Showing posts with label ciasta ciastka i ciasteczka. Show all posts
Showing posts with label ciasta ciastka i ciasteczka. Show all posts

21 February, 2013

ZAMIAST BABKI


Chyba jeszcze nigdy w tak krótkim czasie nie przerobiłam takiej ilości masła i cukru jak w ciągu ostatniego tygodnia. A wszystko to za sprawą ciast, jakie musiałam przygotować...do pracy. Jeśli ktoś nie lubi słodyczy albo całkiem zapomniał jak to jest być dzieckiem, nie jest w stanie sobie wyobrazić jakie męki przechodziła moja Lu nie mogąc skosztować wypieków naszykowanych do zdjęć. Najbardziej kusiła ją pomarańczowa babka. Kiedy więc skończyłam owe wypieki, zabrałam się za coś specjalnie dla niej. Drożdżówki. Z orzechami laskowymi.


Drożdżówki z orzechami laskowymi

250 g mąki + do podsypania
20 g świeżych drożdży
70 g cukru trzcinowego
2 łyżki ciepłego mleka + do posmarowania
2 jajka
po 30 g stopionego masła i oleju

nadzienie:

100 g mielonych orzechów laskowych
50 g cukru trzcinowego
50 g stopionego masła

Drożdże rozcieramy z łyżeczką cukru i mieszamy z mlekiem, odstawiamy na kilkanaście minut.
Jajka ucieramy z cukrem, dodajemy zaczyn, mąkę, masło i olej i wyrabiamy ciasto. Przykrywamy i odkładamy w ciepłe miejsce do wyrośnięcia (aż podwoi objętość).

Składniki nadzienia mieszamy. Wyrośnięte ciasto wałkujemy na prostokąt grubości ok 1 cm, na stolnicy delikatnie podsypanej mąką. Nakładamy orzechowe nadzienie równomiernie na cieście. Zwijamy w roladę od dłuższego boku. Ostrym nożem kroimy powstałą roladę na plastry grubości ok 2 cm, ślimaczki układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia (należy zachować odstępy, bo jeszcze urosną). Odstawiamy ponownie w ciepłe miejsce na ok 30 minut. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Smarujemy  ślimaczki mlekiem i wstawiamy do rozgrzanego piekarnika. Pieczemy 25-35 minut. Gotowe drożdżówki można polukrować. Smacznego:)



10 February, 2013

CIASTO Z POLENTĄ, GRUSZKOWE I SYROP TYMIANKOWY


Lubię luty. I mówię to chyba po raz pierwszy w życiu. Aura, choć nie jest w tym roku specjalnie uciążliwa, a nawet momentami słoneczna, nie przeszkadza mi wcale. Może być zimno. Może padać. I to, że nie mam czasu, też ani troszkę mi nie przeszkadza. Nie mam jak go marnować. Tak właśnie czuję się zawsze, gdy zaczynam coś nowego. Lubię ten Luty za to, że przyniósł mi nową pracę, do której chodzę z uśmiechem na twarzy. W pracy robię wiele i będę robić jeszcze więcej rzeczy, a wszystkie sprawiają mi przyjemność. Nie trudno zgadnąć, że wiążą się z gotowaniem i fotografią. I chociaż wracam do domu padnięta, a moje nogi wołają o masaż, czuję się szczęśliwa. Bardzo chciałam się tym z Wami podzielić, a kiedy będę mogła zdradzić więcej szczegółów, zdradzę z pewnością. Póki co, nie zapeszam:)

A okres "mama na wychowawczym" powoli zamykam i świętuję ciastem. Prostym, ale pysznym ciastem, którego podstawą jest receptura Sophie Dahl. Podziękowałam pomarańczom, a dodałam gruszki, które ostatnio zawalają mi kuchnię, z powodu uwielbienia jakim darzy je moje dziecko. Syrop tymiankowy był ostatnim pociągnięciem pędzla. Głęboki, ziołowy posmak syropu, ziarnista, ale wilgotna faktura ciasta i Niedziela z rodziną. Grzech prosić o więcej...


Gruszkowe ciasto z polentą
na podstawie przepisu Sophie Dahl z książki Apetyczna Panna Dahl

100 g miękkiego masła
125 g cukru (o 100g mniej niż w oryginale)
3 jajka
50 g mąki orkiszowej
100 g mąki pszennej
2 łyżeczki proszku do pieczenia
130 g polenty
80 g pełnotłustego jogurtu greckiego
2 łyżki płynnego miodu
niewielka gruszka, przekrojona wzdłuż i na plastry szerokości ok.0,5 cm

Syrop tymiankowy

50 ml wody
2 łyżeczki suszonego tymianku
3 pełne łyżki jasnego cukru trzcinowego
2 łyżki miodu

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C. Tortownicę (śr.23 cm ale ja użyłam większej) natłuszczamy i wykładamy dno papierem.

Masło ucieramy z cukrem na puszystą masę, dodajemy kolejno po jednym jajku, w dalszym ciągu ucierając. Obie mąki i proszek do pieczenia mieszamy i dodajemy do masy, dokładnie łączymy. Dodajemy jogurt, polentę i miód, mieszamy i wykładamy ciasto do formy. Na wierzchu spiralnie układamy plastry gruszki, lekko wbijając w ciasto jeden z brzegów. Pieczemy 45-60 minut, lub do momentu, aż patyczek wbity w ciasto, po wyciągnięciu będzie czysty. Gotowe ciasto wyciągamy i studzimy (przez chwilę w formie, po kilku minutach rozpinamy tortownicę).

Aby przygotować syrop zagotowujemy wodę w rondelku, dodajemy tymianek, po minucie dodajemy cukier i miód, mieszamy, aż się rozpuszczą i na niewielkim ogniu gotujemy, aż część wody odparuje i uzyskamy gęstość syropu (pamiętajcie, że syrop w miarę studzenia będzie gęstniał, więc nie gotujmy go zbyt długo). Jeszcze gorący syrop przecedzamy przez sitko i podajemy do ostudzonego ciasta. Smacznego!




