Followers

wtorek, 27 października 2015

Jesień - piękna ciągle

właściwie cudownie nostalgiczna, z mnóstwem liści leżących na ziemi, szeleszczących pod nogami, o ile jest sucho... Niestety, za małą chwileczkę listopad, który jest miesiącem przygnębiającym, kiedy jedyną perspektywą jest zima - ciemna i ponura. Pierwszy tydzień po zmianie czasu - wczoraj wyszłam z roboty przed 17.00 i stwierdziłam, że jest prawie całkiem ciemno. Jeszcze na razie jasno, jak wychodzę ok. 7.15 z domu, ale to długo nie potrwa :-(((
Robótki dłubię pomału, bo czasu trochę brakuje. Generalnie wypełniony czas mam całkiem szczelnie, więc i na blogowanie czasu mało trochę. Całkiem mało właściwie.
Teraz pokażę jedną rzecz skończoną, sama to wymyśliłam, choć nie byłam pierwsza, w sieci znaleźć można podobne rzeczy, niemniej masowo jeszcze na razie się nie pojawiają. 
Otóż wymyśliłam sobie poduszkę z kodem QR. Haftem krzyżykowym na białej kanwie.
Jak fotografowałam, to nie zauważyłam, że leży na boku. No ale trudno, można sobie ją oczyma wyobraźni zrotować o 90 stopni w lewo. 
Haftowanie było dużo prostsze niż się obawiałam. Miałam kawałek kanwy fabrycznie 50x50 - stwierdziłam, że na poduszkę 45x45 powinno być w sam raz. Szczęśliwie, po whaftowaniu wpadłam na genialny pomysł, by kanwę wyprać i zbiegła się o jakieś 5 cm! Bardzo dawno nie mialam do czynienia z maszyną do szycia i szyciem nawet najprostszych rzeczy, więc było to spore wyzwanie - zmusić maszynę do współpracy - ustawić, wyregulować, by ścieg był w miarę dobrze naprężony. No a potem pozszywać tak, by było jako tako. Efekt jest z zewnątrz całkiem zadawalający, w środku - trochę by trzeba poćwiczyć, ale nie święci garnki lepią, nie od razu Rzym zbudowano, a każda wędrówka zaczyna się od pierwszego kroku. Prawda?


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

No to koniec z meblami!

Tak, nareszcie zakończyłam odnawianie dużej komody - to był naprawdę kawał roboty i cieszę się, że mam ją za sobą!


A z robótek dziewiarskich zrobiłam poduszkę ze sznurka plecionego na maszynce - 100% recyclingu, bo nitka uzyskiwana jest z kupowanych na rynku (głównie przez moją mamę) starych swetrów, najchętniej bawełnianych (ew. z dodatkiem), prutych przez moją 90-letnią babcię, plecionych w sznurek (tzw. i-cord) i następnie zrobiona na drutach została owa poduszka.
Tak wygląda z jednej strony:
a tak z drugiej:
Przy tej okazji nauczyłam się robić kwadrat na drutach zaczynając od środka. Wiem, to żadna filozofia, moja babcia zresztą kiedyś uwielbiała robić serwety na drutach - teraz już trochę ciężko, choć zrobiła szydełkiem serwetę z kwadratów - poprosiła mnie, bym jej pokazała nowy wzór, wybrałam takie dosyć proste ananaski, zrobiłam jeden kwadrat, bo babcia nigdy ze schematów nie korzystała i czasem trudno jej jest przetłumaczyć znaki na rzeczywistośc, ale mając w naturze idzie jej to bez problemu. 
Na środku powstała spora dziura, z takiego grubego sznurka nie jest to nic dziwnego, zatem zrobiłam kółka zeszywając sznurek w spiralę i naszyłam na środku.  
Na razie to tyle. Jestem w trakcie kończenia kilku dekupażowych drobiazgów.

środa, 19 sierpnia 2015

Nieuchronnie kończą się wakacje

dni wyraźnie krótsze, urlopowe wyjazdy przechodzą do kategorii wspomnienia. Jesień idzie... nie ma na to rady :-(
Syn mojej przyjaciółki jest harcerzem, w tym roku po raz pierwszy był na obozie (po 6. klasie). 
Kiedy byli u nas na działce, młody druh zobaczył wykonany przez mojego brata bat. Od razu wiedział, że był zrobiony z paracordu i przy tej okazji napomknął, że chyba sobie kupi w sklepie harcerskim bransoletkę z paracordu. Powiedziałam mu, że taką bransoletkę można prosto zrobić samemu (zwłaszcza, że szukając inspiracji, jak zrobić smycz natknęłam się na obrazki z takimi plecionymi bransoletkami) i co więcej, może zrobić nie tylko sobie, ale i kolegom z drużyny. Młody bardzo się do tej idei zapalił, trzeba zatem było wprowadzić ją w życie. W międzyczasie zapomniało mi się, jak nazywa się ten sznurek, z którego zrobiony jest bat, więc jak tylko pojawił się mój brat, natychmiast go zagadnęłam. Okazało się, że wie on doskonale, o co chodzi z bransoletką z paracordu (parachute cord, linka spadochronowa) no i że potrafi, a jakże, taką zrobić. Taka bransoletka to nie jest zwykła sobie ozdoba, ale bransoletka survivalowa zrobiona z jednego kawałka linki, od 2 do 3 m, zależnie od obwodu. W razie czego, zawsze ma się przy sobie spory kawałek bardzo wytrzymałej linki. Mój brat w przeszłości był również zaangazowany w harcerstwo, ja też zresztą, więc idea spodobała mu się. Stwierdził, że umiejętność zrobienia popularnego gadżetu podniesie jego pozycję w grupie, zwłaszcza jeżeli podzieli się z tym kolegami. Taką bransoletkę trudno jest jednakże zrobić "z ręki", zatem poszperaliśmy w sieci i zrobiliśmy urządzonko ułatwiające plecenie. W wersji wypasionej można regulować obwód bransoletki, ale my zrobiliśmy, z braku materiału i narzędzi, wersję prostą, a obwód czyli długość rozpiętej bransoletki mozna regulować poprzez skracanie i wydłużanie sznurka, ktorym przypina się sprzączki. Harcerz powinien znać różne węzły, więc przy okazji może ćwiczyć węzeł knagowy - długość reguluje się z jednej strony, z drugiej robi się na sznurki pętelkę i zaczepia na haczyku.  Braciszek znalazł swoje stare urządzonko do wypalania wzorów na drewnie, którym bawił się w dzieciństwie i poradził mi, bym ozdobiła nasze dzieło. 
Tak wygląda - zamieściłam tabelkę, ile potrzeba paracordu na daną długość bransoletki, żeby nie trzeba było bez potrzeby ciąć sznurka. Użyliśmy kawałek starej kantówki, bodaj z płotu.
A oto gotowa bransoletka:
Młodego wciągnęło, szybko się nauczył zasady splotu (wydrukowalam instrukcję z poglądowymi rysunkami),ale i tak okazało się, że najszybciej załapała moja przyjaciółka, która jeszcze w liceum robila paski ze sznurka i znała dobrze ten splot.
A ja wzbogaciłam się o wiedzę na temat bransoletek survivalowych, widziałam wcześniej takie gadżety, ale nie miałam pojęcia jakia to idea za tym stoi. Kiedyś takich rzeczy nie było.

Na urlop zawsze zabieram sznurki i koraliki, bo przeważnie są chętni na naszyjniki. Zrobiłam takie dwa:
Bardzo do siebie podobne, ale tak już jest, jak jedna kwoczka ma, to druga też by chciała.

Po powrocie dokończyłam odnawianie małej szafki, zatem kolejna praca z serii tak było - tak jest.

Kiedyś kupiłam w przecenie 50% dekoracyjne gałki meblowe w formie tarczy zegara. Za ca. ponad 25 zł sztuka na pewno bym się nie zdecydowała, ale dwie za niecałe 30 zł, to już była pokusa. Na zdjęciu tego tak nie widać, ale szafeczka, fajnej wielkości, była dosyć nieciekawa, dość zniszczona no i okropny, pożółkły lakier. Lubię stare zegary i choć kupuję tylko tanio, to moja kolekcja powiększa się. Te gałki wydały mi się w temacie.
I to na razie tyle z powakacyjnych zaległości. Obecnie odnawiam dużą komodę, ze względu na wielkość wymaga sporo pracy, ale to będzie ostatni odnowiony mebel w tym roku. 
Korzystajcie z końca lata, bo to potrafi być niezwykle piękne!







 

środa, 29 lipca 2015

Nie miewam kryzysów blogowych

choć nie piszę szczególnie często, a we notatkach ograniczam się zazwyczaj do pokazywania tego, co w międzyczasie zrobiłam.
Dzięki temu już od paru lat dokumentuję swoje prace ręczne i w związku z tym mam jakiś ślad tego, co udało mi się zrobić.
Każdy jednak, pisząc publicznie, ma nadzieję na jakiś odzew ze świata. Nie promuję się szczególnie w sieci, zresztą nie uważam, by to co pokazuję rokowało na szersze grono odbiorców. Jest jednak kilka, a może kilkanaście osób, które śledzą mnie regularnie, może komentarze, które otrzymuję, nie są bardzo liczne, ale dla mnie bardzo wartościowe i najczęściej ciepłe i serdeczne. 
Dlatego bardzo dziękuję tym, które obdarzają mnie dobrym słowem.
Pewnie lepiej było by, bym także zostawiała więcej śladów po odwiedzinach na blogach innych, ale często jest tak, że albo nie mam specjalnie natchnienia, by napisać coś bardziej kreatywnego i osobistego, niż tylko, że ładna praca. 
W moim przypadku trudno jest mieć kryzys i powątpiewać w odbiorców, jeżeli komentarze piszą nawet  osoby bardzo popularne w świecie blogowym jak na przykład Juta, Kasia z blogu Wszystko lub Antonina, że nie wspomnę o Splociku.
Co oczywiście nie znaczy, że komentarze Urszuli czy Ani-Hrabiny są mi mniej bliskie.

Beva stwierdziła pod poprzednim postem, że nie wie, co to jest kurza stopka. Otóż jest to splot z linki używany w żeglarstwie do zakańczania lin. Jak byłam w podstawowej szkole, to robiło się tym sposobem breloczki z takiej plastikowej linki.

Szabeli, pytasz, czy szafka nocna, którą odnowilam (poprzedni post) była lakierowana - chyba nie, zatem szlifowanie poszlo w miarę szybko, ale i tak praca bez elektrycznych narzędzi byla by bardzo uciążliwa. Teraz mam na tapecie komodę całkiem dużych rozmiarów, która jest polakierowana i to jest ciężka praca mimo zastosowania szlifierki oscylacyjnej. Lakier wymaga papieru do farby lub metalu i trzeba się napracować, by go usunąć. 

To była taka refleksja na temat mojego spojrzenia na to, jaki mój blog ma odzew w sieci. Nie wiem, czy w tym blogu jest post, pod którym nie bylo by żadnego komentarza. To chyba coś znaczy?

Co do ostatnich robótek, to parę dekupażowych prac czeka na zakończenie, ale to nastąpi w terminie późniejszym. 
Na razie brakuje tylko kilku warstw lakieru na dwóch doniczkach oraz misce z peoniami - do kompletu dla jednej z moich przyjaciółek - ma już taką tacę. 

Z uplecionego na młynku dziewiarskim sznurka z bawełny z odzysku wykonalam pokrowiec na swego czasu kupiony za grosze wałek. Drewniane guziki z recyclingu pomalowałam i polakierowalam, by pasowały kolorystycznie.
Ze sznurka uplecionego na młynku, ze zwykłej bawełny (sznurek lniany usztywniony typu dratwa nie bardzo chce się pleść w młynku :) zrobiłam smycze dla małych piesków rasy gryfonik brukselski. Zaplotłam poczwórny warkocz najpierw z podwójnych pasm (w sumie 8), które przy końcu rozdzieliłam na pół, by zrobić pętelkę do trzymania.






czwartek, 23 lipca 2015

wtorek, 21 lipca 2015

Wciąż lato - fantastycznie

i na szczęście tutaj upałów nie ma, wręcz przeciwnie. Jak dla mnie temperatury w sam raz.
Mam bardzo dużo prac w toku, głównie odnawiam meble.
Plotę również sznurki na młynku i jednoczesnie obmyślam różne koncepcje.
Tymczasem zrobiłam taką sobie obróżkę:
Z plecionego sznurka zrobiłam coś, co podobno nazywa się kurzą stopką, naszyłam cekiny-kwiatki i gotowe! Proste bardzo, ale efekt ciekawy.

niedziela, 5 lipca 2015

Uff, jak gorąco

No i nastały upały, dla mnie temperatura jest zdecydowanie za wysoka. Prognozy wskazują, że od nowego tygodnia ma być lepiej - się okaże, oby.
Na początek naszyjnik ze sznurka z bursztynem, turkusem i różnymi muszelkami - tym razem dla mnie.
A poza tym bawię się moim nowym nabytkiem - młynkiem dziewiarskim:
i wychodzą takie sznureczki:
Można z nich szydełkować, efekt jest bardzo oryginalny i dekoracyjny:
Na drutach jeszcze nie próbowałam, ale też sądzę, że efekt będzie fajny.
Moja mama ściągnęła różne włóczki i trochę sobie przysposobiłam, na plecenie sznurków też będzie, więc przyjdzie czas na eksperymentowanie.
Na koniec popełniony przeze mnie co najmniej 20 lat temu, jak nie więcej haft krzyżykowy, nie ze wzoru, ale ze zdjącia gotowego wyrobu, chyba tego jeszcze nigdy nie pokazywałam:




czwartek, 25 czerwca 2015

Lato

ale co to za lato, gdy ciagle zimno i ciągle pada deszcz. Już mam trochę tego dosyć, choć za upałami nie przepadam.

W robótkach koncentracja na odnawianiu mebl, a co do szydełka to trochę konsternacja po zakończeniu narzuty i niedawnym skończeniu serii poduszek. To znaczy została mi jedna do zrobienia, zaczęta jeszcze w zeszłym roku, odłożona na bok, na później. Jest gotoow i wygląda nastepująco:


A tak wyglądają wszystkie trzy:


Tak wygląda kupiona za małe pieniądze w second handzie komoda:

Przed:

I po:

Niby zmiana niewielka, ale narobiłam się przy niej całkiem sporo. Najpierw szlifowanie - lakier był, więc trzeba go było zeszlifować, a uzyskanie ładnego równomiernego koloru farby akrylowej to też wyzwanie. Na koniec pociągnęłam 2-3 warstwy lakieru do podłogi - dla zmywalności oraz gładkości.

Również odnowiłam malutką szafeczkę wiszącą z szybką
oraz kika rzeczy, których nie sfotografowalam, a które chwilowo są niedostępne.

Mam też okrągły stół, który z kolei pomalowałam emalią  szybkoschnącą Altax. Jest naprawdę bardzo dobra, łatwa i wygodna w użyciu. Link: http://www.altax.pl/produkty/altax-szybkoschnaca-emalia/
Zdjęcia też nie ma - stół jest rozłożony i na razie nie będzie w użyciu, dopiero jesienią.


 



wtorek, 2 czerwca 2015

Najpiękniejsza pora roku trwa

choć tu, u mnie zimno jest i deszczowo. Do upałów nie tęsknię, ale parę ciepłych słonecznych dni przydało by się. Na prace ogródkowe i żeby szlifować na dworzu można było.
Dawno się nie pokazywałam i niejedna przyczyna by się znalazła, ale przede wszystkim, poza sezonowymi wielkanocnymi robótkami, nic nowego w tym okresie nie powstało, gdyż skupiłam się na kończeniu mojej narzuty. No i udało się - jest gotowa, ma jakieś 180 x 200 cm, przeznaczona jest na sofę do spania z IKEA, http://www.ikea.com/pl/pl/catalog/products/S89887294/ ale można ją również położyć na łóżko i to zrobiłam jak tylko ją skończyłam.
Tak właśnie na tym łóżku wygląda:
Całkiem z siebie zadowolona jestem, ale pewnie przede wszystkim, że nareszcie ją skończyłam. 16 na 19 kwadratów. A jaki kolejny projekt szydełkowy, to nie podjęłam jeszcze decyzji.




wtorek, 17 marca 2015

Ostatni tydzień kalendarzowej zimy

Doczekaliśmy się! W sobotę pierwszy dzień wiosny.
W tym roku wczesna Wielkanoc, do świąt już tylko niecałe dwa tygodnie. Kupiłam krokusy, żonkile, do wody włożyłam gałązki brzozy. Zdjęcie zrobione dwa dni temu, już są listki na gałązkach.
Produkuję jajka, może niezbyt śpiesznie, trochę dekupażowych trochę szydełkowych.
Też na gałązkach wiszą te małe szydełkowe, też się pewnie zaraz zazieleni:
Skończyłam (już jakiś czas temu) szafeczkę na klucze, z którą grzebałam się bardzo, bardzo długo i nareszcie jest już powieszona.
Moja babcia skończy za niecały tydzień 90 lat! Zobaczę ją trochę później, bo dopiero na święta, tak zresztą się umówiliśmy i takie było też jej życzenie.
Długo się zastanawiałam nad prezentem, aż wreszcie znalazłam na starociach retro owalną ramkę i zrobiłam cos takiego:
Wzór znany w internecie prezentowany często i zawsze mi się podobał. Użyłam beżowej kanwy, brązowej nici, a ramka jest taka retro.
Moja przyjaciółka urządza się w pracy - ma nowy lokal, gdzie m.in. będą fototapety z lawendą i postanowiła sobie kupić w Lubianie filiżanki z motywem lawendy. W związku z tym powstała lawendowa kolekcja - wszystko, oprócz nici do haftowania i serwetki (o farbie i lakierze nie mówię, tego się niestety nie da użyć po raz drugi ;-) jest z odzysku, z drugiej ręki. Uwielbiam dawać przedmiotom drugie życie.
Tego maluszka też chyba jeszcze nie pokazywałam:
Co do haftu krzyżykowego, to muszę ćwiczyć i trenować, by krzyżyki równo się układały, by zawsze były w tę samą stronę, ale nie tylko to jest ważne. 
Pozdrawiam prawie że wiosennie.
Ivory