Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo MG. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Wydawnictwo MG. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 9 czerwca 2022

Lucy Mound Montgomery "Ania z Zielonego Wzgórza"

 


Wydawnictwo MG

data wydania 2022

stron 528

ISBN 978-83-7779-812-6

Klasyk, który nigdy się nie zestarzeje!

Jak każdy czytelnik mam swoje ulubione książki. Mam swoje ulubione tytuły, do których lubię wracać i których nigdy nie mam dość. Część z tych książek czytałam w całości lub we fragmentach nawet kilkanaście razy. Wśród tych literackich perełek są lektury z różnych gatunków. Dziś zatrzymam się nad jednym z nich. Zrobię to z kilku powodów. 

Jestem przekonana, że wielu z Was doskonale kojarzy bohaterkę tego cyklu, ale być może w pokoleniu młodych moli książkowych znajdzie się ktoś, kto nie zaznajomił się jeszcze z rudowłosą Anią, która wiele lat temu zamieszkała na Zielonym Wzgórzu. Została adoptowana i pokochana przez swoich opiekunów, ale i przez całe pokolenia naszych babć i mam. Według powieści Lucy Mound Montgomery nakręcono serial emitowany na platformie Netflix. Ja jednak będę zachęcała do lektury książki także z racji tego, że Wydawnictwo MG przygotowało nowe ciekawie ilustrowane jej wydanie. Na zdjęciu powyżej widzicie jego okładkę. 

Rodzeństwo Maryla i Mateusz mając swoje lata szukają kogoś do pomocy w prowadzonym przez nich gospodarstwie. Myślą o chłopcu, który wzięty z sierocińca pomoże im w pracy fizycznej i osłodzi starość. Wskutek małego nieporozumienia do ich domu trafia rudowłosa dziewczynka, która ma mnóstwo piegów i bardzo oryginalną osobowość. 

Nie ma mocnych! Tej nastolatki nie da się nie pokochać, tak samo jak nie da się nie docenić tego pięknego, ilustrowanego wydania w twardej oprawie, które cieszy oko i przypomina, że pewne klasyki się nie starzeją, a na świecie istnieją rzeczy ponadczasowe i wiecznie żywe. Ciągle aktualne i wciąż zachwycające kolejne pokolenia. Ania Shirley żyje w Kanadzie w innej epoce, innym świecie. Jest romantyczką, zachwyca się przepiękną przyrodą, która ją otacza. Ma dobre serce, ale i niepokorną duszę. Jest wyjątkowa i niesamowita. 

Zawsze czytając tę powieść chciałam mieć taką przyjaciółkę jak Ania. Po raz pierwszy zajrzałam do tego tytułu mając nieco ponad dziesięć lat. I miłość do niego pozostała do dziś. Pierwszy raz czytałam tę powieść z wypiekami na twarzy, potem syciłam się każdym fragmentem, treścią, opisami przyrody, dialogami. Wiele razy ta książka była niczym najlepszy i sprawdzony medykament na chandrę, chorobę czy zły nastrój. Na stronach tej lektury odnajdzie się czytelnik w każdym wieku. Wszak zakochały się w niej całe pokolenia. Z biegiem lat mój odbiór treści nieco się zmienia, zwracam uwagę na coraz inne szczegóły i zastanawiam się jak to jest, że świat się zmienia, a moja fascynacja tym utworem nie. Wręcz przeciwnie, ona stale się rozrasta. 

"Ania z Zielonego Wzgórza" w nowej odsłonie Wydawnictwa MG to rewelacyjny i trafiony pomysł na prezent. To tytuł, który otwiera tę genialną serię i będzie pięknie prezentował się na półce każdej biblioteczki. Ania uczy wielu cennych rzeczy. Uczy jak marzyć, jak sięgać po niemożliwe, jak osiągać cele, otwiera oczy naszej wyobraźni, pokazuje ciekawe perspektywy i horyzonty. Każde, pierwsze czy kolejne, spotkanie z panną Shirley będzie wyjątkowe. Zachęcam do spotkania z tą niesamowitą bohaterką i życzę miłej lektury. 



środa, 7 sierpnia 2019

Katarzyna Enerlich "Akuszerka z Sensburga"


Wydawnictwo MG
data wydania 2019
stron 272
ISBN 978-83-7779-546-0

Opowieść pachnąca ziołami z Prusami Wschodnimi w tle

Ubóstwiam prozę Katarzyny Enerlich, w której zaczytuję się od lat. Tutaj, na moim blogu, znajdziecie mnóstwo recenzji Jej książek. Wyszukiwarka poprowadzi Was do kolejnych notek, które szczerze przyznam pisało mi się z prawdziwą przyjemnością. Tak się dzieje, gdy czytelnik świetnie rozumie się z pisarzem, ma podobne zapatrywania na życie i tożsame poglądy.

Najnowsza powieść Pani Kasi przenosi nas do pierwszej połowy XX wieku. Niby nie tak dawno, ale jak spojrzymy na tamten świat zaszło od tamtych lat wiele zmian. Świat popędził gdzieś do przodu, rzucił się w ramiona postępu technicznego. Ta literacka podróż okazała się nad wyraz ciekawa, piękna, sentymentalna i interesująca. Książka, której dziś poświęcam tę notkę powinna być czytana na łonie natury, może na łące pachnącej ziołami, słońcem i latem. W takim właśnie, choć nie wyłącznie klimacie utrzymana jest fabuła w której na pierwszym planie stoją dwie kobiety. 

Stanisława mieszka z mężem w nowym domu, która wymaga jeszcze drobnego wykończenia. Jest szczęśliwa, zapracowana i oczekuje narodzin pierwszego dziecka. Tego dnia nie spodziewa się, że jej życie zmieni się ogromnie i na zawsze. Mąż pracując w domu ulega wypadkowi, który okazuje się śmiertelny. Gdy jedno życie gaśnie na świat przychodzi córka Stasi. Śmierć idzie pod rękę w tańcu z cudem narodzin co wydaje się dla młodej mężatki bardzo okrutne i bolesne. Stasia przez krótki czas gospodarzy z pomocą rodziny. Pod swój dach przyjmuje zielarkę i akuszerkę Wypyską od której chce nauczyć się jak leczyć ludzi i przyjmować porody. Pomimo krytycznych uwag matki z pasją zagłębia się w tajniki wiedzy medycznej i zielarskiej. 
Siostra Galina jest mniszką w zakonie staroobrzędowych mniszek. Nie trafiła tam ani ze względu na pochodzenie ani powołanie. Jej pasją i zajęciem również staje się zielarstwo i pomoc w chorobie. Los w pewnym momencie splata losy obu kobiet...

Ta powieść jest cudowna, przepiękna, wyjątkowa. Nie ma sposobu by się jej oprzeć, by jej nie ulec i oderwać się od lektury dopóki nie przeczyta się ostatniego zdania. Moc pióra Katarzyny Enerlich jest wielka. Treść tytułu wszystko zasłania i nakazuje tylko jedno - upajać się zapisanymi słowami, chłonąć klimat i zapach ziół, piękno świata, które ludzie niszczą. Dynamiczna akcja, ciekawe zwroty akcji, szereg barwnych postaci, moc marzeń i okrucieństwo wojny. To wszystko znajdziecie w treści, która zapisana jest eleganckim stylem, przystępnym językiem, a która zabiera nad do świata w kolorze sepii, któremu jeśli dłużej się przejrzymy ma bukiet soczystych barw. Książka wzrusza, dostarcza mnóstwa wspaniałych chwil za sprawą wielu scen. Wśród nich znajdziemy radość i łzy, szczęście i tragedię. 
Obie bohaterki budzą sympatię i ciepłe uczucia. Są wyjątkowe, spada na nie wiele bolesnych ciosów, a mimo to nie boją się gdzieś w głębi serca marzyć i mieć nadzieję na spełnienie pragnień i lepsze jutro. Obie są silnymi kobietami, które potrafią w ciszy znieść kolejne złe chwile i krzywdy. Ich bronią jest wewnętrzna siła, która pozwala im przetrwać wiele. 
Atutów ta książka ma bardzo wiele. Autorka świetnie przybliża miejsca w których toczy się akcja, doskonale ukazuje życie w ubiegłym stuleciu i specyfikę zakątków do których nas zabiera. 
Tytuł czyta się niezwykle przyjemnie. Nie brakuje emocji, nie brakuje historii, nie brakuje wreszcie zwyczajnego życia i ludzkich trosk oraz marzeń. 
Ta powieść to cudowna lektura idealna na wakacje. I na koniec dobra wiadomość. Dalsze losy poznanych osób będziemy mogli śledzić w kolejnej książce Autorki pt. "Ziele Marianny".
Nie mogę się doczekać.
Koniecznie przeczytajcie. 


środa, 3 maja 2017

Piotr Kitrasiewicz "Athena. Torpeda i miłość"






Wydawnictwo MG
data wydania 2017
stron 208
ISBN 978-83-7779-386-2

Miłości wojna nie obchodzi

Dziś zacznę recenzję może dość typowo. Przeczytałam świetną książkę. Jedynym jej minusem jest to, że była za krótka. Szkoda, że autor tak oszczędnie rozbudował fabułę, bo pomysł na nią miał świetny. I tu ktoś może zarzucić Panu Piotrowi, że wzorował się na historii Titanica. Nie zgodzę się z tym, bo w tym wypadku Autor chciał pokazać coś więcej niż tylko katastrofę zatopienia statku. Lektura jest niezwykła i czyta się na jednym wdechu. To idealna propozycja na wieczór z książką w ręku. 

