Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziaja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Ziaja. Pokaż wszystkie posty

23.4.15

Moja Obecna Pielęgnacja Twarzy/Aktualizacja

Na blogu pojawił się już podobny post >klik<, ale było to kilka miesięcy temu i od tamtego czasu wiele się zmieniło, a praktycznie wszystko. Oczywiście w sensie kosmetycznym bo moja cera niestety nie przeszła metamorfozy i cały czas jest taka sama. Czyli strasznie kapryśna, wrażliwa, mieszana w kierunku suchej, z rozszerzonymi porami, dużą ilością zaskórników na nosie oraz brodzie i mocno przetłuszczającą się strefą T. Od czasu do czasu borykam się także z wysypem niespodzianek i przesuszeniem, ale w ostatnim czasie takie problemy zdarzają mi się coraz rzadziej i niech tak pozostanie. Jeśli chodzi o wybór kosmetyków to przyznam szczerze, że lubię testować nowości. Jednak nie robię zakupów pochopnie tylko zawsze czytam recenzje, mnóstwo recenzji lub testuję próbki. No dobra, czasem zdarzy mi się jakiś spontaniczny zakup, ale mowa tu np. o płynie do demakijażu bo np. kremu do twarzy w ciemno nie kupię. Staram się też czytać składy i często sięgam po kosmetyki naturalne, ale nie tylko co zresztą zobaczycie poniżej. No dobra, koniec wywodów, zaczynamy prezentacje ;)



PIELĘGNACJA PORANNA

PHENOME, CALMING BLEMISH CLEANSER - poranne oczyszczanie twarzy to u mnie postawa tak samo jak wieczorny demakijaż. Do tego celu zawsze używam mydła lub jakiegoś żelu. Przetarcie twarzy samym tonikiem czy płynem micelarnym jest dla mnie niewystarczające. Obecnie sięgam po pozycje od Phenome i jestem zadowolona. Żel jest łagodny, delikatnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę z pozostałości kremu czy maseczki oraz sebum pozostawiając ją delikatnie napiętą, gładką i matową. Nie narusza bariery hydrolipidowej i nie podrażnia. Jedyne co bym w nim zmieniła to opakowanie lub przynajmniej nakrętkę. Poza tym jest naprawdę niezły, przy wieczornym makijażu też daje rade i myślę, że sprawdzi się u każdego niezależnie od typu cery.

DERMALOGICA, DAILY MICROFOLIANT - ten peeling enzymatyczny można stosować codziennie bez obaw o przesuszenie, podrażnienie czy nadmierne złuszczenie naskórka. Ja używam go po umyciu twarzy żelem, ale jedynie wtedy gdy potrzebuję czyli gdy moja skóra jest szorstka lub zależy mi na przedłużeniu makijażu. Kosmetyk delikatnie złuszcza martwy naskórek, natychmiast wygładza, rozjaśnia oraz świetnie przygotowuje skórę na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych. Przeznaczony jest do każdego typu cery, również suchej. Cenę ma wysoką, ale nadrabia wydajnością! To taki mój mały cudotwórca.

REN, CLARIFYING TONER - kiedyś toniki mogły dla mnie nie istnieć, a teraz nie wyobrażam sobie bez nich mojej pielęgnacji i stosuję je regularnie. Ten od REN mam pierwszy raz i muszę przyznać, że jest naprawdę niezły. Mimo iż zawiera kwasy m.in. glikolowy, mlekowy i cytrynowy to jest niesamowicie łagodny. Oczyszcza, odświeża i nie wysusza, a także szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy. Przy regularnym stosowaniu można zaobserwować, że delikatnie złuszcza martwy naskórek i odblokowuje pory. Skóra staje się jasna, gładka i czysta. Mam też wrażenie, że reguluje wydzielanie sebum co jest dla mnie dużą zaletą. Naprawdę fajny produkt, o przyjemnym zapachu i z fajnym składem bez zbędnej chemii.


DERMALOGICA, MULTIVITAMIN POWER FIRM - mimo iż zmarszczek pod oczami mam jeszcze niewiele to bez kremu pod oczy ani rusz. Ten do niedawna stosowałam zawsze wieczorem, ale od kilku tygodniu stosuję go na dzień. W składzie ma silikony co wiele osób na pewno wystraszy, ale moim zdaniem nie ma obaw. Kosmetyk ma bogatą konsystencję przez co jest niesamowicie wydajny, potrzebuje kilku minut na wchłonięcie, ale gdy już to zrobi pozostawia skórę idealnie wygładzoną oraz nawilżoną i nie jest to efekt chwilowy tylko długotrwały. W żadnym wypadku nie zapycha ani nie podrażnia, a stosowany regularnie sprawia, że skóra pod oczami jest elastyczna, odżywiona, a drobne linie są wygładzone.

PHENOME, LUMINOUS APPLE CREAM - od kremu na dzień wymagam aby dobrze nawilżał, był dobrą bazą pod makijaż, nie zapychał, nie obciążał cery oraz nie przyspieszał przetłuszczania. Ten spełnia wszystkie moje wymagania choć myślę, że na lato mógłby być za ciężki. Teraz natomiast spisuje się wybornie. Dobrze rozprowadza się po skórze i bardzo szybko wchłania co sprawia, że po chwili możemy przystąpić do zrobienia makijażu. Pozostawia na skórze delikatny i wyczuwalny film ochronny, ale nie jest on lepki czy tłusty. Dodatkową zaletą kremu jest naturalny skład, a także zapach, bardzo przyjemny, jabłkowy, dodaje energii i umila poranne rytuały.