22 January, 2013

ZGRANY DUET


Wieczorne rozmowy. Mnóstwo pytań, na każdy temat. Kiedy kładę się wieczorem przy mojej córce, mamy czas, by porozmawiać o wszystkim i o niczym. Może wtedy zapytać o co tylko chce. I pyta. O sprawy życiowe, ważne oraz o te przyziemne. Skąd się biorą dzieci? Czemu się umiera? Jaki jest Twój ulubiony kolor? Rozmawiamy o tym co było i o tym, co będzie. Czytamy bajki. Planujemy następny dzień i wspominamy ten miniony. A gdy pytam jaki sernik upieczemy, bez wahania odpowiada "malinowy!". Zabawne, że i mi taki chodził po głowie. Następnego dnia czeka niecierpliwie, aż wrócę ze składnikami ze sklepu. Przystawia krzesełko, by sięgnąć kuchennego blatu. Na widok ciastek do pokruszenia świecą jej się oczy. A gdy sernik ląduje w piekarniku, szybko idzie spać "żeby było już rano, żeby zrobić zdjęcia i w końcu go zjeść"...

Wspólnymi siłami zrobiłyśmy pyszny sernik, nie za słodki, lekko kwaskowy dzięki dodatkowi dżemu malinowego, z cudownie słodką polewą z białej czekolady, która równoważy smak sernika. Jest puszysty i kremowy, z pewnością do niego wrócimy.


Sernik malinowo-kokosowy z białą czekoladą

Spód:

150 g herbatników kokosowych (lub zwykłych)
40 g stopionego masła

Masa:

800 g trzykrotnie zmielonego sera (np. z wiaderka)
200 g gęstej śmietany 36%
4 jajka - osobno żółtka i białka
100 g cukru
40 g (opakowanie) budyniu malinowego (lub śmietankowego)
3-4 łyżki dżemu malinowego, niskosłodzonego
100 g białej czekolady

Polewa:

100 g białej czekolady
łyżka masła
100 g śmietanki 36%
4 łyżki wiórków kokosowych, podprażonych na suchej patelni


Ciasteczka kruszymy i mieszamy z masłem. Dno tortownicy wykładamy papierem do pieczenia, boki smarujemy odrobiną masła. Wykładamy spód ciasteczkami. Dociskamy i odkładamy na bok.
Piekarnik rozgrzewamy do 185 st. C.

Tabliczkę czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej.
Ser miksujemy ze śmietaną i cukrem. Dodajemy kolejno po jednym żółtku, każde miksując dokładnie z masą. Dodajemy budyń, mieszamy i miksujemy. Białka ze szczyptą soli ubijamy na sztywną pianę, dodajemy część do masy serowej, delikatnie, ale dokładnie mieszamy, następnie tak samo postępujemy z resztą piany. Masę dzielimy na dwie części, jedną łączymy z czekoladą, wylewamy na ciasteczkowy spód. Drugą część miksujemy z dżemem malinowym i wylewamy na pierwszą, starając się wlewać ją na środku. Wstawiamy sernik do piekarnika i pieczemy 60 minut (w razie przypiekania się wierzchu, przykrywamy folią aluminiową). Gotowy sernik studzimy całkowicie w wyłączonym, uchylonym piekarniku.

Aby przygotować polewę rozpuszczamy czekoladę z masłem w kąpieli wodnej, dodajemy śmietankę i dokładnie mieszamy, aby masa była gładka i bez grudek. Wylewamy na wystudzony sernik i posypujemy lekko uprażonymi wiórkami kokosowymi. Wstawiamy do lodówki na kilka godzin, najlepiej na noc. Smacznego:)


18 January, 2013

BEZY, ZIMNE DŁONIE I BUDYŃ POD SZKŁEM



Chorowanie się nie kończy. Mam wrażenie, że testuję nowe odmiany grypy, głównie takie, które sprawiają, że głowa mi pęka, nos i zatoki są zabetonowane, a zmysły powoli tracę (zwłaszcza węchu i smaku). Lu z zapaleniem ucha zamiast w przedszkolu albo na sankach, siedzi w domu. Walczymy. Na moment wracają mi postradane zmysły i mam ochotę zjeść wszystko, czego smak jest mi miły. Zimnymi palcami zagniatam kruche ciasto. Lu chce ciastka-serduszka. Ja chcę tartę. I bezy. I budyń. I karmel. Robimy to wszystko za jednym zamachem. Wszystko się zazębia, komponuje w zestaw pysznych smaków. Nic się nie marnuje. Zjadamy szybko, zanim znów stracimy zmysły. Wskakujemy pod kołdrę i oglądamy ulubione filmy i bajki. Za oknem jest biało. I na sercach jest biało.


Kruche ciastka maślane z koprem włoskim

220 g mąki
100 g cukru
100 g zimnego masła
2 jajka
łyżeczka nasion kopru włoskiego, drobno posiekane nożem lub zmielone

dodatkowo: szczypta soli, cukier puder i odrobina całych nasion kopru włoskiego

Piekarnik rozgrzewamy do 190 st.C.
Masło siekamy i mieszamy z cukrem, mąką i nasionami kopru, aż powstaną okruchy. Oddzielamy żółtka od białek (białka chowamy do lodówki) i dodajemy do ciasta. Zagniatamy szybko ciasto. Można schłodzić, ale ja pomijam ten krok. Odrywamy po kawałku i wałkujemy dość cienko między arkuszami papieru do pieczenia. Foremką wykrawamy serduszka (lub inne, dowolne kształty) i delikatnie układamy je na blaszce wyłożonej papierem. Pieczemy ok 10-15 minut, upieczone ciastka przekładamy na kratkę i studzimy (ja przełożyłam je za pomocą dużego noża). To ile ciastek zrobicie zależy tylko od Was, ja zrobiłam kilkanaście sztuk a pozostałe ciasto zużyłam jako spód do tarty.