Akcja książki toczy się w krótkim okresie czasu. Jest rok 1939. Początek września, lato powoli odchodzi i ustępuje pola jesieni. W Europie wrze. Wybucha wojna. Niemcy atakują Polskę. Ale życie mimo tego toczy się dalej. Pewna para kłóci się ze sobą. W sumie nie chodzi o nic wielkiego. Ot zwykle nieporozumienie, które niepotrzebnie dzieli. Ona chce ułożyć sobie życie od nowa za Oceanem. On chce za wszelką cenę odzyskać ukochaną kobietę. Ona wsiada na statek do Montrealu. On w ostatniej chwili też wchodzi na trap. Nic nie zapowiada tego, co stanie się na morzu... Czy para zacznie nowe życie ze sobą i bez wojny? Czy szpony konfliktu zbrojnego dosięganą tę miłość? Czy uczucie się odrodzi i zwycięży przeciwności losu?

Niezbyt gruba powieść to bardzo ciekawa lektura w której zgrabnie przeplatają się ze sobą różne wątki. Jest nutka obyczajowa i ludzkie losy. Diametralnie różne, oryginalnie wykreowane postacie idą przez życie, a w tle wybucha wojna. Bohaterowie czy tego chcą czy nie muszą mieć na uwadze, że spory terytorialne wpłyną na ich życie i przewrócą je do góry nogami. Ich plany zostają zweryfikowane i pokrzyżowane, a wszystko w imię chorej ideologii. Przez karty książki przewijają się także postacie autentyczne, które znane są z podręczników historycznych i kronik XX-wiecznych  dziejów. Nikt nie spodziewa się jak okrutny wydźwięk będzie miała rozpoczynająca się wojna, jak pogwałcone będą międzynarodowe ustalenia i konwencje, jak wielu niewinnych ludzi zginie, jak mocno rozwinie się propaganda. W lekturze wiele elementów łączy się w mozaikową całość. Polityka, miłość, sensacja, kryminał, zemsta. Ludzkie ambicje i porachunki mieszają się z polityką i żądzą władzy. Psychologia, romans, sprawy militarne tworzą swoisty koktajl, który ma wyrafinowany smak. Tę powieść czyta się rewelacyjnie, a moc wrażeń i emocji otula oraz towarzyszy do samego końca. Książka doskonale oddaje klimat tamtych dni i plastycznie obrazuje stosunki polityczne oraz społeczne u progu światowej zawieruchy. Wątek miłosny jest idealnie wpasowany w fabułę, która nie ma w sobie sielanki, spokoju czy beztroski. Uczucie podobnie jak ludzie je czujący przechodzi próbę darowaną przez los i musi udowodnić, że jest w stanie unieść trudy wojny i niedoskonałości ludzkiego ciała oraz duszy. Szkoda, że Autor nie rozbudował powieści o kolejne wątki, nie rozwinął bardziej losów pasażerów Athenii w dłuższej perspektywie czasu. Mimo tego polecam przeczytanie tego tytułu i oceniam pozytywnie książkę z która spędziłam bardzo przyjemnie wiosenny czas.

wtorek, 21 lutego 2017

Janina Lesiak "Dobrawa pisze cv"


Wydawnictwo MG 
data wydania 2017
stron 208
ISBN 978-83-7779-322-0

O Dobrawie z Przemyślidów w której sercu mieszkało dobro

Nie pamiętam sytuacji bym przed recenzją książki przeczytała ją aż trzykrotnie. Powód? Była tak wspaniała, tak rewelacyjna, tak wyjątkowa i tak bogata w treść choć liczy sobie niewiele ponad 200 stron. Lektura autorstwa Janiny Lesiak przybliża nam sylwetkę kolejnej polskiej władczyni. Tym razem cofamy się do początku naszej państwowości i mamy okazję poznać kobietę, która bardzo mocno mi zaimponowała i zafascynowała mnie swoim podejściem do powierzonej jej roli.

 Dobrawa to postać wyjątkowa, której przyszło żyć w czasach trudnych dla kobiet. Właściwie dziś z perspektywy XXI wieku mogę napisać, że nasze przodkinie z czasów panowania Mieszka I były niczym niewolnice. Ich panami byli najpierw ojcowie, potem mężowie o ile nie poszły za klasztorne kraty. Kobiety miały dostarczać cielesnych uciech, być ozdobą i przyczyniać się do powiększania populacji. Miały rodzić i wychowywać dzieci, miały być w cieniu mężczyzn a ich pierwszą cechą winno być ślepe posłuszeństwo. Białogłowom z wyższych sfer powinno przypisywać się uległość, pokorę, świętość, skromność. Czy taka była Dobrawa? Tak! Tak ją wychował srogi ojciec i tak musiała się zachowywać jako mężatka. Czy zatem ta kobieta była tylko posłuszną marionetką? 
Ależ nie! Niemożliwe? A jednak! Dobrawa miała bardzo bogate wnętrze, bardzo niezwykłą duszę, a sobą mogła być tylko w gronie osób jej życzliwych. Nie było ono liczne. I właśnie z tych dwóch różnych stron poznajemy tę niezwykłą bohaterkę. 

Dobrawa jako siostra, matka, żona i córka. Dobrawa jako pani swojej służki i jako ta, która miała krzewić na pogańskich ziemiach chrześcijaństwo. Te oblicza doskonale ukazuje książka, a przy okazji przybliża czasy w jakich Dobrawa żyła. Czasy na wskroś dzikie, w których liczyła się władza. Przywództwo często za wszelką cenę i po trupach. Książka burzy pastelowy przekaz wprowadzania na nasze ziemie religii katolickiej. Nie zostaliśmy poddanymi papieży w ideę wiary w Boga Ojca, Syna i Ducha Świętego. Liczyły się korzyści polityczne, poparcie ze strony innych, układ na międzynarodowej arenie. Mieszko wcale nie był pobożnym i bogobojnym władcą. W sercu Dobrawy zaś mieszkało dobro i inne warte pochwały uczucia. Była wrażliwa i przez to cierpiała. Miała ciężkie życie, w którym roiło się od nieprzyjaciół i wrogów, fałszywych sług i dwulicowych postaci. Mimo to Dobruchna i tak świeciła swoim blaskiem. Jeśli powyższymi zdaniami zachęciłam Was do tej lektury to życzę Wam tylu wrażeń i emocji ile ja przy czytaniu przeżyłam. Ta publikacja mocno mnie wchłonęła, a w trakcie czytania przed oczami przesuwały mi się żywe obrazy sprzed wielu wieków. Miałam wrażenie, że rzeczywiście tam jestem, że znam opisywane na kartach książki postacie i to było niezwykle ekscytujące i wyjątkowe. 

Wspaniała książka będzie idealną lekturą dla zainteresowanych historią i tych, którzy doceniają biografie. Ten tytuł właśnie w tym gatunku jest utrzymany. Brak mi słów by oddać geniusz tej książki. Musicie ją przeczytać!

wtorek, 6 września 2016

Janina Lesiak "Miłosna kareta Anny J."


Wydawnictwo MG
data wydania 2016
stron 224
ISBN 978-83-7779-285-8

Anna, królowa z rodu Jagiellonów

Jako mała dziewczynka marzyłam by być królewną. Chciałam nosić piękne suknie, mieć koronę, pałac i wszystkie zabawki świata. Gdy dorosłam dowiedziałam się, że szczęśliwe królewny, które zostają kochanymi żonami królów istnieją przeważnie tylko w bajkach, a bycie koronowaną kobietą czy dziewczynką to wcale nie taka łatwa sprawa. Jak donoszą kroniki wiele białogłów z koroną na skroniach było smutnymi, samotnymi kobietami, które często płakały w samotności nad swoim losem. 
 
Anna Jagiellonka, siostra Zygmunta Augusta i córka królowej Bony to postać doskonale mi znana. Czasy schyłku panowania jej rodu to moja ulubiona epoka historyczna w dziejach Polski. Wydawało mi się, że znam ją na wylot i kolejna książka poruszająca ten temat tylko na nowo odkurzy znane mi wiadomości. Janinie Lesiak udało się jednak rzucić mnie na kolana, zachwycić i oczarować swoją niezbyt grubą, ale jakże treściwą i ciekawą lekturą o jednej z polskich władczyń. 
Wszystko dzięki niezwykłemu pokazaniu głównej bohaterki poprzez pryzmat czterech królów, których Anna kochała. Brata, który ją lekceważył, Henryka Walezego, który od niej uciekł, Stefana Batorego, który był jej mężem, ale jej nie kochał i siostrzeńca, który zasiadł na polskim tronie. 
Anna ukazana jest jako kobieta, którą szczęście omija i to dość szerokim łukiem. Nie powala urodą choć jest dość zgrabna, nie potrafi flirtować bo jest skromna i pobożna, nie umie przyciągać uwagi, bo nie tak została wychowana. Czuje się samotna, niezrozumiana i pokrzywdzona przez los. Ma wiele zalet, ale nikt ich nie dostrzega. Brat traktuje ją bardzo chłodno, mężczyźni nie zakochują się w niej do szaleństwa, bo nie ma powalającej urody. Gdy zostaje zaślubiona jest już za stara na dzieci. A przecież ma takie dobre serce, jest życzliwa, zrównoważona. Zdrowie niekiedy jej szwankuje, ale ... 
 
