Kochane!
Ostatnio na nic nie miałam czasu - dzielnie walczyliśmy ze skończeniem balkonu :) I udało się :) Co prawda jeszcze jest kilka rzeczy do dopieszczenia, kilka drobiazgów do przemalowania i stolik do dokończenia, ale wreszcie mam balkon, na który mogę wyjść z dzieckiem bez strachu w oczach, że wejdzie na ten podest i spadnie. Teraz liczy się dla niego jazda rowerem, a nie wycieczki po podeście :)
A i wreszcie mam swój aparacik, więc mogę pstrykać zdjęcia ;)
Na balkonie brakuje jeszcze kilku kwiatków - zwłaszcza w donicach z pergolami, które czekają na swoje pięć minut ;) Nie można przecież wszystkiego na raz zrobić, a dzięki temu mam szanse na zmiany i oswojenie się z balkonem ;) Od razu wyjaśnię skąd się wziął biały płotek. Poza tym, że jest dekoracją zasłaniającą murek, ma też zastosowanie praktyczne jako zabezpieczenie dla stojących na nim doniczek oraz uniemożliwia szybkie wchodzenie na podest, gdyby jednak małego odkrywcę naszła taka ochota :)
Między krzesełkami stoi stelaż od umywalki mojej prababci, który po dodaniu blatu będzie stolikiem :)
Obok znanej już Wam białej półeczki stoi garnek, w którym moja prababcia gotowała obiady :)
Uratowałam go przed trafieniem na złom jakieś 15 lat temu :) Za półką udało mi się schować Grzesiową drabinę i dwie suszarki na pranie :)
Mikuś król piaskownicy ;) Teraz tak wygląda każdy nasz dzień :)
Powoli będę dopieszczać nasz balkonik a na razie życzę Wam pięknego i słonecznego dnia :)
Buziaki!
Monika