DEMAKIJAŻ

DECLEOR, ESSENTIAL CLEANSING MILK - jak już wspomniałam, demakijaż to u mnie podstawa. Tym mleczkiem zmywam tylko twarz, ponieważ z makijażem oczu niestety sobie nie radzi. Ogólnie nie przedadam za mleczkami i nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić to, no ale stało się i teraz trzeba je zużyć. Jest bardzo łagodne, całkiem nieźle radzi sobie z kolorowymi kosmetykami typu puder, róż i bronzer, ale żeby usunąć je całkowicie, do czystego płatka, potrzebuje trochę czasu. Jak to z mleczkami bywa, kosmetyk pozostawia na skórze wyczuwalny film, ale mi on akurat nie przeszkadza ponieważ w kolejnym etapie myję twarz żelem, który ten film zmywa. Więcej go nie kupię, ale jeśli macie wrażliwą, reaktywną cerę to warto wypróbować. Wydajność i zapach na plus.

ZIAJA, DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU - oczy, tak jak i twarz, praktycznie od zawsze zmywam płynami micelarnymi, jednak zachciało mi się zmian i skusiłam się na ten oto płyn Ziaji. Opinie ma różne, ale wiele osób go chwali więc myślałam, że może i ja będę z niego zadowolona. No niestety, ale nie jestem. Cienie zmywa bez problemu, eyelinera nie używam więc nie wiem jak sobie z nim radzi, ale jeśli chodzi o tusz to radzi sobie kiepsko. Zanim uda mi się go zmyć moje oczy są podrażnione, czerwone i całe tłuste... To nie dla mnie. Póki co jeszcze go używam, ale nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam ;)


DERMALOGICA, SPECIAL CLEANSING GEL - to czego nie usunęło mleczko zmywam najczęściej tym żelem. Czasem samym, a czasem w połączeniu ze szczoteczką Clarisonic, z którą, no cóż, kosmetyk nie współpracuje najlepiej, ponieważ słabo się pieni, ale w każdym bądź razie da się ich używać w parze. Special Cleansing Gel świetnie radzi sobie z pozostałościami po makijażu, sebum oraz innymi zanieczyszczeniami, które nagromadziły się na twarzy w ciągu dnia. Dogłębnie oczyszcza, a przy tym jest łagodny. Nie powoduje ściągnięcia ani pieczenia, skóra po jego zastosowniu jest gładka, miękka i świetnie oczyszczona. Wydajność jak w pozostałych kosmetykach Dermalogica, ogromna! A zapach? Specyficzny, ale bardzo delikatny, praktycznie niewyczuwalny.

CLARINS, ONE STEP GENTLE EXFOLIATING CLEANSER - gdy nie używam Specifica Cleansing Gel sięgam po ten peeling. Jest bardzo łagodny, idealny do codziennego stosowania, ale raz dziennie. Używany codziennie, w dodatku rano i wieczorem może niepotrzebnie przesuszać. Delikatnie, ale skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, dogłębnie oczyszcza i złuszcza martwy naskórek. Po jego użyciu skóra jest idealnie czysta, wygładzona, napięta i gotowana na kolejne kroki pielęgnacyjne. Lubię po niego sięgać i czuć ten energetyzujący, pomarańczowy zapach ;)

CLARISONIC, MIA2 - tą szczoteczką soniczną zachwycałam się już na łamach bloga, i to nie raz. Pozachwycam się i kolejny bo co tu dużo mówić, jest genialna! Perfekcyjnie oczyszcza skórę, a przy tym niesamowicie ją wygładza i to w minutę. Przy regularnym stosowaniu jest jeszcze lepiej. Skóra zyskuje zdrowy koloryt, jest miękka, jędrna, pory są obkurczone, a wszelkie kosmetyki pielęgnacyjne zdecydowanie szybciej i łatwiej się wchłaniają. Właścicielki wrażliwej skóry nie powinny się jej obawiać, ja też taką mam. Zawsze używam końcówki Sensitive i sprawdza się idealnie, a o podrażnieniach nie ma mowy ;)


PIELĘGNACJA WIECZORNA

PAT&RUB, TONIK HIPOALERGICZNY - żeby mieć pewność, że dobrze usunęłam ze skóry żel oczyszczający przed nałożeniem kremu czy olejku zawsze przecieram twarz płatkiem kosmetycznym nasączonym tonikiem. Ten od Pat&Rub to mój absolutny ulubieniec. Poza tym, że usuwa ze skóry pozostałości po innych kosmetykach to również odświeża, tonizuje, nawilża i łagodzi wszelkie podrażnienia. Niesamowicie szybko się wchłania pozostawiając skórę miekką i delikatnie nawilżoną. To o czym muszę jeszcze wspomnieć to skład, w 100% naturalny i bardzo przyjemny za co duży plus! Nie wiem, która to już moja butelka tego toniku, ale będą na pewno kolejne. Najlepszy.

KIEHL'S, CREAMY EYE TREATMENT WITH AVOCADO - kultowy krem, o którym słyszał chyba już każdy lub prawie każdy. U mnie gości od początku kwietnia i bardzo się polubiliśmy. Gęsta i treściwa konsystencja nie wchłania się całkowicie, ale nie przeszkadza mi to ponieważ stosuję go na noc. Krem kapitalnie dba o skórę pod oczami, odżywia ją, rewelacyjnie nawilża, regeneruje oraz uelastycznia. I to mi wystarczy ponieważ wiem, że tak zadbana skóra później się starzeje, a tym samym później pojawiają się na niej zmarszczki. Na zużycie jest pół roku co mnie troszkę martwi ponieważ krem jest tak niesamowicie wydajny, że w ogóle go nie ubywa z opakowania...


