19 June, 2011

Rośnie jak na drożdżach



Rośnie. Jak szalona. Nie uznaje obuwia, z odzieżą jest bardzo podobnie;) Buntuje się jak na dwulatka przystało. Je coraz mniej i tylko wybrane dania. Ciasto zje zawsze. Nawet z kwaśnym agrestem:)

Mimo kilku prób wciąż nie czuję się pewnie jeśli chodzi o ciasta drożdżowe. Polegam tylko na sprawdzonych przepisach, nie odważyłabym się eksperymentować na tym polu, bo dla mnie to wciąż jeszcze pole minowe. Poza tym z natury jestem niecierpliwa, wolę ciasta, które robi się w 15 minut i wrzuca do pieca. Drożdżowe jest kapryśne. Zawsze boję się, że nie wyjdzie.

Dziś pogoda jest iście kraciasta. Słońce chowa się za chmurami, deszcz pojawia się i znika. Raz jest jasno, raz szarawo. Wciąż jednak gorąco. Otwieram okna, wkładam lekką koszulkę (Lu w ogóle nic nie wkłada), chodzimy boso. Mam ochotę na drożdżowe, z agrestem. Jeśli chodzi o drożdżowe, dla mnie musi spełniać trzy warunki: musi szybko rosnąć, zawierać kwaśne owoce i ogromną ilość słodkiej kruszonki. Takie robię z przyjemnością, choć nie bez obaw. Przepis na wszelki wypadek wzięłam od Liski, tylko ciut inaczej postąpiłam z mlekiem i drożdżami.


Drożdżowe z agrestem i kruszonką
Ciasto:

500 g mąki pszennej
200 ml letniego mleka
20 g świeżych drożdży
60 g miękkiego masła
60 g cukru
3 żółtka
2 łyżeczki cukru z wanilią
szczypta soli

Kruszonka:

100 g mąki
50 g cukru
50 g zimnego masła
mała szczypta soli

Oraz: ok 250-300 g agrestu, przebranego, umytego i osuszonego


Drożdże rozpuszczamy w mleku z łyżeczką cukru i odstawiamy, by ruszyły. Mąkę mieszamy z cukrem, cukrem waniliowym i solą. Dodajemy masło, żółtka i mleko z drożdżami. Wyrabiamy ciasto tak długo, aż zacznie odchodzić od ręki (robiłam to mikserem). Przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia na godzinę.

Piekarnik rozgrzewamy do 180 st. C. Formę (użyłam tortownicy, ale może być większa, prostokątna - taka będzie nawet bezpieczniejsza) smarujemy masłem i wysypujemy mąką (zwykle używam w tym celu krupczatki, z braku użyłam razowej, ale jak najbardziej może być najzwyklejsza mąka). Ciastem wykładamy formę. Na wierzch układamy agrest.

Składniki kruszonki rozcieramy drewnianą łyżką, w miarę szybko by nie rozgrzewać ciasta. Posypujemy wierzch ciasta i wkładamy do piekarnika na 40 - 60 minut (moje potrzebowało 60, by dopiec się w środku, ale wymagało przykrycia folią aluminiową, by nie przypiekło się za bardzo z wierzchu). Smacznego!

17 June, 2011

Strączkowe i tymianek


Dla mnie to para idealna. Strączkowe lubię też z majerankiem. Ale to przywołuje wspomnienie maminej grochówki, albo fasolowej. Gęstych zup tego typu nie jadłam od lat. Wolę lżejsze wersje. Wolę fasolkę szparagową. Pastę z ziaren soi, grochu, z soczewicy. Albo jak dziś, z bobu. To dwie proste propozycje, na zupkę i na pastę, taki udawany hummus. Macie ochotę?


Udawany hummus z bobu, z tymiankiem
500 g bobu
łyżeczka sody oczyszczonej
2 łyżki oliwy
2 łyżki tahini
łyżka soku z cytryny
duży ząbek czosnku
listki tymianku oberwane z kilku gałązek (można zastąpić suszonym)
sól

Bób gotujemy do miękkości w wodzie z dodatkiem sody, po odcedzeniu chłodzimy zimną wodą (łatwiej się obiera). Obrane ziarna skrapiamy oliwą i rozgniatamy widelcem, dodajemy tahini, sok z cytryny, starty ząbek czosnku i tymianek. Doprawiamy do smaku solą. Dokładnie mieszamy, gotową pastę przekładamy do miseczki lub słoika, wierzch skrapiamy oliwą by nie obsychał i trzymamy hummus w lodówce, można przechowywać ok 3 dni. Doskonała pasta do świeżego chleba. Smacznego!


