Dobrze, gdy umiemy pomagać innym, cieszyć się z ich sukcesów, gdy potrafimy znajdować uznanie dla czyjejś pracy lub zaangażowania, a także odnajdywać w sobie empatię dla drugiego człowieka.
Świetnie, gdy potrafimy dopingować naszych bliskich, motywować ich, dodawać im otuchy przed ważnymi dla nich wydarzeniami, gdy jesteśmy z nimi, kiedy tego potrzebują.
To wszystko jest super, ale trzeba na to uważać, aby nie wpaść w pułapkę "darmowego trenera i mentora".
Darmowy trener i mentor to chodzący omnibus, zawsze potrafi pomóc, zawieźć na miejsce, udzielić rady, pokazać drogę, przypomnieć o zaletach, powiedzieć coś miłego lub postawić do pionu.
To żaden wstyd być kimś takim. Wręcz przeciwnie, to ogromna zaleta. Trzeba jednak pamiętać, że nie możemy być tacy:
a) zawsze
b) dla każdego
c) 24 godziny na dobę
Nam też należy się wsparcie innych. Nie jesteśmy robotami, nie możemy kogoś pocieszać i trzymać za rękę non stop. Nie zawsze musimy mieć ochotę obdarowywać kogoś komplementami lub motywować do działania.
Czasami to my możemy mieć potrzebę zostać zmotywowanym.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą motywacja. Pokaż wszystkie posty
piątek, 27 czerwca 2014
niedziela, 22 czerwca 2014
Niech codzienność nas motywuje!
Niedziela to często pewien moment podsumowań.
Wielu z nas odpowiada sobie na proste pytanie: ile udało mi się osiągnąć/zrobić/dokonać w ciągu minionego tygodnia? Czasami zamiast zadawać sobie to pytanie, od razu przechodzimy w lament pod hasłem "o jezu, znowu niczego nie osiągnąłem/nie zrobiłem/nie dokonałem!".
Czy jest to pytanie, czy smutne stwierdzenie - niemal zawsze podchodzimy do siebie zbyt krytycznie.
Skończmy z tym. Szukajmy rzeczy, które udało nam się zrobić. Być może była to wizyta na basenie? Albo porządki w ogrodzie? Napisanie jednego artykułu? Wizyta u dawno niewidzianej koleżanki?
Wszystko się liczy. A każda dokonana rzecz powinna nas motywować do dalszych działań.
Problemem wielu z nas jest bagatelizowanie codziennych czynności. Bo czymże właściwie jest chodzenie do pracy, robienie zakupów, pranie, prasowanie, nauka języka obcego? To co robimy codziennie, co rutynowo powtarzamy traktujemy bardzo powierzchownie.
To trzeba zrobić - mówimy i nie cieszymy się z tego, że po raz kolejny daliśmy radę pogodzić milion ról i funkcji, które pełnimy w życiu.
Wiadomo, każdy (albo niemal każdy) chciałby powiedzieć: napisałem książkę, nakręciłem film, wybudowałem dom, kupiłem nowe auto, zarobiłem milion dolarów, uratowałem ludzkie życie, przygarnąłem bezdomnego psa.
Takie rzeczy nie zdarzają się jednak w naszym życiu codziennie. Oczywiście, powinniśmy robić wszystko, aby wielkie, wspaniałe, niezwykle miłe, niezapomniane, ważne dla nas rzeczy wydarzały się w naszym życiu jak najczęściej. Ale nie świrujmy, kiedy tak nie jest.
Myślę, że jeśli dobrze wykonujemy codzienne, rutynowe, zupełnie zwyczajne obowiązki, to gdzieś po drodze dochodzimy też do tych wielkich celów i realizacji marzeń, tych z górnej półki.
Wielu z nas odpowiada sobie na proste pytanie: ile udało mi się osiągnąć/zrobić/dokonać w ciągu minionego tygodnia? Czasami zamiast zadawać sobie to pytanie, od razu przechodzimy w lament pod hasłem "o jezu, znowu niczego nie osiągnąłem/nie zrobiłem/nie dokonałem!".
Czy jest to pytanie, czy smutne stwierdzenie - niemal zawsze podchodzimy do siebie zbyt krytycznie.
