Showing posts with label warzywnie. Show all posts
Showing posts with label warzywnie. Show all posts

12 February, 2013

ZIMOWA SAŁATKA NA CIEPŁO


Zimą tęsknię za smakiem warzyw. Za ich prawdziwym smakiem, za słodyczą jaką uwalniają w trakcie pieczenia. Czasem zadowoli mnie talerz gotowanego selera, marchwi i kalafiora z masłem i soloną tartą bułką. Czasem nie trzeba nic skomplikowanego aby oswoić zimę i śnieg za oknem. Czasem jednak warto dorzucić (niewiele) więcej aby poczuć się wyjątkowo dobrze. Wszystkie sałatki z pieczonych warzyw mają taką kojącą energię. Bardzo lubię sałatkę Sophie Dahl z batatem i burakami. Za kolory, za ten słodki zapach, który otula mnie za każdym razem, gdy otwieram piekarnik, aby przewrócić warzywa...

Zimowa sałatka Sophie Dahl

2 marchewki
2 korzenie pasternaku
1 słodki ziemniak
2 buraki
1 seler
1 czerwona cebula (użyłam białej, czosnkowej)
sól i pieprz
oliwa
garść posiekanych orzechów włoskich
garść pokruszonego sera feta

Dressing:

2 łyżki oliwy
pęczek natki
1 łyżka octu balsamicznego
1 łyżeczka musztardy (najlepiej dijon)
sok z cytryny

Warzywa obieramy i kroimy na ćwiartki, większe można na ósemki. Rozkładamy na dużej blasze do pieczenia, doprawiamy solą i pieprzem, polewamy oliwą i wstawiamy do piekarnika rozgrzanego do 220 st.C. Pieczemy warzywa ok 30 minut, obracając kilka razy. Podajemy ciepłe, polane dressingiem (zmieszać wszystkie płynne składniki z posiekaną natką) i posypane fetą i orzechami. Smacznego!:)



25 January, 2013

ZIELONE KOTLECIKI Z CIECIORKĄ


Dziś na szybko, kotleciki z cieciorką i kaszą jaglaną. Z pachnącymi przyprawami i moją ulubioną zieleniną, pewnie domyślacie się jaką;) I czosnek, bez czosnku ani rusz w tym chorobowym sezonie. Pozdrawiam Was ciepło:)


Kotleciki z cieciorką, szpinakiem i kaszą jaglaną

100 g kaszy jaglanej
100 g szpinaku mrożonego, rozdrobnionego (lub drobno posiekane liście)
200 g cieciorki ugotowanej lub z puszki, waga po odsączeniu
łyżeczka mielonych nasion kuminu
łyżeczka mielonej kolendry
pęczek szczypiorku
2 ząbki czosnku
1-2 łyżki oliwy
sól i pieprz, świeżo mielony

panierka:

kilka łyżek bułki tartej, pełnoziarnistej
kilka łyżek mąki (mniej niż bułki)
łyżeczka curry
spora szczypta soli
opcjonalnie: 1-2 łyżki mielonych orzechów włoskich

olej do smażenia

Kaszę płuczemy na sitku wrzącą wodą, gotujemy w dwóch szklankach osolonej wody. W dużej misce mieszamy odmrożony szpinak i cieciorkę z oliwą, blenderem miksujemy chwilę, ale nie na całkiem gładką masę, kawałki cieciorki mile są wskazane:) Masę łączymy z kaszą, dodajemy starty czosnek, posiekany szczypiorek i doprawiamy resztą przypraw. Wyrabiamy masę, gotową do lepienia kotlecików. Jeśli jest zbyt sucha, można dodać odrobinę oliwy, jeśli zbyt rzadka można dodać do niej trochę bułki tartej, ale z podanych proporcji powinna wyjść taka jak trzeba. W osobnym naczyniu mieszamy wszystkie składniki panierki, wilgotnymi dłońmi formujemy niewielkie kulki, lekko spłaszczamy i obtaczamy w panierce. Smażymy kotleciki na niewielkiej ilości rozgrzanego oleju, kilka chwil, do zrumienienia panierki. Odsączyć na papierowym ręczniku.

Należy się z nimi delikatnie obchodzić, ponieważ są delikatne i mogą się nieco rozpadać - jeśli chcecie to ominąć, można masę poprawić jajkiem i bułką tartą, ale mi zależało na wersji bez jajek. Jeśli natomiast zrobicie masę z podwojonych składników, część możecie zapiec w natłuszczonej foremce, a po ostygnięciu zalać czosnkowym masłem i schłodzić. Otrzymacie pyszny pasztet, który my lubimy na żytnim chlebie i z dodatkiem suszonych pomidorów. Możecie też część masy wykorzystać jako farsz do pierogów:) Smacznego!

19 January, 2013

ZUPA I SZARŁAT


Są dni, kiedy jedyne co mi potrzebne do szczęścia to talerz pożywnej zupy z kromką żytniego chleba na zakwasie. 