To garstka szczegółów z życia kobiety, której postać zaciekawia. Autorka przedstawia ją i od strony "królewskiej" i od tej ludzkiej. Pisze o niej z sympatią, wyrysowuje słowami jej problemy, bolączki i smutki. W pięknym stylu pokazuje damę ze znamienitego rodu na tle epoki w jakiej przyszło jej żyć. Wspomina wydarzenia historyczne i ich wpływ na życie Anny. Pokazuje jej wady i zalety, skrupulatnie opisuje jej sylwetkę, wskazuje co lubiła, od czego stroniła, a co traktowała z pogardą i odrazą. Zachwyca pomysł na przedstawienie sylwetki znanej historykom postaci, zasługuje na pochwalę kunszt języka, robi wrażenie warsztat literacki pisarki. 
Książka jest znakomita, niezwykle intrygująca, zawiera w sobie wiele ciekawostek i sekretów Jagiellonki. To bardzo ciekawa osobistość, którą polecam poznać tym, którzy niewiele o niej wiedzą. Janina Lesiak znakomicie pomoże w tym procesie. Choć to książka poważna nie można się przy niej nudzić. Jej lektura rozbudza tylko ciekawość i zachęca by sięgnąć po jeszcze inne książki poświęcone osobie tej królowej. Po tytuły dokładniejsze. Sama w sobie jest świetna i czyta się ją jednym tchem. To doza historycznych wiadomości podana w pigułce oblanej smaczną polewą. Gorąco zachęcam do przeczytania wyjątkowej pozycji, która będzie zrozumiała dla każdego gdyż została ona napisana lekko i przystępnie. Warto ją poznać. Z serca rekomenduję i oceniam najwyżej jak mogę. 

poniedziałek, 6 czerwca 2016

Maria Rodziewiczówna "Lato leśnych ludzi"


Wydawnictwo MG
data wydania 2016
stron 256
ISBN 978-83-7779-346-6

Witajcie w pięknym lesie

Po raz pierwszy po prozę Marii Rodziewiczówny sięgnęłam mając 12 lat. Przy lekturze książki "Anima Vilis" bardzo się popłakałam i zakochałam w piórze tej wybitnej moim zdaniem pisarki, wspaniałej kronikarki swojej epoki. Sporo jej powieści przeczytałam, do niektórych wróciłam po jakimś czasie i odkryłam je na nowo. Tak właśnie było z lekturą o której dziś chcę skreślić kilka zdań.
"Lato leśnych ludzi" to opowieść, która rozgrywa się na łonie natury, w lesie. Na polanie stoi chata - bez prądu i innych znanych nam wygód. Dla wielu współczesnych zbyt prymitywna by w niej pobyć choć kilka godzin, dla głównych bohaterów wspaniały raj w którym spędzają czas od wiosny do później jesieni. Troje mężczyzn - Rosomak, Pantera i Żuraw zaszywają się w owym lesie by żyć w zgodzie i blisko przyrody, by ją poznawać, oswajać, korzystać z jej darów. Cały ten czas ciężko pracują w pocie czoła. Znojna praca nie jest jednak dla nich jarzmem, cieszą się jej owocami, nabierają hartu i umiejętności. Uprawiają ogród, zbierają leśne dary, poznają kolejne gatunki roślin i zwierząt, poznają dzikie leśne ostępy, łowią ryby, oswajają zwierzęta, cieszą się każdym dniem, każdą chwilą w leśnym królestwie. Każdy z bohaterów oddycha pełną piersią, uczy się nowych umiejętności, kocha i szanuje naturę. Świat lasu ogromnie ich fascynuje, pochłania, ciekawi. Wydaje się być perfekcyjny, idealny, poukładany i harmonijny. Świadczą o tym słowa "Tutaj panuje ład większy od mojego rozumu. Wszystko w tym świecie się wiąże, uzupełnia, spełnia jakiś obowiązek, służy jakiemuś wielkiemu, często dla nas niezrozumiałemu prawu, utrzymuje przemądra równowagę." (str 103).
Przedstawione w książce postacie należą do "leśnego ludu"., który jest "odwieczny jak bór". Autorka wyrysowała ich sylwetki w sposób idealny. Nikt nie ma tu żadnych wad, ale same zalety. Wszyscy są dla siebie dobrzy, uczynni i łączy ich przyjaźń. I to fascynuje w dzisiejszych czasach, gdy wszyscy jak jeden mąż pędzą w szaleńczym wyścigu, byle do celu choćby i po trupach. Czytając tę przepiękną historię cofnęłam się w czasie. Znalazłam się pod rosyjskim zaborem, kiedy Polska zniknęła z map Europy. W lekturze znalazłam wątki patriotyczne, miłość do ojczyzny, gotowość walki o nią i wyrazy wielkiego szacunku oraz czci za tych, co polegli w starciu z zaborcą.

Książka jest napisana innym od dzisiejszego, a współczesnym jej autorce językiem. Dla niektórych może to stanowić pewną przeszkodę w jej odbiorze, ale warto się przemóc, bo to literacka perełka. W trakcie lektury czuć zapach lasu, woń traw, słychać śpiew ptaków, czuć aromat wędzenia złowionych ryb. Nagle znika gdzieś technika. Wypiera ją natura przecudnie przez Rodziewiczówną słowami odmalowana. Opisy to dla mnie mocny punkt i wielki atut tej książki - są wyjątkowe, ich słowa wręcz żyją i wyraziście do czytelnika przemawiają. Ta lektura jest niczym wyjazd w dziką okolicę, gdzie człowiek jeszcze nie zniszczył natury, gdzie czas stanął w miejscu. To były wspaniałe chwile, gdy oderwałam się od XXI wieku i wróciłam do boru przodków. Z serca polecam.


czwartek, 10 marca 2016

Janina Lesiak "Wspomnienie o Cecylii, smutnej królowej"


Wydawnictwo MG
data wydania 2016
stron 128
ISBN 978-83-7779-372-5

Łzawy portret władczyni

Czy można czyjeś życie opisać zaledwie w trzy dni? Czy 72 godziny wystarczą by przedstawić pewną historyczną postać, osobistość mało znaną aczkolwiek przedstawicielkę znamienitego rodu noszącą koronę polskiej królowej?

 Janina Lesiak udowodniła że można i uczyniła to w sposób bardzo pomysłowy i udany. Znając dzieje Polski wiele wiedziałam o pewnych władczyniach, ale o Cecylii Renacie żonie Władysława IV moja wiedza była nader skąpa. Dlatego zasiadłam do czytania i nie wstałam ze sofy dopóki nie dotarłam do końca. Losy bardzo nieszczęśliwej kobiety skupiły moją uwagę i oderwały całkowicie od realnej rzeczywistości.

Owa królowa żyła tylko 33 lata. Zmarła niedługo po urodzeniu martwej córeczki. Jej życie było nader smutne, a korona miast zaszczytów była jedynie ciężkim brzemieniem, które stało jej na drodze ku szczęściu. Chciała być kochana, chciała kochać, ale los poskąpił jej radosnych dni. Urodziła się w znamienitym rodzie, który bardzo liczył się w ówczesnej Europie. Wychowano ją nader starannie. Natura poskąpiła jej może olśniewającej urody, a w ciele kryła się wrażliwa i wyjątkowa dusza. Miała wrażenie, że kochano ją jako córkę i krewną, ale gdy przyszedł właściwy czas zwyczajnie przehandlowano ją w imię polityki, korzyści państwa i dynastii. Wydano za mężczyznę, który jej nie kochał, któremu się nie podobała, który ją w żywe oczy zdradzał.
Cecylia Renata była kobietą wrażliwą, wykształconą, która uwielbiała operę, kochała swoje dzieci z których dwoje pochowała bardzo szybko. Oczkiem w głowie był jej synek, którego kochała nad życie. Jej los był bardzo smutny, a ona sama nieszczęśliwa, posądzana o rzeczy, których nie miała na sumieniu, poniżana.

Książka Janiny Lesiak to zbeletryzowany opis ostatnich trzech dni życia polskiej królowej, która w tym czasie wspomina wydarzenia będące jej udziałem. Nie zaznała szczęścia w ramionach mężczyzny, nie wspominała z tego powodu czułych słów rozkoszy, komplementów i miłosnych wyznań. Ale wspominała suknie, swoje piękne stroje, które nosiła w wyjątkowych chwilach w życiu. Cecylia Renata będąc w malignie miała widzenia w czasie których przychodziły do niej z zaświatów zmarłe kobiety z jej rodu, które za życia dzieliły jej los. Pojawiały się między innymi postacie sióstr Elżbiety i Katarzyny Habsburżanki - żon ostatniego z Jagiellonów, które prowadziły dialog z główną bohaterką. Czytałam te rozmowy tkwiące gdzieś w trawionym gorączką umyśle z wielkim wzruszeniem. Ileż w nich rozpaczy, łez, żalu, smutku, beznadziei. Korona na głowie nie przyniosła z zaszczytem jej noszenia szczęścia. Czytając poznałam realia życia kobiet, które zasłużyły na coś więcej niż to, co dał im los.
Autorkę chwalę mocno za świetny pomysł przybliżenia współczesnym kobietom życia ich poprzedniczek oraz realiów w jakich one żyły. Gorąco polecam tym, którzy interesują się historią i lubią czytać ciekawe biografie.

piątek, 22 stycznia 2016

Joanna M. Chmielewska "Pod Wędrownym Aniołem"


Wydawnictwo MG
data wydania 2016
stron 304
ISBN 978-83-7779-356-5

Tam skarb twój, gdzie serce twoje...

Mogłabym zacząć swoje wrażenia z lektury tak: Przeczytałam dobrą książkę... albo ... Przeczytałam świetną książkę... Ale tak nie zacznę..
Będzie tak: Przeczytałam wyjątkową książkę, której nigdy nie zapomnę, otuliłam się jej treścią niczym ciepłym wełnianym szalem w mroźny dzień. Przeżyłam wspaniałe chwile z książką, która była po prostu genialna. O czym traktuje? Tak najkrócej to o spełnianiu marzeń i szukaniu swego miejsca na świecie.
 
