wydaje się ludzkie, wiecie?
- Relacja Merrit & Jack - komedia, komedia, komedia. Uwielbiam ich. Tym razem mieli ze sobą więcej interakcji, co było naprawdę ożywcze i słodkie.
- Właśnie, interakcje. To, że oglądamy historię oczami Magików, sprawia że czujemy tę chemię pomiędzy nimi. I czy mogę po prostu wspomnieć o jeszcze jednej, naprawdę świetnie wykreowanej więzi? Atlas & Dylan. Nie piszę nic więcej, żeby niczego nie zdradzić. Ale iskrzyło pomiędzy nimi już w jedynce, a w dwójce to jest dużo bardziej... sensowne i udane.
- Fakt, że temu filmowi niczego nie brakuje. W sensie... po raz kolejny mamy NIESAMOWITE wizualnie sztuczki magiczne, które są jednak stworzone realnie, czyli wiecie. To są faktyczne iluzje, które można wykonać, a nie jakaś magia w stylu HP.
- Ciągłość i płynność filmu, z konkretną dynamiką, różniącą się od tej z jedynki. Może to zasługa zmiany reżysera, ale faktycznie czuć inny klimat. Nie gorszy czy lepszy od tego z jedynki - po prostu inny, świeży. Wyjątkowy.
- Od ekranu nie potrafiłam oderwać wzroku. Poważnie. Tyle się tam działo. Tyle tam było... nie wiem. Pasji, talentu, iluzji. Znów świeciły mi się oczy, a wraz z genialnym soundtrackiem, wspaniałą grą aktorską i efektami specjalnymi na szóstkę z plusem, to dało film, który szybko trafił na listę z moimi absolutnymi ulubieńcami. Ale hej. To musiało się tak skończyć.
Po raz kolejny możemy paść ofiarą sztuczki. Filmu, który mąci w głowie, jak najlepszy alkohol. Od którego można się uzależnić w stylu psychofanki-Sherry. Naprawdę cholernie się cieszę, że już jest potwierdzona wieść o Iluzji 3, bo nie przetrwałabym, gdybym nie miała na co czekać. Bo uwierzcie mi, opłacały się trzy lata męki. Trzy lata zastanawiania się, co tym razem pokaże nam historia. Te dwie godziny w kinie, absolutnie mi odpokutowały te trzy lata czekania.
"Iluzja 2" to pełen rozmachu, akcji, humoru, dramatu i magii film, który wierzę, że uwiedzie was wszystkich. To marka, która przyzwyczaja do doskonałego widowiska i jeszcze lepszego poziomu produkcji. To film, który - nie będę kłamać - po prostu pokochałam. Czy ktoś jednak spodziewał się, że będzie inaczej?
Czekam na trójkę.
Pozdrawiam,
Sherry
Iluzja |
Iluzja 2 | Iluzja 3
(coming soon)
I piosenka, którą absolutnie POKOCHAŁAM po tym filmie. :)
Oglądałam i świetnie się bawiłam ;P
OdpowiedzUsuńJa też! <3
UsuńPozdrawiam,
Sherry
A ja dość negatywnie oceniłam ten film i w sumie z samymi negatywnymi recenzjami do tej pory się stykałam. Cieszę się, że Ci się spodobał, ale jednak jest o wiele gorszy od części pierwszej :(
OdpowiedzUsuńNie, nie jest. Przynajmniej nie dla mnie. :) Jak wspomniałam na górze - jest inny od jedynki. Nie gorszy. Nie lepszy. INNY. Wyjątkowy. A ja lubię wszystko co nowe. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
A u właśnie uważam, że nie jest inny. Ze jest taki sam, tzn. Dokładnie ten sam schemat i nic mnie nie zaskoczyło :(
UsuńDla mnie inne jest wszystko. Inna perspektywa - Magicy, nie FBI, inny rodzaj potyczki - otwarty, bardziej napięty. Inny rodzaj czarnego charakteru - jak wspomniałam, mam skojarzenie z GoT, nieważne. Inny rodzaj sztuczek - bardziej efektywne, na większą skalę. Inny rodzaj klimatu - zmiana reżysera robi swoje. Inny rodzaj pracy aktorskiej - mają większą okazję do wykazania się. Inny rodzaj spoglądania na bohaterów i interakcje - a tym samym powód do zżycia się z nimi <3
UsuńOo... oglądałam pierwszą część i bardzo mi się spodobała. Jakoś nie zauważyłam, że jest i druga. Super ;)
OdpowiedzUsuńZachęcam do obejrzenia! ;)
UsuńPozdrawiam,
Sherry
Obejrzę i to koniecznie, bo znając nasze duchowe pokrewieństwo na pewno będę równie zauroczona :-) W sumie nie spodziewałam się innej opinii, bo pamiętam Twoje zachwyty nad jedynką. Sama muszę nieco odświeżyć sobie właśnie poprzednią część, bo niewiele z niej pamiętam poza tym, że zrobiła na mnie ogromne wrażenie :-) No i fajnie znów zobaczyć Daniela w roli magika, niezbyt dobrego, mówisz? Może to i lepiej ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Słusznie! :) Bardzo, bardzo zachęcam do obejrzenia i nie mogę się doczekać, aż poznam twoją opinię o dwójce! Przypomnienie jedynki - też aprobuję, sama to zrobiłam, tuż przed pójściem do kina, nawet nie dlatego, że nic nie pamiętałam - bo dzięki częstemu powracaniu do tego tytułowi, pamiętałam poszczególne kwestie wypowiadane przez postacie ^^, ale dlatego, że chciałam być tak... na świeżo. Przed seansem. By zobaczyć wszystkie różnice jeszcze mocniej. :)
UsuńPozdrawiam,
Sherry