Wysiadłam
z pociągu w mieście nic się nie zmieniło. Ludzie tak samo za czymś gonili.
Przeszłam na drugą stronę na przystanek autobusowy. Kolejny autobus mam za 10
min. Postawiłam moją torbę i spojrzałam na nią krytycznym wzrokiem. Nie mam
pojęcia jak sobie poradzę aby z nią dojść do domu. Dom. Dość dziwnie to brzmi
jednak tak zaczęłam go postrzegać. To tam przeżyłam najwięcej w tak krótkim czasie.
Rodzice nie byli zadowoleni z mojej decyzji. Powiedziałam im gdzie się
przeprowadzam do tego tym razem mam ze sobą telefon komórkowy mogą do mnie
zadzwonić w każdej chwili. Podeszłam do kiosku i kupiłam gazetę. Będę musiała
sprawdzić oferty pracy. Teraz będę musiała poszukać jakieś zajęcie dla siebie.
Podjechał autobus.
-
Poproszę
bilet do Lisic.
-
5,20
Usiadłam
z tyłu autobusu aby ludzie nie musieli się przeciskać przez moją torbę już i
tak w wąskim przejściu. Gdy tylko ruszyliśmy, roześmiałam się. Długo nie
jeździłam autobusem i zapomniałam że mogą one aż tak hałasować. Teraz raczej
jeżdżą już nowsze ale jak widać można trafić na te stare. Wyjrzałam przez okno
i zobaczyłam faceta który zwrócił moją wagę. Wydał mi się dziwnie znajomy. Nie
potrafiłam sobie przypomnieć skąd go mogłabym znać. Może pracował w jakimś
sklepie albo w barze w którym byłam tu w lecie. Spojrzałam w niebo, zaczęły
zbierać się ciemne chmury. Mam nadzieje, że zdążę przejść chociaż pół drogi.
Włożyłam słuchawki do uszu i odprężyłam się na siedzeniu.
Autobus
zwolnił i stanął. Szybko zwinęłam telefon z słuchawkami do kieszeni i wstałam.
Zanim przedarłam się z torbą przez autobus to trochę potrwało. Bus nie wjeżdżał
w las zatrzymywał się przy głównej drodze czyli ładny kawałek drogi przed mną.
Jestem zbyt dumna by poprosić kogoś o pomoc. Przewiesiłam torbę przez ramię.
-
Dam
radę. Jestem silna.
I w
tym momencie rozpadał się deszcz. Zaciągnęłam kaptur na głowę i znowu zaczęłam
się śmiać. Woda była moim żywiołem jednak nie lubiłam jak padał deszcz. Droga
była okropna wszędzie błoto i wielkie kałuże. Jak ja nie cierpię jesieni. Nie
myślałam, że ta droga może być taka długa. Przede mną nie było widać nigdzie
aby las się przerzedzał. Za sobą usłyszałam plusk wody. Obejrzałam się. No nie
jeszcze jego mi tu brakowało. Było widać po minie Tomka, że też nie był
zadowolony ze spotkania. Siedział na pięknym czarnym koniu. Nie powiem to
zrobiło na mnie wrażenie wcześniej go nie widziałam. Szkoda, że się na nich
kompletnie nie znałam.
-
Hej,
nie sądziłem, że wrócisz.
-
Hej.
Nie
mam zamiaru tłumaczyć mu czemu wróciłam bo sama nie wiem. Do tego dalej
siedział w siodle i jak „pan” patrzył z góry. Ruszyłam dalej nie mam zamiaru
marnować czasu.
-
Nie
w humorze?
-
A
od kiedy ty chcesz ze mną rozmawiać?- nie obejrzałam się do niego
Usłyszałam
tylko jak zeskoczył z konia.
-
Po
tamtym wydarzeniu mi przeszło.
Stanęłam.
Obejrzałam się na niego. Jak on mógł tak urosnąć przez tak krótki czas? Czy to
ja zmalałam? Zamknęłam oczy. Nie mogę sobie pozwolić aby tamto uczucie wróciło.