Ta lektura wyszła spod pióra znanej mi już, utalentowanej Autorki książek dla dorosłych i dzieci Pani Chmielewskiej ( nie tej od kryminałów), która napisała "Poduszkę w różowe słonie". 
Pani Joasia i jej mąż należą do ludzi, którzy obudzili swoje marzenia i wcielili je w życie. Dołożyli starań by stały się one rzeczywistością. Czymś realnym. Wiązało się to z ryzykiem, porzuceniem bezpiecznego życia, wyjściem z ochronnego kokonu. Wymagało odwagi, ale inaczej nie można. Krok w przód musi oznaczać ruch w nieznane. Państwo Chmielewscy zdecydowali się porzucić Gryfice i zamieszkać w górach, a konkretnie w Szklarskiej Porębie. Tu znaleźli dom do remontu i przekształcili go w pensjonat, w którym miejsce znalazły anioły i goście. Łatwo się pisze, ale cała inwestycja wymagała nerwów, pieniędzy, cierpliwości, czasu, życia na pudełkach. Czy gra była warta świeczki?
 
Lektura tego tytułu mówi, że tak. A wszystko potoczyło się dobrym kierunku... Szczegółów zdradzać nie będę. Zaproszę do książki, która jest naprawdę wyjątkowa. Ciepła i klimatyczna, niosąca w sobie energię, nadzieję i moc dobrych fluidów, moc zachęty, by porzucić lęki, by odważyć się obudzić swoje najskrytsze pragnienia. To nie tylko historia sympatycznej rodziny, ale i opowieść o nowym domu, a także o miejscowości, którą chętnie odwiedzają turyści. Szklarska Poręba to wyjątkowy punkt na mapie świata - z ciekawą przeszłością. Z historią i wspaniałymi mieszkańcami. Autorka odkrywa ją w kolejnych rozdziałach, przedstawia tych, którzy żyli tam, a odeszli do wieczności. Opowiada o artystach, którzy tworzyli u stóp Szrenicy, byli tam szczęśliwi, a wena gościła w ich progach. Pani Joanna kreśli ich dzieje, radości i dramaty. Snuje gawędę i tym samym kusi oraz zachęca by zajrzeć do Szklarskiej choćby na krótko. Nigdy te rejony nie odwiedzałam, ale przekonałam się, że to wyjątkowe miejsca. 
 
Lektura to po prostu miód na serce czytelnicze. To książka inspirująca do odkrywania przeszłości, do poznawania ludzkich losów, do podróży i śpiewu przy ognisku z kiełbaską na patyku w ręku. Tekst znakomicie uzupełniły zdjęcia. Czytając czułam, że chłonęłam ją wszystkimi zmysłami. Było ciekawie, ciepło, rodzinnie. Gorąco polecam - naprawdę warto.

środa, 22 lipca 2015

Igor Sokołowski "Spokojnie. To tylko Rosja"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 288
ISBN 978-83-7779-276-6

Rosja to nie jest zwykły kraj!

Jeśli Rosja nie jest zwykłym krajem, to czym jest?

 Według Autorka "Rosja to żywioł, stan umysłu i ducha, olbrzymia potęga pełna słabości, przekleństwo historyczne i szaleństwo w jednym" (str. 284). I w tym momencie, po jednym zdaniu, które pada pod sam koniec książki już widać jej geniusz. Bo to naprawdę genialna książka którą w skali portalu Lubimy Czytać oceniłam najwyżej jak mogłam. 10/10 i ta ocena jest w pełni zasłużona. Dałam się uwieść tej rosyjskiej podróży w towarzystwie Pana Igora - duszy mi bardzo bratniej, bo ja też kocham kraj carów. Moja miłość narodziła się, gdy miałam 12 lat i zaczęłam obowiązkową naukę języka rosyjskiego, a że moja Pani nauczycielka umiała pokazać czar Kraju Rad uczucie fascynacji wybuchło gwałtownie i trwa do dziś. Dlatego obraz Rosji ukazany w publikacji chłonęłam z zachwytem i uwielbieniem dla pióra Sokołowskiego. Aby napisać dobry reportaż trzeba nie tylko mieć talent i odpowiednie pióro, ale trzeba w pisane słowa włożyć serce a temat potraktować z pasją. Tenże temat musi Autora omamić, zauroczyć, by czytelnik mógł orzec doskonałe dzieło. I to wszystko miało miejsce w trakcie czytania tej wspaniałej książki, która traktuje o Rosji.

 Rosji, która wciąż się zmienia, wciąż ewoluuje, wciąż przeżywa wzloty i upadki. Niewątpliwie jest mocarstwem i jej politycy podejmują nietuzinkowe działania. Ale przecież Rosja to ludzie, to miejsca, to zabytki, to historia - to też kultura i sztuka. I to wszystko ma swoje miejsce w reportażach Sokołowskiego. On nie szuka tylko tych słynnych miejsc, ale podróżuje i do zakątków, gdzie diabeł mówi dobranoc, gdzie żyją ludzie zwyczajni. Gdzie jest bieda, bezrobocie, patologie, gdzie toczy się rosyjskie vita, które wcale nie jest dolce. Pan Igor ma wybitne oko i dostrzega wszystko, co warte uwagi. Obserwuje, degustuje, smakuje, dotyka a potem dzieli się swoimi wrażeniami. Bywa zachwycony, ale i krytyczny. Chwali i gani. Chce za wszelką cenę pokazać prawdziwe oblicze kraju Putina, nie tylko to jakie próbują lansować ichnie media. Ale i też nie to, które obrośnięte gąszczem stereotypów funkcjonuje w Zachodniej Europie. Rosja ma tak wiele twarzy, że gdy nałożą się one na siebie obraz staje się nieczytelny, a rysy zatarte. Sokołowski jeździ i czyni wszystko, by ten obraz wyostrzyć i pokazać. Spotyka na swojej drodze przeróżnych ludzi, mniej lub bardziej życzliwych. Chętnie wchodzi z nimi w pogawędki, rozmawia, zaciekawiony pyta choć czasem nie uzyskuje odpowiedzi. A wszystko opisuje w rewelacyjny, w mistrzowski sposób. Efekt to książka idealna, wybitna, wspaniała, arcydzieło w swoim gatunku. Książka po którą sięgnęłam zachłannie i którą czytałam wolno i długo. Po co? By się nią delektować, by przeżyć ją, by raczyć się jej geniuszem. Niestety, nadszedł jej koniec, a ja chciałabym by ona końca nie miała. By wciąż był środek i kolejne miejsca do odkrycia, kolejni ludzie do poznania, kolejne ciekawostki do przyswojenia.
Nie pozostaje mi nic innego jak zachęcać, by ta lektura Was nie ominęła zwłaszcza, gdy doceniacie reportaże i interesujecie się Rosją.

niedziela, 3 maja 2015

Katarzyna Zyskowska-Ignaciak "Upalne lato Gabrieli"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 272
ISBN 978-83-77779-264-3

Zawikłane życie Gaby Kern

Saga Upalne lato już za mną. Właśnie skończyłam lekturę trzeciego i ostatniego jej tomu. I strasznie mi żal, że to koniec. Książki o Mariannie, Kalinie i Gabrieli uznałam za lektury perfekcyjne. Takie, które na długo zapisały się w mej pamięci. Można o nich mówić i pisać wiele. Osobiście dodam, że najlepiej czytać je w kolejności.
Akcja ostatniej części rozgrywa się współcześnie. Postacią pierwszoplanową jest córka Kaliny i wnuczka Marianny. Gabriela, zwana przez przyjaciół Gabą. Matka dorosłego syna, była żona, kochanka i zdolna pisarka, o której książkach jest głośno. Kobieta, która powinna czuć się spełniona i szczęśliwa, ale taką nie jest. Winna jest przeszłość i dzieciństwo. Lata, gdy była małą dziewczynką, owszem, otoczoną troskliwą opieką, ale bez pełnej i kochającej się rodziny. Brak tradycyjnego stadła domowego kładzie się cieniem na jej życiu. Przez kilka dobrych lat wychowuje ją niania. Ojciec robi karierę naukową, wikła się w działalność opozycyjną, a matka wyjeżdża do Francji z której nie wraca. Gabrysia czuje się samotna, brak jej rodzinnego ciepła. Czując dotkliwie brak matki postanawia w przyszłości być idealną mamą dla swoich dzieci. Czy jej się to udało? Zapraszam do lektury.

Powieść to przede wszystkim książka o trudnych relacjach pomiędzy matką i córką. Na losach obu zaważyły i ludzkie decyzje i nieszczęśliwe sploty zdarzeń i historia, która w tej sadze jest w tle. Gabriela nie potrafi być w życiu w pełni szczęśliwa, nie potrafi cieszyć się tym, co tu i teraz. Przeszłość ciągle nie daje jej spokoju. Ma żal do matki, ma też pretensje do ojca, któremu niby przebaczyła, ale coś tam jeszcze w niej z urazy drzemie. Z Kaliną Gaba jest jednak na złej ścieżce. Nie przyjmuje do wiadomości, że ich relacje mogą ulec zmianie, mogą się poprawić, że może pojawić się przebaczenie. Gabriela traktuje matkę jak obcą kobietę. Czy słusznie?
Z powieści płynie pewna refleksja. Gniew nie sprawdza się na dłużej, a przebaczenie często bardziej potrzebne jest przebaczającemu niż temu, któremu wybaczono. Stare zadry, głęboko wrośnięte w duszę, w serce, nawet zabliźnione mogą mocno ranić wiele lat.
Gdy czytałam tę lekturę miotały mną różne uczucia, raz bliższa mi była Gabrysia, raz jej matka. Raz trzymałam stronę jednej, raz drugiej. Gdy skończyłam czytać stwierdziłam, że obie popełniły pewne błędy. Jak widać na tym przykładzie dziecku nigdy łatwo nie żyje się w rozbitej rodzinie. Choćby miało zapewnione inne dobra zawsze odczuje brak domowego ogniska. Trauma wyniesiona z rozstania rodziców może nieść się długo i wejść nawet w dorosłość dziecka.
To nie jest książka relaksująca, nie czyta się jej łatwo. Dzięki Autorce zbyt głęboko wchodzimy w duszę głównej bohaterki. Poznając losy Gaby zastanawiałam się co ja bym zrobiła będąc nią. Przyznawałam rację, po czym krytykowałam i ganiłam. Współczułam jej zagmatwanej sytuacji rodzinnej, ale i zastanawiałam się czy w życiu dorosłym nie powinna pójść inną drogą.
Rzadko zdarza mi się tak mocno zżyć z książkową postacią. W tej powieści miało to miejsce. I zamykając okładkę miałam ochotę po prostu z Panią Korn porozmawiać, jak ze starą znajomą, jak z kimś kogo znam od lat. Zapytać co dalej? Czy podjęte decyzje sprawiły jej prawdziwą ulgę?!
Cały cykl, jak i jego ostatnią część z serca rekomenduję. To idealna propozycja dla osób lubiących książki refleksyjne, z kontekstem psychologicznym. 

