piątek, 27 listopada 2015

Szczęśliwej Drogi już Czas

Tonę w pudłach :)
Pakowanie, pakowanie od wczoraj rozwija się jak burza. Organizowanie kuriera, przygotowywanie paczek i rzeczy które spakuje się do samochodu. Dużo tego, oj dużo. Czasem zastanawiam się kiedy ja to nazbierałam. :)
Jutro już będziemy TAM, jutro już zacznie się nowy Okres Życia. Nowe plany. Czuje się jak przed ślubem hehehhehe. Od jutra będę się dzielić z Wami każdym moim skromnym dniem :) Znów będę pisać z radością :) Opuszczę te mury..... I obym nie musiała już tu wracać. Jeśli już to tylko w odwiedziny do rodziny :)


Jutro ostatni poranek w mieście .....





niedziela, 22 listopada 2015

Post Urodzinkowy

Kiedy to się stało ? Kiedy ona tak szybko urosła? Co roku zadaje sobie to samo pytanie. I co roku jestem w szoku, że kolejne 12 miesięcy minęły jak jeden dzień. Ona dorasta ja się starzeję hehhehe. 

Kochamy Cię bardzo córciu i obyś była szczęśliwa każdego dnia. :)

wtorek, 17 listopada 2015

W mgnieniu oka...

Czas tak szybko biegnie, dnie uciekają nam między palcami. Budzisz się rano i zdajesz sobie sprawę, że dwa tygodnie minęły jak jeden dzień a nie mówiąc o trzech dniach. Trzy dni w Ściborzu mignęły nam przed oczyma. Wieczorne wielogodzinne spotkanie z Krzysztofem opierające się na rozmowach o życiu i naszych wspólnych planach z  kieliszkiem nalewki przy kominku wydawały się kilku minutową rozmową. Czas .... jaki on pośpieszny jaki nieprzewidywanie energiczny. Gdy spędzasz go miło jeszcze bardziej złośliwy bawi się zegarem. Trzy dni na zwiedzaniu okolicy, rozmowach, planach i ich realizacji szybko nam upłynął ale jakże miło. Nie powiem, że nie było momentów zwątpienia czy też strachu czy to się wszystko uda ale kto ich nie ma gdy bierze los w swoje ręce i działa? Każdy z nas ma obawy, każdy czasem powątpiewa i każdy się zastanawia co robi. Bo jakże mogło by być inaczej ? Jednakże za każdym razem kończymy rozmowę z uśmiechem na twarzy i pozytywnym spojrzeniem na naszą wspólną przyszłość. Bo jest wspólną , ściśle związana. Jednym słowem dwie rodziny całkowicie sobie obce staną się jednością i będą ze sobą ściśle związane. To nie jest proste jakby się wydawało. Czasem tak sobie myślę, że to jak skok w przepaść jakby wir powietrza miałby mnie wchłonąć i nie dać możliwości odwrotu przed głębią wody. Czasem i takie mam wizje ale żyjemy tylko raz. Czasem mamy szansę tylko raz w życiu na realizację. Ja miałam już swoją i z niej musiałam zrezygnować dla dobra dzieci i dla siebie samej, stałam nad przepaścią i skoczyłam. Czułam jak nurt wody mnie pochłania i już byłam bliska rezygnacji, czułam jak płuca wypełniają się słoną wodą goryczy. Czułam jak niknę. Dostałam szansę by ujrzeć promień słońca wychylającego się spośród chmur. Mój zryw gwałtownie szarpiących się rąk z głębią pozwoliły mi wypłynąć na powierzchnię. Tym słońcem był Kamil, człowiek dzięki któremu znów uwierzyłam w siebie. Dał mi ciepło swym blaskiem dobroci i jakże rzadko spotykanego dobra które ma w sobie. Dzięki niemu chciałam dopłynąć na brzeg by móc znów iść drogą która jest mi pisana.By móc się realizować. By móc czuć się szczęśliwym trzeba nam jednej jedynej rzeczy w życiu - wsparcia!
Ktoś mógłby powiedzieć : "Przecież to Twoja droga, twoja decyzja i sama osiągniesz cel.Nie potrzebujesz wsparcia".
 - Ależ oczywiście!- odpowiedziała bym ale ja już sama szłam tą drogą i nic dobrego z tego nie wyszło, sama ciężko pracowałam ocierając pot z czoła. Sama realizowałam się i dobrze mi szło. Jednakże płaciłam słono za moją pasję. Samotnością i bólem - nie tylko psychicznym ale i fizycznym. Mało kto wie ile mnie to nieraz kosztowało zdrowia. Teraz jest inaczej, teraz czuję wreszcie, że idę w parze. Ten wspaniały człowiek trzyma mnie za rękę i idzie ze mną a wokoło nas biegają dzieci. Wspólnie - jak pięknie to słowo brzmi.