KIEHL'S, MIDNIGHT RECOVERY CONCENTRATE - i kolejny kultowy kosmetyk marki Kiehl's, który większość osób uwielbia, a w tym ja. Stosuję go od kilku miesięcy i póki co nie chcę nic innego. Olejek ma piękny, lawendowy zapach, który niesamowicie mnie relaksuje. Konsystencja jest tutaj, jak to w olejkach, oleista, a zarazem bardzo lekka. Kosmetyk szybko się wchłania, może nie całkowicie bo pozostawia na skórze delikatny film, ale nie jest on tłusty i błyszczący. Już po kilku pierwszych użyciach cera nabiera blasku, jest rozjaśniona i wygładzona, a z każdym kolejnym dniem staje się coraz bardziej jędrna oraz napięta i wygląda zdrowiej. Olejek również odżywia i regeneruje. Stosowany z umiarem nie zapycha, a wręcz przyspiesza gojenie zmian zapalnych. Czyżby ideał? Chyba tak ;)

LA ROCHE POSAY, HYDRAPHASE INTENSE LEGERE - gdy moja cera ma gorsze dni, jest przesuszona i sam olejek jej nie wystarcza sięgam wtedy także po ten krem. Jest naprawdę skuteczny. Od razu po aplikacji znika uczucie napięcia, ściągnięcia i swędzenia. Skóra jest ukojona, a poziom nawilżenia natychmiast wzrasta. Kosmetyk występuję w dwóch wersjach, ja posiadam tą lekką, która przeznaczona jest do cery mieszanej. I faktycznie, krem jest niesamowicie lekki, ma aksamitną konsystencję, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Myślę, że będzie idealny pod makijaż, ale to sprawdzę dopiero jak skończę wyżej opisany krem Phenome.


KOSMETYKI DO ZADAŃ SPECJALNYCH


CLARINS, LIQUID BRONZE SELF TANNING - gdy chcę nadać skórze trochę koloru siegam po tą emulsję i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Aplikuję ją za pomocą wacika i efekt zawsze jet doskonały. Nie ma mowy o smugach, plamach czy nierównomiernym kolorze. Już po dwóch/trzech aplikacjach mogę cieszyć się piękną, naturalną i złocistą opalenizną rodem z Karaibów. Kosmetyk jest lekki, delikatnie nawilża, nie zapycha i nie pozostawiu charakterystycznego smrodku. Tzn. zapach samoopalacza jest wyczuwalny, ale bardzo, bardzo delikatnie. Samoopalacz ten sprawdzi się nawet u największych bladziochów, ja sama nim jestem więc wiem co piszę ;)

LA ROCHE POSAY, EFFACLAR DUO+ - ten krem gości u mnie już od dosyć dawna, ale regularnie zaczęłam używać go dopiero ostatnio gdy stan mojej cery się pogorszył i muszę przyznać, że ma moc! Stosowany na wypryski znacznie przyspiesza ich gojenie, a także zapobiega powstawaniu nowych zmian. To co jeszcze zauważyłam to to, że krem zwalcza powstawanie przebarwień potrądzikowych co mnie bardzo cieszy ponieważ moja cera ma do takowych dużą skłonność. Ogólnie kosmetyk ma przyjemny zapach, jest lekki, szybko się wchłania i dobrze sprawdza się pod makijaż. Niestety może wysuszać więc ja nigdy nie stosuję go solo tylko zawsze aplikuję jeszcze na twarz krem nawilżający. Jeśli borykacie się z trądzikiem bądź ogólnie wypryskami to Effaclar Duo warto wypróbować.


Uff, to już wszystkie kosmetyki, które obecnie stosuję i z większości, jak już pewnie wiecie, jestem zadowolona. Jak uważacie, dużo ich, mało czy w sam raz? Znacie coś z mojej gromadki? A może któryś z kosmetyków Was zainteresował i chciałybyście przeczytać jego pełną recenzje? Macie swoje ulubione kosmetyki do pielęgnacji twarzy? Dajcie koniecznie znać :)

3.3.15

Ulubieńcy - luty 2015

Muszę przyznać, że miałam mały kłopot z wyborem ulubieńców (ostatnio przewija się u mnie za dużo fajnych produktów, które naprawdę świetnie mi służą) jednak po dłuższych namysłach wytypowałam kilka kosmetyków, które w lutym szczególnie zawładnęły moim sercem. I jak to zawsze u mnie bywa oczywiście i tym razem rządziła pielęgnacja, ale z kolorówki też coś się znalazło, aż jeden kosmetyk, ale naprawdę godny uwagi ;) Zapraszam na krótką prezentacje :)


Aesop, Geranium Leaf Body Scrub - to chyba najdelikatniejszy, a zarazem jeden z bardziej skutecznych peelingów jakich używałam. Jest genialny. Konsystencja jet tutaj żelowa, peeling delikatnie się pieni, a zatopione w nim drobinki pumeksu i bambusa optymalnie złuszczają martwy naskórek i usuwają zabrudzenia. Po takim zabiegu skóra jest dobrze oczyszczona, wygładzona, miękka i gotowa na nałożenie ulubionego balsamu czy olejku. O podrażnieniach nie ma tutaj mowy. Lubię.

Ziaja, Tonik Płatki Róży - ten tonik kupiłam skuszona głównie nazwą (uwielbiam wszystko co różane) i w sumie nie spodziewam się po nim zbyt wiele, ale naprawdę miło mnie zaskoczył i uważam, że w działaniu jest nawet podobny (podobny, nie taki sam;)) do mojego ulubionego toniku Pat&Rub, tyle, że ten jest zdecydowanie tańszy (ok.7 zł). Przede wszystkim jest bardzo łagodny, nie podrażnia mojej wrażliwej skóry, a wręcz ją koi, a także delikatnie nawilża i tonizuje. Po aplikacji szybko się wchłania pozostawiając skórę gładką, delikatnie napiętą oraz przygotowaną do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych. Niestety zapach nie jest typowo różany, ale jest naprawdę ładny. Jeśli lubicie toniki to ten warto przetestować ;)


Phenome, Warming Hand Therapy - kremy do rąk to dla mnie must have. Na noc mam swojego ulubieńca, natomiast na dzień stosuję różne kremy, mam ich zawsze kilka i sięgam po nie na zmianę, ale w lutym to właśnie z tym polubiłam się najbardziej. A co mnie w nim urzekło? Przede wszystkim dobre działanie, krem świetnie nawilża i odżywia dłonie, a także konsystencja, która jest bardzo lekka. Kosmetyk wchłania się w tempie ekspresowym i zaraz po aplikacji od razu możemy przystąpić do swoich codziennych czynności. Kolejnym plusem jest też ładny, delikatny, roślinny zapach oraz ogromna wydajność.