Nie znam osoby, która zimą zamieniłaby parującą zupę na coś innego. Ja lubię chyba każdą, ale najbardziej te, do których dodaje się kasze. Toteż najczęściej przyrządzam nasz ukochany krupnik. Ale cieszy mnie jarzynowa z kaszką kukurydzianą, ryżanka mojej mamy, która używa do niej basmati, przez co jej zapach jest po prostu uzależniający i czyni z tak banalnej zupy coś wyjątkowego. Lubię zupy, w których pływają duże liście szpinaku w towarzystwie komosy lub amarantusa. 

Zupę, którą dziś pokazuję, zrobiłam właśnie z amarantusem, a podstawa tego przepisu to porowa mojej mamy, którą zazwyczaj zjadamy z makaronem. Moja wersja jest bogatsza o szpinak i amarantus oraz doprawiona czosnkiem i tymiankiem. Marchew możecie pominąć, ja dodałam ją ze względu na Lu, dla której zupa bez marchewki to nie zupa;) Spróbujcie!


Zupa porowo-szpinakowa z amarantusem

2 duże pory (jasne części)
spora garść szpinaku (liście świeże lub mrożone)
1 duża marchew pokrojona w słupki (opcja)
2,5 l litra bulionu warzywnego lub rosołu
2 porządne łyżki masła
200 g serka topionego, najlepszego jaki uda się Wam zdobyć*
sól morska i świeżo mielony pieprz
duży ząbek czosnku
łyżeczka suszonego tymianku
niepełna filiżanka ziaren amarantusa (ok 100 g)

Pory myjemy, siekamy na półplasterki i dusimy na maśle. W garnku gotujemy bulion, po ok 10 minutach dodajemy uduszone pory, marchew, przepłukany pod bieżącą wodą amarantus oraz pokrojone w kostkę serki topione. Gotujemy mieszając co jakiś czas, aż marchew zmięknie, a serki całkowicie się rozpuszczą czyli ok 15 minut. Pod koniec gotowania dodajemy szpinak, można go posiekać, ale ja lubię duże kawałki liści. Doprawiamy solą. Wyłączamy ogień pod garnkiem i dodajemy tymianek oraz drobno starty czosnek. Zostawiamy chwilę pod przykryciem, podajemy zupę oprószoną świeżo mielonym pieprzem. Smacznego!

*wybierzcie taki, który w składzie na pierwszym miejscu ma sery, a dopiero potem wodę;) 





04 March, 2012

MINI-BURGERY JAROSZA I SOSIK SŁODKO-KWAŚNY


Wiosna za rogiem. Przebiśniegi nie musiały przebijać żadnych śniegów, ale są i to cieszy. Cieszy każda wolna chwila. A tych jak na lekarstwo. Wszystko ostatnio kręci się wokół pracy i brakło mi czasu na blogowanie. Czasem zamykam oczy i przypominam sobie poprzedni rok. Ciepłe dni, warzywniaki zapełniające się coraz to nowymi skarbami. Z niecierpliwością czekam na to wszystko, na pierwsze wiosenne burze, na długie spacery, pikniki w parku, Wielkanoc w cieniu jabłonki. Tymczasem zaczynam zapominać o zimie, obserwuję jak szybko zmienia się Lu, jak wiele nowych słówek ma w swoim repertuarze. Staram się cieszyć każdym momentem, i zawsze staram się coś zmienić. Na lepsze. Wiosna to dobry czas na zmiany, zamierzam zmienić kolor ścian, może włosów. I z pewnością więcej czasu spędzać w kuchni...A Was jak nastraja marzec?


Ostatnio marzył mi się doskonały sos słodko-kwaśny, nie typowy wieloskładnikowy sos, raczej dip, który będzie wyraźny w smaku, sprawdzający się jako dodatek do warzyw smażonych w cieście czy nuggetsów. I stworzyłam taki, który robi się bardzo łatwo, nie wymaga arsenału przypraw i warzyw, nawet nie trzeba nic gotować. Można szybko zrobić niewielką ilość, taką, jaka wystarcza do porcji np. mini burgerów, jakie jadłam dzisiaj.


Słodko-kwaśny sos morelowy

3 łyżki dżemu morelowego (jeśli jest mało słodki, dodajemy łyżeczkę golden syrup lub miodu)
łyżka octu balsamicznego
łyżka jęczmiennego octu słodowego
łyżka soku z cytryny (dałam więcej, ostateczną kwaśność najlepiej regulować właśnie sokiem z cytryny)
kilka kropli (2-3) octu spirytusowego (niekoniecznie, ale warto)
łyżeczka oliwy
szczypta soli

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać, można zrobić to blenderem, wtedy konsystencja będzie bardziej kremowa niż "dżemowa".