Skończmy z tym. Szukajmy rzeczy, które udało nam się zrobić. Być może była to wizyta na basenie? Albo porządki w ogrodzie? Napisanie jednego artykułu? Wizyta u dawno niewidzianej koleżanki?
Wszystko się liczy. A każda dokonana rzecz powinna nas motywować do dalszych działań.
Problemem wielu z nas jest bagatelizowanie codziennych czynności. Bo czymże właściwie jest chodzenie do pracy, robienie zakupów, pranie, prasowanie, nauka języka obcego? To co robimy codziennie, co rutynowo powtarzamy traktujemy bardzo powierzchownie.
To trzeba zrobić - mówimy i nie cieszymy się z tego, że po raz kolejny daliśmy radę pogodzić milion ról i funkcji, które pełnimy w życiu.
Wiadomo, każdy (albo niemal każdy) chciałby powiedzieć: napisałem książkę, nakręciłem film, wybudowałem dom, kupiłem nowe auto, zarobiłem milion dolarów, uratowałem ludzkie życie, przygarnąłem bezdomnego psa.
Takie rzeczy nie zdarzają się jednak w naszym życiu codziennie. Oczywiście, powinniśmy robić wszystko, aby wielkie, wspaniałe, niezwykle miłe, niezapomniane, ważne dla nas rzeczy wydarzały się w naszym życiu jak najczęściej. Ale nie świrujmy, kiedy tak nie jest.
Myślę, że jeśli dobrze wykonujemy codzienne, rutynowe, zupełnie zwyczajne obowiązki, to gdzieś po drodze dochodzimy też do tych wielkich celów i realizacji marzeń, tych z górnej półki.
poniedziałek, 9 czerwca 2014
Motywacja w związku
Umiemy się motywować w pracy. W sporcie. W realizacji pasji. Ciągle mamy jednak duży problem, żeby zmotywować się w związku.
Wydaje nam się, że w związek broni się sam. Że jest jak rzeka, płynie własnym nurtem, a my musimy jedynie zanurzyć się w strumieniu tej wody.
Nic bardziej mylnego. Związek to kolejny element naszego życia, gdzie potrzebna jest nam motywacja. I to tak naprawdę silniejsza niż w jakiej innej dziedzinie życie. O ile większość z nas ma szansę odciąć się od pracy po wyjściu za jej próg, tak z miłością i związkiem jest o wiele trudniej. Jak mawiają ci lepiej władający słowem, serca się nie wyłączy.
To jasne, miłość, zakochanie, zauroczenie - to wszystko przychodzi często jakby bez naszego udziału. Po prostu patrzymy na kogoś i doznajemy olśnienia. To właśnie ta osoba! Zakochanie to najlepszy motywator. Kiedy jestem zakochana potrafię dogłębnie przestudiować ulubione książki, muzykę lub sport mojego oblubieńca. Później, kiedy zakochanie zaczyna nieco stygnąć, ta motywacja nie jest już taka naturalna. Trzeba zacząć jej szukać.
Ale trzeba dalej umieć zachwycać się drugą osobą. I nawet jeśli wydaje nam się, że znamy ją na wylot, to próbować poznać ją jeszcze bardziej. Być dalej dobrym słuchaczem. Ale też zaskakiwać jakimś miłym słowem.
I nie ma w tym nic złego. I wcale nie oznacza to, że kochamy mniej. Wówczas kochamy inaczej. Mniej emocjonalnie, bardziej świadomie. To fajny etap, powinniśmy go bardziej doceniać. A przede wszystkim nie powinniśmy spoczywać na laurach.
Strasznie denerwują mnie moje koleżanki, które lamentują, że ich związek to rutyna, że facet przestał się starać, przestał zaskakiwać. I w ogóle, jest jakoś monotonnie w tym związku. Z tego co wiem, do tanga trzeba dwojga.
Związek to jest taka roślina. Taka nietypowa roślina, bo żeby rosła i kwitła musi ją podlewać dwoje ogrodników. I to zdecydowanie nie jest tak, że w płciowe obowiązki faceta wpisane jest stawanie na rzęsach dla wybranki. Czasami to także kobieta musi stanąć na rzęsach i pokazać, że potrafi być w związku kreatywna.
