... bo przebywamy w chatce.
Przez mrozy trzeba palić w piecu, żeby woda w instalacji nie zamarzła, a przy okazji pracujemy dalej w przyszłej łazience. Ta woda to tylko pretekst, można spuścić ją z instalacji i mieć spokój, ale z nią jest fajnie, a nam chce się gnać na Pogórze ..., a na dziś zapowiedziana jest wizyta duszpasterska, więc przybyliśmy.
Przy okazji wyskoczyłam na zakupy różnych listew, opasek, kątowników, a także sznura ...
Wczoraj od rana sypał śnieg, dwa razy odśnieżałam wszystkie ścieżki, a czyściutkie, rześkie powietrze cudownie pachniało bukowym dymem z komina. Prace przy drewnianych obróbkach łazienkowych dalej trwają, zbudowaliśmy z desek nowe belki sufitowe ...
... bo przedtem wyglądały tak ...
... takie resztkowe, wybrakowane belki, bo było to pomieszczenie gospodarcze. Teraz nabiliśmy nowy sufit, boki, bo też były byle jakie, te białe dziury w belce będą kołkowane, przecierane, bo tam siedzą wkręty; to żeby nie było ich widać. Śmiejemy się z mężem, że wiosną najbardziej zaskoczone zmianami będą popielice, wszyskie ich szlaki komunikacyjne będą zamknięte, ale na pewno znajdą sobie nowe ...
Ja jeszcze o tych belkach ... to główna, podpierająca cały sufit, bo te wyżej okazały się za delikatne i uginały się lekko, ale nie o tym chciałam. Widzicie te ciemne dwa ślady nad kwiatkiem, który robi za "inicjały cieśli"?
takie są przy każdej, krzyżującej się belce, z jednej strony są, z drugiej nie ma, siedzimy z mężem i zastanawiamy się, co to za przydymienia? okazuje się, że tamtędy przebiega przecież ścieżka popielic i one omijają belkę-zawalidrogę i biegną dalej ...
Śniegu jest całkiem sporo, bielutki, skrzypiący, puszysty, ani śladu brei błotnej ani soli, dziś rano wyjeżdżaliśmy drogą nietkniętą przez nikogo, tylko tropy zwierzęce krzyżowały się; psy szaleją, ryją w śniegu, kopią, a potem śpią pół dnia.
Zrobiłam ptakom nowe kulki tłuszczowe, z kostką smalcu przemieszałam ziarna owsa i słonecznika i w siateczkę, podchodzą do nowości bardzo nieufnie, na początku nawet na niej nie przysiadały, ostrożnie i odfruwały, ale potem było ich mnóstwo, ziarna posmakowały, sójki doleciały do słoninki, a dzięcioł wcina tłuszczową wklejkę w sęku pnia ...
Śliczny jest ten dzięcioł z czerwoną czapeczką.
Nie wiem, czy dobrze robię, podrzucam też lisowi małe co-nieco do zjedzenia, żal mi go, jest głodny, co tu można ze śniegu wykopać w mrozie? jakiś korpusik kurzęczy zostawiam, albo karmy kawałek, może daruje zającowi?
Zostałam obdarowana przez znajomego starym narzędziem drewnianym do robienia frezów ...
Te drewniane pokrętła, gwinty, jakieś klinki do pobijania, nie pozwalam tego używać, wisi na ścianie dla ozdobności. Wracając jeszcze do robót przy deskach, mówi mąż do mnie, że idzie poszukać śmigi ... o ludzie, a co to takiego? ... taki drewniany przyrząd do łapania kątów .... nie szukaj jej, też wisi na ścianie dla ozdobności, ta twoja śmiga ...
Po południu wracamy do chatki, piec rano zapakowaliśmy grubym polanem, będzie jeszcze ciepło, jak wrócimy ...
Jeszcze trochę pogórzańskiej zimy, najświeższej ...
Dziękuję za ciepłe słowa, które zostawiacie tutaj, cieszę się bardzo, że podoba Wam się Pogórze, tak samo, jak i nam.