Wzięłam wdech i je otworzyłam.
-
aż
tak cie denerwuje mój widok?- spytał.
-
Nie,
nie denerwuje mnie, tylko bądź tak łaskawy i nie przypominaj mi tego.
-
Niedługo
święto zmarłych więc ciężko będzie ci nie myśleć.
-
Nie
potrzebuje przypomnień. Cześć.
I
ruszyłam. Deszcz jakby obrócił się znowu przeciwko mnie i zaczął jeszcze
mocniej padać.
-
To
może jednak ci pomóc? – zrównał się ze mną.
Już
chciałam odpowiedzieć, że nie ale deszcz stawał się coraz bardziej uporczywy.
-
Niby
jak?
-
Daj
mi tą torbę.- wyciągnął rękę w moją stronę.
Posłusznie
ją zdjęłam i mu ją podałam. Zawiesił ją sobie.
-
A
teraz wsiadaj. – ręką wskazał konia.
On
sobie chyba żartuje.
-
Koń
ciebie przeraża?- zaśmiał się. – podsadzę cię podejdź.
Wsadziłam
stopę w strzemię i odbiłam się od ziemi. Koń zrobił się niespokojny czuł, że ma
na sobie kogoś innego. Do tego ja nie wiedziałam jak mam się zachować. Zanim
się skapnęłam Tomek siedział za mną.
-
Posuń
się trochę do przodu.
Zrobiłam
to co kazał. W tym samym momencie szturchnął konia stopami i on ruszył.
-
Jak
on się nazywa?
-
Baltazar.
-
Ładnie.
-
Też
mi się podoba. Mamy go od dwóch miesięcy. Jest naprawdę posłusznym koniem.
Droga
na koniu przebiegała znacznie szybciej niż pieszo. Gdy docieraliśmy do domu
Tomka, zaczynała mi ta jazda się naprawdę podobać. Nie przeszkadzała mi nawet
ta cisza.
Dojechaliśmy
do jego wjazdu na podwórze.
-
Dzięki,
że mnie podwieźliście.
-
Chciałem
cię podwieźć pod dom.
-
Dalej
sobie poradzę deszcz za chwilę pewnie przestanie padać.
-
Bywasz
uparta, ale ja też jestem uparty.
Minął
swój dom i jechaliśmy dalej. Fajnie się jechało tylko się nie zręcznie czułam,
czując jego nogi. Nie mogłam się na tyle przesunąć aby nasze nogi się nie
stykały. Przez całą jazdę do domu myślałam tylko o tym.
Stanęliśmy
na podwórzu. Tomek pomógł zejść mi z Baltazara bo okazało się to dla mnie
gorsze niż wdrapanie się na niego. Omiotłam wzrokiem podwórko. Nie sądziłam, że
może być tu aż tak czysto. Samochód stał w szopie. Dom też prezentował się
lepiej. Niektóre okna były wymienione na plastikowe.
Z
domu wybiegła Kasia, była cała rozpromieniona. Za nią wyszedł Daniel.
-
Nareszcie!-
przytuliła mnie do siebie.
Daniel
również mnie objął.
-
Nie
ładnie tak zwlekać z przyjazdem.
Z
Tomkiem podali sobie ręce. Pewnie przez ten czas co mnie nie było często się
widywali.
-
To
jeszcze raz dzięki.
-
Nie
ma za co.- torbę podał Danielowi.
Daniel
udał, że jest ona strasznie ciężka. Uśmiechnęłam się.
-
Osłabłeś
chyba. Kiedyś byłeś silniejszy.
Też
się uśmiechnął.
-
Ciągle
jestem silny. Tomek wejdziesz do nas?
-
Nie.
Wracam do domu. To, to jutra.
W
progu stanął Artur. Jednym słowem ciężki orzech do zgryzienia. Podeszłam do
niego i podałam mu rękę. Przyjął mnie do domu więc nie miałam innego wyboru.
