Na co dzień mam okazję mieszkać w pięknym mieście, jakim jest Kraków. Niestety jesienno-zimowa aura daj mi się trochę we znaki. Codziennie jest szaro i ponuro, nawet oddycha się ciężej, ze względu na smog, z którym miasto walczy od lat. Najczęściej nie wpływa to pozytywnie na moje samopoczucie. Dlatego też ucieszyłam się z kilku cieplejszych dni i postanowiłam pojeździć na rowerze. Myślę, że warto w ten sposób wykorzystać „te ostatnie dni” przed atakiem mrozu. Przyznam, że trochę mi tego brakowało i zaczęłam nawet rozważać jazdę zimą.
Kategorie
Dzisiejszy wpis praktycznie w całości będzie poświęcony dyscyplinie, która w krótkim czasie stała się jedną w moich ulubionych, czyli jeździe na rowerze. Jak pewnie część z was wie, że od kwietnia jestem posiadaczką roweru górskiego Lea F5 za sprawą współpracy z marką Kross. Po kilku miesiącach jazdy czas na podsumowanie. Na co dzień mieszkam w centrum Krakowa i zawsze wydawało mi się, że skoro biegam, jeżdżę na rolkach i chodzę na siłownię, to nie potrzebuję już roweru. Miałam nawet możliwość sprowadzenia z rodzinnego domu mojego starego - komunijnego ( który jest w całkiem dobrym stanie), ale się nie zdecydowałam. Teraz odkąd mam swoje "dwa kółka" nie było już praktycznie tygodnia, w którym nie jeździłam na rowerze.
Lato to pora roku, która niewątpliwie najbardziej sprzyja aktywnością fizycznym, wykonywanym na świeżym powietrzu. Odkąd przeprowadziłam się do Krakowa, praktycznie nie korzystałam z innego roweru niż stacjonarny. Od przeszło trzech miesięcy jestem właścicielką roweru górskiego Lea F5 marki Kross. Zaczynałam od dłuższych wycieczek, później miałam 2 miesięczną przerwę od jakiejkolwiek aktywności. Obecnie korzystam z niego prawie codziennie, pokonując na nim nawet bardzo krótkie trasy, takie jak np dojazd na siłownię. W słoneczne dni praktycznie nie korzystam już z komunikacji miejskiej. U mnie Lea sprawdza się, teraz mam okazję rozdać podobny rower któreś z was - niestety nagroda jest tylko jedna.