Znam się bardzo dobrze z jednym dość artystycznym małżeństwem z blisko trzydziestoletnim, małżeńskim stażem. Ostatnio byłam świadkiem, jak facet z tego właśnie związku powiedział do swojej żony: jak Ty mi się ciągle podobasz! Ktoś prychnie i powie, cóż wielkiego. A dla mnie to było magiczne, takie rzucone, gdzieś w przestrzeń, a jednak zrobiło na wszystkich oszałamiające wrażenie. Na samej zainteresowanej również. Spąsowiała nieco, ale nie skarciła męża za miłe słowo (jak robi wiele kobiet), tylko uśmiechnęła się radośnie.
Motywacja w związku nie musi polegać na wylewaniu na siebie na wzajem tony "kochamciękochamcię". Nie musi to być też obdarowywanie się diamentami i wycieczkami dookoła świata. Czasami wystarczy muśnięcie ręką, miłe słowo wyszeptane podczas zimowego spaceru, albo kartka z czymś wesołym wrzucona do kalendarza, list miłosny, nauczony na pamięć Erotyk Baczyńskiego i wyrecytowany w samochodzie podczas stania w korku, wspólna wycieczka rowerowa, albo wspólne przebiegnięcie półmaratonu.
Jak dzisiaj zmotywujecie się w swoim związku?
Wydaje nam się, że w związek broni się sam. Że jest jak rzeka, płynie własnym nurtem, a my musimy jedynie zanurzyć się w strumieniu tej wody.
Nic bardziej mylnego. Związek to kolejny element naszego życia, gdzie potrzebna jest nam motywacja. I to tak naprawdę silniejsza niż w jakiej innej dziedzinie życie. O ile większość z nas ma szansę odciąć się od pracy po wyjściu za jej próg, tak z miłością i związkiem jest o wiele trudniej. Jak mawiają ci lepiej władający słowem, serca się nie wyłączy.
To jasne, miłość, zakochanie, zauroczenie - to wszystko przychodzi często jakby bez naszego udziału. Po prostu patrzymy na kogoś i doznajemy olśnienia. To właśnie ta osoba! Zakochanie to najlepszy motywator. Kiedy jestem zakochana potrafię dogłębnie przestudiować ulubione książki, muzykę lub sport mojego oblubieńca. Później, kiedy zakochanie zaczyna nieco stygnąć, ta motywacja nie jest już taka naturalna. Trzeba zacząć jej szukać.
Ale trzeba dalej umieć zachwycać się drugą osobą. I nawet jeśli wydaje nam się, że znamy ją na wylot, to próbować poznać ją jeszcze bardziej. Być dalej dobrym słuchaczem. Ale też zaskakiwać jakimś miłym słowem.
I nie ma w tym nic złego. I wcale nie oznacza to, że kochamy mniej. Wówczas kochamy inaczej. Mniej emocjonalnie, bardziej świadomie. To fajny etap, powinniśmy go bardziej doceniać. A przede wszystkim nie powinniśmy spoczywać na laurach.
Strasznie denerwują mnie moje koleżanki, które lamentują, że ich związek to rutyna, że facet przestał się starać, przestał zaskakiwać. I w ogóle, jest jakoś monotonnie w tym związku. Z tego co wiem, do tanga trzeba dwojga.
Związek to jest taka roślina. Taka nietypowa roślina, bo żeby rosła i kwitła musi ją podlewać dwoje ogrodników. I to zdecydowanie nie jest tak, że w płciowe obowiązki faceta wpisane jest stawanie na rzęsach dla wybranki. Czasami to także kobieta musi stanąć na rzęsach i pokazać, że potrafi być w związku kreatywna.
Znam się bardzo dobrze z jednym dość artystycznym małżeństwem z blisko trzydziestoletnim, małżeńskim stażem. Ostatnio byłam świadkiem, jak facet z tego właśnie związku powiedział do swojej żony: jak Ty mi się ciągle podobasz! Ktoś prychnie i powie, cóż wielkiego. A dla mnie to było magiczne, takie rzucone, gdzieś w przestrzeń, a jednak zrobiło na wszystkich oszałamiające wrażenie. Na samej zainteresowanej również. Spąsowiała nieco, ale nie skarciła męża za miłe słowo (jak robi wiele kobiet), tylko uśmiechnęła się radośnie.