Mini-burgery z cieciorki i skorzonery

1 puszka cieciorki, odsączonej (puszka 400g)
500 g korzenia skorzonery (wężymordu, można zastąpić białymi szparagami)
2 jajka
łyżka gęstego przecieru pomidorowego (lub passaty albo koncentratu)
30-40 g mąki razowej (użyłam owsianej, może być dowolna)
szczypta papryki w proszku (najlepiej wędzonej)
sól
świeżo mielony pieprz
oliwa do smażenia

do podania: gęsta śmietana, sos słodko-kwaśny lub dowolnie

Skorzonerę dokładnie szorujemy i obieramy [najlepiej robić to w rękawiczkach, wydziela lepki sok, który potem ciężko zmyć - ale cytryna usuwa go dość skutecznie, sprawdziłam:)].
Od razu po obraniu wkładamy do wody zakwaszonej octem by nie zmieniła koloru. Następnie płuczemy i gotujemy w osolonej wodzie nie dłużej niż 15 minut. Połowę korzeni kroimy w drobniejsze kawałki, pozostałą część miksujemy z cieciorką, jajami i przyprawami. Dodajemy do masy pokrojoną skorzonerę, i wkładamy masę do lodówki na kilkanaście minut.

Na patelni rozgrzewamy oliwę, do schłodzonej masy dodajemy mąkę i dokładnie mieszamy. Nakładamy łyżką porcje masy na gorącą oliwę i smażymy do zrumienienia z obu stron. Odsączamy z tłuszczu na papierowym ręczniku i podajemy z dowolnymi dodatkami. Smacznego!

27 October, 2011

Hummus, domowy vs sklepowy



Mimo tytułu posta, nie będzie to walka. Tylko porównanie. Jakiś czas temu dostałam do degustacji gotowy hummus marki Whomus?. Degustowałam go z ogromną przyjemnością, bo jestem wielką miłośniczką past wszelakich, a hummus zajmuje na tej liście czołowe miejsce. Odebrałam dwa opakowania hummusu, jeden klasyczny, drugi z dodatkiem pieczonego bakłażana. Od razu otworzyłam oba. I spróbowałam. Mnie osobiście bardziej smakował ten z bakłażanem, był bardziej kwaskowy, chociaż oba są zdecydowanie bardziej kwaśne od tych, które robię w domu. I dla mnie jest to plus (mój mąż z kolei nie zasmakował w tym hummusie). Drugim plusem jest oczywiście wygoda i to, że można szybko ujarzmić nieodpartą chęć na hummus, lub po prostu uraczyć nim niespodziewanych gości, podając go do chleba, krakersów itd. Również dlatego są świetną propozycją na domowe party. A jeśli rozrzedzimy go np. jogurtem otrzymamy pyszny, kwaskowy sos do warzyw lub warzywnych (albo rybnych) kotletów.


Whomus? można kupić w delikatesach, np. w Almie, w Piotrze i Pawle lub Kuchniach Świata.
Muszę teraz sprawiedliwie ujawnić także minus Whomusu - cena. Jak dla mnie za wysoka, ponieważ za 180 g produktu trzeba zapłacić około 13 zł. Mam nadzieję, że to wkrótce się zmieni, bo osobiście bardzo go polubiłam, ale...


Nic jednak nie zastąpi domowego hummusu:) Z którym można eksperymentować na miliony sposobów, za niewielkie pieniądze zrobić sporą ilość pasty (ja zamrażam hummus w plastikowych pojemniczkach i odmrażam gdy jest potrzebny).  Ponieważ cały czas jestem pod urokiem dyni, tym razem zrobiłam taki z dodatkiem pieczonej dyni właśnie. Jest słodkawy i gęsty, zupełnie inny od sklepowego, ale z pewnością bardzo smaczny. Taka wersja odpowiada także mojej Lu (pewnie ze względu na słodycz dyni), która od jakiegoś czasu zupełnie ignorowała walory smakowe tradycyjnego hummusu. Dlatego róbmy swój ulubiony hummus samodzielnie, ale nie zapominajmy też o smakowitej alternatywie na sklepowych półkach;)


Hummus z pieczoną dynią i szałwią

1 puszka ciecierzycy w zalewie (400 g)
500 g dyni, obranej i pokrojonej w kawałki
garść posiekanej świeżej szałwii
oliwa z oliwek
2 łyżki tahini
łyżka jogurtu naturalnego (opcja)
sok z połowy cytryny
sól

Dynię skrapiamy oliwą i posypujemy odrobiną szałwii, pieczemy w 200 st. C. do miękkości. Ciecierzycę odsączamy z zalewy (nie trzeba tego robić bardzo dokładnie), miksujemy razem z dynią. Dodajemy tahini, sok z cytryny, kilka łyżek oliwy i solimy do smaku. Dokładnie mieszamy, gotowy hummus przechowujemy w lodówce do kilku dni (wierzch dodatkowo można skropić oliwą, by nie obsychał lub zakryć folią). Podajemy w ulubiony sposób, np. do pieczywa lub do zup. Smacznego!