Pozdrawiam serdecznie, cieplutko i ... wszystkiego dobrego, pa.
środa, 18 stycznia 2012
niedziela, 15 stycznia 2012
Wyjechaliśmy jesienią ...
Ogród wcale nie szykował się do zimy, Gutek złapał myszkę dla małego Maksia i wypuścił ją w liście pod płotem ...
... a mały spędził tam chyba z godzinę, ryjąc w tych liściach i szukając myszy...
Hortensja pnąca, nie pomnąc na porę roku, nieśmiało wypuściła zielony listek ...
... a wieczorem zgodne towarzystwo zasypiało w cieple ...
... chociaż potem Gutek prowokował psy do zabawy, chował się pod skórę i czekał ...
Bo ta baranica specjalnie kupiona dla zwierzaków, w klamociarni, wylegują się na niej, bawią, ciągną na środek pokoju, nawet nie pomyślałam, że tak im się spodoba ...
Towarzystwo psie rusza do ataku i po domu przebiega tabun zwierzaków, don lemurro z podniesionym ogonem, za nim piszczący Maksio, bo nie może dosięgnąć kota, i jeszcze Bigos, wszystko lata dookoła ...
Czy Wasz pies ogląda TV?
Bigos rejestruje wszystkie zwierzaki, jakie pojawiają się na ekranie, nawet te z kreskówek, podbiega ...
... unosi się na dwóch łapach, szczeka na cały dom, a czasami jeszcze podskakuje do góry, widok przekomiczny. Pozbieraliśmy ich, trochę prowiantu do kosza i na Pogórze, po drodze spotkała nas taka kurzawica śniegowa, że nie było świata widać, i słyszę od męża: O matko, jak ja tak lubię! ja też ... a za chwilę chmury odeszły, rozjaśniło się i nawet słońce oświetliło świat. My pracowaliśmy w chatce, a psy dzielnie dotrzymywały nam towarzystwa ...
... na bambetlu, w pledzikach, stukanie młotka trochę ich niepokoiło, ale potem już nie ... Zakupiliśmy drewniane drzwi, bo tamte były tymczasowe i paskudne ...
Mieliśmy też wymienić ościeżnicę na drewnianą, co wiązałoby się z wycięciem tej metalowej, potem dokładaniem jakiejś beleczki w to miejsce, mnóstwo roboty, zostawiliśmy na razie, jak jest, jeszcze tylko szybka w drzwi, którą mam zamiar pomalować na kolorowo witrażówkami.
Sznurem objedziemy wokół, żeby schować pianę montażową ...
Sobota była bardzo pracowita, wyspoinowałam płytki bratkowe, a potem długo nabijaliśmy listwy na sufit, mnóstwo przymierzania, przybijania, a wszystko z rękami uniesionymi do góry, ale warto, pomieszczenie zaczyna nabierać wyglądu ...
A śnieg sypał, aż miło ...
Od zachodu nachodziły kolejne chmury, pasma górskie chowały się za białą zasłoną, coraz bliżej, aż zagajnik sosnowy za potokiem również niknął ... Do śliwkowej spiżarni przylatywały różne ptaki ...
... dzięcioł z czerwonym podogonkiem ...
... takiż sam, tylko a czerwoną czapeczką ...
... prześliczne kowaliki, w kształcie łezki, o pięknym ubarwieniu szaroniebieskim, rudawym brzuszku i wyraźnie zarysowaną linią oka, zasuwa po pniu z głową w dół, aż miło! ... Ta biała plama obok niego, to wklejka w sęk drzewa, ze smalcu, bardzo spodobała się wszystkim ptakom ...
... a sikorki, uboga z bogatką w doskonałej komitywie.
Magdo, pozazdrościłam Ci praski do sera, przypomniało mi się, że w niedalekim miasteczku widziałam kiedyś na jarmarcznym stoisku taką ... czekała ...
I od czego ja tu zaczynam produkcję serów? od końca ...
Nie mogłam oprzeć się jeszcze glinianym wyrobom, pewnie z Medyni Głogowskiej ...
... dosyć duża "polewana" misa z uszami ...
... i podobny garnczek z uszkiem i przykrywką, w sam raz na kwaśne mleko, a dla siebie ciepłe kaloszki, co to można wylecieć na zewnątrz po drzewo do pieca ...
... i zaczęłam na nowo czytać książkę Janickiego o bieszczadzkich ludziach ...
Niedzielny poranek przywitał jeszcze większym śniegiem, chcieliśmy zjechać z kalwaryjskiego wzgórza naszą starą drogą, ale już nie dało się ...
... wiatr zawiał ją dokumentnie, jak zwykle najgorzej było na górze, i sypało dalej ...
Przeżyłam dziś chwile grozy, ciągnęliśmy za "czołgiem" przyczepkę wypakowaną drewnem, a ciężka była jak licho, bo drewno surowe. Przy pokonywaniu trzeciej, średniańskiej góry natknęliśmy się na lód przy najstromszym podjeździe, nagle koła zaczęły się ślizgać, zsuwało nas w dół, a przyczepka w poprzek, po bokach rowy głębokie, pcha nas w nie, już widziałam nas zgnieconych przez to drewno. Na szczęście zatrzymaliśmy się na poboczu, tuż nad rowem, co my we dwójkę zrobimy z tym ciężarem? odpięliśmy przyczepkę, ściąga ją w dół, polana pod koła, no, zablokowana! zaczęli ludzie wychodzić z domów, patrzyli, a potem zebrało się z pięciu chłopa, zablokowali łańcuchem koła przyczepki, ściągnęli ją ręcznie w dół i po pięknych podziękowaniach za pomoc zawróciliśmy z powrotem, choć do domu było tylko jeszcze jedno wzniesienie. Szeroki objazd, utrzymaną drogą, dwa razy tyle kilometrów, ale odetchnęliśmy z ulgą, z zimą to nie przelewki. Bałam sie bardzo ... dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze, tylko wtyczkę zmiażdżyło i jechaliśmy bez świateł w przyczepce.
... a wróciliśmy zimą ...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za ciepłe i dobre słowa, wszystkiego dobrego, pa.
A Mani wianuszek, po spełnieniu świątecznej roli, doskonale odnalazł się w chatce, w towarzystwie moich serduszek.
... a mały spędził tam chyba z godzinę, ryjąc w tych liściach i szukając myszy...
Hortensja pnąca, nie pomnąc na porę roku, nieśmiało wypuściła zielony listek ...
... a wieczorem zgodne towarzystwo zasypiało w cieple ...
... chociaż potem Gutek prowokował psy do zabawy, chował się pod skórę i czekał ...
Bo ta baranica specjalnie kupiona dla zwierzaków, w klamociarni, wylegują się na niej, bawią, ciągną na środek pokoju, nawet nie pomyślałam, że tak im się spodoba ...
Towarzystwo psie rusza do ataku i po domu przebiega tabun zwierzaków, don lemurro z podniesionym ogonem, za nim piszczący Maksio, bo nie może dosięgnąć kota, i jeszcze Bigos, wszystko lata dookoła ...
Czy Wasz pies ogląda TV?
Bigos rejestruje wszystkie zwierzaki, jakie pojawiają się na ekranie, nawet te z kreskówek, podbiega ...
... unosi się na dwóch łapach, szczeka na cały dom, a czasami jeszcze podskakuje do góry, widok przekomiczny. Pozbieraliśmy ich, trochę prowiantu do kosza i na Pogórze, po drodze spotkała nas taka kurzawica śniegowa, że nie było świata widać, i słyszę od męża: O matko, jak ja tak lubię! ja też ... a za chwilę chmury odeszły, rozjaśniło się i nawet słońce oświetliło świat. My pracowaliśmy w chatce, a psy dzielnie dotrzymywały nam towarzystwa ...
... na bambetlu, w pledzikach, stukanie młotka trochę ich niepokoiło, ale potem już nie ... Zakupiliśmy drewniane drzwi, bo tamte były tymczasowe i paskudne ...
Mieliśmy też wymienić ościeżnicę na drewnianą, co wiązałoby się z wycięciem tej metalowej, potem dokładaniem jakiejś beleczki w to miejsce, mnóstwo roboty, zostawiliśmy na razie, jak jest, jeszcze tylko szybka w drzwi, którą mam zamiar pomalować na kolorowo witrażówkami.
Sznurem objedziemy wokół, żeby schować pianę montażową ...
Sobota była bardzo pracowita, wyspoinowałam płytki bratkowe, a potem długo nabijaliśmy listwy na sufit, mnóstwo przymierzania, przybijania, a wszystko z rękami uniesionymi do góry, ale warto, pomieszczenie zaczyna nabierać wyglądu ...
A śnieg sypał, aż miło ...
Od zachodu nachodziły kolejne chmury, pasma górskie chowały się za białą zasłoną, coraz bliżej, aż zagajnik sosnowy za potokiem również niknął ... Do śliwkowej spiżarni przylatywały różne ptaki ...
... dzięcioł z czerwonym podogonkiem ...
... takiż sam, tylko a czerwoną czapeczką ...
... prześliczne kowaliki, w kształcie łezki, o pięknym ubarwieniu szaroniebieskim, rudawym brzuszku i wyraźnie zarysowaną linią oka, zasuwa po pniu z głową w dół, aż miło! ... Ta biała plama obok niego, to wklejka w sęk drzewa, ze smalcu, bardzo spodobała się wszystkim ptakom ...
... a sikorki, uboga z bogatką w doskonałej komitywie.
Magdo, pozazdrościłam Ci praski do sera, przypomniało mi się, że w niedalekim miasteczku widziałam kiedyś na jarmarcznym stoisku taką ... czekała ...
I od czego ja tu zaczynam produkcję serów? od końca ...
Nie mogłam oprzeć się jeszcze glinianym wyrobom, pewnie z Medyni Głogowskiej ...
... dosyć duża "polewana" misa z uszami ...
... i podobny garnczek z uszkiem i przykrywką, w sam raz na kwaśne mleko, a dla siebie ciepłe kaloszki, co to można wylecieć na zewnątrz po drzewo do pieca ...
... i zaczęłam na nowo czytać książkę Janickiego o bieszczadzkich ludziach ...
Niedzielny poranek przywitał jeszcze większym śniegiem, chcieliśmy zjechać z kalwaryjskiego wzgórza naszą starą drogą, ale już nie dało się ...
... wiatr zawiał ją dokumentnie, jak zwykle najgorzej było na górze, i sypało dalej ...
Przeżyłam dziś chwile grozy, ciągnęliśmy za "czołgiem" przyczepkę wypakowaną drewnem, a ciężka była jak licho, bo drewno surowe. Przy pokonywaniu trzeciej, średniańskiej góry natknęliśmy się na lód przy najstromszym podjeździe, nagle koła zaczęły się ślizgać, zsuwało nas w dół, a przyczepka w poprzek, po bokach rowy głębokie, pcha nas w nie, już widziałam nas zgnieconych przez to drewno. Na szczęście zatrzymaliśmy się na poboczu, tuż nad rowem, co my we dwójkę zrobimy z tym ciężarem? odpięliśmy przyczepkę, ściąga ją w dół, polana pod koła, no, zablokowana! zaczęli ludzie wychodzić z domów, patrzyli, a potem zebrało się z pięciu chłopa, zablokowali łańcuchem koła przyczepki, ściągnęli ją ręcznie w dół i po pięknych podziękowaniach za pomoc zawróciliśmy z powrotem, choć do domu było tylko jeszcze jedno wzniesienie. Szeroki objazd, utrzymaną drogą, dwa razy tyle kilometrów, ale odetchnęliśmy z ulgą, z zimą to nie przelewki. Bałam sie bardzo ... dzięki Bogu, wszystko skończyło się dobrze, tylko wtyczkę zmiażdżyło i jechaliśmy bez świateł w przyczepce.
... a wróciliśmy zimą ...
Pozdrawiam Was bardzo serdecznie, dziękuję za ciepłe i dobre słowa, wszystkiego dobrego, pa.
A Mani wianuszek, po spełnieniu świątecznej roli, doskonale odnalazł się w chatce, w towarzystwie moich serduszek.
czwartek, 12 stycznia 2012
Chrystus Frasobliwy ...
Na dróg rozstajach przez słońce wypalonych,
W cieniu jesionów, gościnnych lip sędziwych,
Z głową wspartą na dłoni, w myślach zatopiony,
Na świat Boży patrzy Chrystus Frasobliwy.
Zastygł w zadumie: o czym tak grają świerszcze?
Komu ten deszcz strugami tak z ukosa?
I jak to jest, że w bukach są wszystkie wiersze?
A cały żal, tęsknota zamknęły się we wrzosach?
Czemuż to góry lubują się w nastrojach:
To rozśpiewane, to nieme i posępne,
Od lat Opatrzność obdarza je pokojem!
Od zawsze niebo nieskończonym pięknem!
Czemu o świcie piły kres kładą życiu bukom,
Mętnieje potok, zrywa się ptak płochliwy?
Czyżby ten świat chciał zamknąć się na głucho?
Gdzie wiersz, gdzie wrzos, gdzie ja - podzieję się - Frasobliwy?
Przeglądałam dziś swoje szpargały, mapy, a wśród nich znalazłam wyrwany strzęp z gazety ... ten wiersz, napisał go Jerzy Baryła Nowakowski, Warszawa-Chmiel, sierpień 2007 ...
... człowiek warszawski, od kilku lat osiadł w Chmielu nad Sanem w Bieszczadach, pisze wiersze, piosenki, odznaczony Honorowym Obywatelem Gminy Lutowiska, współpracuje z Gazetą Bieszczadzką. To pewnie stamtąd pochodzi ów skrawek, wiersz zapadł mi w serce i pewnie dlatego zachowałam go; pan Jerzy wraz z wnukami wzniósł kapliczkę w Chmielu ...
Wszystkiego dobrego na kończący się tydzień, pozdrawiam wszystkich serdecznie, dziękuję za ciepłe słowa, a my jutro na Pogórze, drzwi drzewianne będziemy wstawiać do łazienki, tudzież fugować, a może belki sufitowe obrobić deską, bo jakieś takie "oszwarowe", pozdrawiam serdecznie, pa.
W cieniu jesionów, gościnnych lip sędziwych,
Z głową wspartą na dłoni, w myślach zatopiony,
Na świat Boży patrzy Chrystus Frasobliwy.
Zastygł w zadumie: o czym tak grają świerszcze?
Komu ten deszcz strugami tak z ukosa?
I jak to jest, że w bukach są wszystkie wiersze?
A cały żal, tęsknota zamknęły się we wrzosach?
Czemuż to góry lubują się w nastrojach:
To rozśpiewane, to nieme i posępne,
Od lat Opatrzność obdarza je pokojem!
Od zawsze niebo nieskończonym pięknem!
Czemu o świcie piły kres kładą życiu bukom,
Mętnieje potok, zrywa się ptak płochliwy?
Czyżby ten świat chciał zamknąć się na głucho?
Gdzie wiersz, gdzie wrzos, gdzie ja - podzieję się - Frasobliwy?
Przeglądałam dziś swoje szpargały, mapy, a wśród nich znalazłam wyrwany strzęp z gazety ... ten wiersz, napisał go Jerzy Baryła Nowakowski, Warszawa-Chmiel, sierpień 2007 ...
... człowiek warszawski, od kilku lat osiadł w Chmielu nad Sanem w Bieszczadach, pisze wiersze, piosenki, odznaczony Honorowym Obywatelem Gminy Lutowiska, współpracuje z Gazetą Bieszczadzką. To pewnie stamtąd pochodzi ów skrawek, wiersz zapadł mi w serce i pewnie dlatego zachowałam go; pan Jerzy wraz z wnukami wzniósł kapliczkę w Chmielu ...
zdjęcie z Google Earth |
Subskrybuj:
Posty (Atom)