Motywacja w związku nie musi polegać na wylewaniu na siebie na wzajem tony "kochamciękochamcię". Nie musi to być też obdarowywanie się diamentami i wycieczkami dookoła świata. Czasami wystarczy muśnięcie ręką, miłe słowo wyszeptane podczas zimowego spaceru, albo kartka z czymś wesołym wrzucona do kalendarza, list miłosny, nauczony na pamięć Erotyk Baczyńskiego i wyrecytowany w samochodzie podczas stania w korku, wspólna wycieczka rowerowa, albo wspólne przebiegnięcie półmaratonu.
Jak dzisiaj zmotywujecie się w swoim związku?
sobota, 17 maja 2014
Porządki w portfelu, czyli moje sposoby na oszczędzanie
Dotąd byłam mistrzynią durnych i niepotrzebnych zakupów.
Do moich zbiorów durnych i niepotrzebnych zakupów można zaliczyć: pietnastocentymetrowe szpilki, robocze ogrodniczki, zestaw do robienia origami, wisiorek w postaci kolorowej, ohydnie pstrokatej papugi, zestaw dziwnych, plastikowych śrubokrętów, które łamią się już w momencie wyciągnięcia z pudła.
Wymieniać dalej? Zdecydowanie nie trzeba. Naprawdę jestem mistrzynią robienia durnych i niepotrzebnych zakupów.
Ale teraz koniec. Teraz pas! Teraz trzeba spłacać kredyt i oszczedzać na domową wyprawkę.
Zaczęłam nowy etap mojego finansowego życia.
1. Na początku każdego miesiąca PLANUJĘ!
Siadam z zeszytem i długopisem i planuję. Na dentystę wydam tyle, na kosmetyki tyle, na witaminy tyle, itd. Szacuję ceny, więc jeśli gdzieś uda mi się zaoszczędzić, to skaczę z radości. Jeśli wydam więcej niż przewidziałam, muszę zastanowić się z czego zrezygnuję w tym miesiącu. Planowanie jest super! Pomaga!
2. Zbieram paragony
A odkąd zbieram, widzę na jakie bzdury wydaję pieniądze. Unikam kupowania śniadania w pracy w dużych sklepach lub marketach. Zawsze skuszę się na coś dodatkowego, poza planem.
3. Na zakupy chodzę z listą
Skończyło się beztroskie chodzenie od regału do regału. Teraz twardo trzymam się listy. Czegoś nie ma, trudno, kupie innym razem. Nie biorę rzeczy, które są w super, hiper promocjach. Skończyłam reklamę, mam świadomość, że nie istnieją super hiper promocje.
4. Nie chodzę do sklepu głodna
Kiedyś śmiałam się z tej zasady, ale teraz wiem, że to prawda. Jeśli pójdziesz do sklepu na głodniaka, to na sto procent kupisz więcej smakołyków. Staram się też zabierać częściej kanapki z domu, wtedy unikam kupowania gotowych (drogich i niezdrowych) przekąsek.
5. Nie kupuję marek
Tak, jak podczas zakupów w aptece, tak i w innych sklepach warto szukać tańszych zamienników. Czasami proszek, który doskonale znamy z reklamy, jest gorszy niż ten mniej reklamowany.
6. Jeśli coś mi się nagle spodoba - czekam
Każdy tak ma. Idzie do sklepu, a tam bum! Olśnienie! Musi TO mieć. Kiedyś, gdy byłam jeszcze rozrzutną dziewuchą, kupowałam TO. Teraz wychodzę ze sklepu, piszę sobie na żółtej karteczce, że chciałabym TO kupić i wklejam do kalendarza na za tydzień lub miesiąc. Jeśli po tygodniu lub miesiącu nadal stwierdzam, że chciałabym TO bardzo mieć, to oznacza, że naprawdę chcę TO mieć. I wtedy zaczynam poważnie myśleć, czy to kupić. Szczerze mówiąc, to jednak najczęściej po miesiącu nie pamiętam, co oznaczała ta potrzeba zapisana na żółtej karteczce.
7. Kupuję rzeczy dobre jakościowo
Posiadanie osiem par butów, ale wszystkich kiepskich i psujących się po dwóch tygodniach to rozrzutność. Lepiej kupić dobre, droższe, ale wystarczające na dłużej buty, spodnie, czy inne tego typu produkty. Jeśli wiemy, że z czegoś będziemy korzystać długo, nie oszczędzajmy na tym.