Schłodzone białka ubijamy ze szczyptą soli, następnie wciąż ubijając dodajemy stopniowo cukier puder, aż powstanie gęsty lśniący lukier. Smarujemy nim ciastka i posypujemy z umiarem nasionami kopru włoskiego (ja dodatkowo jak widać kolorową posypką - jak szaleć to szaleć;)). Zostaje sporo lukru więc najrozsądniej zrobić z niego bezy:

Temperaturę w piekarniku zmniejszamy do 150 st. C. Na blasze wyłożonej papierem nakładamy porcje lukru łyżką (jeśli wolicie możecie pobawić się workiem cukierniczym, ale ja jestem ciężko chora i nie mam na to siły;) ). Pieczemy bezy ok 35-40 minut (lub dłużej, ale w mniejszej temperaturze, ja lubię chrupkie z zewnątrz a ciągnące się w środku). Studzimy na kratce.



Jak wspomniałam, zrobiłam też tartę, ale dodanie przepisu wydaje się zbędne, bo jest całkiem banalny. Kruche ciasto zrobiłam z przepisu na ciasta, czyli z dodatkiem kopru włoskiego, który nadaje ciastu lekko anyżowy posmak (nic nie stoi na przeszkodzie, by użyć samego anyżu, ale go nie miałam). Nadzienie powstało z waniliowego budyniu, mało słodkiego, ponieważ po schłodzeniu wierzch posypałam cukrem i skarmelizowałam go za pomocą palnika - taka namiastka crème brûlée:). Smacznego!


04 November, 2012

SŁODKI CHLEBEK OWSIANY



Są chwile, w których słodkie, bardzo słodkie ciasto jest niczym remedium na ponure dni, na chmury, na szare myśli. Dziś o tych chwilach nie będę się rozpisywać, bo zdecydowanie lepiej będzie, jeśli opowiem Wam o tym cieście. A właściwie słodkim chlebku. To taki wypiek z rodziny wilgotnych chlebków z dodatkiem owoców lub warzyw. Jeśli jesteście fanami chlebka bananowego, ten owsiany z dodatkiem dżemu będzie Wam odpowiadał. Jest słodki, bardzo. Można zmniejszyć ilość cukru w tym wypieku, oczywiście. Ale można też zjeść go w towarzystwie gorzkawej kawy, jak zrobiłam ja razem z moim tatą, wykorzystując postój w trasie do Czech, gdzie wybrałam się celem uzupełnienia braków w piwie, które smakowałoby jak piwo.

Jeśli nie zmniejszycie ilości cukru, otrzymacie nadprogramowe kalorie oraz nieprzyzwoicie pyszną skórkę ciasta, która rzadko cieszy się popularnością. Pamiętam sytuację w cukierni, gdzie starszy pan przede mną kupował ciasto, a uprzejma pani za kontuarem zaproponowała mu kawałek bez skórek: "wie pan, nikt nie lubi tych brzegów"...Ja lubię. Od tej pory. Bo ma karmelowy smak i przyjemny słodkawy aromat. Zwłaszcza gdy ciasto jest jeszcze ciepłe. Proponuję jeść ten chlebek właśnie na ciepło, z odrobiną masła. Nie ma nic lepszego w ponure, zimne popołudnia.


Chlebek owsiany z dżemem truskawkowym 

100 g miękkiego masła + trochę do formy
170 g cukru (to cała filiżanka o poj. 200 ml)
2 duże jajka
140 g dżemu truskawkowego (najlepiej domowego)
300 g mąki owsianej razowej (1,5 filiżanki)
1 łyżeczka proszku do pieczenia
0,5 łyżeczki sody

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.C.
Masło z cukrem ucieramy mikserem na puszystą masę, dodajemy po jednym jajku, miksując nie dłużej niż pół minuty każde. Do masy dodajemy dżem i chwilę miksujemy, następnie wsypujemy połowę mąki oraz proszek do pieczenia i sodę, mieszamy dokładnie by podczas miksowania mąka "nie uciekła". Po chwili miksowania powtarzamy czynność z pozostałą mąką.

Gotowe ciasto przekładamy do keksówki, wysmarowanej masłem. Pieczemy przez godzinę. Upieczony chlebek studzimy na kratce kuchennej, a zupełnie wystudzony zawijamy w folię. Ale tak jak wspomniałam, najlepszy jest na ciepło:) Smacznego!

28 October, 2012

KRUCHE, JESIENNE CZY...ZIMOWE?



Ostatnio żyję w ciągłym niedoczasie. Dostaliśmy w prezencie jedną godzinę. Na co? To zależy od nas samych. Można dłużej pospać. Ale z dziećmi niemal nigdy się to nie udaje. Na zabawę z nimi? Patrzę na dom wywrócony do góry nogami, słyszę ich radosne okrzyki - nie potrzebują towarzystwa. Pod naszą kamienicą kręcą film: z ulicy zniknęły wszystkie samochody, teraz czas się cofnął, bo widać tam tylko kilka takich retro. Słońce rozpuściło resztki śniegu na parapecie. Dodatkowa godzina mija niezauważenie. Podobnie jak wszystkie ostatnio. Milion rzeczy do zrobienia. Stos książek do przeczytania. Setki przepisów do wypróbowania. Ogórki na pikle żółkną. Małe, czerwone jabłuszka (z wujkowego ogrodu) nie mogą doczekać się obiecanej szarlotki. Ale kiedy ostatecznie decyduję się nad nimi zlitować, lądują w tartaletkach. Kruchych i...jesiennych? Ani śladu po śniegu za oknem. Kamień z serca. Więc jeszcze jesiennych...


