Po bardzo długiej nieobecności na blogu (wiem, że bywam tutaj nieregularnie, dlatego chciałam Was za to bardzo przeprosić), postanowiłam pochwalić się dwiema rzeczami, które już jakiś czas temu postanowiłam sobie sprawić :) Otóż jest to słynny i zachwalany pędzelek MAC 217 oraz mój pierwszy cień tej firmy, na który 'chorowałam' już baaardzo długo. Mowa tutaj o cieniu Club. Pierwszy raz zobaczyłam go w tutorialu makijażowym u nissiax83 (KLIK) i tak bardzo spodobał mi się efekt, że postanowiłam, iż kiedyś go sobie sprawię i oto jest. Zarówno cień, jak i pędzelek sprawują się rewelacyjnie. Mam nadzieję, że za jakiś czas uda mi się pokazać Wam makijaż wykonany za pomocą właśnie cienia Club.
Jeśli chodzi o pędzlek, to jest to tzw. blending brush służący do rozcierania i łączenia ze sobą cieni na powiece. Sprawdza się w tej roli niesamowicie. Myślę, że nie zamieniłabym go na żaden inny pędzelek przeznaczony właśnie do tego celu.
A Wy co myślicie o pędzelku 217 MAC? Macie go w swojej kolekcji? A może wcale Wam się nie podoba?
Jestem bardzo ciekawa Waszej opini zarówno na temat blending brush, jak i cieni MAC. Ja planuję jeszcze zakup innych odcieni. Może uda mi się to na strefie bezcłowej wracając na świeta do Polski.
A tymaczaem pozdrawiam ze słonecznej ostatnio Norwegii :)