The Body Shop, Brazil Nut Body Butter - moja skóra w lutym przechodziła totalny kryzys, szczególnie na nogach. Była maksymalnie przesuszona, napięta i łuszczyła się, stosowałam wszystko po kolei żeby temu zaradzić, ale to właśnie to masło pomogło mi wyjść z opresji. Oczywiście nie tak od razu, ale stosowane kilka dni pod rząd przywróciło skórze optymalne nawilżenie i z powrotem stała się ona gładka, miękka i jędrna, a uczucie napięcia i ściągnięcia odeszło w niepamięć. Ale to jeszcze nie wszystko. Muszę też wspomnieć o zapachu, który jest piękny, delikatnie słodki i otulający, ja jestem od niego uzależniona! ;)

Diptyque, L'ombre Dans L'eau - moja przygoda z tym zapachem zaczęła się od próbki, którą dostałam do zamówienia ze sklepu Galilu. Wystarczyło jedno psiknięcie i już było po mnie, ten zapach totalnie mnie omotał i uwiódł. Jak widzicie skończyło się to tak, że kupiłam cały flakon i w lutym sięgałam po niego niemalże codziennie (i nadal sięgam). Ogólnie jest to zapach wiosenno-letni, ale dla mnie nie ma to znaczenia. Poza tym wiosna już blisko :) A jaki jest sam zapach? Na początku intensywny, zimny, mocno zielony, z czasem łagodnieje i pachnie ogrodem. Dzikim, tajemniczym i niezwykłym ogrodem nad rzeką gdzie zapach róż miesza się z zapachem liści czarnej porzeczki. Jest niestandardowo i aromatycznie.



Phenome, Calming Blemish Cleanser - poranne oczyszczanie twarzy to u mnie podstawa, niestety samo przemycie jej tonikiem czy płynem micelarnym jest dla mnie niewystarczające dlatego zawsze sięgam po jakiś żel. Od jakiegoś czasu podczas moich porannych rytuałów towarzyszy mi właśnie Calming Blemish Cleanser i muszę przyznać, że jest naprawdę fajny. Łagodny, ale skuteczny. Delikatnie się pieni, pięknie, jabłkowo pachnie, dobrze oczyszcza, a przy tym nie podrażnia ani nie przesusza mojej skóry, która jest wrażliwa, mieszana w kierunku suchej. Kilka razy użyłam go też z szczoteczką Clarisonic i może nie jest to duet idealny, ale daje rade. Warto zwrócić też uwagę na genialny skład, który zawiera mnóstwo dobroczynnych substancji m.in.: ekstrakt z jabłka, miłorzębu japońskiego, aceroli oraz kwas hialuronowy.

NYX, Butter Gloss, Cherry Pie - uwielbiam czerwień, i na paznokciach, i na ustach. Mogę ją nosić praktycznie codziennie, i tak jak na paznokciach może być ona intensywna, tak jeśli chodzi o usta to wybieram raczej stonowane odcienie. Tutaj wydawać się może, że kolor jest intensywny, ale zaaplikowany na usta traci na mocy i jest idealny, w sam raz na co dzień. Poza idealnym kolorem mamy tutaj jeszcze znakomite właściwości pielęgnacyjne. Nawet najbardziej suche usta się nie zawiodą. Błyszczyk nawilża, regeneruje, odżywia i koi jeśli trzeba, a do tego nie lepi się i nie ma żadnego smaku. Wad nie odnotowałam.



Znacie te kosmetyki? A może któryś wpadł Wam w oko? Jakie kosmetyki Was zachwycił w lutym? Koniecznie dajcie znać :)

17.2.15

Kosmetyczni Ulubieńcy Roku 2014/Pielęgnacja

Witajcie :)
Wracam do Was po dłuższej przerwie i zabieram się za nadrabianie zaległości. Na pierwszy ogień idą, tak jak w tytule, ulubieńcy roku 2014. Dzisiaj pokażę pielęgnację, a następnym razem będzie kolorówka, a może wolicie zobaczyć najpierw nowości?


W roku 2014 przez moje ręce przewinęło się mnóstwo kosmetyków. Były to w większości nowości czyli kosmetyki mi zupełnie nieznane, ale używałam też takich, które znam i do których bardzo chętnie wracam. Z nowościami pewnie same wiecie jak to jest, innym mogą służyć nam już niekoniecznie. U mnie po części też tak było. Część nowości się u mnie nie sprawdziła lub po prostu była ok, ale bez szału, jednak trafiłam też na kilka prawdziwych perełek, które zostaną ze mną na dłużej i zdecydowanie zasłużyły na miano ulubieńców roku. I tak w tym poście mamy i kilka kosmetycznych odkryć i kilka stałych ulubieńców. Jak widać ogólnie jest tego dosyć dużo, ale nie mogłam pominąć żadnego kosmetyku, a nawet powinno być ich tutaj więcej. Niestety nie miałam ich obecnie u siebie dlatego też nie będę się o nich rozpisywała, ale wymienię je poniżej. Zaparzcie sobie herbatę i zapraszam do lektury :)

TWARZ I USTA

Ziaja, Liście Manuka, Pasta do Głębokiego Oczyszczania przeciw zaskórnikom - genialny, a przy okazji bardzo tani kosmetyk, który pokochałam od pierwszego użycia i tak już pozostało. Pasta jest gęsta, zawiera mnóstwo malutkich drobinek, nie są one jednak ostre i nie robią krzywdy. Kosmetyk idealnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, rozjaśnia oraz oczyszcza pory, a pozostawiony na twarzy chwilę dłużej idealnie sprawdza się w roli maseczki oczyszczającej. Skóra jest dogłębnie oczyszczona i zmatowiona, no i przede wszystkim nie jest przesuszona! Zapach pasty jest również na plus. Moim zdaniem HIT!

Korres, Lip Butter, Wild Rose - nie lubię gdy moje usta są suche czy spierzchnięte, a jeśli juz do tego dojdzie to masełko zawsze mnie ratuje. Zaraz po nałożeniu koi, nawilża, zmiękcza i wygładza usta, a do tego nadaje im piękny, soczysty kolor, który przy okazji ładnie rozpromienia i odmładza całą twarz. Dla mnie niezastąpione i musi być zawsze w mojej kosmetyczce. Jest trochę drogie, ale na szczęście bardzo wydajne. Jak już je kupie to towarzyszy mi przez dobrych kilka miesięcy.

