Prezes to mój niemal trzyletni labrador. Dostałam go od Grzesia w prezencie ślubnym :)
Prze 1,5 miesiąca był z nami w Wawie w mieszkaniu,które wynajmowaliśmy.
Kiedy go kupowaliśmy to z zamiarem, że będzie on towarzyszem starzejącego się psa moich teściów - Reksia. Ich wspólne bytowanie zaczęło się od tego, że Reksio bał się tego biegającego mu między nogami bąbla jak ognia, a teraz walczą do krwi o pozycję w stadzie eh...
I żaden nie ustąpi.
A powinnam powiedzieć, że Prezes to nie przypadkowe imię. Kiedy wyszłam z nim na siku przed blok, to coś zauważył w pobliżu krawężnika, no i zamiast podejść i się schylić to usiadł na krawężniku i dopiero się pochylił, taki leń ;) I tak został Prezesem :)
Pierwszy dzień w nowym domu
Ulubiona pozycja do spania :)
A najśmieszniejsze jest to, że poznaliśmy ją w środku nocy. Śpimy sobie a tu nagle słychać jakieś dźwięki jakby się dusił i ledwo oddychał, ja przerażona świecę światło, a tu mój pies śpi na nodze od fotela pana. I jemu ten ograniczony dopływ tlenu zupełnie nie przeszkadzał ;)
Ciężko pracuje pilnując miski, tak na wszelki wypadek jakby się miało pojawić jedzenie, bo jakby ktoś nie wiedział to mnie tu strasznie głodzą.
Wtedy jeszcze mogłam go unieść :)
Do tej pory lubi mi wchodzić na kolana, ale za nic nie kuma, że jest troszkę za duży :)
Samochód to mój żywioł!
Słabo mi płacą za pozowanie, ale generalnie lubię być modelem.
Zawsze twierdziłem, że zabawa jest strasznie męcząca.
Pierwsza zima i ten wiatr w uszach to jest to!
Do życia trzeba podchodzić na luzie... o tak jak ja!
Mój najlepszy kumpel. Ciągle czekam aż nauczy się chodzić... na razie marnie mu to idzie.
A tak spędzamy tegoroczne lato
Co jesz Mikuś? Weź się ze mną podziel!
To co jemy razem
Hmm... a może by tak agrest?
Idziesz?
Ok! Ale zrób mi miejsce Prezes!
No weź się przesuń!
Agrestożercy w akcji :)
Czasem nawet i ja mogę być poważny.
Ale nie za długo!
Prezesek ma stwierdzoną dysplazję stawów biodrowych i musi cały czas brać leki, które pomagają mu odbudowywać chrząstkę i dostarczają potrzebnych witamin. Mimo to nie zamieniłabym go żadnego innego psa. I Mikuś swojego Łełeska też nie odda nikomu :)
Zamęczyłam Was dziś psim tematem :)
P.S. Może za dwa tygodnie będę już mieszkać w Wawie :)
Oby się udało.
Candy nadal trwa może jeszcze ktoś się skusi :)
Zapraszam.
Dodam, że z przyczyn ode mnie nie zależnych musiałam zwiększyć liczbę kurkowych serwetników do sześciu ;)
Powoli wracam do rzeczywistości i liczę, że znajdę więcej czasu na odwiedziny u Was.
Buziaki!
Monika