... czyli Centralne Muzeum Włókiennictwa w Łodzi.
Powinno być przystankiem obowiązkowym w czasie wycieczek po kraju dla każdej prządki/dziewiarki/szwaczki. Wspaniałe zbiory w pięknie wyremontowanych wnętrzach dawnej fabryki włókienniczej. Wielkim plusem tego miejsca są kompetentni i życzliwi pracownicy, co w polskich muzeach ciągle nie jest standardem. Byłam pod wrażeniem. Niestety, zwiedzających jak na lekarstwo (choć akurat w "kontemplacji" to raczej pomaga).
Polecam szczególnie wystawę maszyn - jest przegląd krosien i innych maszyn włókienniczych od najdawniejszych czasów po dzień dzisiejszy, a Pan, który zajmuje się ekspozycją chętny do opowiadania, co szczególnie cenne :). Ciekawa jest także wystawa prezentująca historię fabryki (więcej napiszę o niej na blogu SpringSisters, bo zachwyciłam się na niej dawnymi tkaninami.
Interesująca jest także wystawa "Z modą przez XX wiek" Tu jednak wyraźnie bardziej dopracowana jest część poświęcona czasom przedwojennym. Choć zbiory z II poł. XX wieku są interesujące, jednak wyeksponowane mniej atrakcyjnie niż pierwsza część tej wystawy.
Obok dawnych budynków fabrycznych znajduje się skansen drewnianego budownictwa - bardzo urokliwe miejsce.
Co najważniejsze są plany rozwoju ekspozycji. Podobno od wiosny rusza rekonstrukcja tkalni, gdzie będzie można zobaczyć "maszyny w ruchu". Chyba wybiorę się do Łodzi ponownie :)
Warto się wybrać lub "zahaczyć po drodze" - dwie godziny zachwytów za 10 zł (a rodzinę wyślijcie na lody, żebyście mogły spokojnie kontemplować)