Kiehl's, Midnight Recovery Concentrate - jeszcze do niedawna nie lubiłam oleistych formuł. Uważałam, że moja przetłuszczająca się cera i olejek nie idą w parze. Ahh, jak bardzo się myliłam. Dobrze, że w 2014 roku postanowiłam w końcu skusić się na to osławione serum bo to był strzał w dziesiątkę. Serum mimo oleistej konsystencji jest niezwykle lekkie, szybko się wchłania i działa cuda. Przy regularnym stosowaniu nawilża, regeneruje, ujędrnia, a także pięknie rozjaśnia skórę. Stosując ten olejek moja skóra, nawet po nieprzaspanej nocy, wygląda tak jak bym spędziła weekend w SPA. Jest rozpromieniona i wypoczęta. Magia! Dodam jeszcze, że olejek nie zapycha, jest niezwykle wydajny, a także przepięknie i relaksująco pachnie.

Dermalogica, Daily Microfoliant - kosmetyk ten pojawił się już w poście z ulubieńcami listopada, ale tutaj również nie mogło go zabraknąć bo go uwielbiam. Mimo iż jest to peeling (oczywiście delikatny) to może być stosowany codziennie, a także przez każdego, niezależnie od rodzaju cery. Ja używam go co drugi dzień, samodzielnie lub w połączeniu z jakimś żelem. W obu tych kombinacjach sprawdza się idealnie. Przede wszystkim świetnie oczyszcza, a także delikatnie złuszcza martwy naskórek. Po takim zabiegu skóra jest idealnie oczyszczona, matowa i niesamowicie gładka, a także gotowa na przyjęcie kremu nawilżającego. No i na tak przygotowanej skórze makijaż prezentuje i trzyma się znacznie lepiej ;) Zauważyłam też, że Daily Microfoliant ładnie wyrównuje koloryt skóry, co mi bardzo odpowiada ponieważ mam sporo przebarwień po, tak bardzo niechcianych, wypryskach.

Vichy,Capital Soleil SPF30, Emulsja Matująca - zdecydowanie mój ulubiony krem z filtrem i nie szukam innego. Jest lekki, nie bieli i szybko się wchłania pozostawiając skórę matową, i to nie tylko na chwilę, ale na długie godziny. Kosmetyk ten jest idealną bazą pod makijaż i myślę, że w pewnym stopniu przedłuża też jego trwałość. Jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną to tutaj również ten krem spisuje się idealnie. Stosowałam go już nie raz podczas urlopu i nigdy się nie zawiodłam.

Sylveco, Lipowy Płyn Micelarny - płyn ten poznałam dopiero pod koniec roku, ale bardzo się polubiliśmy i postanowiłam go tutaj pokazać. A za co najbardziej go lubię? Przede wszystkim za świetny, naturalny skład oraz jego delikatność. Płyn jest hipoalergiczny, nie uczula oraz nie podrażnia, ani skóry ani oczu. Dobrze radzi sobie z demakijażem, szczególnie twarzy, bez problemu zmywa podkład, puder, róż itd. Z oczami jest troszkę gorzej, tzn. też wszystko zmywa, czyli cienie , eyeliner i tusz, ale potrzebuje trochę więcej czasu. Po skończonym demakijażu twarz jest czysta, gładka i nawilżona, bez uczucia ściągnięcia czy lepkości.

Clarins, Liquid Bronze Self Tanning - czy macie tak, że nie stosujecie samoopalaczy ponieważ obawiacie się żółtego koloru, plam i nierównej opalenizny? Doskonale Was rozumiem, też kiedyś tak miałam. Jednak używając Liquid Bronze Self Tanning nie ma się czego obawiać. Kosmetyk daje piękny, złocisty kolor (po pierwszej aplikacji bardzo delikatny) jak po wakacjach pod palmami, nie zostawia smug ani plam, schodzi równomiernie i jest przede wszystkim łatwy w aplikacji. Wystarczy nałożyć odrobinę na wacik, rozprowadzić równomiernie na szyi i twarzy i gotowe. Aha, można stosować go zamiast kremu, pod krem, lub na krem, wszystko zależy od nas. No i nie zostawia charakterystycznego smrodku. Czego chcieć więcej?

Pat&Rub, Peeling do Ust - odkąd poznałam ten peeling do ust już się z nim nie rozstaję, dla mnie to totalne must have tak jak krem do twarzy. Jest niezastąpiony szczególnie przed nałożeniem jakiegoś mocniejszego koloru, ale nie tylko. Świetnie sprawdza się też wtedy gdy po prostu czuję, że moje usta potrzebują delikatnego złuszczenia. Wystarczy tylko chwila i suche skórki znikają, usta są miękkie, wygładzone, a także delikatnie nawilżone. Obecnie gości u mnie wersja różana, która jest fajna, ale super jest też ta pomarańczowa, no i bardzo smaczna. Bo może jeszcze nie wiecie, ale ten peeling jest jadalny! Mniam :p

Clarisonic, Mia 2 - ta szczoteczka soniczna odmieniła moją pielęgnację, a także moją skórę. Kiedyś używałam ściereczek muślinowych (oczywiście w połączeniu z żelem oczyszczającym) i wydawało mi się, że one wystarczająco dobrze oczyszczają moją skórę i ściągają z niej cały brud, jednak odkąd gości u mnie Mia2 wiem jak bardzo się myliłam. Dopiero teraz moja skóra jest naprawdę dobrze oczyszczona, a jeśli to dla Was mało to muszę Wam jeszcze powiedzieć napisać, że teraz znacznie rzadziej niż kiedyś wyskakują mi niespodzianki, no i moje wielgaśne pory zrobiły się dużo mniejsze. Zresztą czuje też, że skóra jest znacznie gładsza, a także przyjemnie jędrna. Nie wiem czy to na pewno zasługa Clarisonic, ale myślę, że tak.