 Krem z fasolki szparagowej z tymiankiem

500 g młodej zielonej fasolki szparagowej
400 g młodych ziemniaków
pęczek dymki ze szczypiorkiem
3-4 ząbki czosnku
kilka gałązek tymianku + oberwane listki do podania
ok 2 l bulionu
oliwa z oliwek
pieprz kolorowy

Fasolkę myjemy, odcinamy końcówki, kroimy na mniejsze kawałki (wystarczy na pół). Ziemniaki szorujemy, kroimy w kostkę. Dymkę ze szczypiorkiem oraz obrany czosnek siekamy. W garnku rozgrzewamy 2 łyżki oliwy. Podsmażamy czosnek i dymkę ze szczypiorkiem. Zalewamy bulionem, gdy się zagotuje dodajemy fasolkę i ziemniaki oraz tymianek. Gotujemy aż warzywa zmiękną. Wyciągamy gałązki tymianku, zupę dokładnie miksujemy. Podajemy skropioną oliwą, posypaną świeżo mielonym pieprzem i listkami tymianku. Smacznego!




16 June, 2011

Małpka George lubi ogrodoburgery


Dla niewtajemniczonych, małpka George to bohaterka kreskówki. Jednej z ulubionych kreskówek mojego dziecka. I nie ukrywam, że sama też się nieraz zagapię;) Mnie jednak urzekł wątek kulinarny pewnego odcinka (który delikatnie przewija się także w innych;)) a konkretnie: ogrodoburgery. Ogrodoburgery zrobione są z cieciorki i warzyw. Z jakich warzyw, tego w bajce nie powiedzieli. I bardzo dobrze, bo to oznacza, że mogę je robić na wiele sposobów i będą to zawsze ogrodoburgery. Czyli coś, co moje dziecko zje na 100% (jeśli bohater ulubionej kreskówki twojego dziecka coś je, to twoje dziecko zje to tym bardziej). I ja też nimi nie pogardzę:)


Ogrodoburgery czyli burgery z cieciorki i warzyw, z kolendrą

puszka ciecierzycy
1 niewielka cukinia
1 marchew (lub dwie małe)
kawałek selera (użyłam młodego) korzeniowego
ząbek czosnku
2-3 pełne łyżki dowolnych otrąb 
sól i świeżo mielony pieprz
łyżeczka zmielonych nasion kolendry
pół łyżeczki zmielonych nasion kuminu
łyżka pasty paprykowej (opcja, można dodać łyżeczkę papryki w proszku)
pół pęczka świeżej kolendry, posiekanej
łyżeczka oliwy 
olej do smażenia

do obtoczenia: kilka łyżek mąki kukurydzianej (można wymieszać z kaszką manną)

Cieciorkę odcedzamy, mielimy raz i skrapiamy oliwą by nie obsychała. Warzywa dokładnie myjemy, marchew, czosnek i seler obieramy, wszystkie warzywa ścieramy na tarce. Mieszamy z cieciorką, dodajemy posiekaną kolendrę, przyprawy (soli należy dodać sporo, po usmażeniu burgery będą mniej słone niż się spodziewamy). Na końcu dodajemy tyle otrąb by dało się z masy formować burgery (jeśli mimo tego masa jest zbyt rzadka, można zagęścić ją dodatkowo mąką kukurydzianą). Mimo wszystko jednak masa będzie luźnawa i burgerom łatwiej nadać odpowiedni kształt po obtoczeniu w panierce. Smażymy na rozgrzanym oleju z obu stron, do zrumienienia. Odsączamy z tłuszczu na serwetce. Podajemy z ulubionymi dodatkami (my jak widać na zdjęciach, jemy je z ryżem i surówką z młodej kapusty z koperkiem, oliwą i octem jabłkowym). Smacznego!

14 June, 2011

Cynamon i jagody (już?)