8. Staram się mieć rezerwę
Świadomość, że posiadam oszczędności jest wspaniała. Dla mnie to mniej stresu, a więcej spokoju w głowie. I kiedy wydarzą się niespodziewane wydatki, to zawsze można coś wysupłać.
9. Nie kupuję prezentów na ostatnią chwilę
Jeśli chcę komuś coś podarować, myślę o tym wcześniej i przeważnie z wyprzedzeniem dokonuję zakupu. Prezenty robione na ostatnią chwilę, to najczęściej mocno przepłacone prezenty (bo zamiast zamówć je przez internet, kupujemy u małego i strasznie drogiego sklepikarza).
10. Zostawiam choć trochę pieniędzy na przyjemności
Nie wyobrażam sobie, że miałabym tyrać cały miesiąc i na końcu nic z tego sobie nie kupić. Musimy się nagradzać. To także będzie nas motywowało do racjonalnego wydatkowania pieniędzy, o ile oczywiście te pieniądze będą mądrze wydane.
niedziela, 11 maja 2014
Włącz energię
To żadne wielkie odkrycie - każdy z nas jest nośnikiem energii. Ta energia to mieszanina kilku składowych, którymi są:
- emocje i uczucia;
- optymizm,
- umiejętność radzenia sobie z otaczającą rzeczywistością,
- życie z pasją.
Żadnego z powyższych punktów nie muszę tłumaczyć. Muszę jednak dodać, że każdy z nas jest innym nośnikiem energii. Są tacy, którzy wręcz tryskają energią. Ich ciało, zachowanie, sposób wyrażania myśli mówi nam, jak wielką ochotę na życie mają te osoby. Do takich osób warto w chwilach kryzysowych się zwrócić się z prośbą o podładowanie akumulatorów.
Są też tacy, którzy tej energii mają mniej. U jednych wynika to z pesymistycznej natury, u innnych z problemu nieumiejętności radzenia sobie ze stresem, czy życiowymi trudnościami. Bez względu na powód, dla którego mamy mniej energii, zawsze możemy postarać się, aby o nią zadbać i zgromadzić potrzebne zapasy.
Człowiek człowiekowi energią
Tu znów nie ma wielkiego odkrycia, ale szczęśliwsi, a przede wszystkim lepiej nastawieni do życia są ludzie, którzy mają zaufanych przyjaciół, grupę bliskich osób, czy dobrych znajomych. Nie załamuj się, nie musi Was być sześciu, jak w serialu "Friends". Czasem wystarczy jeden prawdziwy przyjaciel, z którym będzie można spędzić miłe i szalone chwile - POZA DOMEM. Siedzenie w czterech ścianach i zadowalanie się jedynie własnym, lustrzanym odbiciem jeszcze nikomu nie wyszło na zdrowie. Zawieranie kontaktów nie boli i nie jest takie trudne, a daje dużego, energetycznego kopniaka.
Miej plan
Planowanie dodaje nam energii. Bo "tu i teraz" może być fajne i fantastyczne, ale musi być też jakieś "jutro" lub "za chwilę". I to także powinny być fajne perspektywy. Planowanie to także w pewnym sensie posiadanie i realizowanie marzeń.
Nie szukaj dziury w całym
To najtrudniejsza sztuka. Wielu z nas ma tendencję do szukania problemu tam, gdzie tak naprawdę go nie ma. Ostatnio moja koleżanka stwierdziła, że jest przerażona faktem, że w ogóle nie kłóci się ze swoim nowym chłopakiem. Uznała, że ich relacja jest anormalna i trzeba jej się lepiej przyjrzeć. Absurd? Oczywiście, ale zdarza nam się. Wskazówka: jeśli jest dobrze, to znaczy, że jest dobrze.
Uśmiechaj się
Będę to powtarzać do znudzenia. Uśmiech to nasza największa broń. Ludzie bez uśmiechu nie poznają innych fajnych ludzi, mają problem ze znalezieniem partnera, przyciągają natomiast innych ludzi z problemami i są mniej lubiani w pracy. Coś jeszcze, czy wystarczy powodów do uśmiechu? Nie śmiejmy sie tylko wtedy, gdy coś nas rozbawi. Wyćwiczmy sobie nawyk uśmiechu bez powodu.
