Wszyscy znamy twórców, nawet naukowców, docenionych po śmierci. Biedujących, głodujących, może walczących o uznanie, ale nieskutecznie, w końcu kończących marny żywot w podłych warunkach, zapomnianych. Potem ktoś, zazwyczaj autorytet w danej dziedzinie, „odkrywa ich” i raptem robi się moda na Van Gocha czy innego Teslę. Trochę za późno, bo się pytam: kto chce być doceniony po śmierci?!
Intryguje mnie w tych historiach jedna, bardzo ważna rzecz: świat cały czas potrzebuje idoli w każdej dziedzinie. Każde pokolenie ma swoich guru literackich, malarskich, naukowych, muzycznych, natura nie znosi próżni. Z tego wynika, że ci, którzy zostali docenieni po śmierci żyli w czasach, gdy docenieni byli inni. Mam wrażenie, że nie należą do rzadkości przypadki, gdy ci docenieni za życia, żyjący równocześnie z tymi, którzy zostali uznani po śmierci, wcale nie byli godni uwagi. Bardzo zaplątane to zdanie było, więc spróbuję prościej: historia z całą pewnością zna przypadki, gdy doceniano byle kogo, a w tym czasie prawdziwy geniusz czekał i czezł, by doczekać się uznania dopiero po bolesnym zgonie.
Przypomina mi się historia Tesli, który być może zasłużył na dwa Noble – za żarówkę (Edison) i radio (Marconi), a dostał figę, na dodatek, jak wynika ze źródeł, które znam, Edison, który chwały doczekał się za życia, zachowywał się wobec pana T. bardzo nieładnie, żeby nie powiedzieć „podle”.
I tu właśnie spoczywa temat niniejszej refleksji: kto jest odpowiedzialny za niedocenienie, wypchnięcie na margines ludzi wybitnych, których ktoś potem „odgrzebuje”? Wyobraźnia rysuje przed moimi oczami szczyt góry, o który walczy grupa ludzi, wśród których są jednostki wartościowe, oraz wartościowe inaczej. Czy miernota zrzucająca ze szczytu geniusza ma poczucie winy związane ze swoim czynem? Raczej nie, wszak nie zrobiła tego bez powodu: uczyniła to dla pieniędzy i sławy. Cóż z tego, że zadziała się niesprawiedliwość dziejowa i prawdziwy czempion gnije w zagrzybionym hoteliku? Historia jest sprawiedliwa i wcześniej czy później przypomni sobie o nim, a miernota musi zgarniać śmietankę póki żyje, bo potem będzie za późno.
Mam mgliste wrażenie, że ci, którzy uznani zostali po śmierci nie mieli po prostu pecha, ich los nie był przypadkowy. Wydaje mi się, że ktoś bardzo mocno w takim a nie innym przebiegu spraw pomagał, bo, jak zaznaczyłem wyżej, przyroda nie znosi próżni. Jeśli to założenie jest słuszne, dzieje ludzkości pełne są osób, które doprowadziły do tego, że jednostki wartościowe, twórcy kultury, sztuki, cywilizacji, wiedli żywot niegodny swoich talentów. Skoro tak, dlaczego nie nagłaśnia się takich historii, dlaczego się winnych nie napiętnuje, dlaczego nie mówi się jasno i wyraźnie: „Malarz X miał świetne koneksje i doskonały „PR”, dlatego wiódł żywot celebryty i ściągał na siebie uwagę paryskiej bohemy i kręgów miłośników sztuki. W tym czasie wybitnie utalentowany Y, nie mający ani uroku, ani kontaków X’a, tworzył w podparyskiej norze, aż w końcu zdechł na suchoty. Pierwsza wystawa przedstawiająca jego prace, zakończona wielkim sukcesem, odbyła się dwadzieścia lat po jego śmierci. Pośrednią winę za jego marny los ponosi celebryta X.”