Weszłam dziś do warzywniaka po coś zupełnie innego, ale mój wzrok od razu padł na jagody. Och, jak ja lubię patrzeć na Lu, gdy je jagody. Do tych własnoręcznie zbieranych w lesie (jak w tamtym roku) jeszcze daleko, ale nie mogłam ich nie kupić. Truskawki, choć bardzo je lubię, delikatnie nam się przejadły, czereśnie są na dobrej drodze by podzielić ich los. Ale jagody? Na jagody czeka się inaczej. Podobnie jak na poziomki. By mieć troszkę lasu we własnym domu i mnóstwo lata w ciastach z owocami...


Gdy wróciłam do domu, przypomniałam sobie, że nie mam masła. Upiekłam więc trochę eksperymentalnie ciasto z oliwą. Wyszło pysznie. A jagody połączone z cynamonem i gorzką czekoladą sprawdzają się wyśmienicie. Powstało niezbyt słodkie ciasto, które ze szklaneczką zimnego mleka posiada wręcz magiczne moce;) Polecam.


Ciasto z jagodami i gorzką czekoladą

250 g mąki pszennej
170 g cukru + łyżka do posypania
3 jajka
130 ml oliwy z oliwek (ok pół szklanki) - można zastąpić olejem
50 ml mleka
10 g cukru waniliowego (łyżka)
łyżeczka cynamonu + szczypta do posypania
łyżeczka proszku do pieczenia

60 g gorzkiej czekolady, posiekanej
200 g jagód, umytych, osuszonych i oprószonych łyżeczką mąki


Żółtka oddzielamy od białek. Umieszczamy żółtka w dużej misce, mikserem ucieramy z cukrem i cukrem waniliowym, aż powstanie puszysta masa. Wówczas dodajemy mleko i oliwę. Mąkę przesiewamy, mieszamy z proszkiem do pieczenia i cynamonem. Dodajemy do masy po trochę i dokładnie miksujemy. Następnie mieszamy szpatułką z posiekaną czekoladą.

Białka ubite na sztywną pianę dodajemy do masy (najpierw kilka łyżek, a po delikatnym wymieszaniu resztę). Wylewamy masę do formy keksowej wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzch wysypujemy jagody, część możemy delikatnie wmieszać w ciasto nożem. Całość posypujemy cukrem wymieszanym z cynamonem. Pieczemy ok 60 minut. Ciasto studzimy w formie i kroimy po wystudzeniu. Jeśli zamierzamy trzymać do następnego dnia, warto ciasto zawinąć w folię by nie wyschło. Smacznego!




13 June, 2011

Czerwiec i czereśnie



To jedno z czerwcowych ciast. Mam stos przepisów na ciasta z czereśniami. Clafoutis, sernik, kruche, serowe...Ale to które zrobiłam, jest o wiele prostsze. Szybsze. Robi się samo, w dodatku składniki miesza się widelcem, szybko łączy i krótko piecze. Dla mnie to przepis podstawowy, który jest tak uniwersalny, że wykorzystuję go bardzo często, zmieniając tylko lekko skład lub dodając co rusz inne składniki. 

To takie ciasto na podwieczorek. W ogrodzie. Nie ma chyba dziewczynki, która nie robiłaby sobie "kolczyków" z czereśni. Ani chłopaka, który nie lubi (nawet potajemnie) pluć pestkami.*


Szybkie ciasto z czereśniami

ok 200 g umytych i osuszonych czereśni (można dać więcej)
170 g mąki pszennej
125 ml mleka
jajko
60 g stopionego masła (można zastąpić olejem, np. ryżowym)
60 g dowolnego, ulubionego dżemu lub powideł
100 g jasnego brązowego cukru
10 g cukru waniliowego
płaska łyżeczka proszku do pieczenia

do posypania: cukier puder lub drobny cukier z wanilią


Za pomocą widelca mieszamy dokładnie mleko z jajkiem, ostudzonym masłem i dżemem. Mąkę przesiewamy, mieszamy z cukrem i cukrem waniliowym oraz proszkiem do pieczenia. Wsypujemy do mokrych składników i mieszamy widelcem. Masę wlewamy do formy (użyłam tortownicy, ważne by forma nie była duża, bo rozlane na dużej powierzchni ciasto będzie niziutkie nawet gdy urośnie) wysmarowanej masłem lub wyłożonej papierem do pieczenia. Na wierzchu układamy czereśnie. Wstawiamy do piekarnika i pieczemy ok 30 minut (patyczek wbity w ciasto powinien być suchy). Po upieczeniu wierzch posypujemy cukrem. Ciasto można jeść gdy jest jeszcze ciepłe, ale ostudzone lepiej się kroi. Smacznego!


* Nie drylowałam czereśni, bo było mi szkoda czasu. O wiele szybciej i przyjemniej jest moim zdaniem wypluwać pestki :)

11 June, 2011

Nowa energia i właściwie lato



Nie jestem uczniem już od dawna. Ale mimo to czuję, że idą wakacje. Nawet jeśli nie wiążą się one z urlopem, wczasami pod palmami (to i tak nie dla mnie, wolę poznawać ludzi, architekturę, kulturę i rzecz jasna kuchnię danego miejsca niż leżeć plackiem na plaży). Nawet jeśli upalny czerwiec spędzam w mieście. Ale czuć lato. Na straganach, wśród kolorowych warzyw i owoców. Na ulicach, w barwnych zwiewnych sukienkach, ciemnych okularach. W powietrzu, jakie wpada wieczorem przez otwarte okno. W ciepłym wietrze, w nagłej burzy.

Należę do tych osób, które wolą lato od zimy. Zdarza mi się narzekać, że jest za gorąco. Ale jeśli mam wybierać między wieczorem w ogrodzie, z chłodnym imbirowym piwem i bosymi nogami, a wieczorem pod kocem z kolejną przydługą książką, to mimo, iż uwielbiam czytać wybieram ogród i bose stopy. Jeśli mam wybierać między kolejną zupą z selera, owocami z mrożonki i brakiem pomidorów, a tartą ze świeżą cukinią i młodym czosnkiem, wybieram tartę. O, właśnie taką:


To kolejna tarta z ciasta francuskiego (myślę, że uzależniłam się od niego), które teraz, w ciepłej porze, będzie u mnie dość często. Już pisałam o jego uniwersalności. Na ogół robię tarty z masą jajeczno-śmietanową. Tym razem jest lżej, ale z serem i ostrą pastą z papryki. Wyszła naprawdę pysznie i jeśli tak jak ja lubicie gdy warzywa zachowują smak i chrupkość, ta tarta także Wam będzie smakować. No i jest taka łatwa i szybka...:)


Tarta z cukinią, młodym czosnkiem i owczym serem

opakowanie gotowego ciasta francuskiego
1 dłuższa cukinia (lub 2 mniejsze)
120 g owczego sera (lub innego dowolnego, mozzarelli, koziego lub zwykłego białego)
2 łyżki dowolnej ostrej pasty paprykowej (użyłam Ajvaru)
2-3 duże ząbki młodego czosnku
pół pęczka szczypioru
sól
Cukinię dokładnie myjemy (nie obieramy!) i kroimy na plasterki grubości ok 0,5 cm. Układamy w naczyniu i solimy, dzięki temu puści wodę i nieco zmięknie. Odsączamy. 

Piekarnik rozgrzewamy do 190 st. C. Ciasto francuskie umieszczamy w formie (użyłam okrągłej, obcięte ciasto przykleiłam do boków tarty. Spód smarujemy pastą paprykową. Układamy na tarcie krążki cukinii, tak by lekko nachodziły na siebie. Czosnek obieramy i kroimy w cienkie plasterki, układamy na cukinii. Na wierzch rozrzucamy odrywany po kawałku ser. Pieczemy tartę ok 20-25 minut.

Gotową tartę posypujemy posiekanym szczypiorkiem. Można podać ją dodatkowo z pastą paprykową. Smacznego!




10 June, 2011

Słodko-kwaśny


Kolejna odsłona rabarbarowa. I kolejna drożdżowa. Na pocieszenie. Jestem już w domu, we Wrocławiu. Tutaj upały są bardziej męczące niż w lesie. A gdy wieczorem otwieram okno, słychać tylko samochody i tramwaje. Ciężko mi się przestawić. Nie budzą mnie ptaki (czy wspominałam Wam, że mały szpaczek skończył marnie podczas próby lotu? Za sprawą kocura).Odwiedzam "swój" warzywniak. Ucinam pogawędkę z właścicielem. Biorę rabarbar chociaż jeszcze nie wiem co z niego zrobię...Czasem tak mam. 

Osobiście rabarbar jest dla mnie idealnym mężem dla drożdżówki. Na wszelki wypadek kupiłam więc także drożdże. Przydały się. Gorący wiatr pochyla drzewa za oknami. Słońce raz jest, raz się chowa. Jak Lu pod moją sukienką, gdy mieszam na patelni dżem rabarbarowy. 