środa, 22 kwietnia 2015

Tadeusz Dołęga-Mostowicz "Znachor"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 336
ISBN 978-83-7779-197-4

Perełka klasyki, która mnie zachwyciła!

Naprawdę wyjątkowo zdradzam moją opinię w tytule. Tym razem tak zrobiłam. Ale to wyjątek, uprzedzam na przyszłość. Dziś polecam Wam książkę, którą też co u mnie dość niezwykłe przeczytałam drugi raz. Moja ocena jej nie uległa zmianie. Tak samo jako nastolatka się nią zachwyciłam i wychwalam ją pod niebiosa. Moim zdaniem ta powieść ma same plusy, żadnych minusów się nie dopatrzyłam. 
Czasy pierwszej połowy XX wieku, okres dwudziestolecia międzywojennego. Warszawa i wielki świat. Sława medycyny, znamienity chirurg i jego losy, dramat zdradzonego mężczyzny, którego zdrada tak boli, że się w niej zatraca. Nie pragnie zemsty, raczej chce zapomnieć, po to sięga po ciosie od żony po alkohol. I w tym miejscu jego życia los mu pomaga. Zsyła zdarzenia, które kończą się amnezją. Niepamięć daje mu pewną dozę szczęścia. Doktor Wilczur pracuje fizycznie, błąka się po Polsce i Litwie, nie wie kim jest. I dzięki łutowi szczęścia staje się Antonim Kosibą, nie grozi mu już kara za włóczęgę, ale.. I tu ani słowa więcej o fabule.
Kto nie czytał, niech odkrywa treść w trakcie lektury. Kto oglądał film, niech zapomni i zasmakuje w książce. Co lepsze: bycie widzem czy czytelnikiem nie powiem. Tym razem po prostu nie wiem.

"Znachor" to proza doskonała. To książka mądra i wzruszająca. To historia po prostu dobrego człowieka o złotym sercu, którego nie zmieniło bogactwo, sława i rozgłos. Bo jemu zależało na rodzinie, bo woda sodowa nie uderzyła mu do głowy, bo po prostu miał klasę. I coś jeszcze - bo był lekarzem i człowiekiem w jednym. Bo chciał przede wszystkim pomóc, a nie się wzbogacić. Tę powieść serwowałabym obowiązkowo studentom medycyny i lekarzom. Może w jakimś liczykrupie i pseudomedyku odezwało by się sumienie. 
Ktoś może oceni tę książkę jako nierealną, bajkową, nieżyciową, oderwaną od rzeczywistości. Czyż świat nie powinien być dobry? Czy takich ludzi jak profesor Wilczur nie powinno się cenić i kochać? To my dziś stoimy na głowie, dlatego będę ostro protestować przeciwko takim zarzutom jak powyższe. 
To też książka o miłości, o przemianie ludzkich serc, o walce dobra ze złem który toczy się chyba od stworzenia świata. Czytając płakałam, mocno ściskałam kciuki za pewną parę, oderwałam się od rzeczywistości. Byłam gdzie indziej, byłam wśród bohaterów których obdarzyłam sympatią. 
Na pochwałę zasługuje warsztat literacki Autora, kunszt języka i stylu. Wspaniała relacja z procesu sądowego, rewelacyjne wystąpienie adwokata Korczyńskiego. 
Gdy uczęszczałam do liceum tej powieści nie było na liście lektur szkolnych. A szkoda! Jest tego warta. Gorąco polecam tę i inne książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza. Są rewelacyjne. Warto je znać, warto się w nich zaczytać.

środa, 25 marca 2015

Charlotte Bronte "Sekret"


Wydawnictwo MG
data wydania 2015
stron 192
ISBN 978-83-7779-213-1

W fantastycznej krainie niczym z bajki

Tak to zwykle bywa, że prawie każdy pisarz zaczyna od pisania do tzw. szuflady. Po jakimś czasie gdy osiągnie sukces, gdy stanie się sławny bywa, że światło dzienne widzą jego młodzieńcze utwory pisane wiele lat przed tym właściwym debiutem. Czytelnicy znający jakąś osobę z powieści x czy y mają szansę poznać utwory, które stanowią początek czyjejś literackiej drogi. 
W moje ręce trafiła książka pod intrygującym tytułem "Sekret" pióra Pani Bronte. Składają się na nią cztery utwory, które w zasadzie nie zostały stworzone z myślą o wydaniu. W nich opisany jest świat powstały w wyobraźni Autorki i jej brata Branwella. Rodzeństwo w dzieciństwie jak widać miało bardzo bujną wyobraźnię, doskonałe pomysły, które później zaowocowały w postaci doskonałego zmysłu kreowania świetnych fabuł powieści. A zatem jeśli ktoś sięgnie po tę publikację wkroczy do świata wykreowanego w młodzieńczej wyobraźni, a konkretnie do fantastycznej krainy zwanej Angrią. To tu rozgrywają się sceny czterech opowiadań, które wykreowała nastoletnia dziewczyna późniejsza sława literatury. 
Od pierwszego chwili daje się odczuć, że napisała je osoba mająca może jeszcze pewne braki w zakresie warsztatu literackiego które wymagają korekty, udoskonalenia, ale osoba, która ma talent i słowem na papierze operować świetnie potrafi. 
Z zamieszczonych utworów najbardziej przypadło mi do gustu pierwsze opowiadanie. Bardzo mnie wciągnęło i zaciekawiło. Opowiada o sekrecie, rodzinnych tajemnicach pewnej uroczej markizy, która jak na owe czasy w jakich przyszło jej żyć jest kobietą bardzo odważną. Burzy, by dotrzymać słowa. Nie chcę nic z treści krótkiego utworu zdradzać, ale poczułam dreszczyk emocji na miarę sensacji. 
W tej publikacji widać jak bujna wyobraźnią dysponuje młoda Charlotte. Z książki wyłania się elegancki świat arystokracji. Są piękne kobiety, intrygujący i przystojni młodzieńcy, jest miłość i to co idzie z nią w parze - sekrety, knowania, spiski, tajemnice, intrygi. Jest sielska kraina, są piękne opisy uroczych krajobrazów. Jak mówi moja znajoma, która uwielbia klasykę - "jest na czym oko zawiesić, jest czym ucho nacieszyć". 
Inna to książka niż współczesne lektury obyczajowe, zapraszająca do innego, jakże odmiennego świata. Jej lektura daje okazję do poznania klasyki w której rozczytuje się cały glob. Zapraszam do XIX- wiecznego świata, który patrząc z początku XXI wieku wydaje się nierealny niczym z bajki, uroczy i elegancki.

wtorek, 11 listopada 2014

Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna szeptów"


Wydawnictwo MG
data wydania 2014
stron 272
ISBN 978-83-7779-193-6

Cudowna prowincja - odsłona kolejna

Jak ten czas szybko leci ! Tak chciałoby się rzec. To już szósta książka o Ludmile z Mazur, a niebawem ukaże się siódma, na którą bardzo czekam. Póki co opiszę wrażenia z lektury części szóstej, która znów mnie zachwyciła i zasłużyła w moim osobistym rankingu na notę najwyższą. 
Dlaczego tak bardzo przepadam za tym cyklem i prozą Pani Kasi? Ano dlatego, że Ludmiła jest moim literackim bliźniakiem. Charaktery mamy tak bardzo zbieżne, podobne poglądy i doceniamy w życiu to samo. A przecież czytanie o kimś tak sobie bliskim to istna rozkosz. 
Co tym razem spotkało naszą bohaterkę? No nie były to rzeczy miłe, ale życie i z takich się składa. Jest bowiem w życiu i noc i dzień, i szczęście i ból. I trzeba je przeżyć, przetrwać, bo skoro zamykają się pewne drzwi to otworem stoją inne. W czym problem? Otóż w tym, aby je dostrzec. I to właśnie wyzwanie spotkało Ludmiłę. Czy sobie poradziła? Weźcie książkę do ręki, z pewnością nie pożałujecie!
 