Ulubieńcy roku 2014 w kategorii TWARZ I USTA których nie ma na zdjęciu:

Glam Glow, Supermud Clearing Treatment - pełna recenzja >klik<
GlamGlow, Youthmud, Tinglexfoliate Treatment - krótki opis >klik<
Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - krótki opis >klik<
Pat&Rub, Tonik Hipoalergiczny - krótki opis >klik<
Clinique, Clarifying Lotion 2/Dry Combination - pełna recenzja >klik<
Nuxe, Reve de Miel - krótki opis >klik<
Shiseido/Pureness, Deep Cleansing Foam - krótki opis >klik<
Shiseido Ibuki, Gentle Cleanser - pełna recenzja >klik<
REN, Glycolactic Radiance Reneval Mask - pełna recenzja >klik<
Yoskine, Mikrodermabrazja/Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - pełna recenzja >klik<
Clarins, One-Step Gentle Exfoliating Cleanser - pełna recenzja >klik<
Origins, Gin Zing, Refreshing Eye Cream - krótki opis >klik<


WŁOSY

Bumble&Bumble, Tonic Lotion - uwielbiam ten lotion! Kosmetyk ten m.in. stanowi podłoże dla środków dla stylizacji, ale też działa jak odżywka bez spłukiwania i za to najbardziej go lubię. Wystarczy tylko spryskać wilgotne włosy i gotowe. Kosmetyk ułatwia rozczesywanie, za co duży plus, a także odżywia, nawilża i wygładza nie obciążając przy tym włosów, za co chwała mu. Jednak to jeszcze nie koniec plusów, Tonic Lotion oprócz fajnego działania ma też fajny skład, w którym znajdziemy m.in. olejek z dzrewa herbacianego - działa antyseptycznie, mięta - reguluje produkcję sebum oraz wyciąg z rozmarynu - pobudza mieszki włosowe. Moje włosy i skóra głowy to uwielbiają ;)

Batiste, Dry Shampoo, Dark and Deep Brown - szampon Batiste poznałam dopiero w poprzednim roku i żałuję, że stało się to tak późno bo okazał się naprawdę świetny. Stosuję go nie tylko jako suchy szampon, ale czasem też jako kosmetyk zwiększający objętość i w obu przypadkach sprawdza się genialnie. Po jego zastosowaniu fryzura wygląda świeżo, włosy nabierają objętości, są puszyste i tak przez cały dzień. Wystarczy tylko miuta! Plusem jest też to, że wersja Dark and Deep Brown zawiera pigment, który nie bieli, a w przypadku odrostów delikatnie je maskuje. Jak dla mnie super.

Bumble&Bumble, Thickening Hairspray - moje włosy z natury są cienkie, ale są też ciężkie i śliskie co sprawia, że wiecznie są oklapnięte. Przerobiłam już wiele kosmetyków, lotionów i pianek, dodających objętości, ale to właśnie ten spray, póki co, okazał się dla moich włosów najlepszy. Świetnie odbija je od nasady, dodaje im objętości, sprawia że są sypkie i lekkie, a efekt ten utrzymuje się przez cały dzień, a nawet dłużej. Nie ma tutaj mowy o przetłuszczaniu czy przeciążaniu, za co duży plus. Plusem jest także piękny zapach i duża wydajność.

Kerastase, Elixir K Ultime - gdy tylko moje włosy potrzebują głębszego nawilżenia czy też wygładzenia lub po prostu ochrony, np. przed wysoką temperaturą zawsze sięgam po ten olejek. Jest rewelacyjny! Już po jednym użyciu nawilża, wygładza, dodaje blasku oraz miękkości, a przy regularnym stosowaniu zapobiega rozdwajaniu i puszeniu się włosów. W składzie kosmetyku znajdują się 4 luksusowe olejki: kukurydziany, arganowy, kameliowy oraz pracaxi i to właśnie one tak rewelacyjnie dbają o kondycję włosów, a przy tym ich nie obciążają. Olejek można stosować na mnóstwo sposobów, ja najczęściej stosuję go na wilgotne włosy i tak sprawdza się u mnie najlepiej. To jednak jeszcze nie koniec zalet. Kolejną jest przepiękny zapach, niestety nie utrzymuje się na włosach. A szkoda :(

Ulubieńcy roku 2014 w kategorii WŁOSY których nie ma na zdjęciu:

Seboradin, Niger, Szampon i Odżywka do włosów przetłuszczających się i skłonnych do wypadania- krótki opis >klik<
Phenome, Maska Oczyszczająca Maska do włosów- pełna recenzja >klik<
Origins, Clear Head, Mint Shampoo - krótki opis >klik<
Bumble and Bumble/Thickening, Dryspun Finish - pełna recenzja >klik<


CIAŁO

Pat&Rub, Olejek do Ciała - balsamy i masła do ciała Pat&Rub znam już od dawna, natomiast olejki poznałam dopiero w 2014 roku i muszę przyznać, że zdobyły moje serce. Są fajną alternatywą dla wyżej wymienionych kosmetyków. Świetnie nawilżają, odżywiają i wygładzają skórę, a przy okazji są szybkie i bardzo wygodne w użyciu. Wystarczy po kąpieli rozprowadzić niewielką ilość kosmetyku na skórze, delikatnie osuszyć się ręcznikiem i gotowe. Ja najchętniej sięgam po ten olejek gdy się spieszę. Po kąpieli nie muszę już marnować cennego czasu na aplikację balsamu czy tez martwić się, że nie włożę spodni przez tłustą warstwę, która została na skórze po użyciu masła. A tutaj wystarczy minuta i skóra jest nawilżona, a nie tłusta i bez problemu możemy wskoczyć w ciuchy.