Dżem rabarbarowy z wanilią
1 kg rabarbaru
150 cukru wymieszanego z ziarnami z jednej laski wanilii (ja użyłam po prostu gotowego cukru z wanilią, aromatyzowanego bourbonem)

Rabarbar dokładnie myjemy, odcinamy końce (częściowo go obrałam, ale nie jest to konieczne). Kroimy na kawałki szerokości ok 1 cm. Zasypujemy cukrem i czekamy, aż puści sok. Duży rondel z grubym dnem lub patelnię rozgrzewamy i wrzucamy owoce. Jeśli soku jest mało można podlać odrobiną wody. Mieszamy i smażymy, aż owoce zmiękną i powstanie gęsty dżem. Przekładamy gorący dżem do wyparzonych słoiczków (zapełniłam dwa słoiczki po konfiturach o poj.250 g). Zamykamy i zostawiamy do wystygnięcia. Nie pasteryzowałam dżemu, bo takie dwa małe słoiczki szybko znikną;) Prawie cały jeden idzie do bułeczek:


Bułeczki zniknęły w ekspresowym tempie. Osobiście wolę je od tradycyjnych drożdżówek, są delikatne, bardzo miękkie. Kwaskowatość dżemu idealnie równoważy słodycz chrupiącej cukrowej posypki. Kiedy robiłam te bułki, na chwilę zapomniałam, że za oknem widać centrum miasta, a nie sosnowy las. Pocieszające. I pyszne.


Bułeczki z dżemem rabarbarowym 

500 g mąki pszennej, przesianej
20 g świeżych drożdży (lub łyżeczka suszonych)
200 ml letniego mleka
120 g stopionego masła
100 g cukru
50 g cukru z wanilią (jeśli używamy paczuszki zwykłego cukru waniliowego, wtedy normalnego cukru dajemy 140 g)
2 jajka
dżem rabarbarowy do wypełnienia


Do letniego mleka wkruszamy drożdże, dodajemy łyżeczkę cukru i łyżkę mąki, mieszamy do rozpuszczenia drożdży, odstawiamy na kilka - kilkanaście minut do uaktywnienia. Resztę mąki i cukru mieszamy w dużej misce. Dodajemy jedno całe jajko i jedno żółtko. Dodajemy zaczyn i stopione masło. Wyrabiamy ciasto, powinno być sprężyste i gładkie, ale dość klejące. Przykryte ściereczką zostawiamy do wyrośnięcia na ok 60 minut.

Po tym czasie z ciasta formujemy małe bułeczki (wcześniej dłonie smarujemy lekko olejem, by się nie kleiło). Spłaszczamy je dłonią, nakładamy ok 2 łyżeczek dżemu i zlepiamy spód (najpierw jak pieroga, a potem brzegi do środka, ciasto jest plastyczne, nie powinno być z tym problemu). Układamy na dużej blasze w odstępach. Ulepione bułeczki smarujemy roztrzepanym pozostałym białkiem i posypujemy mieszanką cukru zwykłego i waniliowego.

Odstawiamy jeszcze do wyrośnięcia na czas rozgrzania piekarnika (do 190 st C.). Pieczemy ok 20-25 minut. Smacznego!

09 June, 2011

Zupa w groszki


Będę szczera. Na wiele lat zapomniałam o świeżym zielonym groszku. Używałam mrożonego, rzadziej z puszki. Ale gdy na świecie pojawiła się Lu ożyły pewne wspomnienia. Wspomnienia z początków wakacji kiedy razem z siostrą łuskałyśmy groszek na działce babci. Jadłyśmy go prosto ze strąków i ten smak surowego groszku jest jednym z tych, które zostają w pamięci jako bliskie sercu. Teraz powróciłam do tych chwil. Kupiłam groszek w sklepie, bo od dawna już nie ma ani Babci, ani tamtej działki. Razem z Lu łuskałyśmy groszek z ogromną przyjemnością. Może to głupie, ale jest w tym coś magicznego. Niedzisiejszego...