Kruche ciasto na tartaletki zrobiłam z dodatkiem prażonej mąki z amarantusa. Można podobno zastąpić nią do 20% zwykłej mąki, ale ja dałam jej jeszcze więcej. Śmiało więc eksperymentujcie. A jeśli odrzuca Was zapach amarantusa, przeczekajcie, po upieczeniu nabiera orzechowego, delikatnie wyczuwalnego smaku.


Amarantusowe tartaletki z jabłkiem i żurawiną
na ok 15 sztuk

150 g mąki pszennej
60 g mąki z amarantusa
50 g cukru trzcinowego
80 g  zimnego masła, pokrojonego
1 jajko

ok 4-5 małych jabłek
łyżka cukru + odrobina do posypania
łyżeczka cynamonu
mała garść suszonej (lub świeżej) żurawiny

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Obie mąki mieszamy z cukrem i posiekanym masłem, wyrabiamy "okruchy", dodajemy jajko i szybko zagniatamy ciasto i zawijamy w folię, chłodzimy w lodówce.

W tym czasie przygotowujemy prażone jabłka: obieramy i kroimy w kostkę, wrzucamy razem z cukrem i cynamonem na suchą patelnię, smażymy na średnim ogniu, niezbyt długo, często, ale bardzo delikatnie mieszając, aby odparować wodę, ale zachować kostki jabłek - nie mogą się rozpadać. Przed końcem smażenia dodajemy żurawinę (jeśli używamy świeżej dodajemy ją razem z jabłkami, suszona wrzucona na koniec wchłonie resztki soku). Odstawiamy na chwilę do wystygnięcia.

Foremki na tartaletki smarujemy dokładnie olejem. Schłodzone ciasto wałkujemy na posypanej mąką stolnicy na grubość ok 0,5 cm. Foremkami wykrawamy ciasto i wypełniamy foremki, lekko dociskając. Układamy foremki na blacie lub ruszcie do pieczenia i pieczemy ok 10 minut. Podpieczone napełniamy owocami, posypujemy szczyptą cukru i ponownie dopiekamy przez ok 15-20 minut. Gotowe babeczki studzimy chwilkę w foremkach, następnie delikatnie wyciągamy (powinny łatwo odchodzić od blaszek) i studzimy całkiem na kratce kuchennej. Smacznego!



08 October, 2012

CIASTO GRYCZANE Z OWOCAMI I ZIOŁAMI



Odkąd odkryłam jak wspaniale zioła łączą się z deserami, wracam do takich duetów jak rozmaryn z jabłkami czy tymianek z morelami. Dziś zrobiłam ciasto, które smakowo komponuje się idealnie a jego smak kojarzy mi się nieco ze Świętami, choć do tych jeszcze daleko...Nie, nie ma tu korzennych przypraw czy pomarańczowych aromatów, ale jest coś co zostawia ciepło na języku i każe sięgnąć po kolejną porcję...


Wykonanie tego ciasta wymaga wałkowania, jeśli nie lubicie wałkować kruchego ciasta (ja też za tym nie przepadam) to polecam wykonać je z połowy podanych składników i użyć tylko jako kruszonki na owoce, szybki i prosty sposób na zdrowe, jesienne crumble.


Ciasto gryczano-migdałowe
z jabłkami, suszonymi morelami i ziołami

Kruche

270 g mąki gryczanej
50 g mielonych migdałów
150 g zimnego masła
100 g cukru trzcinowego nierafinowanego 
3 duże żółtka, lub jeśli mamy niewielkie jajka, 2 żółtka i jedno całe jajo
szczypta soli

Nadzienie:

2 duże kwaskowe jabłka
kilka suszonych moreli
szczypta igieł rozmarynu
garstka świeżych liści melisy
sok z połowy limonki (lub cytryny - wówczas nieco mniej)
2 łyżeczki płynnego miodu 
ok 1 łyżka mielonych migdałów

do podania: gęsta słodka śmietanka + posiekane świeże listki melisy

Jabłka obieramy i kroimy w kostkę, morele siekamy drobno dodajemy do jabłek, owoce mieszamy z miodem i ziołami oraz sokiem z limonki. Odstawiamy.

Mąkę mieszamy z migdałami, cukrem i solą, dokładnie siekamy z masłem. Dodajemy żółtka i szybko zagniatamy ciasto. Zawijamy je w folię i chłodzimy (ok 30-60 minut w lodówce, krócej w zamrażarce).

Piekarnik rozgrzewamy do 200 st. C. 
Schłodzone ciasto dzielimy na dwie części, jedną wylepiamy dno i boki okrągłej formy, którą wcześniej smarujemy masłem i wysypujemy mąką. Przygotowane wcześniej owoce mieszamy z łyżką migdałów i wykładamy na ciasto, drugą część ciasta wałkujemy i rozkładamy na wierzchu, zlepiając brzegi. Z resztek ciasta można wyciąć wzorki i nalepić na wierzchu. Wkładamy do piekarnika i pieczemy ok 40-50 minut. Gotowe ciasto podajemy ze śmietanką wymieszaną z posiekaną melisą. Smacznego!


Jeśli macie ochotę, zapraszam do przeczytania wywiadu ze mną, okraszonego zdjęciami mojego autorstwa w najnowszym numerze Dolnośląskiego Magazynu Fotograficznego, który możecie obejrzeć tutaj :)


18 September, 2012

ŁATWE CIASTO BANANOWE Z GRUSZKAMI


Mam wrażenie, że ciasta i chlebki bananowe obiegły już całą kulinarną sieć i nie można nic dodać w ich temacie. I pewnie tak jest. Ale wszystkie moje ulubione przepisy zawierają masło i dość dużą ilość bananów. A co począć jeśli masła brak a banany są tylko dwa? 

Kiedy na bananach pojawiają się ciemne plamki zawsze myślę o cieście bananowym. I często je robię, najchętniej razowe, z dużą ilością orzechów i ciemnym cukrem w małych ilościach. Wówczas powstaje chlebek, który z powodzeniem zastąpi pieczywo, bo za kromkę ciepłego z masłem dałabym się pokroić. 

