Czasami myślę, że jeśli chodzi o nasze podróże, zachowujemy się jak szaleńcy. W zasadzie to Misiek planuje te nasze zwariowane eskapady i mimo moich oporów i sprzeciwów, summa summarum w ciągu wakacji objeżdżamy pół Europy.
Tak też się stało i ostatniego lata, bo jakby mało było, opuszczając PL w planie mieliśmy...Skandynawię...a dokładnie Danię- choć zahaczyliśmy też o Szwecję, ponieważ podróżowaliśmy promem ze Świnoujścia do Ystad w południowej Szwecji.
Cały dzień spędziliśmy na trasie Augustów- Świnoujście. No nie ma rady...Autostrad w Polsce tyle co kot napłakał i czas przejazdu tragicznie się wydłuża.
Na miejscu byliśmy na dwie godziny przed czasem czyli...akuratnie ;-) Czas trwania podróży ze wschodu na zachód- 12 godzin, przebytych kilometrów- 690 :-( Potencjalnie można by tę odległość pokonać w 7- 8 godzin...:-( Cóż...siła wyższa...
Naszym przewoźnikiem była firma Unity Line...Nie chciałabym narzekać, ale kilka słów komentarza muszę napisać. Po pierwsze czas i organizacja odprawy... W UK, Francji czy nawet Irlandii odprawa odbywa się bardzo sprawnie. Na samochód poświęca się nie więcej niż 2 minuty. W Świnoujściu- około 10 minut. Muszę podjechać do budynku, zatrzymać samochód, wysiąść i z dokumentami podejść do okienka. Pani Odprawiająca zadaje kilka- jak dla mnie bezsensownych- pytań: ot choćby o numer rejestracyjny samochodu, który jak byk widnieje na wydruku biletu. Po czym nie wiedzieć czemu przygląda się paszportom mimo, że nie jest w stanie porównać osób ze zdjęć z podróżującymi, ponieważ samochód stoi poza zasięgiem jej wzroku, po czym drukuje kartę pokładową i tak 10 minut przepływa przez palce, a kolejka samochodów do odprawy coraz dłuższa :-(
Druga sprawa to kwestia osób niepełnosprawnych...Owszem...zaproponowano nam kabinę dla osoby niepełnosprawnej (rzecz jasna za dodatkową opłatą). Pominę fakt, że z toalety w kabinie wydobywał się fetor nie do zniesienia- jej otwarcie zatruwało powietrze w całej kabinie, a żeby z niej skorzystać trzeba było wchodzić na wdechu...Niczyja wina- kibelek jest od tego żeby pośmiardywał :-))))
Rzec muszę natomiast o opuszczaniu przez nas promu. Otóż kiedy już z Miśkiem na wózku i Maleństwem "przy spódnicy" staliśmy przy wyjściu Pan Steward poinformował nas, że będziemy musieli opuścić pokład jako ostatni, ponieważ...nasz samochód został zablokowany przez TIR-y. Kiedy już wszyscy opuścili prom i tylko echo odbijało się od pustych ścian, Pan Steward łaskawie pozwolił nam wsiąść do windy jadącej na pokład parkingowy.
No i zjechaliśmy, a tam... ani żywej duszy, ani jednego samochodu, ani jednego pracownika obsługi, ani...podjazdu dla niepełnosprawnych, a tu Misiek- jak to rano bywa- cały rozdyskinezowany ani kroku nie jest w stanie zrobić. Zostawiłam Miśka na klatce schodowej i zaczęłam miotać się w poszukiwaniu kogoś kto mi pomoże. Nikogutko...Za to w kąciku znalazłam przenośny podjazd dla wózków. Hurra!!!
W końcu mogliśmy opuścić pokład promu linii Unity Line...
Szwecja przywitała nas mglistym, dżdżystym porankiem, który po polskich upałach przyjemnie nas ochłodził. Obraliśmy kierunek na Malmö.
W Malmö zrobiliśmy sobie przerwę spacerowo- śniadaniową...
|
Poranek w Malmö |
...aby za chwilę wyruszyć w dalszą drogę- czyli mostem Öresund z Malmö do Kopenhagi.
Most przebiega nad cieśniną Sund i jest najdłuższym- mierzącym niemalże 8 km- na świecie mostem łączącym dwa państwa.
Podróż mostem to niebywałe doświadczenie i piękne widoki- niestety słabo przez nas udokumentowane :-(
Kopenhaga nas zauroczyła...ale i przeraziła...cenami. Odwiedziliśmy w naszych podróżach kilka krajów europejskich, ale nigdzie nie było tak drogo jak w Danii.