13 October, 2011

Beetburger, my love


Uwielbiam wszelkiego rodzaju burgery i kotleciki z warzyw i kasz, lub warzyw strączkowych. Niezależnie od tego czy są to zwykłe kotlety z kaszy jaglanej czy aromatyczne ogrodoburgery. Ale kiedy znalazłam przepis na burgery z buraków wiedziałam, że skradną moje serce i postanowiłam je jak najszybciej zrobić. Tym bardziej, że miałam jeszcze ekologiczne buraczki od Pani G. W oryginale są z dodatkiem kaszy jaglanej, ale ja zastąpiłam ją amarantusem, który po usmażeniu nabrał chrupkości i stworzył swojego rodzaju panierkę. Nieważne jak zjecie beetburgery, z bułką czy z sałatką, podpowiem, że z majonezem smakują obłędnie:)


Burgery z buraków i amarantusa
przepis oryginalny znajduje się tu (klik), podaję z moimi zmianami

4 niewielkie buraki
1 marchewka
1 cebula (użyłam czerwonej)
1/2 szklanki ziaren amarantusa
1 szklanka wody
szczypta nasion kopru włoskiego
4 jajka (najlepiej eko)
garść melisy, posiekanej
sól morska i pieprz
olej lub oliwa do smażenia
dodałam także trochę otrąb owsianych

Amarantus zalewamy wodą w garnuszku, dodajemy nasiona kopru i sól, gotujemy ok 15 minut na średnim ogniu. Warzywa, myjemy, obieramy i ścieramy na tarce do warzyw (część starłam na drobniejszej, cebulę drobno posiekałam). Dodajemy lekko ostudzony amarantus, jajka, melisę, sól i pieprz. Dokładnie mieszamy. Na tym etapie możemy smażyć masę jak placki ziemniaczane. Ja dodałam otręby i odrobinę razowej mąki, by formować burgery w dłoniach. Smażymy na rozgrzanej oliwie, kilka minut z każdej strony. Smacznego!


29 September, 2011

Patison w kremie


Nie mogłam oprzeć się malutkim żółtym patisonkom w moim ulubionym warzywniaku. Najrozsądniej byłoby je włożyć w słoiki i zostawić w kwaskowej zalewie, by móc cieszyć się tymi słoneczkami w zimowe mrozy. Ale ich delikatny i niedominujący smak to świetna baza do eksperymentów. A ja miałam ochotę na krem. W tym samym czasie robiłam też dyniową z mlekiem kokosowym i kolendrą (nie zdążyłam ze zdjęciami), ale krem z patisonów dużo bardziej mi smakował. W wersji z imbirem i limonką. Zdziwienie malowało się też na twarzy męża, który bardzo sceptycznie podszedł do tej zupy (jak do każdej kremowej;)) i przyznał, że jest smaczna i ciekawa. Dlatego się nią dzielę:


Krem z patisonów i pomidorów z limonką i imbirem
ok 400 g patisonów (użyłam malutkich, ale mogą być każde)
ok 800 g świeżych dojrzałych pomidorów 
2-3 łyżki oliwy
2 ząbki czosnku
kawałek imbiru wielkością odpowiadający czosnkowi 
łyżeczka czerwonej pasty curry (opcja)
500 ml bulionu
200 ml śmietanki (użyłam 30%)
sól i pieprz, ewentualnie odrobina cukru
sok i skórka z 1 limonki

W garnku o grubym dnie rozgrzewamy oliwę. Na tarce ścieramy czosnek i imbir, podsmażamy razem z pastą curry i skórką z limonki przez chwilę i dodajemy umyte, pokrojone w kostkę patisony. Co chwilę mieszając smażymy je w przyprawach na małym ogniu przez kilka minut. Pomidory myjemy i kroimy w kawałki, dodajemy do patisonów, zalewamy bulionem i śmietanką, gotujemy pod przykryciem ok 10 min (aż patisony zmiękną). Ściągamy z ognia i miksujemy dokładnie zupę na krem. Doprawiamy go solą, pieprzem i cukrem jeśli trzeba. Podajemy skropione obficie sokiem z limonki. Smacznego!





02 August, 2011

lato pomiędzy i makaron


Lata tak jakby nie ma. Tak jakby ciągle pada, jakby ciągle nie ma słońca. Póki co tegoroczne lato to coś pomiędzy wiosną, a jesienią. Ale w innym niż zwykle znaczeniu. Poranki są wietrzne i wiosennie chłodne, wieczory spowite jesienną wilgocią i ponure. Gdyby nie mnogość kolorów w ogrodzie, warzyw na straganach, jabłek pod których ciężarem ugina się jabłonka, nie zauważyłabym lata. 

Jak zwykle pocieszam się czymś dobrym. Makaron jest dobry. Pomidory są dobre. Pachnące, soczyste i pyszne. I tanie. Dlatego zamiennie proponuję Wam lato na talerzu. Makaron z pomidorami i słoneczną, żółtą cukinią. Z bakłażanem i rozmarynem. Poprawia humor.


