Wszyscy pamiętamy historie do poduszki z dzieciństwa..bucik pasuje do stopy Kopciuszka..żaba zmienia się w księcia..śpiąca królewna przebudzona pocałunkiem.. i wszyscy żyli długo i szczęśliwie..wszyscy zapomnieliśmy już o tych baśniach dziecięcych lat. W dzisiejszym czasach spełniają się raczej te mroczne historie opowiadane przed snem by nas przestraszyc. Te które zaczynają się w słoneczny dzień, a kończą się mroczną, burzliwą nocą. W nocy nie czeka na nas książę z bajki, ale morderca naszych marzeń, energii, planów i optymizmu. Świat nie oferuje nam życia z bajki, dlatego ja się wcale nie dziwię tym miliardom ludzi przed telewizorami oglądającymi ślub Kate i William'a. Ja sama z podeskcytowaniem patrzyłam na Kate wysiadającą z samochodu, słuchałam słów przysięgi: I, Kate Elizabeth take thee.. Czekałam na scenę balkonową i William'a uroczo pytającego Kate czy pocałują się jeszcze raz. W każdym z nas drzemie jeszcze dziecko liczące na szczęśliwe zakończenie. Po tylu skandalach i rozwodach w rodzinie królewskiej w końcu pojawiło się jakieś pozytywne wydarzenie, a dzięki Kate rodzina zyskała na popularności i sympatii. Podlicza się koszta, liczy zaproszonych gości. Dowiadujemy się, że z okazji dnia wolnego gospodarka brytyjska straci dziś 5mld funtów. Nikogo to nie obchodzi, ludzie wspinają się na słupy, wchodzą do fontanny, przepychają przez barierki by zobaczyc bajeczną parę. Jedni widzą w tym wielki chwyt komercyjny i banał, inni chcą wierzyc, że to wielka miłośc ich połączyła, a nie chęc Kate zdobycia tytułu szlacheckiego i prestiżu. Nie oszukujmy się, życie księżnej nie jest usłane różami. Intercyza zakładająca ich ewentualny rozwód odbierze jej dzieci, możliwośc ich wychowywania czy wyboru drogi edukacji. Odbierze tytuł i nie dostanie ani grosza. Jednak, gdy tak na nich patrzyłam wydawali się zwyczajną, uśmiechniętą parą podśmiechującą się w kościele. Miliardy oglądają dziś ten ślub, bo tęsknią do Disneyowskiej krainy snów, karoc, limuzyn i prestiżowych gościa w co dziwniejszych kreacjach i kapeluszach. Każdy chcę swojego Kate i William'a, nie każdy przyzna to głośno, nie każdy zdaje sobie z tego jeszcze sprawę. Więc póki magia trwa, nie kłócmy się, rozkoszujmy się widokiem małych druhenek, podziwiajmy kreację Kate i niech nasze serca rozpuszczają się na widok ich pocałunków i szczęścia, nawet jeśli jest na pokaz. Niech bańka mydlana dziś nie pęka, oddajmy się dziś marzeniom o naszej królewnie bądź królewiczu na białym koniu.
piątek, 29 kwietnia 2011
wtorek, 26 kwietnia 2011
dziecko Czarnobyla.
niedziela, 24 kwietnia 2011
Facebookojajnia przy śniadaniu.