Ale dziś powstało improwizacyjne, lekkie i owocowe ciasto bananowe. Z olejem zamiast masła. Ładnie wyrasta, ma jedwabisty przyjemny miąższ, nie jest "gnieciuchem", ale nie jest też suche. Ot, pyszne proste ciasto do herbaty pijanej w ogrodzie (bardzo wskazane z uwagi na słoneczne dni września:)). 


Ciasto bananowe z gruszką
 (użyłam szklanki o poj. 250 ml)

2 dojrzałe banany
1 szklanka mąki
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1/2 szklanki cukru pudru
nieco ponad 1/2 szklanki dobrego oleju roślinnego
3 jajka
1-2 gruszki, obrane i pokrojone w kostkę
cukier puder do posypania

Piekarnik rozgrzewamy do temp. 180 st. C.
Banany rozgniatamy widelcem (nie miksujemy!) i odkładamy na bok. W dużej misce trzepaczką dokładnie mieszamy jajka, cukier i olej.  Mąkę przesiewamy z proszkiem do pieczenia i dodajemy do masy, mieszamy. Na końcu dodajemy banany i znów mieszamy, ale nie za długo, tylko aby połączyć składniki. Ciasto przelewamy do keksówki (lekko nasmarowanej olejem i wysypanej mąką, lub wyłożonej papierem do pieczenia). Na wierzchu układamy kawałki gruszki. 

Ciasto wstawiamy do rozgrzanego piekarnika i pieczemy przez godzinę. Wyciągamy z piekarnika i studzimy 5 minut w formie, następnie wyjmujemy ciasto z formy i studzimy następnie* na kratce kuchennej. Wierzch posypujemy cukrem pudrem.

*Nie musimy studzić ciasta całkowicie, bo ciepłe smakuje równie dobrze, a może nawet lepiej:) Polecam do aromatycznej herbaty. Smacznego!

10 September, 2012

DYNIOWE BROWNIES



Kiedy kupuję dynię mam zawsze w głowie tysiąc pomysłów na wykorzystanie jej. Przeważnie jedna wystarcza mi na cztery różne dania. Z hokkaido, którą kupiłam ostatnio zrobiłam wegańskie curry, sos z czosnkową cebulą i działkowymi pomidorami do żytniego makaronu, część odłożyłam na racuszki dla Lu, a z reszty zrobiłam...brownies. Wilgotne i aromatyczne. Łatwe. Dość słodkie, ale ilość cukru można zmniejszyć. Ja posypałam je gorzkim kakao, które zrównoważyło tę słodycz. I chociaż mam ogromny sentyment do brownies z malinami, to dzisiejsze, dyniowe, jest dla mnie numerem jeden...


Brownies z dynią

180 g mąki
300 g jasnego cukru trzcinowego
350-400 g dyni, oczyszczonej, obranej i drobno startej
3 jajka
200 g masła
200 g dobrej, ciemnej czekolady
płaska łyżeczka proszku do pieczenia
płaska łyżeczka cynamonu
1/4 łyżeczki gałki muszkatołowej
kakao do posypania

Piekarnik rozgrzewamy do temp. 160 st. C. Kwadratową blachę do pieczenia (23x23 lub podobnych rozmiarów) wykładamy papierem do pieczenia.

Czekoladę i masło kroimy na małe kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Dokładnie mieszamy masę i odkładamy by przestygła. W dużej misce mieszamy mąkę, proszek, przyprawy i cukier. W osobnej lekko ubijamy jajka razem z puree z dyni. Do suchych składników dodajemy obie masy i wszystkie składniki dokładnie łączymy. Ciasto przelewamy do formy, pieczemy ok 50 minut.

Po wyciągnięciu zostawiamy na kilka minut w formie, następnie studzimy na kratce, ale nie trzeba całkowicie studzić brownies, bo na ciepło smakują równie dobrze. Przestudzone ciasto posypujemy przesianym kakao. Smacznego!:)



16 February, 2012

Nie taki znów tłusty czwartek. Ciasto razowe.


Śnieg sypie niemiłosiernie, a temperatura wróciła na plus, w wyniku czego dzisiejszy spacer upłynął nam przy dźwiękach "chlap chlap" i "plusk plusk". Mokre buty, mokre skarpetki, omijanie ulic z obawy przed szalonymi kierowcami, którzy zdają się odnajdywać przyjemność w ochlapywaniu przechodniów błotem. Ale to nic. Kupiłam dziś za śmieszne pieniądze formę do zapiekania. Spotkałam przynajmniej trzy fantazyjne bałwanki, jeden z nich był wielkim smutnym misiem. Mijałam na targu stragany z pączkami. Z całymi stosami pączków, przez zwykłe, z różą, posypane cukrem pudrem do barokowych, wielkich, przełożonych bitą śmietaną, zwieńczonych kolorowym lukrem, posypanych cukrowymi perełkami albo kandyzowaną skórką pomarańczową. Wśród nich wszystkich moje ulubione, pączki hiszpańskie. Ale Mar postanowiła nie obżerać się dziś pączkami ani faworkami. Tak, kochani, przezornie upiekłam wczoraj lżejszą, zdrowszą i (mam nadzieję) nieco mniej tuczącą alternatywę.


To ciasto, które doskonale sprawdza się w roli awaryjnego, takiego, które można szybko upiec w razie niespodziewanych gości. Jest niesamowicie wilgotne, a dzięki przyprawom aromatyczne. Proste. Zdrowe. I wychodzi zawsze.


Razowe ciasto z dżemem porzeczkowym 

175 g mąki pszennej razowej
1 łyżeczka sody
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka przyprawy do piernika, lub cynamonu
125 ml mleka (może być też sojowe)
1 duże jajo (u mnie wiejskie)
100 g cukru trzcinowego, nierafinowanego
100 g niskosłodzonego dżemu porzeczkowego (lub rozmrożonych i rozgniecionych widelcem porzeczek lub innych owoców)
75 g masła, rozpuszczonego (można zastąpić oliwą)
opcjonalnie: 50 g gorzkiej czekolady, roztopionej

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.