Wstążki z pomidorami, warzywami i mozzarellą

pół opakowania ulubionego makaronu (np.tagliatelle)
niecały kg pomidorów (dowolnie: malinowe, podłużne itd, można zmieszać)
2 średniej wielkości cukinie (u mnie żółte)
1 niewielki bakłażan
2 cebule cukrowe
2 ząbki czosnku
łyżeczka rozmarynu (lub więcej)
sól morska
świeżo mielony pieprz
łyżka masła + łyżeczka
2 łyżki oliwy
ok 200 g porwanej mozzarelli

Cukinię i bakłażana myjemy, kroimy wzdłuż i w półplastry o grubości palca. Przekładamy na sito, posypujemy szczodrze solą i odstawiamy by puściły wodę. Cebulę siekamy, wrzucamy na rozgrzane w dużej patelni (lub woku) masło i oliwę, lekko solimy, posypujemy połową rozmarynu, szklimy. Pomidory kroimy w kostkę, wrzucamy do cebuli, dodajemy pieprz i dusimy, pod przykryciem kilkanaście do 20 minut. Cukinię i bakłażana można osobno podsmażyć, albo od razu dodać do duszonych pomidorów (można wówczas dodać dodatkową łyżeczkę masła). Gdy zmiękną, a sos zgęstnieje, dodajemy czosnek starty lub drobno posiekany i pozostały rozmaryn, zdejmujemy z ognia, przykrywamy by danie przeszło aromatem i nie wystygło. Makaron gotujemy al dente, odcedzamy i wrzucamy do sosu, dobrze mieszamy. Podajemy z porwaną mozzarellą i posypane świeżo mielonym pieprzem. Smacznego!



14 July, 2011

Ile poezji jest w plackach?


byliśmy: my – ci sami
zmieniały się tylko miasta, rzeki, wilgoć

świat stał się nagle chybotliwym pomostem
grzmot gdy podrywał mewy – białe plamki

na burzowym niebie czas nieruchomiał siny,
wstrzymywał nam oddech, można było
wypalać przestrzeń między wierszami

dziś deszcz rządzi wierszem, tym miejscem
posłuchaj: zgoda osiada we mnie jak kurz
na fotografiach te same twarze nowe przeznaczenia

to było wtedy gdy znalazłam swoje: stać
niepewnie, czekać aż trzcina pozacina chmury;
zamknąć cię w słowach – perkozach,
w przedwieczornym wietrze co niepokoi wody.

Zastanawiacie się pewnie co mnie tak dzisiaj na poezję wzięło? Chyba przez tę pogodę. Za oknem deszcz, ciemno i ponuro. W takie dni mam ochotę pisać, chociaż od dawna brakuje mi czasu na poezję. Ten powyżej to stary wiersz, gdy go czytam to tęsknię. Za formowaniem myśli w smętne frazy:) Ale mam za to czas, by szukać poezji w codzienności. Powtarzać kilka razy słowa, które mi się podobają najbardziej. Ot, taka cukinia, na przykład. Bardzo ładne słowo, prawda?;)


Dzisiejsze placuszki to alternatywa dla słodkich pancakes. Z cukinią i natką. Najlepsze w nich jest to, że nadają się i na śniadanie i na podwieczorek. Albo lekki obiad. No i są idealne na piknik. Jak tylko pogoda się poprawi...


Placuszki z cukinią i kremowym sosem czosnkowym

Placuszki:
150 ml mleka
100 ml maślanki (albo jogurtu lub kefiru, można też zrobić z samego mleka - 250 ml)
250 g mąki pszennej
2 jajka
płaska łyżeczka soli
1 cukinia
pęczek natki pietruszki
pieprz

Sos:
200 ml śmietanki kremowej
szczypta kurkumy
2 duże ząbki czosnku
łyżeczka suszonych ziół (użyłam szczypiorku)
sól do smaku

Mleko i maślankę roztrzepujemy z żółtkami (białka możemy na chwilę odłożyć do lodówki). Dodajemy przesianą mąkę i sól. Dokładnie mieszamy. Cukinię dokładnie myjemy, ścieramy na tarce o dużych oczkach. Natkę siekamy (część można zostawić do posypania gotowych placków). Dodajemy cukinię i natkę do ciasta. Mieszamy i odkładamy na chwilę. Przygotowujemy sos: Śmietankę  lekko ubijamy, by nie była tak rzadka, ale nie za bardzo. Dodajemy resztę składników i czosnek starty drobniutko. Mieszamy i schładzamy w lodówce. 

Na patelni rozgrzewamy niewielką ilość oleju. Schłodzone białka ubijamy ze szczypta soli i dodajemy do ciasta, delikatnie mieszając całość. Na rozgrzaną patelnię wlewamy porcjami ciasto i smażymy placuszki z obu stron, do zrumienienia. Odsączamy na papierze. Podajemy z sosem. Placuszki można jeść też na zimno, jako przekąskę na pikniku, ale najbardziej smakują ciepłe. Smacznego!





