Witajcie!
Po raz kolejny zmajstrowałam coś szydełkowego. Tym razem, aby nie wiało monotonią, coś wnętrzarskiego. Sama nie wiem jak to "coś" nazwać. Po prostu zawiesiłam na patyku (znalezionym ,w te wakacje, na jednej ze Szweckich wysp, by the way) kilka szydełkowych gwiazdek. Gwiazdki zrobiła oczywiście sama. Obstawiałam, że zejdzie mi na nich kilka dobrych wieczorów. Jakie było moje zdziwienie, gdy wyrobiłam się w przeciągu jednego! I taka skromna ozdoba, która wylądowała w sypialni. Myślę, że pasuje do tego pokoju w sam raz. Specjalnie wyprałam kolory stonowane, po prostu biel i beż, pasujące zarówno do jesiennego jak i gwiazdkowego klimatu (więc tą ścianę mam na 2-3 miesiące z głowy :)). Chciałam również, aby współgrały z moimi cottonball`sami, które wyprowadziły się z salonu.
Z efektu końcowego jestem bardzo zadowolona. Teraz wieczory spędzam w łóżku przy jakiejś dobrej książce, otulona miękkim światłem tych niesamowitych kulek.
I co sądzicie? Myślę, że te gwiazdki fajnie się prezentują na tej ścianie, która bez nich wygląda na prawdę pustawo.
Szkoda, że nie mam jakiegoś zdjęcia zrobionego późniejszą porą, gdy pokój oświetlają tylko kule. Wtedy pokój wygląda na prawdę bardzo przytulnie i tylko zaprasza na zrelaksowanie się po ciężkim dniu.
Weekend się zbliża wielkimi krokami. Jutro świętujemy moje urodziny, a w sobotę moją i Ł rocznicę :). Planujemy wyskoczyć na miasto, na pyszną kolację i do kina na Bonda :) Tak więc ja się na chwilę wylogowuję, a Wam życzę udanego weekendu!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)