Mąkę mieszamy z sodą, proszkiem i przyprawą. W osobnej misce ucieramy jajko z cukrem, dodajemy mleko i masło, a na końcu dżem, dokładnie miksujemy. Dodajemy suche składniki i starannie łączymy z masą. Przelewamy ciasto do niewielkiej formy wyłożonej papierem do pieczenia. Wierzch można polać czekoladą, która utworzy przyjemnie gorzkawą warstewkę na wierzchu ciasta. Pieczemy ok 35-40 minut, sprawdzając patyczkiem czy ciasto jest gotowe - patyczek może być lekko lepki, bo ciasto jest wilgotne, ale nie powinien być brudny od ciasta. Wyciągamy ciasto i studzimy na kratce.

Przetrzyma 2-3 dni, zawinięte po całkowitym wystygnięciu w folię spożywczą. Smacznego!


05 February, 2012

Szybkie cynamonowe brownies z sosem toffi


To jedno z najbardziej esencjonalnych brownies jakie udało mi się zrobić. Wilgotne i prawie wytrawne z lekką cynamonową nutą. Bo jeśli pojawia się niedziela pełna lenistwa, a w dodatku atakuje nas przeziębienie, to czym innym się pocieszać, jeśli nie mocno czekoladowym i superszybkim brownies z bitą śmietaną i sosem toffi? Naprawdę polecam...


Cynamonowe brownies z bitą śmietaną i sosem toffi

200 g gorzkiej czekolady o jak najwyższej zawartości kakao
200 g masła
40 g holenderskiego superciemnego kakao
170 g przesianej mąki (u mnie półtorej filiżanki o ob. 200ml)
1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
1 łyżeczka cynamonu
140 g trzcinowego cukru (można zastąpić zwykłym)

200 g śmietanki 30% lub gotowa bita śmietana

sos toffi*:

60 g masła
60 g cukru (najlepiej trzcinowego)
120 g śmietanki 30%
łyżka golden syrup (można zastąpić miodem, melasą lub pominąć)

W rondelku rozpuścić masło z cukrem i syropem, gotujemy niezbyt długo, do leciutkiego zbrązowienia, dodajemy śmietankę, ostrożnie, może pryskać. Dokładnie wymieszać, odstawić do ostygnięcia.


Piekarnik rozgrzewamy do 170 st. C.
W kąpieli wodnej rozpuszczamy połamaną na kawałki czekoladę z masłem, co jakiś czas mieszając. Odstawiamy do ostygnięcia. W dużej misce umieszczamy wszystkie składniki, dodajemy wystudzoną czekoladę z masłem i dokładnie łączymy składniki trzepaczką balonową. Gotową masę przelewamy do formy wyłożonej papierem do pieczenia, u mnie to klasyczna tortownica, ale idealna będzie kwadratowa lub prostokątna forma. Pieczemy 40-45 minut, czas pieczenia zależy od wysokości ciasta w formie. Można sprawdzić patyczkiem, ciasto powinno być jednak lekko mokre. Ostudzić i pokroić na kawałki, podawać lekko ciepłe z bitą śmietaną i sosem toffi. Smacznego!


* sos można lekko posolić, osobiście bardzo lubię to połączenie.


Korzystając z okazji przypominam Wam kochani o trwającym konkursie!


12 January, 2012

Ciasto daktylowo-różane


Lubię odkrywać pewne rzeczy na nowo. Przekonywać się do takich, na które wcześniej nawet nie chciałam patrzeć. Odkąd zaczęłam spędzać w kuchni naprawdę sporo czasu, zrozumiałam, że muszę być otwarta na wszystkie smaki. Ale nie wszystko akceptuję, rodzynki w przepisach raczej zastąpię żurawiną, alkoholu prawie nie używam, nie znoszę tortów-przekładańców z kilkoma warstwami słodkich kremów, od których mdli człowieka po pierwszym kęsie. Do tej pory myślałam, że nie lubię także daktyli. Ale w szafce po świętach została paczuszka, którą kupił mój mąż, gdy wydawało mu się, że je zje. Nie zjadł i postanowiłam zaryzykować. I połączyć je z wodą różaną, która od sierpnia stoi w lodówce obok wody z kwiatów pomarańczy.

                                                                                                               Latem używałam ich do lodów, sorbetów i orzeźwiających napojów. Albo dodawałam do ciasta naleśnikowego. Potem zapomniałam, że je mam. A gdy znalazłam daktyle, jakoś z miejsca zapragnęłam połączyć je ze smakiem róży. I przyznam, że zaskoczyłam samą siebie, bo połączenie to bardzo mi odpowiada. O dziwo, spodobało się także mojemu mężowi, który raczej nie przepada za słodyczami. Ciasto daktylowo-różane jadł jednak ze smakiem. Wodę różaną można dostać bez problemu, m.in. w sklepach Kuchnie Świata. Kupiłam tam także wodę z kwiatów pomarańczy, obie firmy Chtoura Garden, ok 8 zł za butelkę 250 ml. Jest więc niedroga i naprawdę wydajna, już kilka kropel nadaje potrawom piękny aromat. Wszyscy znamy go przecież dobrze z pączków z różanym nadzieniem;)
Ciasto z daktylami i wodą różaną

200 g mąki pszennej
1 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
szczypta soli
100 g miękkiego masła
80 g drobnego cukru
2 duże jajka
3 łyżki wody różanej
garść daktyli kandyzowanych (ok 10 szt.)
mocny napar ulubionej herbaty (użyłam białej, różanej Liptona)

lukier:

ok 2/3 szklanki cukru pudru
ok 2 łyżeczek wody różanej (ilość należy dopasować, aby otrzymać odpowiednią gęstość)
opcjonalnie: płatki róży do dekoracji

Daktyle pozbawiamy pestek i kroimy na mniejsze kawałki, zalewamy bardzo gorącym naparem i przykrywamy. Odstawiamy. Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia. Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
 Napęczniałe daktyle odcedzamy, zostawiając ok 2 łyżek naparu, lekko miksujemy lub rozgniatamy praską albo widelcem.