02 July, 2011

Soczewica i młoda marchewka - na dwa sposoby



Fakt, że mamy lato nie wyklucza roślin strączkowych z naszego jadłospisu. Fakt, że jest lato w dużej mierze wyklucza mięso z naszej diety. A to świetna okazja do eksperymentowania. Na przykład z soczewicą. Gdy zrobiło się ciepło rzuciłam się na warzywa i owoce, paczuszki z soczewicą zostawiając głęboko w kuchennych szufladach. Postanowiłam je wykorzystać.


Jakiś czas temu zrobiłam eklektyczne pierogi z kuminem, czarnuszką i tahiną. Niedługo potem bardziej swojską zupkę z pieczonym czosnkiem i pieprzem. W obu daniach główne role odegrały soczewica i marchewka. Zapraszam:)


Pikantne pierogi z soczewicą i młodą marchewką
kula ciasta na pierogi, wielkości pięści (nie podaję przepisu, bo zawsze robię na oko, nie dodaję jajka)
pół szklanki czerwonej soczewicy
2 niewielkie młode marchewki
2 młode cebule
ząbek czosnku
mała papryczka chili (suszona)
po pół łyżeczki kuminu, mielonej kolendry, czarnuszki 
szczypta cynamonu i kurkumy
1-2 łyżki tahiny
łyżka oliwy lub masła
sól do smaku
prażony sezam do posypania

Soczewicę płuczemy, gotujemy w niewielkiej ilości osolonej wody, lub na parze. Po odsączeniu miksujemy lub rozgniatamy widelcem. Cebulę kroimy w drobną kostkę, wyszorowaną marchew ścieramy na tarce. Na oliwie podsmażamy cebulę, gdy się zeszkli dodajemy marchew, przykrywamy i dusimy, aż zmięknie. Trwa to chwilkę. Następnie mieszamy warzywa z soczewicą, dodajemy tahinę, pokruszoną chili, starty ząbek czosnku i wszystkie przyprawy. 

Ciasto wałkujemy i szklanką wycinamy kółeczka, na środek każdego nakładamy ok 2 łyżeczek farszu i zlepiamy pierogi. Gotujemy w osolonym wrzątku z dodatkiem kapki oleju. Pierogi można potem także podsmażyć. Podajemy z łagodnym sosem (lub gęstym jogurtem) posypane prażonym sezamem. 


Zupa z zielonej soczewicy z pieczonym czosnkiem i tymiankiem

szklanka zielonej soczewicy
2 młode marchewki
korzeń młodego selera 
pomidor
ok 3 małych młodych ziemniaczków
główka czosnku
ok 1 l bulionu 
gałązka tymianku + łyżka oberwanych listków
spora ilość świeżo mielonego pieprzu
ewentualnie sól
oliwa

Z główki czosnku ścinamy wierzch, owijamy główkę folią aluminiową tak, by nie zakryć wierzchu, skrapiamy go oliwą i pieczemy przez ok 20 minut (może dłużej) w rozgrzanym do 170 st C. piekarniku.

W tym czasie zagotowujemy bulion z gałązką tymianku, wrzucamy soczewicę i gotujemy, aż lekko zmięknie. Warzywa szorujemy i kroimy w kostkę, dorzucamy do zupy. Gdy będą już miękkie, ściągamy zupę z ognia, wyciągamy gałązkę tymianku, a dodajemy upieczone i pozbawione skórek ząbki czosnku. Zupę miksujemy, doprawiamy grubo mielonym pieprzem, oliwą i świeżym tymiankiem, jeśli trzeba dosalamy. Smacznego!


A jeśli o tymianek chodzi, jutro zapraszam na pyszny, hipnotyzujący i uzależniający deser;)


03 June, 2011

Wiosenny "bigos" dla jaroszy


Uwielbiam młodą kapustę. W zupie, w "bigosie", ale najbardziej w prostej surówce z koperkiem. Najlepiej gdy koperek jest z własnego ogródka. Moja mama bardzo często robi młodą kapustę, duszoną z odrobiną masła i dodatkami. Takki lekki, wiosenny bigos. Ja właśnie taki Wam proponuję. Prosty. Bezmięsny. Pysznie komponujący się z młodymi ziemniakami, albo nawet z kromką świeżego, wiejskiego chleba...


