Nareszcie! Słowotwórczy kierat zostawiłam w domu, by udać się na krótką wyprawę po blogosferze. Ahoj z
, gdzie zamiast deserów serwuje się sznycle, najchętniej z poliestru. Króluje tu niepodzielnie Dynia.
- krzyczy i rzuca się półnago do drzwi. Dynia jest ciekawa świata i czasu na przyziemne czynności, typu pisanie bloga, nie ma. Tym zajmuje się kronikarz w służbie królowej - Kaczka, z którą przyjemność miałam rozmawiać. Polecam lekturę, zwłaszcza do kawy i kanapek z wieprzowiną!
U licha! Ciężki kaliber.
Kaczka jest porostem (co, jak się zdaje, urąga wszelkim założeniom zoologii i botaniki).
Nie ma korzeni. Ma chwytniki. Turla sie to tu to tam.
Szuka Miejsca (przez duże eM).
Jeszcze nie znalazła.
Od ósmej do szesnastej kaczka maltretuje bakterie, po godzinach jest matką...
A co z Dynią?
...Dyni.
Dynia jest płowym, metrowym hobbitem o manierach niedożywionego chomika. Wprowadziła się dwa lata temu, zajęła wolny pokój, znalazła kod dostępu do lodówki i już została. Gdy ją zdenerwujemy, dzwoni do prawnika z plastikowego telefonu w kształcie świni Peppy. (Dla zainteresowanych podajemy numer kancelarii: aaaaaaaaaaaaaz, fynfć, eść). Podobno podpisaliśmy kontrakt z dużą ilością drobnego druku, więc przejęła już nasze mieszkanie, konta bankowe, kontroluje uczucia, kluczyki do samochodu i używalność plastikowej żyrafy.
Nie można jej eksmitować, bo rzuca urok(iem), a przy tym otumania zapachem, a pachnie jak śmietankowe cukierki.
Trudno wciąż Dynię zrozumieć. Jest więc tak, jakby wynajmować przedstawicielowi obcej cywilizacji.
Jest jeszcze Norweski.
Norweski, kolejny protagonista bloga, jest szczególnie poszkodowany. Nie dosyć, że Dynia mówi po dyńsku i kosmicku, to w dodatku jest miniaturową kobietą, a rozumienie kobiet wychodzi Norweskiemu w stopniu, dyplomatycznie ujmując, średnim.
Powiedz Kaczko, jak zaczęła się Twoja kronikarska przygoda?
Kaczka zawsze lubiła słowa, ale nigdy nie była zadowolona z własnych.
Cokolwiek napisała, oglądała pod światło, polerowała szmatką, poprawiała i przerabiała po tysiąckroć.
Ołówek nigdy nie nadążał za myślami.
Każde szkolne wypracowanie było udręką.
Pisanie pamiętników nie wchodziło w rachubę.
Egzamin maturalny z ojczystego języka zajął trzy strony formatu A4 na czysto i kilka miliardów kartek w brudnopisie.
Co innego czysta strona w edytorze tekstu!
Delete, delete, delete, copy, paste, cut, delete… Cud, miód i orzeszki.
Kaczka popłynęła na fali technologicznych osiągnięć ludzkości.
Blog zaczął się od nadmiaru wrażeń.
W 2004 Kaczka przeniosła się do Skandynawii, przeczytała zimno (http://zimno.blog.pl/), Wawrzyńca** i sama zaczęła pisać do komputerowej szuflady.
Po latach rozsyłania tych wrażeń emailami i latach lobbingu ze strony Wawrzyńca i Tohu (http://tohuwabohu.blog.pl/), Kaczka wynurzyła się na wirtualne wody. Przyjemną niszę, w której się okopała zamknięto (ślady po masakrze poprzedniego bloga zostały w wordpressie). Kaczka przeszła do konkurencji.
Dwa lata temu pojawiła się Dynia i podstępem przejęła fabułę. W pojawienie się Dyni pośrednio zaangażowany był
Norweski, który dla większego zamętu jest tak naprawdę Niemiecki, ale
skoro się go znalazło na Północy i skoro ma on ci naturę Norweskiego Leśnego kota (jest uroczy, ale mało komu udaje się o tym przekonać) pozostał Norweskim.
Istna z Ciebie słowotwórcza weteranka! Kaczko, dlaczego piszesz? Skąd czerpiesz?
Bo zdarzenia przeciekają przez palce. Bo zatrzymuje czas. Bo łudzi się, że płowy hobbit kiedyś przeczyta.* Nie uprawia literatury faktu, niefaktu, literatury żadnej nie uprawia, pretensji do Nike, czy Pulitzera sobie nie rości. Zatrzymuje. Niekoniecznie chronologicznie i niekoniecznie fotograficznie. Czasem ubarwi, czasem rozjaśni, czasem ściemni. Lubi.
Dynia inspiruje. Miniatura człowieka. Osobowość, charakter in statu nascendi.