Rituals, Shower Foam - moje wielkie odkrycie roku 2014 i wielka miłość. Mogłoby się wydawać, że to zwykły kosmetyk, ale tak nie jest. To żel, który pod wpływem wody zmienia się w gęstą, jedwabistą i otulająca piankę, która delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę pieszcząc przy tym zmysł węchu. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Pod względem zapachowym wygrywa u mnie Yogi Flow, ale wersja widoczna na zdjęciu - Hammam Delight - też jest super. Pachnie rozmarynem oraz eukaliptusem i szczególnie fajnie sprawdza się podczas porannego prysznica.

Pat&Rub, Masło do Ciała - co tu dużo pisać, już kilkukrotnie wspominałam na blogu, że uwielbiam te masła i nic się nie zmieniło. Zawsze muszę mieć choć jedno na swojej łazienkowej półce, wymieniam tylko wersje zapachowe w zależności od nastroju bądź pory roku. Odpowiada mi w nich wszystko. Zaczynając od opakowania, poprzez konsystencję, a kończąc na działaniu, które jest naprawdę świetne. Przy regularnym stosowaniu skóra jest odpowiednio nawilżona, odżywiona, zregenerowana, elastyczna oraz gładka i miękka. Jeżeli jeszcze go nie znacie to polecam ;)

Dove Natural Touch Dead Sea Minerals, Antyperspirant w Sztyfcie - długo szukałam antyperspirantu idealnego i chyba w końcu znalazłam. Jest on przede wszystkim bardzo delikatny i nie podrażnia wrażliwej skóry pod pachami, a wręcz ją koi i pielęgnuje, no i co najważniejsze zapewnia mi całodzienną ochronę. Na zapach też nie narzekam, jest ładny, delikatny, utrzymuje się cały dzień, ale nie gryzie z perfumami. Niestety jest też jeden minus, a mianowicie antyperspirant zostawia białe ślady na ubraniach, ale wybaczam mu to. Ważne, że działa.

Phenome, In-A-Minute Manicure Scrub - nie mam za dużego doświadczenia jeśli chodzi o peelingi do dłoni, ale miałam ich kilka i ten najbardziej przypadł mi do gustu. Ma gęstą konsystencję zawierająca kryształki cukru, które rozpuszczają się bardzo powoli i delikatnie, a zarazem skutecznie usuwają martwe komórki naskórka. Skóra dłoni po takim zabiegu jest dobrze oczyszczona, pobudzona do odnowy, a przy tym niezwykle gładka. Peeling pomaga też pozbyć się suchych skórek, a także pielęgnuje paznokcie. Dodatkową zaletą tego kosmetyku jest przyjemny zapach. Lubię.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - powyżej był peeling to teraz czas na krem. A jest to (moim zdaniem) nie byle jaki krem, jak dla mnie jest najlepszy i to już od kilku lat! Zawsze, ale to zawsze ratuje moje dłonie gdy są w potrzebie. Dogłębnie nawilża, regeneruje, odżywia, niweluje szorstkość i koi jeśli są spierzchnięte. Robi po prostu to co trzeba. Jego zapach może nie zachęca do użytku, ale warto się przemóc. Ja tak się do niego przyzwyczaiłam, że już go nawet nie wyczuwam ;)

Ulubieńcy roku 2014 w kategorii CIAŁO których nie ma na zdjęciu:

Rituals, Fortune Oil - krótki opis >klik<
Rituals, Himalaya Scrub - pełna recenzja >klik<
REN, Maroccan Rose Otto, Balsam i Żel- pełna recenzja >klik<
Pat&Rub, Bogaty Balsam do stóp - krótki opis >klik<
Phenome, Ralaxing Massage Oil - pełna recenzja >klik<
Phenome, Inspiring Shower Foam - pełna recenzja >klik<
Sun Ozon, Samoopalacz w Sprayu do normalnej i ciemnej karnacji - krótki opis >klik<


Uff, mam nadzieję, że dotrwałyście do końca. Myślałam, że jest tego mniej, ale widzę, że uzbierało się tych kosmetyków całkiem sporo. Jednak, uwierzcie mi, wszystkie są naprawdę godne uwagi i musiały się tutaj znaleźć ;)

Znacie moich ulubieńców? A może któryś z kosmetyków wpadł Wam w oko i macie ochotę go przetestować? Koniecznie dajcie znać :)

8.11.14

(Dużo) Nowości - październik 2014

Hmm, jak same widzicie sporo się tych nowości nazbierało, ale część rzeczy to zakupy jeszcze z września, a nawet z sierpnia, a pokazuję je dopiero teraz ponieważ wszystko było w Polsce, a ja akurat byłam w Norwegii no i nie miałam niestety możliwości żeby je Wam zaprezentować ;) Dlatego pokazuję wszystko dzisiaj, żeby już niepotrzebnie nie przedłużać zapraszam na krótką prezentację :)



Zacznijmy od zamówienia z Feelunique, które poczyniłam jeszcze we wrześniu. Akurat w tym okresie obowiązywały całkiem niezłe promocje do -40%, a może i więcej dlatego też trochę zaszalałam i skusiłam się na kilka kosmetyków marek, o których gdzieś tam słyszałam, ale nigdy nie miałam z nimi styczności. I tak znalazły się u mnie kosmetyki Decleor: mleczko do demakijażu - Essential Cleansing Milk, tonik -Essential Tonifying Lotion i zestaw podróżny kierowany dla cery mieszanej i tłustej - Purifying Starter Kit.


Skusiłam się też na dwa produkty marki Aromatherapy Associates: masełko Moisturising Lip Balm z serii Hydrating oraz maseczkę do twarzy Treatment Mask z serii Soothing, olejek Trilogy - Roseship Oil oraz samoopalacz Fake Bake - 60 Minutes. Obecnie w użuciu jest tylko tonik, mleczko do demakijażu i masełko do ust, pozostałe kosmetyki czekają na swoją kolej ;)


Kolejne szaleństwo to zakupy w sklepie on-line Pat&Rub, które zrobiłam chyba jeszcze w sierpniu, już nawet nie pamiętam ;) Jak widzicie już wtedy myślałam o okresie jesienno-zimowym i skusiłam się na 3 kosmetyki z serii Rozgrzewającej: Rozgrzewające Masło do Ciała, Rozgrzewający Olejek do Ciała oraz Rozgrzewający Balsam do Dłoni. Co prawda kosmetyki nie mają działania, jak nazwa wskazuje, rozgrzewającego, ale, jak przystało na produkty Pat&Rub, są przyjemne w stosowaniu i umilają zimne, jesienne wieczory choć mogłyby mieć troszkę ładniejszy zapach bo mi za bardzo nie przypadł do gustu, ale wiem, że ma wielu zwolenników. Wracając do nowości kupiłam jeszcze duet czyli Szampon i Odżywkę do Włosów Ciemnych, Maskę do Włosów Tłustych oraz Kawowy Pielęgnacyjny Balsam do Ust.