Uścisnął mi mocno rękę. Jednak nie uśmiechnął się.
-
Chodź
do gabinetu.
Obejrzałam
się tylko na rudą jednak ona się cały czas uśmiechała. W gabinecie nic się nie
zmieniło. Zamknęłam za sobą drzwi.
-
Dziękuje,
że pozwoliłeś mi wrócić.
Artur
oparł się o swoje biurko. I milczał.
Spuściłam
głowę, pewnie oczekiwał również przeprosin za to, że nie wiedział nic o planach
ucieczki Kaspra.
-
Przepraszam,
że nic ci nie powiedzieliśmy.- czułam złość sama na siebie, że muszę się przed
nim płaszczyć.
-
Właśnie
tego oczekiwałem, a teraz mam jeszcze pytanie.- skrzyżował swoje ręce i
spojrzał na mnie surowo.- Przyjedzie tu Dargorad?
-
Nie.
Nie utrzymuje z nim żadnych kontaktów.
-
To
dobrze. Jednak ciągle nie wiem czy przyjmując ciebie tu to jest dobry pomysł.
-
Dlaczego?-
aż tak mnie nie lubi? Co on ode mnie jeszcze oczekuje.
-
Dargorad
ostatnio sporo nabroił z tego co słyszę. Nie chce abyś ściągnęła na nas jakiś
kłopotów.
-
Zabił
Mateusza?
-
Żeby
tylko.
Spojrzałam
na niego.
-
Nie
wiem, gdzie on jest w tej chwili to wiesz tylko ty. Jednak nie możesz się tym
chwalić. Tym bardziej, że mogą tu przybywać różni goście.
-
Różni?
Co się dzieje?
-
Nie
ważne. Idź się rozpakować.
-
Nie
ważne? Znowu zaczynasz? Odpowiedz mi na moje pytanie.
-
Nie
wciągam w to nawet Kaspra więc i nie zamierzam ciebie.
Podeszłam
bliżej niego.
-
Grozi
mi jakieś niebezpieczeństwo i nie chcesz mi nic powiedzieć?
-
To
nie jest moja sprawa tylko Dargorada.
Uśmiechnęłam
się.
-
Przecież
wiesz, że to nie prawda. Jakbym cie nie obchodziła nie pozwoliłbyś mi tu
wrócić. Przeczuwałeś, że nie rozmawiam z Dargoradem. Wolisz mnie mieć na oku
aby nie martwić się o Kaspra. Więc odpowiedz mi w końcu co się tu dzieje.
W
tym momencie do pokoju wszedł Kasper.
-
Koniec
rozmowy idź się rozpakować.- Artur się wyprostował.
Chłopak
spojrzał na mnie i na Artura.
-
Co
się tu dzieje? -spytał.
-
Właśnie
próbuję się dowiedzieć. Kogo zabił Dargorad?
Było
widać jak Artur zaczyna się wściekać. Nie potrafił nad sobą panować.
-
Zaczyna
eliminować swoich wrogów. Chociaż tak naprawdę każdego kto stanie mu na
drodze.
-
Wiesz
co on może kombinować?
-
Patrząc
na jego posunięcia. Chce zyskać władze.
-
Władzę?
-
Co
ciebie dziwi. Wszędzie musi być ktoś co będzie kierował.
Spojrzałam
na Kaspra. Było widać, że jest tak samo w szoku jak ja. Myślałam, że po
zabójstwie Dawida się uspokoi, a on zareagował tak jakby się w końcu uwolnił i
mógł robić to co chce.
-
Po
co ma tu ktoś przyjechać? – spytałam.
-
Szukają
jego podopiecznego.
-
Co
oni myślą, że im pomogę i powiem gdzie jest Dargorad?
-
Myślę,
że lepiej będzie jak będziesz mówić, że to ja jestem twoim opiekunem.
