Witam serdecznie. To już ostatnia z części "Pozytywnie zakrzywionej czasoprzestrzeni". Najbardziej wolna. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Oczywiście :)
Zapraszam na weekend!
Część pierwsza opowieści znajduje się tutaj
Część druga opowieści znajduje się tutaj
Weekend zaczyna się w piątek. Czyli już. Właśnie teraz.
Najbardziej jednak lubię sobotę. Za niedzielą nie przepadam - bo to taka zapowiedź poniedziałku i trochę zbytnio z nim kontrastuje. No chyba, że niedzielny poranek - to już inna kwestia :)
No ale właśnie - piątek.
Szczególnie po wyjściu z pracy następuję wielkie "uffff" i głęboki oddech wolności.
I już jakby mniej muszę, wolniej biegnę, rozglądam się i nie mam w głowie listy zadań do zrobienia. Jest świeżo.
Jeśli nie mam w planie obowiązkowej uczelni to weekend jakby dłuższy sie wydaje. Mogę robić wszystko.
Mogę dłużej spać. A to luksus. Mogę pić wino i jeść dłużej, delektować się wszytskim.
Czasem, jedzeniem, widokami.
Dom jest jakoś jaśniejszy w weekendy. Sprząta sie przyjemniej, powietrze jest bardziej wywietrzone, stół z kwiatami i gazetą. Właśnie! To uwielbiam szczególnie w weekendy. Bo ja ogólnie mam takie zaprzeszłe spojrzenie na niektóre sprawy. Taką sprawą jest wszędobylskie masowe wszytsko. No nie lubię. Tych wszytskich automatów zamiast książek, plików mimo że pomocnych to takich bezdusznych i tej całej nadprodukcji.
Ale jest jeden wyjatek. Przyznaję. Empik.
Trochę mi podpadł i go nie lubię za to, że przez niego umarły małe śliczne księgarnie. Takie ze sprzedawczynią z powołania. Takie z "Masz wiadomość". Ale z drugiej jednak strony budzi we mnie uczucie kulturalnego luksusu, wolności i takiej jakiejś dostępności informacji wszelkiej -wygody.
Bo ja uwielbiam z P. iść do tego Empiku na pierwsze piętro i zamówić sobie herbatę czy kawę w wielkim kubku. I siedzieć tam tak i kartkować gazet tysiące. Na które nie trzeba tracić pieniążków, można tylko wziąć i pooglądać. Poinspirować się. Coś zapisać w kalendarzu. Adres, nazwę. Cokowiek. Uwielbiam. Można też książki poczytać oczywiście i muzyki posłuchać. Ale ja wolę zdecydowanie kartkować. Bardzo. Polecam.
I na takim kartkowaniu mi czasem mija pół wieczoru. Drugie pół to jeżdżenie autem po kochanych uliczkach miasta. Uwielbiam i kocham ponad wszystko. Ostatnio doszłam do wniosku, że trochę kosztowny ten mój relaks. Benzyna w sumie na takie przejażdżki to tyle samo wynosi co zabieg na dłonie w SPA. Ale zabieg by mnie tak nie zrelakował. Nie pochłaniałabym zapachów zza szyby i obrazów, muzyki.
Weekend jest dobry.
Bo w weekend często się coś tworzy. Gotuje się. Dobiera starannie składniki, dodaje się dużo czosnku i bazylii. Wszytsko jest takie pomidorowe i z sałatą. Pachnie morzem. I to śródziemnym.
W weekend sa także filmy. Ja bardzo rzadko oglądam jakiekolwiek a w weekend owszem. I wtedy jest też czas na blogowanie. No bo ja lubię robić dwie rzeczy na raz.
W weekend mozna też bezkarnie tracić czas siedząć w kawiarni. Ale takiej prawdziwej, gdzie robi sie kawę z syfonu i wszytsko jest takie fair traid. Jakoś lżej na duchu wtedy.
Wtedy też ludzie mają czas dla siebie. Więc są też spotkania. Z przyjaciółmi, z rodziną. Nadrabia się bezpośrednie spotkania. Są śmiechy i wspomnienia. Cudnie.
Jak tylko zacznie sie wiosna w weekend będę chodzić na spacer nie tylko z P. ale też z aparatem. Będę fotografować wszytsko i cały czas. Wiem to już. A potem będę zamęczać tymi fotografiami wszytkich tu.
W weekend można też pisać więcej. Co mi w duszy gra. A gra w weekend jakby więcej. Można też chodzić do kina, choć to wolę w tygodniu - to taka moja pocieszajka i umilacz czasu. I do teatru - a do teatru to ja zawsze mogę. Bo kocham chyba nawet bardziej niż to kartkowanie powyżej. Uwielbiam.
