I tak minął sobie kolejny miesiąc mojego nie pisania na blogu. Nie mam o czym? zawsze się coś dzieje, życie się toczy jak zwykle, raz na górze, raz na dole, raz pod wozem, a raz na nim. Tylko czasami człowieka taka blokada dopada.
No, ale nie o tym miałam. Na górkę oczywiście zima przyszła, nie myślcie sobie że nie. Śniegu nie ma zbyt wiele, ale trzyma się całkiem i mimo kilku godzinnej temperatury plusowej w ciągu dnia, wcale nie ma zamiaru się stopić. Może nie jest to zima do jakiej przyzwyczaiłam się w ostatnich latach, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, wszak dopiero się zaczyna. Tak więc auto na dole od tygodni dwóch, a może nawet trzech, piece huczą całą parą, zwierzyna porosła zimowym futerkiem i grzeje się najczęściej w obórce. A ja skarmiam to całe towarzystwo i zaczynam się zastanawiać na czym to moje życie upływa. A może by tak wyjechać do ciepłych krajów i przyjąć nowe priorytety ? Mam doła ? chyba nie do końca. Tak tylko rozważam, szczególnie rano kiedy ciemnym świtem zaczynam swój dzień świstaka. Gazetka (koniecznie Tesco- najlepiej się palą) drewienka cieńsze, grubsze, uff znowu wygrałam walkę o ogień. Potem rutynowo, dziecko na busa wyekspediować. Już jasno, więc trzeba nałożyć uszatkę i zobaczyć co słychać w obórce.. Kot zresztą w tym czasie trzeciego śniadania się domaga. Wszak jako jedyny wstaje ze mną po ciemku i dzielnie towarzyszy udając wesołka, robiąc przewrotki pod moimi nogami np. kiedy z kopą wielką siana próbuję bez upadku po lodzie wylawirować do obórki. Tak zaczynam dzień świstaka, w podobny sposób zresztą go kończąc.
Za chwilę trochę się odmieni, minie kolejny rok, jakieś uszka w barszczu będą pływały, jakiś karp straci życie, a potem stos nikomu już nie potrzebnych, smutnych choinek wyląduje na śmietnikach. Tak święta, tuż, tuż ... mija kolejny rok ... wystrzelą szampany
No, ale nie o tym miałam. Na górkę oczywiście zima przyszła, nie myślcie sobie że nie. Śniegu nie ma zbyt wiele, ale trzyma się całkiem i mimo kilku godzinnej temperatury plusowej w ciągu dnia, wcale nie ma zamiaru się stopić. Może nie jest to zima do jakiej przyzwyczaiłam się w ostatnich latach, ale nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, wszak dopiero się zaczyna. Tak więc auto na dole od tygodni dwóch, a może nawet trzech, piece huczą całą parą, zwierzyna porosła zimowym futerkiem i grzeje się najczęściej w obórce. A ja skarmiam to całe towarzystwo i zaczynam się zastanawiać na czym to moje życie upływa. A może by tak wyjechać do ciepłych krajów i przyjąć nowe priorytety ? Mam doła ? chyba nie do końca. Tak tylko rozważam, szczególnie rano kiedy ciemnym świtem zaczynam swój dzień świstaka. Gazetka (koniecznie Tesco- najlepiej się palą) drewienka cieńsze, grubsze, uff znowu wygrałam walkę o ogień. Potem rutynowo, dziecko na busa wyekspediować. Już jasno, więc trzeba nałożyć uszatkę i zobaczyć co słychać w obórce.. Kot zresztą w tym czasie trzeciego śniadania się domaga. Wszak jako jedyny wstaje ze mną po ciemku i dzielnie towarzyszy udając wesołka, robiąc przewrotki pod moimi nogami np. kiedy z kopą wielką siana próbuję bez upadku po lodzie wylawirować do obórki. Tak zaczynam dzień świstaka, w podobny sposób zresztą go kończąc.
Za chwilę trochę się odmieni, minie kolejny rok, jakieś uszka w barszczu będą pływały, jakiś karp straci życie, a potem stos nikomu już nie potrzebnych, smutnych choinek wyląduje na śmietnikach. Tak święta, tuż, tuż ... mija kolejny rok ... wystrzelą szampany
wow, ale powiało optymizmem ;)
OdpowiedzUsuńA nie miałam w zamiarze żeby był mało optymistyczny. Tak wyszło po prostu :)
UsuńPozdrawiam
Fakt, nie powiało
OdpowiedzUsuńNo no no tylko nie jesienne smutki...Nie daj się...
OdpowiedzUsuńAgatko staram się nie dawać, ale ostatnio bardzo mi brakuje pozytywnych bodźców.
UsuńPozdrawiam serdecznie
ło matko to tak jak u mnie -szaaaro...
OdpowiedzUsuńA już myślałam że wszyscy w ostatnim czasie poddali się ogólnej radości ;)
UsuńTrzymaj się ... z Nowym Rokiem Nowym ....