Szkoda, po prostu szkoda, żeby się tyle dobrych chwil zmarnowało.
Życie inspiruje. Wyspiarska służba zdrowia, Bawarskie cioteczki, kwit z banku, tragiczny zgon odkurzacza znanego jako Sven Electroluxon, czy sąsiad docinający zieleń ogrodową z ekierką i kątomierzem.
[*Kaczka w realu jest małomównym mrukiem-borsukiem, więc niech hobbit wie, że wywoływał w Kaczce tornada i cyklony uczuć, które Kaczka ogarnąć mogła jedynie na papierze.]
Gdzie? Kiedy?
W pociągu. Zamiast przerwy obiadowej. Zamiast spania. Zamiast prasowania. Głównie zamiast.
Blog Kaczki to liczne zakładki i miejsca, a które z nich najciekawsze?
Nie mogę nie zapytać o kulinaria, co i jak się najchętniej u Kaczki jada?
Kartoflaną sałatkę i czerwony barszcz z uszami. Der Kartofelsałatka tylko i wyłącznie na majonezie ukręconym przez Norweskiego, uszy w barszczu tylko i wylącznie wylepione przez Kaczkę wedle prastarej słowiańskiej receptury.
(Jeśli natkniecie się u Kaczki na puszkę z napisem kakor, przebóg! nie dajcie się nabrać! W niej Norweski zamiast ciastek trzyma kulki z salmiaku i czarne, lukrecjowe nietoperze. Kulinarna zgroza!)
Najzwyklej natomiast jada się chleb z czymśtam, bo jak już się hobbita odłoży do kuszetki nach Schlafenlandet to nikomu się nie chce mielić gęsich wątróbek na fułagra, ani farbować domowego makaronu inkaustem z ośmiornicy.
Od
roku wszystko jada się rękami. Hobbit jest niekwestionowanym mistrzem w
konsumpcji rosołu bez użycia sztućców i innych przyrządów pomocniczych.
My jesteśmy jedynie miernymi naśladowcami.
A pija?
Kawę. Pod wszystko kaczka pija kawę. Kaczka przez siebie kawę przelewa.
A jak tam z kulturą na planecie Kaczki, co Kaczka najchętniej czyta, czego słucha?
Czyta
wszystko, co wpadnie jej w ręce. Błogosławiona półka na książki w
fabryce, gdzie naród przynosi to, czego czytać już nie chce. Dzięki
temu Kaczka przeczytała ostatnio ‘Piekło’ Dantego, dla równowagi nędzny kryminał, pamiętniki Che Gevary, albo genialne ‘O miłości i innych demonach’.
Najchętniej kaczka wraca do ‘Przygód Dobrego Wojaka Szwejka’, ‘Ziela na kraterze’, Grodzieńskiej, Emily Dickinson, Joe Alexa, ‘Pożegnania z Afryką’ i pielęgnuje swoje neurozy dziełami wszystkimi Sylwii Plath.‘Szklany klosz’ Sylwia napisała słowami wyjętymi z Kaczki. Mało kto wierzy, a jednak.
Kaczka słucha ciszy. Uwielbia taplać się w ciszy.
Muzyka jest gdzieś na dnie priorytetów. Może dlatego, że Kaczka jest wyjątkowo niemuzykalna?
W drodze wyjątku wzrusza kaczkę ‘Over the rainbow’ oraz ‘Moon River’ oraz muzyka z ‘Blade Runner’.
No i ‘Behind the blue eyes’, bo pod to jechały z Dynią na porodówkę. (Jak się później okazało kolejną piosenką na tej Norweskiej składance było ‘Ein Stern der deinen Namen tragt’ Ufff...)
Czy masz jakieś rytuały lub obchodzisz specjalne święta?
Raczej nerwicę natręctw niż rytuały, na przykład Kaczka nieustannie spogląda na zegarek, jak Królik z Alicji w Krainie Czarów, nieustannie pierze (szop pracz to przy Kaczce amatorzyna), wszystko prasuje i zawsze musi wiedzieć, gdzie leżą nożyczki.
Świąt własnych Kaczka nie obchodzi, ale bardzo lubi obchodzić cudze.
Na koniec jeszcze, oprócz wyżej wymienionych, jakie miejsca w blogosferze lubisz najbardziej?
Kaczka lubi wędrować przez blogosferę, stąd i pękata lista zakładek. Szuka tam sobie rozumu,
serca, odwagi, drogi do Kansas, przepisu na gulasz i jak z trzech
zapałek i gałganka wykonać podobiznę świni Peppy nadnaturalnych
rozmiarów. Do zakładek na prawo... warto, warto!
***
Dziękuję Kaczce za ten strumień z Kaczko-świadomości!
A zgłodniałych na więcej posyłam do źródła: http://la-terra-del-pudding.blogspot.com/
* Trzeba jednak przyznać, że Kaczka to słowotwórczy Erlbruch.