A i właśnie! Weekend to jest też po to żeby móc wyjechać. Żeby podziwiać góry na przykład. Wdychać tamto powietrze, męczyć mięśnie nóg wspinając się, pić tam grzane wino. Podróże są potrzebne bardzo. Mi. Mam tak, że czasem już nie mogę. Duszę się i ucieczka myślami w góry nie pomaga. Muszę realnie tam być. Choć na chwilę. Muszę po prostu bardziej niż cokolwiek. Nastraja to pozytywnie, dodaje energii i wszystko staje sie bardziej kolorowe.
Weekendy są potrzebne.
Czasami zastanawiam się czy nie byłoby lepiej mieć siedem dni w tygodniu wprost proporcjonalnie odwrotnie podzielone niż teraz. Ale pięć dni wolnego to chyba za dużo. Mogłoby nas rozpieścić za bardzo. Jest dobrze jak jest. Doceniam bardziej czas. Dbam o niego roztropniej i dokładniej.
Już teraz czuje jak wszytsko spowalnia...biegnę ale wolniej. I jakoś inaczej. Po to by chwilę uchwycić i cieszyć się czasem. Nie po to bo trzeba.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą niedziela. Pokaż wszystkie posty
piątek, 22 lutego 2013
niedziela, 17 lutego 2013
Niedzielna inspiracje
Niedzielny poranek gości dziś na wielu blogach.
Widać - magiczny.
Bo w niedzielny poranek można chodzić niespiesznie, na boso.
Można w piżamie, w szlafroku, można poczochranym być przez poranek cały.
Bo tańczyć można głupio! Uwielbiam.
Bo można delektować się kawą dłużej i dokładniej niż w inne dni.
Można piec sernik i czytać gazety.
Długo i niespiesznie.
I à propos gazet właśnie.
Mam ciocię, która mieszka w Niemczech.
I gdy nas odwiedza przywozi zachodnie wspaniałości. Kiedyś były to żelki Haribo i inne słodkości w cudownie kolorowych papierkach.Teraz są one na wyciągnięcie ręki w większych sklepach czy nawet jakoś zachodnia granica jakby bliżej była...
Ale nadal przywozi zachodnie wspaniałości, których u nas nie ma.
Gazety.
Najbardziej lubię Living at Home i Wohnen.
Cudowne zdjęcia, inspiracje, galerie, stylowe wnętrza.
Mam te same gazety od roku i od roku je przeglądam. Za każdym razem znajduje w nich inne cudowności. Wszystko takie idealnie dobrane, ciepłe, wełniane, drewniane i piękne.
A oto kilka zdjęć:
Lubię tak czasami pooglądać, przekartkować kilka stron. Wzdycham sobie wtedy do nich i marzę i urządzam moje mieszkanie w głowie. Przestawiam meble, dokupuje różne wspaniałości.
A właśnie! Jeszcze ważna sprawa.
Dostałam w walentynki tulipany. Jest ich dziewiętnaście! I dostałam też czekoladki - ręcznie robione. Trochę żal je jeść są tak pięknie zapakowane.
Kochany ten mąż! Polecam zamążpójście :)
Życzę udanej niedzieli. Takiej leniwej troszkę, słodkiej i pachnącej!
Widać - magiczny.
Bo w niedzielny poranek można chodzić niespiesznie, na boso.
Można w piżamie, w szlafroku, można poczochranym być przez poranek cały.
Bo tańczyć można głupio! Uwielbiam.
Bo można delektować się kawą dłużej i dokładniej niż w inne dni.
Można piec sernik i czytać gazety.
Długo i niespiesznie.
I à propos gazet właśnie.
Mam ciocię, która mieszka w Niemczech.
I gdy nas odwiedza przywozi zachodnie wspaniałości. Kiedyś były to żelki Haribo i inne słodkości w cudownie kolorowych papierkach.Teraz są one na wyciągnięcie ręki w większych sklepach czy nawet jakoś zachodnia granica jakby bliżej była...
Ale nadal przywozi zachodnie wspaniałości, których u nas nie ma.
Gazety.
Najbardziej lubię Living at Home i Wohnen.
Cudowne zdjęcia, inspiracje, galerie, stylowe wnętrza.
Mam te same gazety od roku i od roku je przeglądam. Za każdym razem znajduje w nich inne cudowności. Wszystko takie idealnie dobrane, ciepłe, wełniane, drewniane i piękne.
A oto kilka zdjęć:
Lubię tak czasami pooglądać, przekartkować kilka stron. Wzdycham sobie wtedy do nich i marzę i urządzam moje mieszkanie w głowie. Przestawiam meble, dokupuje różne wspaniałości.
A właśnie! Jeszcze ważna sprawa.
Dostałam w walentynki tulipany. Jest ich dziewiętnaście! I dostałam też czekoladki - ręcznie robione. Trochę żal je jeść są tak pięknie zapakowane.
Kochany ten mąż! Polecam zamążpójście :)
Życzę udanej niedzieli. Takiej leniwej troszkę, słodkiej i pachnącej!
Subskrybuj:
Posty (Atom)