Masło ucieramy z cukrem na puszystą, białą masę, dodajemy po jednym jajku, każde miksując ok pół minuty, dodajemy wodę różaną oraz papkę daktylową. Dokładnie mieszamy i miksujemy masę z mąką, dodając ją partiami. Gotowe ciasto przekładamy do niewielkiej formy (keksówka, tortownica, jak wolicie) nasmarowanej masłem. Pieczemy ok 45 minut (należy sprawdzić patyczkiem czy jest gotowe). Upieczone studzimy na kratce kuchennej.

Cukier puder ucieramy dokładnie z wodą różaną, jeśli jest zbyt gęsty, rozcieńczamy go stopniowo dodając kropelki wody, jeśli zbyt rzadki dodajemy więcej cukru. Pokrywamy nim wystudzone ciasto. Kroimy na kwadraty, każdy dekorujemy płatkiem róży (jeśli zamierzamy płatki owe zjeść, musi to być róża niepryskana, taka z kwiaciarni nie nadaje się do jedzenia!). Smacznego!:)

19 December, 2011

Korzenne, ostre i chrupiące...


Już wiadomo, że Święta nie będą białe. Momentami mam wrażenie, że zima obraziła się na nas, gdy ochoczo wypędzaliśmy ją czekając na szybsze nadejście wiosny. Mam nadzieję, że jej przejdzie i chociaż troszkę pomaluje Wrocław na biało. Tymczasem mimo braku śniegu i mrozu, w mojej kuchni rozgrzewające zupy, imbir i korzenne aromaty. 

Gingersnaps są dla mnie wspaniałą alternatywą dla tradycyjnych świątecznych ciastek i pierniczków. Może nie mają fantazyjnych kształtów gwiazdek i choinek, ale pod innymi względami są idealne. Chrupiące, z cukrową popękaną skorupką (u mnie tylko cukrową;)). Ostre w smaku dzięki dodatku pieprzu i świeżego, tartego imbiru. Są idealną bazą do sernikowego spodu lub kremu speculoos (na ten temat więcej napiszę jutro;)) I w sam raz na Święta, bo można przygotować je odpowiednio wcześniej (zamknięte w szczelnym pojemniku można trzymać do 4 dni). A formowanie brązowych słodkich kulek i obtaczanie ich w skrzących drobinkach cukru naprawdę odpręża. Wspaniałe zajęcie dla całej rodziny.


Gingersnaps
Martha Stewart, Baking Handbook

2 szklanki mąki pszennej
2 łyżeczki sody
3/4 łyżeczki cynamonu
1/4 łyżeczki mielonych goździków
1/4 łyżeczki świeżo mielonego pieprzu
1/2 łyżeczki soli
180 g masła o temp. pokojowej
1 1/4 szklanki ciemnego cukru trzcinowego (użyłam dark muscovado, ilość zmniejszyłam do niepełnej szkl.)
1/4 szklanki melasy (u mnie czarna, trzcinowa)
1 1/2 łyżki drobno tartego świeżego imbiru
1 duże jajo
1/4 szklanki drobnego cukru (u mnie trzcinowy)

W misce mieszamy mąkę z sodą, solą, cynamonem, goździkami i pieprzem. Odkładamy. W osobnym wysokim naczyniu (lub misce miksera) ucieramy mikserem masło, ciemny cukier, melasę i imbir na średnich obrotach, aż uzyskamy jasną puszystą masę (ok 2-3 min.). Wbijamy jajko i ucieramy jeszcze minutę. Następnie zmniejszamy obroty do minimum, dodajemy suche składniki i miksujemy tylko do połączenia (ciasto może wydawać się zbyt rzadkie by z niego formować, ale spokojnie: po schłodzeniu stwardnieje, więc powstrzymajcie się przed dodawaniem więcej mąki). Zakrywamy naczynie folią i wstawiamy do lodówki na minimum godzinę (można na całą noc). 

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st.C. Dużą blachę wykładamy papierem (w przepisie są to dwie blachy, mi wyszły trzy). Schłodzone ciasto odrywamy po kawałku i formujemy niewielkie (2,5 cm) kulki, jednakowej wielkości. Każdą obtaczamy w drobnym cukrze i układamy na blasze, zachowując odstępy (ok 4-5 cm). Z podanych proporcji wychodzi ok 60 ciasteczek. Pieczemy ok 15 do 18 minut, ciastka przekładamy do wystygnięcia na kuchenną kratkę. Smacznego!




04 December, 2011

Mar jest zła, a ciasto jest dobre, nawet bardzo;)


We wczorajszym poście skłamałam, i to dwa razy! Po pierwsze ciasto, owszem, jest wieczorem, ale dzień później, za co Was najmocniej przepraszam, ale proza życia (oraz przeklęte światło, a raczej jego brak w wyniku pochmurnego nieba i uporczywego deszczu) pokrzyżowała mi plany. W tym miejscu pragnę Was także przeprosić za zdjęcia, robione w sztucznym świetle moim starym i nie za dobrym aparatem są niezbyt ładne, ale stwierdziłam, że lepsze takie niż żadne;) Po drugie, powiedziałam, że będzie piernik. Ale to nie jest piernik, użycie tej nazwy w tym wypadku to nadużycie, ponieważ sposób wykonania i skład tego wypieku odbiega dalece od oryginalnego piernika (mówię rzecz jasna o pierniku z nieprzyzwoitą ilością miodu, który mięknie z czasem i urzeka paletą korzennych aromatów). Mój "piernik" to tylko superszybkie ciasto o smaku piernika, ale ma swoje plusy. Przede wszystkim robi się je ekspresowo i poradzi z nim sobie każdy, nawet bez najmniejszego doświadczenia w pieczeniu. Zawsze wychodzi i jest bardzo miękkie i wilgotne (to wilgotność typowa dla ciast z dodatkiem np.dyni, cukinii czy bananów, w tym wypadku dodatkiem jest dżem lub powidła), więc można się nim cieszyć już od chwili gdy tylko wystygnie na tyle, by skusić się na kawałeczek. Moja Lu skusiła się bardzo szybko i gdy posmarowane polewą ciasto zostawiłam na chwilę samo w kuchni, po powrocie udekorowane było śladami małych paluszków;) Druga zaleta to smak, przypominający aromatycznego murzynka z piernikową nutą. Naprawdę polecam, zwłaszcza zabieganym;)


