Najbardziej na świecie lubię ludzi. Lubię zaglądać im w oczy. Bezwstydnie. I z nadzieją na rozwiązanie zagadek, które kryją. Wsłuchiwać się w ich opowieści, milczeć razem lub przysiąść na ławce w parku. I wierzyć. Kołysać tę wiarę w sobie cichutko, by dodawała sił w zwątpieniu. Mami…najbardziej na świecie to ja lubię ludzi!!!
Mamigora dała mi zadanie. Trudnie piekielnie i niewdzięczne, no bo jak tu z całej litanii dziesięć rzeczy najulubieńszych wybrać i w słupek zestawić. Reszta się przecie obrazi!
Lubię jak wszyscy są w domu. Jak moje szczęście wciskając łokcie w blat kuchennego stołu modli się jakieś 40 minut do kubka z wystygniętą herbatą i po raz 30 pyta: I co jeszcze? Co jeszcze dziś się wydarzyło? Jak przez kolejne 40 minut opowiadamy z sarenką o karpiu obżerającym wierzbowe listki, zwisające nad wodą albo o wyprawie do lasu, skąd przytargałyśmy kanie wielkie jak parasole.
Lubię ciszę przed burzą. Taki stan, gdy nie wiem jeszcze nic o rzeczach, które tworzę. Dotykam tworzywa. Czuję poruszające się w środku motyle. Wydaje mi się, że wystarczy jedynie sięgnąć po odpowiedź. Prawdziwym cudem jest chwila, gdy z bezwładnie rozsypanych wyrazów powstaje treść, gdy szkic ledwie zyskuje kształt i fakturę, gdy obracany w palcach przedmiot zyskuje duszę…Tworzenie jest cudem!
Lubię duże i małe dziecko, bo są wyjątkowym darem od Pana Boga. I każdego dnia walę czołem o podłogę z wdzięczności za taki podarek!
Lubię smak mojego mężczyzny. I seks, bo jest najpiękniejszym dopełnieniem ludzkiej miłości. Medytacją we dwoje. Radością i bezwarunkową akceptacją.
Lubię pisać. Na razie nie wiem jeszcze czy powinnam.
Lubię domową kawę - za aromat i poranną medytację. Czerwone wino - najbardziej wiśniowo-porzeczkowe z produkcji mojego szczęścia. I lody i czekoladę - bakaliowe i wszystkie inne:)
Lubię morze i chciałabym mieszkać nad Bałtykiem.
Lubię być tu i teraz….z powodów wyżej wymienionych:)
Na deser zostawiam sobie - Joasię, pyzatą, w średnim wieku, ni głupią ni przemądrzałą. Mieszka na Wzgórzu. Lubię ją...
Miami, to było trudne zadanie. Dziękuję za wybór. Osoby, którym chciałabym zadać to pytanie, nie piszą tutaj bloga (nie wszystkie), może jednak uda mi się tą drogą namówić je do takiej spowiedzi? JolaJola:) Geminia:) Uleczka:) i Adrianna:)
Coraz więcej Vitalijek tu ucieka,pewnie i te Twoje tu dotrą...
OdpowiedzUsuńTy napisałaś, a ja sie zastanawiam..... ja nie mam 10 rzeczy, które lubie najbardziej.. . . ja mam ich chyba z 50
OdpowiedzUsuńWażne chyba jest to ostatnie lubienie, bo z niego wypływają inne. Jeśli nie lubimy siebie, to osób, zjawisk, rzeczy na "nie" robi się niepokojąco długa lista.
OdpowiedzUsuńPowinnaś PISAĆ!:))
OdpowiedzUsuńmój ponadprogramowy punkt 11 brzmi - lubie czytać Joannę:)
Chciałabym Cie kiedyś spotkać bardzo:))
A ja LUBIĘ Ciebie Joanno,nad wszystkim innym się zastanawiam, bardzo pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńJoasiu a ja czytam i czytam , co u Ciebie..wzruszam się i uśmiecham..przypomniałas mi , ze trzeba czasami się "zatrzymać" i spojrzeć "w głąb siebie" by móc "powrócic z nowymi siłami, których powoli ubywa. Dzięki , ze piszesz a ja to czytam i przeżywam Baśka/calcjum/ Buziaki
OdpowiedzUsuńJoasiu, mam wrażenie, że dobrze znasz moją listę...ona nie jest długa...kocham moje życie, a moim życiem są moi najbliżsi :))Tysiące przepieknych rzeczy, które temu towarzyszą codziennie się zmieniają...
OdpowiedzUsuńJa często się zastanawiam nad tym co ma dla mnie wartość, a co mogę sobie darować, co zmienić, żeby nabrało wartości. Były to zwykle pojedyńcze zdarzenia, sprawy, ludzie. W formie litanii nie robiłam tego nigdy. Sprowokowałaś mnie Joasiu, wypisałam się w moim pamiętniku, ale gdzie mi do Twoich pięknych przemyśleń.
OdpowiedzUsuń