Zaparkowaliśmy w centrum miasta, niedaleko Placu Ratuszowego, tuż obok ogrodów Tivoli.
|
Kopenhaga- miasto rowerów |
|
Ratusz. |
Kopenhaski ratusz został zbudowany w 1903 r. Architekt Martin Nyrop nadał mu styl włoskiego renesansu. Fasadę budynku zdobi herb miasta oraz pozłacana figurą założyciela miasta Absalona.
|
Smocza fontanna na Placu Ratuszowym |
|
Kolumna z dmącymi Wikingami na Placu Ratuszowym. |
|
Maleństwo oswaja psy ;-) a wszystko to na Placu Ratuszowym w Kopenhadze. |
Wieża ratuszowa wznosi się na wysokość 106 metrów i jest jedną z najwyższych budowli w Danii. Postanowiłyśmy z Maleństwem wspiąć się na wieżę- Misiek ze względów zdrowotnych musiał niestety pozostać na dole.
Aby dostać się na szczyt trzeba pokonać 300 stopni- mówimy o schodach oczywiście :-) Z zadyszką i drżeniem mięśni zdobyłyśmy z Maleństwem wieżę, a warto było się męczyć...bo widok z wieży jest imponujący.
|
Schody, schody, schody. Z tych ostatnich nie skorzystaliśmy- wiodą do dzwonnicy. |
|
Selfi z dziubkami ;-) |
|
Panorama z wieży ratuszowej. Na pierwszym planie Ogrody Tivoli. |
Hans Christian Andersen to bohater narodowy i duma Danii. Któż nie zna "Królowej Śniegu", "Księżniczki na ziarnku grochy" czy baśni "Nowe szaty cesarza"? Kto nie płakał nad losem dziewczynki z zapałkami czy ołowianego żołnierzyka...
Pana Andersena spotkaliśmy tuż obok ratusza.
Postanowiliśmy również odwiedzić muzeum Andersena, gdzie oprócz samego autora, spotkaliśmy wiele postaci z jego baśni.
|
Pan Andersen we własnej osobie |
|
Mała Syrenka |
|
Dziewczynka z zapałkami |
|
Baśń o ołowianym żołnierzyku. |
|
Nowe szaty cesarza |
|
Calineczka |
|
Co to za postacie? To my... w krzywym zwierciadle ;-) |
Odwiedziliśmy też muzeum Księgi Rekordów Guinnessa.
|
Najwyższy człowiek świata. |
|
Największa muffina. |
|
Najgrubszy człowiek |
|
Najdłuższy bolid |
Być w Kopenhadze i nie zobaczyć posągu Małej Syrenki to grzech śmiertelny- jest przecież symbolem stolicy Danii.
Syrenkę odnaleźliśmy w kopenhaskim porcie.
|
Port w Kopenhadze |
Rzeźba została ufundowana przez syna założyciela browaru Calsberg- Carla Jacobsena. Pomnik wykonał duński rzeźbiarz Edward Eriksen. Syrenka mieszka na nabrzeżu kopenhaskiego portu już od ponad 100 lat.
Niewątpliwie Syrenka jest ulubienicą turystów :-)
Wieczór spędziliśmy w ogrodach i parku rozrywki Tivoli.
Tivoli otwarto w 1843r. i jest drugim pod względem wieku parkiem rozrywki świata. Miejsce jest klimatyczne, interesujące i zabawne. W letnie dni odbywają się tutaj koncerty muzyczne. Każdy znajdzie tu coś dla siebie. Osobiście preferuję spacerek lub relaks na leżaczku niż jazdę kolejką górską :-)
|
Spacer w ogrodach i parku rozrywki Tivoli. |
|
Tivoli by night. |
Ufff...szalony dzień. Byliśmy na prawdę zmęczeni. W ciągu 24 godzin: płynęliśmy promem, pokonaliśmy najdłuższy most, wchodziliśmy na wysoką wieżę, zwiedzaliśmy muzea, spacerowaliśmy po mieście, bawiliśmy się w lunaparku. Skąd bierzemy siłę na takie szalone przedsięwzięcia? Nie wiem...Czy warto było?...Bez dwóch zdań warto.
Do krainy Andersena jeszcze powrócę, bo to nie koniec naszej wycieczki.
Tymczasem cieplutko pozdrawiam i do zobaczenia.