Ludmiła wyszła za mąż za Wojtka. Z miłości. Niedługo po ślubie on wyjechał  służbowo na Syberię. Miał wrócić. I miało być długo i szczęśliwie. I byłoby z pewnością, gdyby nie zły los, który wyrysował dość okrutny scenariusz. Samolot gdy pochodził do lądowania uległ katastrofie. Wojtek nigdy nie wrócił do żony. Ludmiła dostała od losu cios w samo serce. Utraciła męża kiedy nie zdążyła się nim nacieszyć. Jeszcze dobrze nie poczuła się żoną jak przyszło jej włożyć czarne wdowie szaty. Otulić w żałobie i ronić łzy. Nic dziwnego, że nasza bohaterka wpadła w depresję. Nie miała ochoty na nic poza leżeniem w łóżku. Nie miała nawet siły, by wychowywać córkę. Ale od czego są przyjaciele? 
To moim zdaniem najbardziej wzruszający tom tej serii. Opowiada o budzeniu się do życia po ciężkim ciosie, po nokaucie. Znający Ludmiłę znają jej charakter. Nie jest ona eteryczną i kruchutką istotą, ale siła ciosu jaki otrzymała poraziła ją. Ludmiła musiała wybrać: albo poddać się i stracić wszystko, albo powstać niczym Feniks z popiołów. Ułożyć sobie świat od nowa bez miłości kochanego człowieka, z pustką po nim, z dziurą w sercu, którą czas i sama bohaterka musieli zasklepić. Bo inaczej się nie da. 
 
Ludmile nie jest łatwo, ale po swojej stronie, w swoim teamie ma mocnych zawodników-pomocników. Bliskie jej osoby z którą łączą ją silne więzy. Mocne spoiwa przyjaźni, która w chwilach smutku i żałoby ma siłę oceanu. Daje energię niczym najlepsza czekolada. I jest bezcenna. Ta książka to powieść o odradzaniu się do życia, o zmaganiu z żałobą, która jest niczym ciężka choroba. Boli na swój sposób, zatruwa niczym rak. To książka o odkrywaniu nowego świata, który wypełnia ten utracony. W lekturze nie brak mazurskiego klimatu, legend i ciekawostek o wczoraj i dziś tego regionu. I są postacie, które mnie bardzo mocno zaintrygowały - szeptuchy. 
Czytanie tej książki było czymś wyjątkowym, czymś niesamowicie przyjemnym. W prozie Katarzyny Enerlich można bowiem zasmakować jak w wykwintnym daniu, zanurzyć się jak w pachnącej kąpieli, zatracić jak w ukochanej pasji. Ten tom cyklu o mazurskiej prowincji to książka z przesłaniem, która będzie idealną lekturą dla tych, co w życiu zagubieni, zabiegani, prujący gdzieś do przodu z wyścigiem szczurów. Ta powieść uczy jak piękniej, lepiej, intensywniej żyć, jak odkrywać piękno tego co blisko, jak cieszyć się prostymi rzeczami, bo właśnie w prostocie jest niesamowity urok. Czasem nie trzeba do szczęścia wiele, trzeba tylko dobrze dojrzeć czym los obdarza. Czasem do szczęście potrzebne są tylko dobre "okulary" pozwalające odkryć to, co w zasięgu nas. Książka to również doskonała wskazówka jak radzić sobie z utratą kogoś bliskiego i żałobą po nim. Szczególnie osobom w sytuacji podobnej jak sytuacja Ludmiły gorąco ją polecam. 
 
Wspaniała, porywająca, chwytająca za serce lekturą. Książka, o której nigdy nie zapomnę. Jedna z najlepszych jakie w tym roku czytałam. 
Moja ocena może być tylko jedna 10/10.

piątek, 10 października 2014

Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz"


Wydawnictwo MG 
data wydania 2014
stron 496
ISBN 978-83-7779-212-4

Epos narodowy - trzecie podejście

Dziś Kochani napiszę o nowym wydaniu książki o której wielu uczniów powie - "stara jak świat, nudna, gniot". Z tego co pamiętam, to w czasie gdy byłam uczennicą  mało kto z moich rówieśników przeczytał ją do końca i z ciekawością. Raczej była to kula u nogi, przeszkoda, którą należało pokonać, zakuć, zaliczyć i zapomnieć. 
Dzieło Mickiewicza przyszło mi czytać dwukrotnie w okresie edukacji. Gdy miałam 14 i 18 lat. Oba podejścia były - no cóż- delikatnie mówiąc nieudane. Ta lektura wywoływała u mnie grymas twarzy, czytałam pod przymusem, oby do końca. Oby nie dostać oceny negatywnej. Jej piękna nie pojęłam. Ba, przychodziły myśli " i czym tu się zachwycać?!". Minęło sporo lat. Czytam książki jak całe życie nałogowo, ale myślę, że mój gust czytelniczy dojrzał. Zmienił się i to w znaczący sposób. Wydawnictwo MG wydało kolejne wydanie dzieła Pana Adama, a ja pomyślałam, że to okazja, by jeszcze raz podejść do "tej góry". Spróbować "ją zdobyć" i przekonać się czy należy się tej książce taka "sława i honor, taka cześć". 
Zaczęłam czytać. I ... tak, tym razem lampka zabłysła. Dałam się urzec melodii słów, rymom, opisom świata, który już przeszedł do historii. Nie będę - wyjątkowo! - w tej recenzji pisać o czym jest ta książka, bo dość o jej treści napisali się twórcy bryków i opracowań. Skupię się na tym, że nareszcie dojrzałam do tej lektury. Cieszę się z tego faktu niezmiernie, bo jakoś tak wstyd mi było. Język polski zawsze lubiłam, na maturze dostałam nawet celujący, a do "Pana Tadeusza" płonęłam niechęcią. Dodam w tym miejscu, że "Chłopów" czy "Nad Niemnem" pokochałam od razu. W czym zatem rzecz? Chyba w tym, że język nieco inny i oczywiście to dzieło nie napisane prozą. 
Wypada teraz wspomnieć nieco o samym wydaniu tej książki. Tu wielkie brawa dla Wydawcy. Wygodny format, twarda oprawa, świetnie dobrana czcionka. I wspaniałe ilustracje autorstwa Michała Elwiro Andriollego. To wydanie jest oparte - jak głosi Wydawca na okładce - na wydaniu przygotowanym wg rękopisu i pierwszych dwóch wydaniach poematu. 
A oto kilka zdjęć tej książki : 

A Wy Kochani jak uważacie? Czy aby nie za szybko serwuje się młodzieży tę książkę? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!

poniedziałek, 7 lipca 2014

Igor Sokołowski "Białoruś dla początkujących"


Wydawnictwo MG
data wydania 2014
stron 256
ISBN 978-83-7779-195-0

Z wizytą na Białorusi

Uwielbiam podróże, odkrywanie wspaniałych miejsc, które niekoniecznie muszą być opisane w turystycznych folderach. Życie nie raz pokazało, że zwyczajny wypad może zamienić się w fascynującą podróż. W czasie takich wojaży zdarzyło mi się ulec czarowi miejsc do których zagląda mało turystów. Białoruś to państwo leżące tak blisko Polski, a tak mało znane. To kraj o którym krążą stereotypy, a który postrzegany jest jako terytorium rządzone przez surowego dyktatora Łukaszenkę. Często Białoruś traci w oczach obcokrajowców swą tożsamość na rzecz Rosji lub ZSRR. Jaka jest więc naprawdę? Jak wygląda współczesny obraz kraju ze stolicą w Mińsku? 
Na to pytanie w sposób dość wyczerpujący dała mi odpowiedź lektura książki Igora Sokołowskiego, który już jako jedenastoletni chłopiec zainteresował się Wschodem Europy. W tym miejscu dodam, że dziś Pan Igor jest dziennikarzem i podróżnikiem. Ukończył filozofię i filologię wschodniosłowiańską. Jest patriotą zakochanym we Wschodzie. I swoją miłością skutecznie udało mu się mnie zarazić. Jego książka to zbiór reportaży napisany piórem chwyconym z pasją. W lekturze czytelnik znajdzie współczesny obraz państwa, któremu daleko do demokracji. Ono jest zawieszone pomiędzy komunizmem niczym za czasów Breżniewa a parciem ku zmianom, na które wielu obywateli i władza patrzy nieprzychylnym okiem. Jednak biegnący czas wymusza pewne zdarzenia. Na Białorusi żyje się inaczej niż w Polsce. Pojawiają się wprawdzie nowinki zachodnie czy rodem z Ameryki, ale mentalność ludzi jest zdecydowanie inna i uzależniona od przynależności do określonego pokolenia. Młodzi wypatrują zmian, tęsknią za nimi, a starsi się ich boją. Czytając odniosłam wrażenie, że Białoruś ogarnia cisza przed "burzą", że zmiany i tak będą musiały nastąpić, ale póki co rządzi Łukaszenka i ma sporo autentycznych zwolenników, którzy garną się do niego niczym kurczęta o kwoki bo ... innej opcji dla nich nie ma. Sokołowski pisze nie tylko o współczesnej Białorusi, o jakości codziennego życia, zwyczajnych sprawach szarych ludzi, ale i szuka polskich śladów na ziemiach białoruskich, zwiedza pozostałości z poprzednich epok - stare ruiny zamków i budowle powstałe w okresie istnienia CCCP. Opowieść snuta przez Pana Igora jest niezwykle ciekawa, opowiedziana plastycznie i niepozbawiona humoru. Naszpikowana ciekawostkami, które niekiedy dziwią, a niekiedy śmieszą. Nie brak też opisów przyrody, opowieści związanych z katastrofą czernobylską, która skaziła dość mocno okolice Homla. Nie brak dywagacji na temat polityki, mody, kulinarnych osobliwości. Autor przekazuje też gusta i opinie na różne tematy spotkanych w podróży Białorusinów. Od przysłowiowej deski do deski publikację czytałam z zaciekawieniem. Podobała mi się i przekonała mnie skutecznie, że mimo przeróżnych trudności ( wizowych, cenowych czy biurokratycznych) warto odwiedzić Białoruś. Warto mimo niezbyt rozbudowanej bazy hotelowej, warto mimo niezbyt przyjaznego czasem traktowania Polaków. Być może to się kiedyś zmieni na lepsze.
Tę książkę gorąco polecam tym, którzy lubią podróże w nietuzinkowe aczkolwiek ciekawe miejsca, miłośnikom wschodniej kultury i tym, którzy mają słowiańską duszę. Autora zaś dopinguję do opisywania swoich kolejnych podróży.

czwartek, 24 kwietnia 2014

Elżbieta Wichrowska "Na Pragę nie wrócę"


Wydawnictwo MG
data wydania 2014
stron 240
ISBN 978-83-7779-189-9

Warszawa niejedno ma imię!