Z całą odpowiedzialnością mogę wreszcie powiedzieć, że jestem szczęśliwa i spełniona. I wiecie co? Nawet jak pisze teraz te słowa mam łzy w oczach bo nigdy od życia tyle nie wymagałam. Nie prosiłam Boga o dary, jedyna prośba jaka wyszła z moich ust " Daj mi znak w którą stronę mam iść bo nie wiem którą ścieżkę wybrać". Zmieniłam się, bardzo się zmieniłam. Kiedyś jedynym celem w moim życiu była pasja i gorycz która zjadała mnie od środka której nie pozwoliłam wyjść na zewnątrz by nikt nie zobaczył mojego cierpienia. Teraz wypełnia mnie radość, wizja na przyszłość i miłość. Prosta , normalna , pełna zrozumienia miłość.

Trzy dni w Ściborzu były dla mnie dużą rewolucją, jakby doszło do mnie co nastąpi 28 listopada. Doszło do mnie gdy meldowałam się w urzędzie gdy zapisywałam dzieci do szkoły i przedszkola. Doszło do mnie, że ja idę tą drogą już , że nie zastanawiam się czy nią iść. Trzy dni które zmieniły moją drogę życia. I te góry wokoło które oczyściły moją duszę od toksyn miejskich bloków i ulic. Ten oddech świeżego powietrza, śpiewy ptaków i kolory opadających liści z drzew nasyciły moje zmysły pozytywnym myśleniem. Nas oczyściły i dały kolejne partie siły do działania. Teraz tylko pakować się, robić ozdoby do pokojów i czekać na wyjazd.



Pozdrawiam pozytywnie wszystkich czytelników :)

piątek, 6 listopada 2015

Podróż ścieżkami przyszłości...

Witajcie, dziś ochłonęłam po wczorajszej podróży. Mimo, że wracałam już z gorączką to moje myśli krążyły wciąż na temacie przeprowadzki. Nasze nastawienie jest bardzo pozytywne i myśli koncentrują się na organizacji by jak najszybciej zrobić krok do przodu w przyszłość. Powiem Wam że nie możemy się już doczekać ! :)









Oczywiście najważniejsze dla mnie było obejrzeć budynek który będzie przeznaczony dla zwierząt :D Całe szczęście, że w środku są trzy boksy gotowe do przyjęcia moich pociech. Nad elewacją popracuje się latem, ważne że w środku wszystko gotowe. Budynek ma trzy osobne wejścia z boku, każde pojedyncze z boksu.


Drzwi jednego z boksu

Jeden z boksów zajmuje Sasanka

Wiatę przeniesiemy na ogrodzony plac za Starą Stajnią, będzie to dobry dom dla kur :)



W mojej głowie tworzą się plany, wizje i tylko czekam na realizację. 


By ochłonąć poszliśmy z Kamilem na spacer, spacer który pokazał okolice wokół posiadłości. I uwiódł nas .... Dolina Ulgi







W lecie wypasają tam krowy należące do Spółdzielni Otmuchów, były nami bardzo zaciekawione. I tak powróciliśmy na posesję by znów rozmawiać i planować przy filiżance kawy z miodem. Pozdrawiam :)






wtorek, 3 listopada 2015

.....

Po wielkich trudach otrzymałam na forum zdjęcie Meli potwierdzające, że "Żyje". Choć można w to wątpić. No cóż chyba muszę zamknąć ten etap swojego życia. Wyboru nie mam, koza gdzieś jest nie wiem gdzie i muszę pocieszyć się tym tylko zdjęciem....



Łatwo nie jest ale tak trzeba, ukryta gdzieś przede mną. Może kiedyś ją jeszcze spotkam.
Czas ruszyć przed siebie, spakować się i ruszyć.
Pozdrawiam