Świat jest piękny...
...i strasznie interesujący. Warto być ciekawym świata, to także dodaje nam uroku, sprawia, że jesteśmy bardziej przyjaźni, mamy więcej do powiedzenia, a nasze oczy wesoło błyszczą. Co więcej, ciekawość świata sprawia, że jesteśmy młodsi. Udowadnia mi to moja babcia, która mimo swoich lat ciągle interesuje się techniką, sztuką, kulturą, czy polityką. Dzięki temu, kiedy z nią rozmawiam, kompletnie zapominam o różnicy wieku, która nas dzieli.
Czy warto być człowiekiem z energią?
A czy warto jeść śniadanie i się kąpać? Odpowiedź jest jedna: warto! Pamięta się ludzi z energią. To oni wnoszą do naszego życia coś pozytywnego, dobrego, coś co i nam daje energię.
- emocje i uczucia;
- optymizm,
- umiejętność radzenia sobie z otaczającą rzeczywistością,
- życie z pasją.
Żadnego z powyższych punktów nie muszę tłumaczyć. Muszę jednak dodać, że każdy z nas jest innym nośnikiem energii. Są tacy, którzy wręcz tryskają energią. Ich ciało, zachowanie, sposób wyrażania myśli mówi nam, jak wielką ochotę na życie mają te osoby. Do takich osób warto w chwilach kryzysowych się zwrócić się z prośbą o podładowanie akumulatorów.
Są też tacy, którzy tej energii mają mniej. U jednych wynika to z pesymistycznej natury, u innnych z problemu nieumiejętności radzenia sobie ze stresem, czy życiowymi trudnościami. Bez względu na powód, dla którego mamy mniej energii, zawsze możemy postarać się, aby o nią zadbać i zgromadzić potrzebne zapasy.
Człowiek człowiekowi energią
Tu znów nie ma wielkiego odkrycia, ale szczęśliwsi, a przede wszystkim lepiej nastawieni do życia są ludzie, którzy mają zaufanych przyjaciół, grupę bliskich osób, czy dobrych znajomych. Nie załamuj się, nie musi Was być sześciu, jak w serialu "Friends". Czasem wystarczy jeden prawdziwy przyjaciel, z którym będzie można spędzić miłe i szalone chwile - POZA DOMEM. Siedzenie w czterech ścianach i zadowalanie się jedynie własnym, lustrzanym odbiciem jeszcze nikomu nie wyszło na zdrowie. Zawieranie kontaktów nie boli i nie jest takie trudne, a daje dużego, energetycznego kopniaka.
Miej plan
Planowanie dodaje nam energii. Bo "tu i teraz" może być fajne i fantastyczne, ale musi być też jakieś "jutro" lub "za chwilę". I to także powinny być fajne perspektywy. Planowanie to także w pewnym sensie posiadanie i realizowanie marzeń.
Nie szukaj dziury w całym
To najtrudniejsza sztuka. Wielu z nas ma tendencję do szukania problemu tam, gdzie tak naprawdę go nie ma. Ostatnio moja koleżanka stwierdziła, że jest przerażona faktem, że w ogóle nie kłóci się ze swoim nowym chłopakiem. Uznała, że ich relacja jest anormalna i trzeba jej się lepiej przyjrzeć. Absurd? Oczywiście, ale zdarza nam się. Wskazówka: jeśli jest dobrze, to znaczy, że jest dobrze.
Uśmiechaj się
Będę to powtarzać do znudzenia. Uśmiech to nasza największa broń. Ludzie bez uśmiechu nie poznają innych fajnych ludzi, mają problem ze znalezieniem partnera, przyciągają natomiast innych ludzi z problemami i są mniej lubiani w pracy. Coś jeszcze, czy wystarczy powodów do uśmiechu? Nie śmiejmy sie tylko wtedy, gdy coś nas rozbawi. Wyćwiczmy sobie nawyk uśmiechu bez powodu.
Świat jest piękny...