-
Oni
nie wiedzą, że to ja jestem podopieczną?
-
Nie.
Przyjadą tu bo pamiętają jak Dargorad postąpił. Jeżeli nie będziesz się
wychylać nie będą niczego podejrzewać.
-
To
ja już niczego nie rozumiem. Nie będziesz mnie zmuszał abym powiedziała gdzie
jest Dargorad? Nie zależy ci na tym aby się zemścić?
Artur
się wyprostował.
-
Raz
wszedłem mu w drogę i źle się to skończyło. Teraz ma po swojej stronie Oskara.
Razem są naprawdę silni. Nie mam zamiaru się wychylać, albo pchać się na listę
Dargorada, a przy tym wpisać moich podopiecznych .
Minął
mnie i wyszedł. On się poddał. Nie chce o nic walczyć. Przez tą rozmowę zrobił
mi się mentlik w głowie. Jako podopieczna nie mogłam się wychylać przeciw
Dargoradowi, ale też nie mam zamiaru udawać, że niczego nie widzę.
-
Czy
mi się wydaje czy ty coś kombinujesz?- spytał Kasper.
-
Muszę
pomyśleć.
I
wyszłam.
Kasper
dogonił mnie na schodach.
-
Co
chcesz zrobić?
-
Nie
mogę siedzieć z założonymi rękami.
-
Przecież
ci nic nie grozi.
-
A
skąd to wiesz?- spojrzałam mu w oczy.
-
On
nie może ciebie zabić.
-
Na
razie nie może. Ani ty ani ja nie wiemy ile to potrwa. Nie mam zamiaru się
poddać i żyć w ciągłym strachu.
-
Sama
sobie nie poradzisz.
-
Ty
też mi nie pomożesz bo Oskar rozróżni nasze myśli w tym chaosie. Zna nasze
głosy.
-
Chyba
nie chcesz wplątać w to rudą i Daniela?
-
Od
kiedy się martwisz o innych? Sami zadecydują.
-
Artur
się wścieknie.
-
Przestań
gadać jak baba, gdzie się podział ten Kasper którego znałam?
-
Przepadł.
-
To
niech się odnajdzie dla swojego dobra.
-
W
takim razie jaki będę miał z tego interes?
-
Zadbasz
jak zwykle o swój tyłek.
-
Też
mi coś. Najpierw mam się narażać, a potem mam mieć spokój?
Nie
przychodziło mi w tej chwili nic do głowy. Najpierw muszę pomyśleć o tym jak
zabić Dargorada. Chociaż naszym pierwszym celem musi być Oskar bez niego
Dargorad będzie zachowywał się jak niewidomy. Będzie trzeba pomyśleć nad jakąś
pułapką.
Żałuje, że się we mnie to wszystko wypaliło i nie jestem w stanie tego jakoś dokończyć. Ostatnie działy nie są najlepsze za co przepraszam. Może kiedyś do tego powrócę i napiszę tom 2. Kto wie. W tej chwili w mojej głowie narodził się nowy pomysł. Zaczęłam go pisać ale nie jestem pewna czy go udostępnię.
Jesteś nominowana! Szczegóły u mnie na blogu! :)
OdpowiedzUsuńFajne, wciągnęło mnie. ;D
OdpowiedzUsuńCiekawie piszesz.
OdpowiedzUsuńładnie tu, będę wpadać, a Ciebie kieruję do mnie: inaczejznaczypomojemu.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDobrze piszesz, więc pisz.
OdpowiedzUsuńgenialny post,niesamowicie piszesz,wciąga ;]
OdpowiedzUsuńHey! Great post I just came across your blog and I love it! It would be amazing if you
OdpowiedzUsuńcould visit my blog too. We can also follow each other if you like! :)
very nice!!! thanks for sharing!!!!
Kariotakis
Ciekawy pomysł na bloga .Życzę powodzenia w prowadzeniu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję!
super! pozdr i zapraszam do nas
OdpowiedzUsuń