Jestem wielką miłośniczką warzyw. Chyba nie ma takiego, którego nie lubię. Ale jako dziecko nie znosiłam zup pełnych warzyw. Wszystko wykładałam na brzegi talerza i jadłam tylko wywar. To była prawdziwa mordęga dla mojej biednej Mamy, która bezskutecznie starała się mnie namówić choćby na kawałeczek pietruszki lub selera. Za to od zawsze lubiłam surówki, wszelkie warzywne dodatki do obiadu, szpinak duszony z dużą ilością czosnku. Kiedy na szkolnej stołówce inne dzieci upychały szpinak pod kartofle, ja szłam po dokładkę. Uwielbiałam marchewkę z groszkiem. To banalne, stare jak świat połączenie lubię do dziś. Dziś lubię też zupy pełne warzyw. Jak ta, którą dziś proponuję. Prosta, szybka i przywołująca wspomnienia:)


Zupa z młodą marchewką, groszkiem i kalarepką

500 g zielonego groszku w strąkach
3-4 młode marchewki
1 młoda kalarepka
kilka młodych ziemniaków (tyle i zmieścimy w garści)
1/2 młodego selera + kilka łodyżek
ok 2 l bulionu (ja gotowałam odpowiednio słony wywar z kurczaka)


Groszek łuskamy i płuczemy. Marchewkę i ziemniaki szorujemy pod bieżącą wodą, kroimy w kostkę lub talarki. Kalarepkę i seler obieramy, kroimy w kostkę, umyte łodyżki selera drobno siekamy. 

Zagotowujemy wywar (jeśli mamy wegetariański dodajemy łyżkę oliwy z oliwek lub masła), wrzucamy wszystkie warzywa poza groszkiem. Gotujemy na małym ogniu ok 10 minut, dorzucamy groszek i posiekane łodyżki selera (można dorzucić kilka liści dla mocniejszego smaku), gotujemy jeszcze kilka minut, aż groszek zmięknie. Gotową zupę można doprawić wg gustu pieprzem i posiekaną zieleniną (użyłam z braku świeżej zieleniny suszony szczypiorek z czosnkiem). 

Zupę można zmiksować, ale ja bardzo lubię rozgryzać groszek;) Smacznego!





03 June, 2011

Wiosenny "bigos" dla jaroszy


Uwielbiam młodą kapustę. W zupie, w "bigosie", ale najbardziej w prostej surówce z koperkiem. Najlepiej gdy koperek jest z własnego ogródka. Moja mama bardzo często robi młodą kapustę, duszoną z odrobiną masła i dodatkami. Takki lekki, wiosenny bigos. Ja właśnie taki Wam proponuję. Prosty. Bezmięsny. Pysznie komponujący się z młodymi ziemniakami, albo nawet z kromką świeżego, wiejskiego chleba...


Wiosenny "bigos" z młodej kapusty
Składniki:
  • główka młodej kapusty
  • duży pomidor (świeży lub pół puszki pomidorów w zalewie, można zastąpić niepełną szklanką przecieru)
  • pęczek koperku
  • pęczek szczypiorku z dymką (lub mała cebula)
  • kilka ząbków młodego czosnku (4-5)
  • pełna łyżka masła (także klarowanego)
  • 2 listki laurowe + 4 ziarenka ziela angielskiego (nie dałam)
  • łyżeczka słodkiej papryki w proszku (można zastąpić ostrą jeśli wolimy)
  • pół łyżeczki cukru
  • sól i świeżo mielony pieprz
Kapustę myjemy i siekamy. Masło rozgrzewamy w garnku. Czosnek obieramy, połowę niedbale siekamy, dodajemy do masła razem z posiekaną dymką, papryką, liściem laurowym i zielem ang. Chwilę podsmażamy, dodajemy kapustę. Solimy, mieszamy, aż puści wodę. Wkrajamy umytego pomidora. Przykrywamy i dusimy na malutkim ogniu, co jakiś czas mieszając, by kapusta się nie przypaliła. Gdy będzie miękka dodajemy odrobinę cukru do smaku, pieprz i jeśli trzeba jeszcze soli.

Zdejmujemy z ognia (Moja mama zagęszcza kapustę jeszcze zasmażką, ale ja lubię gdy jest nieco wodnista i w tym soku można maczać chleb;)). Opłukane koperek i szczypior siekamy drobno, pozostały czosnek ścieramy. Dodajemy wszystko do kapusty, mieszamy i przykrywamy na chwilę garnek. Podajemy z czym lubimy, młodymi ziemniaczkami, kaszą lub pieczywem. Smacznego!