Ekspresowe ciasto piernikowe
z melasą i kakao

340 g mąki pszennej (można użyć razowej, ja użyłam zwykłej)
2 pełne łyżki przyprawy do piernika *
3 łyżki holenderskiego kakao
1,5 łyżeczki proszku do pieczenia
1,5 łyżeczki sody oczyszczonej
szczypta soli

250 ml mleka
1/2 szklanki oliwy
1/3 szklanki melasy **
2/3 szklanki cukru dark muscovado (nie ubitego)
2/3 szklanki ciemnego dżemu lub powideł (śliwkowe, porzeczkowe lub jagodowe)
2 duże jaja

polewa:

150 g białej czekolady
opcjonalnie: łyżka wody z kwiatów pomarańczy  (można także użyć soku pomarańczowego)
2 łyżki masła
2 łyżki mleka ***

oraz: łyżka jasnego cukru trzcinowego wymieszana z płaską łyżeczką cynamonu

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C. Tortownicę smarujemy masłem i oprószamy mąką (najlepiej razową lub krupczatką). Suche składniki (6 pierwszych na liście) mieszamy w osobnym naczyniu i odkładamy. Mleko z cukrem, melasą, oliwą, dżemem oraz jajkami mieszamy za pomocą trzepaczki balonowej. Dodajemy suche składniki i dokładnie łączymy. Wylewamy ciasto do przygotowanej formy i pieczemy ok 50-60 minut (najlepiej wbić patyczek, jeśli po wyciągnięciu nie klei się, ciasto jest gotowe). Studzimy kilka minut w formie, następnie odpinamy tortownicę i studzimy całkowicie na kratce kuchennej. 

Przygotowujemy polewę: Wstawiamy na ogień garnek z wodą, a na nim umieszczamy miskę, tak by jej dno nie dotykało wody. Do miski wrzucamy połamaną czekoladę, masło, mleko oraz wodę pomarańczową i rozpuszczamy co jakiś czas mieszając. Gdy polewa jest gładka i błyszcząca wylewamy ją na ostudzone ciasto i szpachelką lub dużym nożem rozsmarowujemy na wierzchu. Posypujemy cynamonowym cukrem i zostawiamy na min. 15 minut. Smacznego!


* przyprawę do piernika można zrobić samemu mieszając: łyżkę cukru trzcinowego, 2 łyżki mielonego cynamonu, łyżkę mielonych goździków,  pół łyżki imbiru w proszku, po pół łyżeczki mielonego ziela ang. i pieprzu czarnego, po ćwierć łyżeczki mielonych kardamonu i gałki muszkatołowej - takiej przyprawy używam także do grzańca.

** melasę najlepiej odmierzać w szklance, w której wcześniej była oliwa, wtedy nie przyklei się do jej ścianek

*** jeśli zdarzy się, że polewa zbyt mocno zgęstnieje i pojawią się grudki, dodaj jeszcze trochę mleka i masła i energicznie wymieszaj trzepaczką.



20 November, 2011

Razowe ciasto z orzechami i lemon curd


Ciasto, które powstało wczoraj wieczorem z nagłej potrzeby słodkiego. Chociaż zbyt słodkie nie wyszło, a kwaskowa polewa sprawiła, że nawet mój miły, który za słodkościami nie przepada, skusił się na kawałek i nie żałował:) Chyba pierwszy raz nie miałam w domu innej mąki niż razowa i dlatego obawiałam się trochę czy wyjdzie (na ogół mieszam obie mąki, zwykłą i razową). Wyszło. I z pewnością będzie jeszcze nie raz gościło w naszym domu, bo polubiliśmy je za cytrynową polewę i chrupiące orzechy w każdym kęsie. A Wy? Macie takie przepisy, które powstały w kilka minut i zostały z Wami do dziś?


Razowe ciasto orzechowe z polewą cytrynową i czekoladą

1i 1/2szklanki mąki pszennej razowej (lub mieszanka ze zwykłą w dowolnych proporcjach)
szczypta soli
1 i 1/2 łyżeczki proszku do pieczenia
2 jajka
100 g masła (rozpuszczonego)
1/2 szklanki cukru
170 ml mleka
2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
garść orzechów grubo posiekanych (u mnie włoskie)

polewa:
2 łyżki lemon curd
4-6 łyżek śmietany 18%

dodatkowo:
ok 50 g dowolnej czekolady, posiekanej (u mnie truflowa)

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C.
Mąkę mieszamy z solą i proszkiem do pieczenia oraz orzechami. Mleko mieszamy z jajami, cukrem, rozpuszczonym masłem i wanilią. Łączymy mokre i suche składniki, trzepaczką balonową dokładnie mieszając, ale niezbyt długo. Masę wylewamy do formy wyłożonej papierem (mała keksówka lub niewielka prostokątna blaszka).

Wierzch polewamy równomiernie polewą (jej składniki należy bardzo dokładnie wymieszać) i posypujemy czekoladą. Pieczemy ok 40-45 minut (należy wbić patyczek i sprawdzić czy ciasto jest upieczone). Kroimy po wystudzeniu. Smacznego!