Stolica odbudowana po wojnie z ruin dziś zachwyca. Jest nowoczesnym miastem, które wciąż się rozwija, które daje wielu ludziom nowe możliwości i perspektywę rozwoju. Ale i dziś przemierzając pewne dzielnice można odnaleźć miejsca, gdzie jakby stanął czas. Takie inne oblicze Warszawy łatwo znaleźć na Pradze. A to właśnie ta część stolicy jest wymieniona w tytule książki Elżbiety Wichrowskiej. 
Czytam ostatnio bardzo wiele książek pióra polskich pisarek. Większość z nich ma bardzo ciekawą fabułę. Niekiedy niektóre powieści są do siebie bardzo podobne, zdarzają się i "kalki", "odgrzewane kotlety". Powieść Pani Wichrowskiej to ich zdecydowane przeciwieństwo. Jeśli miałabym do dyspozycji tylko jedno określenie tej książki to wybrałabym słowo "oryginalna". Dokładnie  książka jest nad wyraz oryginalna. Jest to bowiem połączenie lektury obyczajowej i niezwykle ciekawego przewodnika po stolicy. Tej sprzed lat i tej współczesnej, która nie zawsze w równomiernym tempie nadąża w biegu do przodu. Zdarzają się miejsca, gdzie postęp i nowoczesność dociera nieco wolniej. 
Bohaterkami powieści są trzy dojrzałe kobiety z których narratorką jest Magdalena i ... stolica - jej kamienice, ciekawe zaułki, place. 
Magda jest wykładowcą na uniwersytecie, pisarką i matką. Z pozoru dojrzała kobieta czuje się chwilami jak mała nieporadna dziewczynka. Zagubiona i przestraszona otaczającą ją rzeczywistością. Jej życie nie jest idealne i uporządkowane. Sporo się w nim dzieje. Magdalena nie jest rodowitą mieszkanką stolicy. Tu skończyła liceum i zawarła wieloletnie przyjaźnie z Beatą i Justyną. Przyjaciółki spotykają się, doradzają sobie, ale i docinają. W życiu Magdy pojawiają się i mężczyźni. Najważniejsza jest jednak ponad dwudziestoletnia córka Ania. Pewnego dnia Magda postanawia przeciąć mocną matczyną pępowinę i zamieszkać samodzielnie gdzieś na Pradze...

Książka nie jest zbyt obszerna, ale niezwykle ciekawa. Z pewnością trafi w gust tych, którzy kochają Warszawę i w jej odkrywaniu znajdują prawdziwą przyjemność. Oblicze tego miasta jest bardzo różne. Odkrywałam je w towarzystwie trzech kobiet, które są postaciami interesująco nakreślonymi. A zarazem są takie bardzo swojskie, zwyczajne, bliskie przeciętnym kobietom. 
Powieść Elżbiety Wichrowskiej to coś na kształt barwnej mozaiki, dość skomplikowanej układanki którą w trakcie czytania z każdą stroną poznajemy dokładniej. Lektura czasem wręcz przytłacza ilością wielu wątków, informacji i ciekawostek. Ale autorka uczyniła to w sposób niezwykle czarujący, rozbudzający jeszcze większą ciekawość. O czym jest ta powieść? O kobietach i kamienicach. O przemijaniu, uroku starzenia się i obliczach dojrzewania. O kobiecych dylematach i rozterkach. Nie jest to książka łatwa w odbiorze, ale warto na niej skupić uwagę, wręcz zatopić się w nią. Wtedy możemy poczuć specyficzny klimat i smak. Proza ambitna, która robi wrażenie. Zachęcam do spaceru po Warszawie i zapraszam na spotkanie trzech przyjaciółek. 

niedziela, 9 marca 2014

Emily Bronte "Wichrowe wzgórza"


Wydawnictwo MG
 data wydania 2014
stron 448
ISBN 978-83-7779-174-5

Wśród wzgórz i wrzosowisk

"Wichrowe wzgórza" to klasyka, książka określana mianem arcydzieła. Powieść, którą czytało wiele pokoleń. Napisana wiele lat temu historia ukazała się po raz pierwszy w 1847 roku pod męskim pseudonimem. Od czasu pierwszego wydania była wielokrotnie wznawiana. Co dziwne na samym początku nie przyjęto jej przychylnie. Dziś należy do kanonu prozy angielskiej. Można o niej rzec książka fenomen. Nic dziwnego, że miałam wielką tremę przed jej lekturą. Obawiałam się odbioru tegoż romansu, którego akcja rozgrywa się wiele lat temu w epoce wiktoriańskiej. Zastanawiałam się czy podzielę entuzjazm mojej babci, która tę książkę czytała wielokrotnie. Myślałam, czy odnajdę się w tamtych czasach właściwie zrozumiem bohaterów i ich motywy działania oraz wybory. 
Stało się! Zaczęłam czytanie. I już po kilku stronach poczułam klimat tego dzieła. 
A o czym jest książka? 
Na przełomie XVIII i XIX wieku w domu państwa Earnshawów pojawia się chłopiec. Przygarnia go pod swoje skrzydła pan domu, który spotyka cygańskiego przybłędę w tracie wyprawy do Liverpoolu. Chłopiec ma na imię Heathcliff. Earnshaw traktuje go bardzo dobrze, niczym własnego synka. Rodzony pierworodny tego mężczyzny od samego początku czuje do niego antypatię, zaś córka Katarzyna widzi w nim przyjaciela i bratnią duszę. Spędzają ze sobą wiele czasu na zabawach, razem dorastają. Siostrzane uczucia przeradzają się w coś więcej. W coś poważniejszego. Po śmierci głowy domu sytuacja Heathciffa staje się gorsza. Hindley pokazuje jak bardzo nienawidzi cygańskiego młodzieńca. Catherine zaś w chwili krótkotrwałego zauroczenia poślubia sąsiada Lintona. Rozgoryczony i zawiedziony Heathcliff opuszcza Wichrowe wzgórza, ale po pewnym czasie wraca i burzy spokój mieszkańców obu sąsiednich posiadłości. Zemsta bywa słodka, ale czy i tym razem będzie miała taki smak?

"Wichrowe wzgórza" to książka bardzo dziwna. Jest o miłości, namiętności, ale nie ma w sobie nic, nawet najmniejszego okrucha z typowego romansu. Przypomina raczej mroczny thriller, ponurą listopadową pogodę. Lektura opowiada o mrocznej stronie ludzkiej duszy. Ukazuje do czego zdolny jest człowiek, gdy zawładną nim negatywne uczucia jak choćby żądza zemsty. Czytając miałam okazję obserwować jak bardzo łatwo słuchając złych podszeptów można sobie komplikować życie. Zło bywa niczym narkotyk. Wciąga w swoje macki, powoduje, że jeden zły wybór wręcz rodzi następny. I tworzy się coś na kształt pajęczyny, która oplata, omamia, uzależnia, wpędza w matnię z której nie ma wyjścia. 
Mroczna bywa ludzka natura. Tak było kiedyś, tak jest i dziś. To ponadczasowe. Świat się zmienia, ale my ludzie, ciągle popełniamy podobne błędy. 
Nie jest to lektura łatwa w odbiorze. Osobiście nie potrafiłam ją przeczytać za jednym zamachem. Bywały chwile, że nie byłam się w stanie od niej oderwać. Ale i nadchodziły momenty, kiedy musiałam ją odłożyć, by odetchnąć i odpocząć od przyprawiającego dreszcze klimatu. Tak, były też momenty, że miałam ochotę przerwać czytanie i już do niej nie wrócić, ale jednak wracałam. 
Wielkie uznanie należy się autorce za spore emocje i niesamowity klimat tejże powieści. Za nic w świecie jednak nie chciałbym żyć w ukazanej w książce posiadłości i spotykać ludzi tak bardzo opętanych zemstą, zawiścią. 
Czy warto zagłębić się w tę powieść? Tak, choćby ze względu na poznanie innej jakże odmiennej od współczesnej rzeczywistości. Innego świata, choć podobnych ludzkich problemów. A ja postanowiłam, że po lekturze dość grubego tomu czas na obejrzenie ekranizacji. 


sobota, 25 stycznia 2014

Katarzyna Enerlich "Prowincja pełna czarów"


Wydawnictwo MG
data wydania 2014
stron 320
ISBN 978-83-7779-172-1

Czary-mary na Mazurach

W dzieciństwie uwielbiałam gościć w świecie Andersena. Jako dorosła kobieta kocham pobyty na Prowincji, tej mazurskiej prowincji, o której kilkutomowy cykl książek napisała moja ukochana Autorka -  Pani Kasia Enerlich. To już piąte spotkanie z Ludmiłą, główną bohaterką wspaniałej serii książek, która jest mi bardzo, ale to bardzo bliska. Doskonale ją rozumiem, idealnie czyta mi się jej zwierzenia, myśli i refleksje, bo mama Zosi to niczym moje literackie odbicie. 

