Co za tydzień!
Czy to za sprawą podjęcia prób wszelkich żeby było lepiej. A może postanowień.
Czy też po prostu? Czy to Wasze życzenia. Nie wiem. Ale jest lepiej. Jest dobrze. Jest bardzo dobrze!
Ostatnie dni to proces nieustającej zmiany na lepsze. Aż oczy otwieram ze zdziwienia i rozglądam się w okół za czarodziejem, wróżką, aniołem.
Wszystko zaczęło się od wtorku kiedy podjęłam decyzję o lepetitka.blogspot.com.
Nagle ni stąd, ni zowąd okoliczności zaczęły się zbiegać poprawnie. Dziwne. Nigdy tak nie było. Nie to, że się nie cieszę - po prostu zaskakująco pozytywne to dla mnie. I dobrze. Przecież właśnie na to czekałam.
I tak na początek stało się coś, o czym marzyłam długo długo. Tzn. marzyłam i ja i On*. To coś to cztery ściany. Własne. Trochę też zielonego przed nimi i co najważniejsze w miejscu idealnym dla nas. Miejscu gdzie wracać się chce od zawsze i na zawsze. W miejscu gdzie pachnie porami roku.
Chwilę potem, nagle zdarzyło się drugie coś. Coś, na co czekałam kilka długich miesięcy. Trzymając kciuki przez ten cały czas zdarzało się nie to co powinno, kłody pod nogi, wiatr w oczy. I nagle w ubiegłym tygodniu tak nieoczekiwanie. Ahh...to coś tyczy się mojego życia od ósmej do szesnastej, więc jego dużej części.
Sobota i niedziela leniwe. Jak nigdy. Nic nie muszę. Mogę to co chcę. Zrobiłam czekoladki bo mam na to czas. Jadłam lody bo miałam ochotę. Obejrzałam film. Przeglądnęłam miliony stron wirtualnych i tych namacalnych szukając inspiracji bo uwielbiam. I jeszcze świeci słońce.
Wszystko dzieje się tak po prostu. Ot. Jak w bajce się czuję. Jak na karuzeli w wesołym miasteczku. Wszystko jest kolorowe, wszystko się uśmiecha i kręci.
I właśnie. Jak pisałam obejrzałam film. A to dzieje się bardzo nieczęsto. W kinie owszem, ale w domu jest to rzadkość. Nie umiem się nigdy skupić, muszę coś jeszcze zawsze mieć w zanadrzu do robienia.
A wczoraj było inaczej. Zupełnie.
Obejrzałam Amelię. Wiem - późno, ale tak właśnie. Po raz pierwszy. I się zakochałam. W Paryżu po raz n-ty, w atmosferze tego miejsca, w zdjęciach i w muzyce. W muzyce dzięki, której można pokochać akordeon. I w fabule istnie bajkowej jak ta moja ostatnio. W niemożliwościach, w wyobraźni, w marzeniach. Cudownie. Tak dużo tego szczęścia ostatnio, że nawet Amelia budzi we mnie podejrzenia - akurat taki film akurat w takim momencie życia? Wszystko zbiega się w pozytywną całość. Zaskakujące.
* Mąż. Cudowny On. Dobry duszek z dobrymi oczkami. Uwielbiam dobrych ludzi.
"Czasy są ciężkie dla marzycieli." - "Les temps sont durs pour les reveurs."
Cudownego wieczoru!