Robótki dłubię pomału, bo czasu trochę brakuje. Generalnie wypełniony czas mam całkiem szczelnie, więc i na blogowanie czasu mało trochę. Całkiem mało właściwie.
Teraz pokażę jedną rzecz skończoną, sama to wymyśliłam, choć nie byłam pierwsza, w sieci znaleźć można podobne rzeczy, niemniej masowo jeszcze na razie się nie pojawiają.
Otóż wymyśliłam sobie poduszkę z kodem QR. Haftem krzyżykowym na białej kanwie.
Jak fotografowałam, to nie zauważyłam, że leży na boku. No ale trudno, można sobie ją oczyma wyobraźni zrotować o 90 stopni w lewo.
Haftowanie było dużo prostsze niż się obawiałam. Miałam kawałek kanwy fabrycznie 50x50 - stwierdziłam, że na poduszkę 45x45 powinno być w sam raz. Szczęśliwie, po whaftowaniu wpadłam na genialny pomysł, by kanwę wyprać i zbiegła się o jakieś 5 cm! Bardzo dawno nie mialam do czynienia z maszyną do szycia i szyciem nawet najprostszych rzeczy, więc było to spore wyzwanie - zmusić maszynę do współpracy - ustawić, wyregulować, by ścieg był w miarę dobrze naprężony. No a potem pozszywać tak, by było jako tako. Efekt jest z zewnątrz całkiem zadawalający, w środku - trochę by trzeba poćwiczyć, ale nie święci garnki lepią, nie od razu Rzym zbudowano, a każda wędrówka zaczyna się od pierwszego kroku. Prawda?
