Tak, wiem, że choinki już się rozbiera :) Postanowiłam jednak pokazać jeszcze te ozdoby, ponieważ są trochę inne iż te, które się u mnie do tej pory pojawiały. Przygotowane na specjalną prywatną wymiankę. Wytyczna, którą dostałam to taka, że mają mieć obojętnie jaki kolor, bo choinka jest kolorowa, taka jak kiedyś. Nawiasem mówiąc zazdroszczę takiej choinki, bo ja chociaż zawsze chcę swoją ubrać kolorowo, to kończy się na kilku ozdobach dopasowanych kolorystycznie. Jednym słowem styl minimalistyczny. Mój synek kiedy ogłosiłam, że choinka jest gotowa powiedział "Mamo, ale ta choinka nie jest ubrana". Zrobił więc pokaźnych rozmiarów niebieski lampion z kolorowego papieru. Choinka była więc piękna, skandynawska, z kilkoma bało-czerwonymi filcowymi ozdobami i ogromnym niebieskim lampionem :)
Ale o ozdobach miało być. Nie myślałam długo nad tym co uszyję. Przypomniałam sobie choinki ze swoich dziecięcych lat i ulubione ozdoby - każdy takie miał, prawda? W szarych czasach, na które przypadło moje dzieciństwo na choinkach królowała pognieciona lameta, wata udająca śnieg, imitujące świeczki lampki z wymiennymi żarówkami, które okropnie parzyły. No i ozdoby - zazwyczaj szklane łatwo tłukące się bombki i szpic na czubku, szalenie delikatny i kruchy. Pamiętam, że w jednym zrobiłam dziurę palcem :) Miałyśmy z Siostrą dwa bałwanki - mój był w czerwonej, jej w żółtej czapeczce i ludziki z koralików i folii, które służyły nam jako lalki do zabaw przy choince. No i pewnego pięknego dnia pojawił się wśród ozdób łańcuch, a właściwie łańcuszek, bo specjalnie długi nie był - ale jaki! Piękny, błyszczący, złoty z mnóstwem zielonych i fioletowych gwiazdek, które połyskiwały w blasku światełek. Nie pamiętam już czy to mama jakimś cudem go upolowała, czy dotarł do nas zza zachodniej granicy, pamiętam tylko że był absolutnie wyjątkowy i wzdychałyśmy na jego widok przez wiele jeszcze lat przy każdym ubieraniu choinki.
Do dziś uwielbiam połączenie wszelkich odcieni zieleni i fioletu. Więc TE bombki nie mogły być inne :) Tylko złoto zamieniłam na biały, bo kto szyje czy haftuje ten wie, że złota nitka odbiera wszelką przyjemność pracy.
Niestety bombeczki nie dotarły na wspomnianą choinkę na czas. Mam jednak nadzieję, że kolory pozwolą pocieszyć się nimi w karnawale.
Pozdrawiam ciepło,
Julia
Fajne :)
OdpowiedzUsuńA u mnie choinka jest kolorowa! I nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej :)
OdpowiedzUsuńNiektóre ozdoby mają kilkadziesiąt lat - są z dzieciństwa mojej Mamy i tradycją jest, że co roku wiszą na choince.
Te, które Ty uszyłaś są śliczne! Uwielbiam Twoje filcaki <3