na podwójne zamotanie zbyt krótkie, na pojedyncze zdecydowanie za szerokie.
wysokość też pozostawiała wiele do życzenia, bo grubaśna nitka nawet po zharmonijkowaniu dawała okrycie szyi po same brwi.
z rzeczy akceptowalnych dla potencjalnej nosicielki "coś" miało kolorystykę.
stosunkowo łatwo sprułam prosty dżersej - nawet końcówka potrójnej nitki nie była w zasadzie wcale ukryta.
wystarczyło poluzować supełek i nie wiadomo kiedy z niewymiarowego rulonu zrobiła się obficie wyglądająca kulka.
dostałam zlecenie, żeby powstał z niej komplet czapka + otulacz.
zaczęłam od tej pierwszej mając na uwadze ograniczone zasoby materiałowe.
dłubałam 9-milimetrowym szydełkiem pospolitą słupkową smerfetkę i zajęło mi to raptem niecałe 2 godziny, co jest niewyobrażalnie nieodległym terminem jak na moje dziewiarskie możliwości, jeśli koniecznie mam coś zrobić niekoniecznie dla własnej przyjemności dziergawczej.
pompon z własnych zasobów przytwierdzała sama zainteresowana.
komin powstał z całej pozostałej reszty i to niemal dosłownie, bo zostało mi około 10cm włóczki - taki odpad poprodukcyjny to ja rozumiem.
postawiłam na mix słupkowo-łańcuszkowy i dobrą decyzją było pójście w szerokość, bo na podwójne omotanie nie było szans (no chyba że wąską nieestetyczną kiszką).
właścicielka zadowolona, a to najważniejsze!