Wiosenny "bigos" z młodej kapusty
Składniki:
  • główka młodej kapusty
  • duży pomidor (świeży lub pół puszki pomidorów w zalewie, można zastąpić niepełną szklanką przecieru)
  • pęczek koperku
  • pęczek szczypiorku z dymką (lub mała cebula)
  • kilka ząbków młodego czosnku (4-5)
  • pełna łyżka masła (także klarowanego)
  • 2 listki laurowe + 4 ziarenka ziela angielskiego (nie dałam)
  • łyżeczka słodkiej papryki w proszku (można zastąpić ostrą jeśli wolimy)
  • pół łyżeczki cukru
  • sól i świeżo mielony pieprz
Kapustę myjemy i siekamy. Masło rozgrzewamy w garnku. Czosnek obieramy, połowę niedbale siekamy, dodajemy do masła razem z posiekaną dymką, papryką, liściem laurowym i zielem ang. Chwilę podsmażamy, dodajemy kapustę. Solimy, mieszamy, aż puści wodę. Wkrajamy umytego pomidora. Przykrywamy i dusimy na malutkim ogniu, co jakiś czas mieszając, by kapusta się nie przypaliła. Gdy będzie miękka dodajemy odrobinę cukru do smaku, pieprz i jeśli trzeba jeszcze soli.

Zdejmujemy z ognia (Moja mama zagęszcza kapustę jeszcze zasmażką, ale ja lubię gdy jest nieco wodnista i w tym soku można maczać chleb;)). Opłukane koperek i szczypior siekamy drobno, pozostały czosnek ścieramy. Dodajemy wszystko do kapusty, mieszamy i przykrywamy na chwilę garnek. Podajemy z czym lubimy, młodymi ziemniaczkami, kaszą lub pieczywem. Smacznego!

17 May, 2011

prosto, prościej, jeszcze prościej


Wciąż jeszcze mało osób je szparagi w naszym kraju. I choć mamy wiele szparagowych upraw, większość idzie na eksport. Dlaczego boimy się szparagów? Nie wiemy jak je przyrządzać? Nie potrafimy wybrać świeżych, jędrnych sztuk? Na Durszlaku znalazłam akcję Sezon na szparagi. Wiem, że było ich więcej. Cieszy mnie to. Bo szparagi są pyszne. A ich przyrządzanie? Nic prostszego. Ja mam pewnie przyzwyczajenia i czasem trudno z nich rezygnuję. Podobnie jak bób, jem szparagi ugotowane w słonej wodzie z masłem. Ale jeśli kilka zostanie można zrobić szybką tartę [przyznaję, nie zdarzyło mi się jeszcze robić tarty, która nie była szybka;)].

Jeśli zaglądacie do mnie, to wiecie, że ubóstwiam gotowe ciasto francuskie. Tak jest i tym razem. Nie da się prościej. I szybciej. Smacznego!


Tarta z pomidorem, szparagami i octem bazyliowym 
Składniki:
  • opakowanie ciasta francuskiego
  • mały kubek jogurtu naturalnego
  • 2 jajka
  • kilkanaście zielonych szparagów (podgotowanych wcześniej al dente w wodzie lub na parze)
  • pomidor
  • 2 łyżeczki octu balsamicznego aromatyzowanego bazylią (można użyć zwykłego wymieszanego z posiekaną bazylią, świeżą lub suszoną)
  • 2 łyżki tartego Parmezanu(można go pominąć, wtedy polecam zamiast jogurtu śmietanę)
  • sól i pieprz
Jajka roztrzepujemy w miseczce z jogurtem, solą i pieprzem. Pomidora kroimy w plastry. Ciasto francuskie rozkładamy na blasze, brzegi zawijamy do środka (ja podzieliłam ciasto na trzy mniejsze tarty). Na spód wylewamy jajka z jogurtem, układamy plastry pomidora i szparagi. Wierzch skrapiamy octem i posypujemy odrobiną sera. Pieczemy ok 25 minut. Tarta smakuje również na zimno.


Przepis dołączam do akcji Sezon na szparagi



29 April, 2011

30 minut zieloności


Ci, którzy przebierali i czyścili kilogram młodego szpinaku wiedzą o czym mówię:) Miałam napisać już z lasu, ale wyjazd przełożył się z dzisiaj na jutro i nie mogłam oprzeć się tym cudom w warzywniaku. Właśnie za to kocham wiosnę. Wychodzę ze sklepu z wielką torbą zielonych liści. Wracamy ze spaceru, wyciągam parowar. Płuczę młody wiosenny szpinak, za oknem ciemne chmury i burza. Deszcz delikatnie dudni w parapet, przez otwarte okno wpada przyjemny wiatr. Stoję w kuchni boso i nie mogę uwierzyć, że jeszcze niedawno wypędzaliśmy zimę. W parowarze słodkie młode marchewki nabierają coraz piękniejszego koloru. Polane odrobiną masełka miały być pyszną przekąską dla Lu (nie tknęła ani kawałka, ku naszemu wielkiemu zdumieniu). Gdy ja próbuję uporać się ze szpinakiem, pod pierzynką rośnie sobie drożdżowe ciasto...


Mam ochotę na pizzę. No, taką prawie pizzę, na dość grubym cieście: miękką i puszystą. Z dużej blachy (taką pizzę przynosiła do szkoły moja przyjaciółka, domowa, pyszna pizza). Moja jest z porządną porcją szpinaku, czosnku i sera. Śmiejemy się, że jest jak niesłodkie ciasto drożdżowe ze szpinakiem. Ale jest pyszna. Także zimna. 