Co mam przez to na myśli? To, że od pewnego czasu święta u nas to nie święta, czy to bożonarodzeniowe czy wielkanocne. Nie jesteśmy rodziną, która jakoś szczególnie obchodzi bądź zbliża się do siebie podczas świąt, choc kiedyś na pewno było lepiej. Każdy wyrósł z roli dziecka, nie malujemy pisanek, nie szukamy prezentów od zająca, nie wstajemy rano w mokry poniedziałek i skradamy się specjalnie wcześniej do czyjegoś pokoju by być pierwszym, który kogoś spryska. Kiedyś nasz dom był cały mokry, uciekaliśmy przed sobą na ulice nawet by uniknąc oblania z butelki. Tęsknie do beztroski w moim domu. Ostatnio ciągłe stresy, łzy, straty, oddalenia. Wiem, że jesteśmy dorośli, a ceną dorastania jest utrata niewinności i beztroski. Z roku na roku ubywa tematów do rozmów, śmiechu, atmosfera gdzieś się zagubiła pomiędzy bólem a strachem przed tym, co przyniesie nowy dzień. Ale w tym roku przeszliśmy samych siebie. Tego roku święta spędzamy w jeszcze mniejszym gronie. Siostra przyjechała z kacem, następny brat też i drugi. Dla mnie święta to nawet ten cały wir sprzątania i możliwośc pomocy mamie, bo gdy słowa zawodzą to chociaż tym pokażę jej, że jestem blisko i banalnym umyciem podłóg czy łazienki bądź zrobieniem sałatki mówię jej, że ją kocham. Moje rodzeństwo dawno o tym zapomniało. Nie widzą mamy łez, mają je gdzieś. Czasami czuję, że cały ten jej ciężar mnie kiedyś przygniecie. Wstałam dziś rano wcześnie by zabrac mamę do kościoła, bo jeszcze tylko my chodzimy do niego w święta. Wróciłyśmy i szybko zabrałam się za pomoc przy śniadaniu. Usiedliśmy. Brat przeglądał program telewizyjny, by zobaczyc co leci po południu. Tata jak automat corocznie przeskakuje po kanałach. Siostra opowiadała ile wina wczoraj wypiła i o durnych wpisach jej znajomych na facebooku. Kolejny brat nie zdążył nawet skończyc jeść, a przyniósł laptopa do stołu z włączonym facebookiem, by pokazac zdjęcie psa, które go rozbawiło. Przy okazji poinformował nas, że siostra, która spędza święta u teściów na drugim końcu kraju również siedzi na facebooku w porze śniadaniowej. Brat przerwał czytając żart „świąteczny”:
przechodzi nimfomanka obok kościoła, zauważa super przystojnego młodego księdza. Wbiega za nim do pustego kościoła i woła:
-bierz mnie natychmiast tu i teraz
zrywa z siebie bluzkę, stanik, spódnicę, kładzie się na ołtarzu i woła:
- no bierz mnie na co czekasz???
przerażony ksiądz stojąc przy ołtarzu krzyczy:
-Jezu!! co mam robić???
i słyszy:
ODEPNIJ MNIE IDIOTO
Wszyscy wybuchają śmiechem przy stole. Nie powiem, że ja też nie. Co chcę powiedziec, to boli, mnie, że przy śniadaniu dzieliliśmy się facebookiem, zamiast jajkiem bądź powagą i radością ze świąt. Zgubiliśmy gdzieś szacunek pomiędzy uzależnieniem od Internetu a oddaleniem. Facebook łączy ludzi? Facebook – Disconnecting people. A co ja robię? Musiałam aż tu przyjść, żeby o tym napisac i wyrzucic z siebie. Nikt nie pomyślał nawet życzyc sobie smacznego przy śniadaniu… więc mówię: smacznego.
wtorek, 19 kwietnia 2011
Don't want to be a Polish idiot.
Green Day już parę dobrych lat temu śpiewało, że nie chcą być amerykańskimi idiotami kontrolowanymi przez media i propagandę. I bardzo słusznie, bo nie wiem czy wiecie, ale z roku na rok Stany Zjednoczone stają się coraz głupszym krajem. To jak duża liczba dzieci czeka na Supermena, który wyrwie ich z biedy i przypisanej szkoły jest przerażające. Przyszłosc uczniów z ubogich dzielnic jest zależna od losowania a la Lotto. Jeśli Twój numerek zostanie wywołany dostaniesz się do dobrej szkoły, jeśli nie, tkwisz w tej z kiepskimi nauczycielami i zastraszająco niską skalą zdawalności egzaminów. Ponieważ w USA jakośc szkoły zależy od zamożności dzielnicy, w której się znajduje. Taka dostaje więcej godzin, zajęcia nawet w soboty, lepszych nauczycieli, lepsze pomoce dydaktyczne. Wiele zależy od nauczycieli. System edukacji w USA broni jednak każdego z nich, niestety przede wszystkim tych słabych z niską wydajnością. Broni ich ustawa dająca im posadę do końca życia. Nie można zwolnic żadnego nauczyciela, nieważne jak kiepski jest. Tak po prostu, u nas jeśli jesteś kiepskim nauczycielem nie ma problemu ze