...i strasznie interesujący. Warto być ciekawym świata, to także dodaje nam uroku, sprawia, że jesteśmy bardziej przyjaźni, mamy więcej do powiedzenia, a nasze oczy wesoło błyszczą. Co więcej, ciekawość świata sprawia, że jesteśmy młodsi. Udowadnia mi to moja babcia, która mimo swoich lat ciągle interesuje się techniką, sztuką, kulturą, czy polityką. Dzięki temu, kiedy z nią rozmawiam, kompletnie zapominam o różnicy wieku, która nas dzieli.
Czy warto być człowiekiem z energią?
A czy warto jeść śniadanie i się kąpać? Odpowiedź jest jedna: warto! Pamięta się ludzi z energią. To oni wnoszą do naszego życia coś pozytywnego, dobrego, coś co i nam daje energię.
piątek, 2 maja 2014
Wyobraźnia drogą do sukcesu, rozwoju i walki ze stresem
Umiesz sobie jeszcze wyobrażać?
Masz w ogóle wyobraźnię?
Marzysz o czymś przed snem?
Potrafisz wyłączyć myślenie o tym, co Cię otacza i skupić się na tym co mogłoby Cię otaczać?
Jeśli choć raz padła twierdząca odpowiedź, to znaczy, że nie jest jeszcze z tobą tak źle.
Wiele badań udowodniło, że osoby, które posiadają wyobraźnię lepiej radzą sobie na rynku pracy, częściej osiągają sukcesy, a przede wszystkim lepiej radzą sobie w stresujących sytuacjach. A wszystko dlatego, że potrafią improwizować i kiedy stanie się coś niespodziewanego, nie załamują się. Potrafią szybko znaleźć rozwiązanie, stworzyć alternatywne rozwiązanie.
Dlaczego? Bo ich mózg nie mówi "nie umiem/nie potrafię/ boję się". Ich mózg mówi "dam radę, poradzę sobie z tym".
Osoba z wyobraźnią potrafi stworzyć wizję świetnego biznesplanu. I nawet jeśli inni będą się z tego śmiać i mówić, że się nie uda, osoba z wyobraźnią sobie poradzi.
Osoba z wyobraźnią będzie na rynku pracy osobą najbardziej pożądaną - bo jest twórcza i kreatywna. Nie będzie wykonywać polecenia. To ona jest w końcu wizjonerem, który będzie narzucał pomysły, trendy i rozwiązania.
Dodatkowo osoba z wyobraźnią lepiej przyswaja sobie wiedzę, z łatwością uczy się języków obcych, łatwiej dogaduje się też z innymi ludźmi.
Dla tych, których wyobraźnia od dawna nie była trenowana i wykorzystywana mam dobrą wiadomość - wyobraźnię można ćwiczyć. Dokładnie tak samo, jak mięśnie, czy naukę języka.
Jak ćwiczyć wyobraźnię? Nie ma nic prostszego! Pozwólmy naszym myślom wędrować tam gdzie chcą. Nie ograniczajmy ich, nie twórzmy ram. O to kilka prostych ćwiczeń:
Ćwiczenie 1.
Połóż się zamknij oczy i wyobraź sobie, że... jesteś brukselką, która leży na targowym straganie. Pomyśl o tym, co się z tobą stanie za moment, kto cię kupi, kto cię zje, kto będzie grymasił przy jedzeniu brukselki...
Ćwiczenie 2.
Usiądź przy białej kartce. Zamknij oczy i zacznij rysować, bazgrać, pisać co popadnie. Otwórz oczy. Powiedz, co znajduje się na twojej kartce. Czym są te kształty? Wywróż sobie przyszłość z tych bazgrołów.
Ćwiczenie 3.
Spójrz na ten obrazek. Co jest za tą bramą? Kim ty staniesz się po przekroczeniu tej bramy?
Ćwiczenie 4.
Porcelana, książka w twardej oprawie, latarnia, cylinder, dinozaur - co łączy te słowa? Stwórz historię, w której każde to słowo będzie użyte!
Ćwiczenie 5.
Usiądź, zamknij oczy i staraj się nie myśleć o niczym. Trudne, prawda?
Ćwiczenie 6.
Stoisz w kolejce w markecie, siedzisz na konferencji lub spędzasz długie minuty na dworcu. Otacza cię wielu ludzi. Wyobraź sobie, że nad ich głowami znajdują się komiksowe chmurki, w których znajdują się wypowiedziane przez nich słowa. Wymyśl, o czym myślą, co mówią.
Subskrybuj:
Posty (Atom)