Kozo kochana, w ciepłych krajach też któregoś ranka nastaje dzień świstaka, fakt może trochę łatwiejszy, może samochód wjedzie, bez zmiany opon nawet, bo tu nikt o tym nie słyszał, ale nawet tu coś dopada człowieka i zaczyna się zastanawiać .... ale tylko chwilkę : )
OdpowiedzUsuńWiem, wiem Łucjo, że dzień świstaka może nas dopaść wszędzie i trochę być może w złym kierunku poszedł ten wpis, być może został przez część osób nie zbyt dobrze zinterpretowany. Ale to sieć, blog który wystawiam na widok wielu oczu i nie zawsze można napisać tak końca wszystko co by się chciało.
UsuńDo miłego. Śledzę Wasze poczynania, pewnie wiesz, że zaglądam ale nie zawsze potrafię wpisać komentarz.
Myślę jednak że wszyscy raczej zrozumieli o co Ci chodzi, ja znam te godziny zmęczenia, zimno, zniechęcenie i pytania po co to wszystko, teraz jest mi łatwiej, chociaż z innej przyczyny mam uczucie chodzenia w kółko.
UsuńW życiu piękne są tylko chwile, jak śpiewał Rysiek, ale ja staram się zauważać ich jak najwięcej. Z Twoich tekstów wynika, że robisz to samo, cieszysz się każdym dniem świstaka : )
Nie poddawaj się takim nastrojom, wydaje się ,że wszędzie dobrze gdzie nas nie ma ale to nie prawda. Głowa do góry !!! Buziaki zasyłam,
OdpowiedzUsuńMam nadzieję wkrótce na poprawę nastroju, może nawet na szampańską zabawę :)
UsuńDziękuję Marysiu za odwiedziny.
Pozdrawiam serdecznie
Mogę Cię pocieszyć,bo ja też nie spię,wczesnie,ale mam tą dobrą stronę ,ze nie muszę wstawać.ale po tylu przewrotach z boku na bok wolałabym pewnie wstać i cos robić,no ale wtedy reszta by miała pobudkę.Więc dalej się przewracam do rana... teraz z myśla o Tobie,więc może ci w uchu zadzwonić-to ja...
OdpowiedzUsuńAnastazjo tak całkiem szczerze to ja lubię wcześnie wstawać i robić te wszystkie czynności tylko proza życia czasami przygniata i wtedy dopada zwątpienie.
UsuńPomyślę jutro rano o Tobie przy pierwszej porannej kawce :)
Wszędzie są dni świstaka, w każdym miejscu, w każdej monotonnej pracy.
OdpowiedzUsuńMyślę, że to chwilowa szarość w sercu i głowie. Ogień przygasł.
Rozpali się ponownie!
A jeżeli długo długo długo nie, to może czas na zmiany?
Ja przed świętami zawsze smutnieję.
Ściskam Magdo
Cześć Madziu. Jasne że to chwilowe, Dla mnie zawsze miesiące zimowe są ciężkie i to nie z racji palenia w piecach czy karmienia zwierzaków bo to bardzo lubię. Jak to się mówi, przyczyny tkwią głębiej, ale nie pozwalam sobie pisać o takich sprawach publicznie. Dlatego wpis dla wielu osób może wydać się nieco dziwny ;)
UsuńA to że nie przepadam za komercyjnymi Mikołajami to wiedzą stali czytelnicy bloga i przynajmniej nie muszę się tłumaczyć z ostatnich słów. I mimo wszystko będę miała pewnie żywą choinkę jak co roku. Na szczęście zjedzą ją kozy i chociaż będzie z tego pożytek :)
Jak nastaną lepsze dni skrobnę maila.
Ściskam
Witam! przypadkiem trafilam na Pani bloog. Bardzo mnie zainteresowal. Ja rowniez marzylam o tym by chodować kozy.... Czytam Pani wpisy i splywa na mnie jakiś dziwny spokoj i cieplo robi mi sie na duszy. Proszę pisać i pokazywać swoje "dziewczynki". Pozdrawiam serdecznie i zycze Wesolych Swiat i Szczęśliwego Nowego Roku ! Małgorzata
OdpowiedzUsuńWitaj Małgosiu
UsuńKozy to wspaniałe zwierzęta, dają dużo radości, a do tego mają kilka innych zalet, no i oczywiście jakieś minusy też by się znalazły :)
Dziękuję za życzenia i również życzę samych radości.
Pozdrawiam
Nie tylko Tobie tak życie mija - dzień za dniem, dzień za dniem... Można zmienić otoczenie, warunki, zajęcie, ale w końcu i tak znów wpadniemy w rutynę dnia codziennego. Trzeba to pokochać. Można się za to cieszyć sprawnym wykonywaniem znanych czynności, zdrowiem ludzi i zwierząt.
OdpowiedzUsuńŻyczę spokojnych i pogodnych Świąt Bożego Narodzenia!