zwolnieniem. W głowie mi się to nie mieści. Oglądając ostatnio film dokumentalny o sytuacji szkół w USA „ Czekając na Supermena” przekonałam się ile mamy udogodnień, a ile dzieci w Stanach nigdy nie wyrwie się z biedy chociaż są wysoce inteligentne. Pada tam świetne zdanie: świetny nauczyciel jest jak dzieło sztuki, powinnyśmy patrzec na niego jak na zdolnego malarza, muzyka czy atletę. A nas rzadko nagradza się za wysiłek, raczej wypomina się to, że mamy za dużo wolnego. USA w każdej dziedzinie nauki plasuje się na szarym końcu. Są na pierwszym miejscu jedynie w jednej kategorii. Mianowie pewności siebie. Żaden naród nie jest tak przekonany o swojej wielkości i inteligencji jak Amerykanie. Jednak pytani na ulicach o to kim jest Fidel Castro, odpowiedzą, że piosenkarzem. Starszy przechodzień odpowie, że były trzy wojny światowe. Gdy zapytamy gdzie leży Europa bądź poprosimy o wymienienie kraju na literkę U, żadne nie wpadnie na USA, będą odpowiedac Utopia, Ugoslavia i Utah. To są autentyczne odpowiedzi. My, Polacy odpowiedzielibyśmy na te pytania bez problemu, dlaczego więc nie mogę oglądac wiadomości i słuchac radio, bo razi mnie nasza głupota i zaślepienie? USA to przecież Dolina Krzemowa, Harvard, IVY League , a jednocześnie kraj z największą liczbą przestępstw, w USA corocznie ok. 12 000 osób ginie od postrzału, podczas, gdy w Europie kilkadziesiąt. Żaden kraj nie jest tak napędzany przez media, przemoc i konsumowanie. Kraj mieniący się postępowym, w którym nadal w większości stanów dozwolona jest kara śmierci, która wcale, jak widac, nie działa jak odstraszacz. Kraj, gdzie 20 stanów dopuszcza karę cielesną na uczniach. Nauczyciele mają prawo bic uczniów za złe zachowanie batem, kijem, każdy stan ma swoją politykę co do „broni”, podczas gdy w naszym kraju „wychowawcze” dawno zniesiono. Kraj, gdzie niedawno zapytano nastolatków czy popierają przemoc i terror wobec potencjalnych terrorystów i czy zgodziliby się zabic owego terrorystę bez udowodnienia winy, 60% młodych odpowiedziało, że tak. Kraj, gdzie ponad 60% społeczeństwa jest otyłych do niebywałych rozmiarów. A Polska? W tym świetle wypada bardzo dumnie i poprawnie. Więc dlaczego w rocznicę katastrofy w Smoleńsku nie chciałam nawet włączac telewizora i słuchac tyh przemówień i kolejnych kłótni i gierek politycznych. Pan Jarosław swą przemowę rozpoczął od powiedzenia, że zawiedliśmy pasażerów tego samolotu, bo jesteśmy słabi i trzeba to zmienic. Jestem słaba i dlatego zginęło 96 osób? Ile jeszcze tego będzie? Przecież to zwykły nieszczęśliwy wypadek wykorzystywany do gier politycznych. Wydarzenie, które miało połączyc naród, podzieliło go jeszcze bardziej. Jesteśmy chodzącą patologią społeczną. Oglądając dokument Ewy Ewart nie można temu zaprzeczyc. To tragedia przede wszystkim tych rodzin, nie nasza narodowa. Kto nam dał prawo do decydowania gdzie złożą ciała tych biednych ludzi, a ich groby stały się miejscem wycieczek? Do tego stopnia, że Pani Surówka przy każdych odwiedzinach na grobie męża musi prosić o przejście i zostaje wyzwana, że jest kolejka? To jakaś niebywała paranoja. Na drugi dzień po obchodach poseł PIS na antenie radio spiera się, że policja podaje błędne dane co do ilości ludzi znajdujących się pod Wawelem w dniu obchodów. Obliczył to po tym, że zebrano 7 ton zniczy, co by oznaczało, że ludzi było 8 razy więcej niż podano krzycząc jakie to oszustwo. A przepraszam, co takiego mierzy ilośc przybyłych na obchody pod grób ś.p. Państwa Kaczyńskich? Bo na pewno nie mierzy żalu rodzin. Kiedy w końcu skończy się to liczenie, porównywanie, spieranie? Kiedy politycy przestaną sięgac po absurdalne metody obrażania siebie nawzajem, jak np. zakupy w lokalnym sklepie i nazwanie klientów Biedronki biednymi, by udowodnic, że za rządów Tuska wszystko drożeje? Kogo to obchodzi jak nikt tego nie rozwiąże? Polska podzieliła się na obrońców krzyża, na jego przeciwników i tych, którym to obojętne. Ja zgłaszam się do grupy ostatniej. Nie chcę być polską idiotką. Don’t want to be a Polish idiot. Nie chcę być obrońcą krzyża. Chcę być obrońcą godności swojej i swojego narodu, o co w tym kraju trudno.
Subskrybuj:
Posty (Atom)