Od dawna chodziły za mną produkty Dermalogica i postanowiłam je w końcu wypróbować. Do najtańszych niestety nie należą dlatego też czekałam na jakąś korzystną promocję i jak już się trafiła do koszyka wrzuciłam żel do twarzy Special Cleansing Gel, enzymatyczny puder ryżowy Daily Microfoliant, który polecała Megdil >klik<, oraz krem pod oczy Multivitamin Power Firm. Wszystko jest już w użyciu i jak na razie jest dobrze, a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej :)


Phenome uwielbiam więc nie mogło zabraknąć tutaj nowości tejże marki. Tym razem skusiłam się na krem z serii Tangerine SPA - Warming Hand Therapy oraz peeling do dłoni Pure Sugarcane - IN A MINUTE Manicure Scrub. Co tu dużo mówić, używanie tych kosmetyków to sama przyjemność, nic dodać, nic ująć. To samo mogę napisać o żelu/kremie pod prysznic Brazil Nut Shower Cream z The Body Shop. Zapach jest tutaj tak piękny, że najchętniej nie wychodziłabym spod prysznica. Uwielbiam! Zresztą ten kto śledzi mnie na Insta już o tym wie ;)


Kolejne nowości to zdobycze z lotniska w Oslo. Tutaj za bardzo nie zaszalałam bo jakoś nie mogłam się na nic zdecydować. Skusiłam się tylko na cień w kremie Illusion D'Ombre - Chanel w kolorze 83 Illusoire, na który miałam ochotę już od kilku miesięcy, a więc musiał być mój i cieszę się, że w końcu go kupiłam bo jest genialny. Do koszyka wrzuciłam jeszcze dwupak (jedno serum dla mnie, jedno dla mamy) Advanced Night Repair for Eyes od Estee Lauder i moją ukochaną piankę Foaming Shower Gel Sensation od RITUALS... w wersji Hammam Delight.


Będąc w Super Pharm kupiłam jedną z moich ulubionych masek do włosów, którą poznałam jeszcze podczas studiów, a mowa tu o Intensywnie Regenerującej Maseczce marki Biovax, przy okazji zakupów skusiłam się od razu na polecaną ostatnio Pastę do Głębokiego Oczyszczania Twarzy - Ziaja i również ją polecam, jest świetna. Kolejna nowość to odżywka do włosów farbowanych NOUNOU Conditioner - Davines. Z tą marką mam styczność po raz pierwszy dlatego też na początek wybrałam małą pojemność i fajnie, że była taka możliwość. Po zachwycie solnym peelingiem RITUALS... postanowiłam wypróbować Shea Butter Salt Peeling - Organique. Wybrałam duże opakowanie o pojemności 200 ml w wersji Bamboo. No cóż, do wspomnianego peelingu RITUALS... nie ma szans, ale nie jest zły.


Ostatnio zrobiło się trochę głośno o marce Evree, postanowiłam więc przekonać się na własnej skórze o co tyle szumu i obecnie testuje olejek do twarzy Magic Rose (ahh, jak on pięknie pachnie!) oraz Serum do Rąk tejże marki. Oba kosmetyki są jak najbardziej na plus co mnie ogromnie cieszy. Do zakupu Spray de Mode - Bumble&Bumble zachęcił mnie głównie opis producenta oraz fakt, że potrzebuję czegoś do utrwalenia fryzury. A ten spray to taki kosmetyk dwa w jednym czyli elastyczny lakier, który sprawia, że fryzura zachowuje nadany kształt nawet po wielokrotnym przeczesaniu, a także produkt do stylizacji, który możemy stosować na suche włosy przed zastosowaniem prostownicy lub lokówki. Jeszcze nie przetestowałam go we wszystkich kombinacjach, ale póki co jetem na tak.


Wymienna Szczoteczka do Clarisonic w wersji Sensitive to u mnie już stały punkt zakupów. Według producenta należy ją wymieniać co trzy miesiące i tak też robię. A ostatnio w oko wpadła mi końcówka opisana w sklepie on-line Sephora jako "Jedwabista Precyzja". Z tego co kojarzę to chyba jakaś nowość. Jeśli któraś z Was ją ma to proszę o info jak się spisuje :) Hihg Brow marki Benefit wypatrzyłam na blogu Pięknie Jest Żyć >klik<. Kasia tak wychwalała tą kredkę, że postanowiłam ją kupić i to było dobre posunięcie. Używam jej na linię wodną oraz pod łuk brwiowy i spisuje się świetnie, a przede wszystkim pięknie rozświetla spojrzenie. Kolejna nowość to też coś rozświetlającego, a mianowicie rozświetlacz od L'oreal o nazwie Lumi Maqiue. Jest to na prawdę fajny kosmetyk za nieduże pieniądze. Na sam koniec coś do pazurków czyli Szklany Pilniczek z The Body Shop w uroczym różowym opakowaniu. Choć tak na prawdę wolałabym żeby było np. czerwone bo nie przepadam za różem ;)


PS. Na drugim zdjęciu wkradł się mały błąd. Zakręciłam się i do zdjęcia ustawiłam też kosmetyki, które kupiłam już w listopadzie. Wybaczcie ;)

Uff, to już wszystko. Mam nadzieję, że wytrwałyście. Jeśli tak to napiszcie czy znacie coś z moich nowości i pochwalcie się co Wy ostatnio kupiłyście? :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl