To okno cieszy się wielkim powodzeniem.
Spędzamy tu zimą najwięcej czasu, od szarego poranka po zmierzch.
Na maminej skrzyni wiannej pijamy poranną kawę, rozkładamy książki, w pogotowiu leży aparat fotograficzny i lornetka, a wymoszczone poduchami plecione foteliki zapraszają do posiadywań.
Tak, tak, nikt nie wie, czy nie jest przypadkiem podglądany z naszego okna, o ile tylko pojawi się w zasięgu wzroku.
O, tu na ten przykład ktoś idzie górą, z białym psem.
To nie myśliwy, bo zatrzymuje się i robi zdjęcia ... pewnie Łukasz wybrał się na Horodżenne, zaczatować na zwierzynę.
Oko przyciągają kolorowe, ptasie klejnociki przy karmniku ... sikorek co niemiara, najwięcej czarnogłówek albo ubogich, nie potrafię ich rozróżnić ... tu panuje porządek, ustawiają się ładnie w kolejce, przeskakując z gałązki na gałązkę, porywają ziarenko słonecznika i umykają gdzieś ...
... żółcią cytrynowych brzuszków odcinają się od szarzyzny dzwońce, a raz nawet przyleciał maleńki szczygieł, a myślałam, że one u nas tylko przelotem ...
Za to rezydent karmnikowy jak się rozsiądzie, to ciężko go wypędzić ...
To grubodziób.
Nie tak dawno oglądałam jakiś program w tv regionalnej, i było sporo o ptakach zimujących ... pokazywali grubodzioba właśnie ...skubaniec potrafi rozgnieść w dziobie pestkę wiśni, a co dopiero takie ziarno słonecznika ... zbadano nacisk dzioba, do 70 kg ...
Z ciekawszych ptaków pojawiają się różne dzięcioły, w tym zielonosiwy ...
Zaparty mocno na ogonie, który służy mu jako trzecia kończyna, wydłubuje delikatnie drobinki tłuszczu z kory drzewa, migając od czasu do czasu wąziutkim i długim językiem ... i znowu okazuje się, że on z kolei bardzo lubi mrówki i stąd tak ukształtowany dziób i język ... prawie jak mrówkojad.
Jeden przylatuje w eleganckim, czerwonym bereciku, a drugi ...
... bez berecika. Nie wiem, czy to samczyk i samiczka, czy może jakaś inna cecha.
Oprócz tego po pniach zasuwają głową w dół szaroniebieskie kowaliki, z czarną krechą przez oko, jak u Kleopatry ...
Bardzo ciekawym ptakiem, którego również widać przy karmniku, ale raczej przegląda dokładnie pnie drzew jest pełzacz ... to jest chyba leśny, bo ogrodów tu nie ma ...
... biały brzuszek, szara okrywa i dzióbek cieniutki ja zapałka, do tego podpiera się o pień długim ogonkiem ... rzeczywiście uwija się po pniach z niebywałą szybkością, ale i czasami schodzi ostrożnie pod drzewo, gdzie leżą resztki z karmnika i coś tam sobie jeszcze wygrzebuje ...
Dosypuję ziaren, robię wklejki ze smalcu, a ptasie towarzystwo tylko czeka ...
Oprócz obserwacji ptasich na łąkach widuję pojedyncze stadka łań ... ostatnio przeszło 6 sztuk ... kluczą lisy po białej pustyni, puszystymi ogonami zamiatając śnieg ...
... któregoś ranka od dołu, z potoku, pobiegło 5 jeleni z rozłożystym porożem, ale ja oczekuję z niecierpliwością wieczornych godzin ... o! dopiero wtedy się dzieje ...
Wychodzą liczne stada dzików, ostatnio naliczyłam ich około 30 sztuk ... kiedy za pierwszym razem wyszły gromadnie od potoku, myślałam, że to jakaś ogromna grupa ludzi ... dopiero lornetka rozwiała moją pomyłkę w ocenie ... dziki, różne, małe, duże, ich czarne sylwetki ostro odcinają się od białego śniegu ... żerują potem w niewykoszonej trawie "derkaczowych" łąk ...
A jak szybko biegają, nie zdążyłabym przed nimi uciec gdzieś na drzewo.
Któregoś popołudnia z nasypu z sosnami zszedł turysta pewnie, bo z kijkami ... przeszedł ich miejsca żerowania i za chwilkę zniknął mi na winklu, który tworzą krzaki tarniny i pastwiskowe ogrodzenie ... po chwili z tego samego miejsca, gdzie on zniknął wybiegło ponad 10 sztuk dorosłych dzików, szybko przebiegło zagajnik i schowało się w krzakach za łąką ...
Długo wypatrywałam, czy przypadkiem nie wyłania się zza krzaków tarniny jakaś ręka prosząca o pomoc, bo nie daj Boże, kto usłyszy w tej dziczy wołąjącego ... nie powiem, wyobraźnia działa niesamowicie, może dlatego, że ta mnogość zwierzyny robi na mnie osobliwe wrażenie ... nigdy nie widziałam takich ilości dzików, a podchodzę do nich z wielką rezerwą.
Mąż pyta mnie, i co? nie będziesz już chodzić na rydze? nie wiem, tam po drodze są ich kąpieliska błotne, podśpiewuję sobie co prawda, łamię gałęzie, po prostu zachowuję się głośno, ale one w pewnym momencie mogą przestać uciekać przede mną ... strach ma wielkie oczy ...
.
Ciepły wiatr stopił prawie zupełnie śnieg, chciał nam pewnej nocy przestawić chatkę, aż sprawdzaliśmy, czy ule nie poprzewracane przypadkiem, i czy tunel foliowy nie odleciał ... dziś mąż pojechał jak po ogień, bo w tej temperaturze pszczoły zaczynają oblot, jakieś dennice trzeba wyciągać, cokolwiek to znaczy ... nie jest to dobra pogoda ...
Pozdrawiam Was serdecznie w tej zimo-wiośnie, dziękuję za odwiedziny, bywajcie zdrowi, pa!