Byłam na zlocie w Warszawie :)
Decyzja była tak szybka, że uwierzyłam, że jadę w sobotę jak wsiadłam do samochodu Rydii...
Chyba do tej pory nie bardzo ogarniam ale cieszę się, że udało mi się tam być :) atmosfera nieziemska, mnóstwo uśmiechniętych twarzy mniej lub bardziej znajomych, pełno pięknych rzeczy tylko kasy jakoś dziwnie mało ;) ale może to i lepiej...
Brzydko sobie tylko pod nosem mówię na moją nieśmiałość, że nie podeszłam, nie zagadałam a kusiło mnie kilka razy... no cóż, może następnym razem...
Dziś będzie zdjęcie, nie jakaś tam rewelacja, zero fotoszopa (nie lubię podrasowywać zdjęć)
ale je bardzo lubię
kupa gruzu przed naszym domem jest mało romantyczna no i huśtawka mogłaby być drewniana...
ale nie ważne, ognicho było świetne, dym snuł się po ogrodzie (nie tylko naszym :P), Ida przeszczęśliwa a i my zadowoleni, że wreszcie pozbyliśmy się gałązek ;)