Ludmiła mieszka w uroczym domku na mazurskiej wsi. Po rozwodzie z Martinem wychowuje ich kilkuletnią córkę. Byli małżonkowie żyją ze sobą w przyjaźni. W życiu Ludmiły pojawił się już inny mężczyzna. Wojtek. Para spotyka się ze sobą, ale jeszcze razem nie mieszka. Oboje są po przejściach i do ołtarza im jakby się nie śpieszy. Ale nagle zdarza się coś, co zmienia ich serca, myśli i poglądy......
Ale to nie wszystko. We wsi pojawia się nowa mieszkanka. Jej domem staje się skromna chatka na końcu wsi niedaleko cmentarza, która dość długo była opustoszała. Mieszkańców nie porusza zbytnio pojawienie się nowej osoby. Ich umysły zajmuje plotka o pojawiającym się duchu kobiety, która kiedyś tu mieszkała. Kulawej Erny, która zakończyła swoje życie tragicznie......

Ta książka po prostu mnie uwiodła. Zabrała do innego świata, w którym najchętniej zostałabym na zawsze. Do rzeczywistości z dala od miejskiego zgiełku, od pędu po sukces, który ma mdły smak. W powieści blisko natury mieszka niezwykle sympatyczna kobieta, która jest prawie moją równolatką. Posmakowała już trochę życia, przeżyła to i owo. Najważniejsze jest to, że Ludmiła wie czego chce. Kocha mazurską wieś, proste aczkolwiek jakże wspaniałe życie w którym najważniejsze są wartości niezbyt hołubione przez dzisiejszy świat. Ludmiła robi to, co kocha. Prowadzi dom, gotuje, sprząta, wychowuje dziecko bez telewizji, uprawia własnoręcznie ogród, hoduje zioła i kwiaty. Docenia prostotę świata. Cieszy ją nowy pęd fasoli w ogrodzie, smaczna własnoręcznie ugotowana zupa, zawekowane warzywa, zrobiona konfitura i pisanie książek. Debiut ma już za sobą. Pisze drugą książkę a praca choć nie daje kokosów sprawia olbrzymią radość. Dla Ludmiły ważniejsze jest być niż mieć. Bo uśmiech na twarzy mogą wywołać nie tylko zakupy w galerii czy wizyta w spa. Solarium może zastąpić po prostu słońce, relaks i spokój ducha może płynąć z uprawiania jogi, a nie z leżenia na kozetce psychoterapeuty. Prostota bywa niesamowita. Piękna i inspirująca. Autorka stanowczo przeciwstawia się mottom płynącym z reklam." Możesz  być szczęśliwa bez kolejnego np. super kremu, bez jakiegoś gadżetu którego jesteś ponoć warta". Jestem przekonana, że wiele czytelniczek w tej książce będących niewolnicami korporacji i materialnego świata odkryje inny wymiar życia. 
Powieść jest niesamowita! Przepiękna i mądra. Jej przeczytanie było dla mnie dosłownie mistycznym przeżyciem. Czymś naprawdę bajecznym i wyjątkowym. Na jej kartach bowiem spotkałam moją filozofię życia. A Ludka to jakby moja duchowa siostra! 
Uwielbiam prozę która pachnie lasem, ziołami, własnoręcznie ugotowaną pomidorówką czy suszonymi grzybkami. Ten klimat jest mi tak bliski! Inna to lektura, niż te od których uginają się księgarskie półki. To połączenie powieści, przewodnika po Mazurach, książki opisującej historię uroczego zakątka Polski i zarazem doskonały przewodnik "Jak być szczęśliwą!". Katarzyna Enerlich preferuje zdecydowanie inną receptę na szczęście niż tę, którą  znajdziecie w tabloidach czy wyznaniach celebrytów. Bo szczęśliwa kobieta nie musi mieć 1000 par butów, willi z basenem czy drogiego fryzjera. Wystarczy żyć w zgodzie z naturą i samą sobą. I mieć dystans do tego co modne, krzykliwe i trendy.
Bardzo przyjemnie gościło mi się na Mazurach, zwiedzało zamkowe komnaty, tajemnicze zaułki. Oczarowały mnie mazurskie legendy i opowieści z przeszłości. Zachwyciła również i Syberia, która pojawia się na kartach książki. Ze smutkiem rozstałam się z lekturą. Na otarcie łez pozostała wspaniała wiadomość, że Pani Kasia pracuje już nad kolejnym tomem tej serii. Będę na niego z utęsknieniem czekała. Gorąco polecam cały cykl z Prowincją w tytule. Jest moim zdaniem po prostu arcydziełem. 
Moja ocena 10/10.

piątek, 10 stycznia 2014

Dariusz Michalski "Krzysztof Klenczon, który przeszedł do historii"


Wydawnictwo MG
data wydania 2013
stron 496
ISBN 978-83-7779-164-6

Opowieść o Chłopcu z gitarą

Oprócz czytania moją pasją jest muzyka. Jej słuchanie pokochałam jeszcze w dzieciństwie. Czego słucham? To bardzo trudne pytanie. I nowości i staroci. I muzyki rozrywkowej i poważnej. I polskiej i zagranicznej. Totalny misz-masz się z tego robi, co brzmi w moich głośnikach. Muzykę polską darzę szczególnym sentymentem. Słucham jej "na bieżąco" od lat 80-tych, ale i sięgam po starsze nagrania. Takie, który okupowały listy przebojów, gdy mnie na świecie jeszcze nie było. I tak właśnie pokochałam hity Czerwonych Gitar. W repertuarze tego zespołu jest wiele piosenek, które bardzo mi się podobają i trudno byłoby wybrać mi tę jedyną, tę najpiękniejszą. Ten zespół to dwaj frontmeni - Seweryn Krajewski i Krzysztof Klenczon. Dwie różne osobowości, dwa różne charaktery i dwa wielkie talenty. Temu drugiemu, nieżyjącemu już muzykowi poświęcił swoją najnowszą książkę Dariusz Michalski, który w swoim dorobku ma już niejedną muzyczną biografię. I ta lektura jest niezwykła. Wspaniale napisana, dokładna, ukazująca i drogę muzyczną i życie prywatne Klenczona. Jego życie zakończyło się zdecydowanie przedwcześnie. Było intensywne i wielobarwne. Krzysztof Klenczon zasmakował i sławy i poczucia osamotnienia oraz szczęścia. Był osobą ambitną i wybitnie uzdolnioną. W zasadzie nie miał solidnego wykształcenia muzycznego. Jego "nauczycielem" był po prostu talent. Grał w kilku zespołach. Działał w Niebiesko-Czarnych, Pięcioliniach po czym trafił do Czerwonych Gitar. W tej formacji osiągnął to o czym marzy wielu. Wielu okrzyknęło go polskim Lennonem. Był dumny, uparty, zbuntowany, miał swoje zdanie, ale i niezwykle wrażliwą duszę. Poznał smak sukcesu, ale woda sodowa nie uderzyła mu do głowy. Będąc popularnym umiał pozostać po prostu sobą. Dużą rolę odgrywała w jego życiu rodzina - ojciec, później żona i córki. Był nie tylko gwiazdą, ale i mężem i czułym tatą. Mimo zdobycia szczytu list przebojów nie jeden raz postanowił rozstać się z Czerwonymi Gitarami. Powstały Trzy Korony, które artysta opuścił i za namową żony wyjechał do Ameryki. U boku teściów miał wraz z rodziną rozpocząć nowe lepsze i dostatniejsze życie. Do muzyki ciągnęło i za oceanem. I tam grał i śpiewał dla Polonii i nie tylko. Ale tego statusu wielkiej gwiazdy jaki osiągnął w Polsce nie udało mu się powtórzyć. Inne miejsce, inne realia, inne oblicze showbiznesu. Wracając z koncertu charytatywnego uległ wypadkowi samochodowemu. Zmarł po kilku tygodniach. Jego ciało zostało skremowane. 
O życiu Klenczona Pan Michalski opowiada niezwykle ciekawie. Napisana biografia obfituje w wiele szczegółów, wypowiedzi o artyście jego bliskich, współpracowników i osób z branży oraz kolegów z zespołów. Tekst okraszony jest wieloma zdjęciami. Nie brak tekstów piosenek, nie brak recenzji płyt z mediów. Z tekstu książki wyjawia się prawdziwe oblicze muzyka, który bardzo kochał to co robi. Muzyka była jego wielką pasją. Był perfekcjonistą i wrażliwcem. I nie potrafił na dłużej pożegnać się ze sceną i publicznością. Muzyka była jego narkotykiem. Opowieść Dariusza Michalskiego nie kończy się na śmierci muzyka. Bo On nie do końca umarł. Żyje nadal w utworach, fascynują się nim młodzi ludzie, wspominają go koledzy po fachu. Klenczon doczekał się pomnika i szkoły swego imienia, a jego utwory wykonują współcześni wykonawcy. Jednym słowem przeszedł do historii. A chyba wielu o tym marzy. By nie umrzeć do końca i żyć w pamięci innych. 
Jako biografię ocenię tę książkę bardzo wysoko. Jest dopracowana, dokładna, rzetelnie napisana, bez koloryzowania i zbędnej sensacji tak nieobcej dzisiejszym tabloidom. Nie sposób oddać się lekturze bez emocji i wzruszeń, ale i bez sięgnięcia po utwory z repertuaru formacji w których grał nasz bohater. Gorąco polecam tę książkę miłośnikom talentu Krzysztofa Klenczona, zainteresowanym polską muzyką lat 60-tych i 70-tych oraz ciekawym realiom sceny muzycznej rodem z PRL-u.
Wspaniała książka, którą nie można czytać nie słuchając nagrań artysty o którym opowiada.
Moja ocena 9/10.