Czy taka relacja miałaby sens? Z jednej strony myślę, że byłaby cokolwiek naiwna i nosiła cechy naciągania, bo przecież X’owi coś się od życia należy, a skoro miał jednak jakiś talent, to dlaczego odbierać mu uroki życia. Z drugiej strony myślę, że za mało mówi się o przyczynach „docenienia po śmierci” (DPŚ), o ludziach, którzy w jakiś sposób odciągali uwagę od lepszych od siebie. Jestem przekonany, że takie opracowania dałyby pełniejszy ogląd psychologiczny zachowań jednostek jak i grup i unaoczniały, że syndrom DPŚ nie bierze się z przypadku, ale z czyjejś intensywnej pracy.
Bo skoro, do jasnej cholery, dzieła geniuszy bronią się nawet po ich odejściu, jaka musiała istnieć potężna przeciwwaga, żeby nie mogły się bronić z ich żywym wsparciem?
Myślę Marcinie, że ten wspaniały artykuł należałoby uzupełnić, o elementy:
1. zazdrości – współczesnych artyście. Wszak lepiej znosi się sławę “miernoty” (o której można powiedzieć: no to myśmy go stworzyli a poza tym wcale tak dużo od nas lepszy nie jest) – po drugie łatwiej tak niż strawić myśl, że jest ktoś obok taki normalny niby i co taki niby genialny a czymże on lepszy ode mnie.
2. łatwiej jest się dogadać z “miernotą” bo jest toto “normalne”, nie ma żadnych stanów maniakalno-depresyjnych, nie pije albo nie ćpa – nie ma myśli samobójczych – generalnie swój człowiek
3. a ponieważ jako taki jest przewidywalny łatwiej się na nim zarabia,
Takie parę rzeczy które mi przyszły na szybko do głowy
Serdeczne pozdrowienia
Robi
Ktoś powidział (Alzheimer… nie nie on, ale ja… nie też nie ja… ale nie mogę sobie przypomnieć), że nowe teorie zastępują nowe nie dlatego, że są lepsze, tylko dlatego, że wyznawcy starych teorii kiedyś muszą umrzeć. Tak samo jest najwyraźniej z twórcami, tylko że tutaj to oni muszą umrzeć Przesrane. Wolę naukę…
playful@fisk.sticky” rel=”nofollow”>.…
hello….
cervetto@nuns.rap” rel=”nofollow”>.…
good….
wycoff@stumpy.roundhouse” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó!…
pardons@quarrel.intriguing” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!…
romanza@pomham.resuspended” rel=”nofollow”>.…
ñïàñèáî çà èíôó….
wilhelm@sprightly.academicianship” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!!…
whims@prosopopoeia.humidity” rel=”nofollow”>.…
ñïñ….
reb@inevitabilities.gridley” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!…
current@kezziah.energies” rel=”nofollow”>.…
ñïàñèáî çà èíôó!!…
overwhelmingly@martian.assigns” rel=”nofollow”>.…
tnx for info….
extemporize@eventuality.marion” rel=”nofollow”>.…
good!!…
hoes@hearers.morikawa” rel=”nofollow”>.…
ñïñ çà èíôó….
appliances@signal.titter” rel=”nofollow”>.…
ñïàñèáî çà èíôó!…
beats@lather.oath” rel=”nofollow”>.…
thank you….
days@billing.connotations” rel=”nofollow”>.…
hello….
pleasant@tells.consolidating” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðþ!…
isabel@drexel.downed” rel=”nofollow”>.…
ñïñ!!…
sallying@laundering.combinations” rel=”nofollow”>.…
ñïàñèáî!!…
multitudes@secrets.sloshed” rel=”nofollow”>.…
tnx….
compulsion@confide.adlai” rel=”nofollow”>.…
ñýíêñ çà èíôó….
subtleties@burglarproof.jobless” rel=”nofollow”>.…
áëàãîäàðñòâóþ!!…