Pizza z młodym szpinakiem i czosnkiem
Składniki:

Ciasto:
  • 0,5 kg mąki
  • torebka drożdży instant
  • płaska łyżeczka cukru
  • kopiasta łyżeczka soli
  • szklanka letniego mleka
  • 2-3 łyżki oliwy
Wierzch:
  • 1 kg szpinaku
  • 3-4 ząbki czosnku
  • łyżka masła
  • łyżeczka soli morskiej
  • pieprz
  • 60 g gęstego przecieru pomidorowego (lub koncentratu)
  • 250 g mozzarelli
  • szczypta gałki muszkatołowej
  • pół łyżeczki suszonych ziół (użyłam oregano)
Mąkę przesiewamy, mieszamy z drożdżami, solą i cukrem w dużej misce. Robimy wgłębienie na środku, wlewamy mleko i drewnianą łyżką mieszamy ciasto. Dodajemy oliwę, wyrabiamy ciasto tak długo, aż będzie elastyczne i miękkie. Formujemy kulę, smarujemy ją delikatnie oliwą i zostawiamy pod przykryciem do wyrośnięcia na minimum pół godziny (powinno podwoić objętość).

Dokładnie myjemy i przebieramy szpinak. Zalewamy go wrzątkiem, by "siadł" (ja sparzyłam go w parowarze). Odcedzamy i siekamy (trzeba dobrze odcisnąć wodę). Na patelni rozgrzewamy masło, wrzucamy szpinak, solimy i smażymy, aż odparuje woda, która jeszcze została. Czosnek obieramy, wyciskamy do szpinaku, dodajemy pieprz i gałkę. Odstawiamy do ostygnięcia.

Wyrośnięte ciasto przekładamy na dużą prostokątną blachę, dociskamy dłonią by równomiernie ją wylepić. Smarujemy wierzch przecierem, układamy szpinak i ser pokrojony w plastry. Wierzch można dodatkowo delikatnie posolić, posypujemy ziołami. Pieczemy przez ok 30 min. Po upieczeniu, jeśli jest spód jest zbyt twardy można przykryć folią i odstawić na jakiś czas. [Szczerze mówiąc odgrzewałam wieczorem w piekarniku kawałek pizzy i była nawet lepsza niż świeża:)]. Smacznego!


Następny post będzie już "leśny", obiecuję:) Pozdrawiam Was ciepło!

19 April, 2011

Ogórek to prawie lato


Wiem, że do lata jeszcze kawał czasu, ale ostatnio cały czas myślę o lecie. Wszystko wskazuje na to, że maj, podobnie jak rok temu, spędzę w lesie. Tym razem nie wynika to z moich planów, ale z konieczności. Miła jest jednak perspektywa poranków na tarasie (kawa z mlekiem, bose stopy i słońce spomiędzy gałęzi), spacerów po lesie, spotkań z iryzującymi żukami. Bez pośpiechu, bez szumu miasta. Za to z zapachem drzew i z wieczorami pełnymi rozmów, na ogrodowej drewnianej huśtawce. Miła odmiana. Tęsknię za prawdziwą zielenią.

Ale póki co proponuję Wam hummus z zielonym akcentem. Bardzo często robię hummus, zawsze dodaję coś innego: pomidory, paprykę, szczypiorek, ziarna, orzechy lub pestki dyni. Tym razem zrobiłam z ogórkiem. Małosolnym. Bardzo kojarzy mi się z latem, a smak małosolnych ogórków należy do moich ulubionych. Można oczywiście wykorzystać świeży lub kiszony ogórek, ale polecam moją wersję, jest przepyszna.


Hummus z ogórkiem małosolnym
Składniki:
  • puszka ciecierzycy (400 g), odsączonej z zalewy
  • 2 łyżki pasty tahini
  • 2 łyżki oliwy (polecam olej lniany zamiast oliwy z oliwek)
  • 2 średniej wielkości ogórki małosolne (lub trzy mniejsze) - jak najtwardsze
  • ząbek czosnku
  • łyżeczka kremowego chrzanu
  • łyżka soku z cytryny + odrobina startej skórki
  • odrobina posiekanej świeżej mięty (opcjonalnie, można użyć np natki pietruszki, lub nie dodawać zieleniny wcale)
  • sól
Odcedzoną ciecierzycę mielimy w maszynce lub dokładnie miksujemy. Ogórki (ze skórką) ścieramy na tarce. Czosnek obieramy i przeciskamy przez praskę lub też ścieramy (na najmniejszych oczkach). Do ciecierzycy dodajemy lekko (ale nie całkowicie) odciśnięte z soku ogórki, czosnek oraz pozostałe składniki. dokładnie mieszamy. Solimy wg gustu. Gotowy hummus trzymamy w lodówce, skropiony z wierzchu oliwą, by nie obsychał. Podajemy do pieczywa lub krakersów. Smacznego!