Ze względu jednak na notkę, która pojawi się później- metamorfoza. Oto pokazuję się bez makijażu.
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą makijaż. Pokaż wszystkie posty
sobota, 13 kwietnia 2013
metamorfoza cocarona
Lil prosiła o fioletowy cień essence na oku. Kombinowałam kombinowałam i nadal uważam, że nie udało mi się w pełni go uchwycić. Ten ceń jest wielowymiarowy. Niby ciemnośliwkowy, wręcz brudny, czasem aż brązowy, ale ze względu na swój shimmer mieni się przepięknie soczystym fioletem i różem.
Ze względu jednak na notkę, która pojawi się później- metamorfoza. Oto pokazuję się bez makijażu.
Ze względu jednak na notkę, która pojawi się później- metamorfoza. Oto pokazuję się bez makijażu.
Etykiety:
deborah,
ecotools,
essence,
givenchy,
mac,
makijaż,
royal cosmetic connections,
swatch,
urban decay,
ysl
wtorek, 19 marca 2013
miłości z tego nie będzie...
Nie tak dawno zamęczałam Marti pytaniami o cienie MACa i już już jechałam do salonu... i nie dojechałam.
W ramach pocieszenia i konieczności sprawienia sobie w końcu prezentu urodzinowego wyklikałam kilka cieni Catrice, o których słyszałam wiele dobrego.
Na szczęście zamówiłam tylko trzy kolory, bo już po pierwszych testach czuję, że nie będzie między nami chemii. Kolory wybrałam przepiękne, ale niestety ani pigmentacja, ani aplikacja mnie nie zadowoliły.
Palnęłam na szybko kolorowe oko, najbardziej zadowolona jestem z kuleczki Hakuro, makijaż wyszedł (jak na moje potrzeby) znośnie, ale ile się namęczyłam z osypującymi się cieniami to moje.
Na brwi nie patrzcie, bo próbuję wrócić do starego kształtu ;)
Coś czuję, że wizyta w MACu jest mi jednak pisana...
W ramach pocieszenia i konieczności sprawienia sobie w końcu prezentu urodzinowego wyklikałam kilka cieni Catrice, o których słyszałam wiele dobrego.
Na szczęście zamówiłam tylko trzy kolory, bo już po pierwszych testach czuję, że nie będzie między nami chemii. Kolory wybrałam przepiękne, ale niestety ani pigmentacja, ani aplikacja mnie nie zadowoliły.
Palnęłam na szybko kolorowe oko, najbardziej zadowolona jestem z kuleczki Hakuro, makijaż wyszedł (jak na moje potrzeby) znośnie, ale ile się namęczyłam z osypującymi się cieniami to moje.
Na brwi nie patrzcie, bo próbuję wrócić do starego kształtu ;)
Coś czuję, że wizyta w MACu jest mi jednak pisana...
poniedziałek, 28 stycznia 2013
więc mówisz MAC?
Moje dotychczasowe doświadczenia z MACiem są, jakie są. Nienajlepsze. W zasadzie postanowiłam nawet, że bez super-hiper-obeznanej w temacie osoby moja noga w MACu nie postanie- tak na wszelki wypadek. Los chciał jednak, że przyjaciółka w potrzebie zrobiła mini wyprzedaż, a mnie w oko wpadł pigment. Mały. Lśniący. Niby lawendowy, ale ciepły. Tak do mnie mrugał, że go wzięłam.
Na deser dorzucam kolejny słaby makijaż, żeby zaspokoić poszukiwaczy googlowych (wyszukiwanie na dziś: co jest teraz lubia anglicy w u.k 2013 make up).
Na deser dorzucam kolejny słaby makijaż, żeby zaspokoić poszukiwaczy googlowych (wyszukiwanie na dziś: co jest teraz lubia anglicy w u.k 2013 make up).
niedziela, 2 grudnia 2012
spoko oko raz jeszcze
czyli kojne podejście do zdjęć cieni the Balm.
Zakochałam się totalnie i absolutnie. W jakości, w pigmentacji, w trwałości.
Już wiem, że chcę więcej. Nie wiem tylko, czy pojedynczo, czy w gotowych paletach. Ale chcę.
Cienie the Balm przebiły Sleeki, Bobbi Brown i nawet zakusy na Diora i Shiseido.
Czekam tylko na smsa z Marrionaud, że znów szykują promocję i nadciągam!
Niestety uchwycenie ich kolorów zdaje się być czynnością ponad możliwości mojego aparatu.
Dlatego dziś krótko:
I w detalu:
złoto w wewnętrznym kąciku, zieleń w zewnętrznym, na środku opalizujący cień lovely, kreska również lovely (taki kolor the Balm musi być mój!!).
No i wykończenie Helenką. Wstyd się przyznać, ale zakochałam się w tej maskarze. Jak pięknie maskuje brak rzęs <3
I ogłoszenie duszpasterskie: kto zna kogoś, kto w Krakowie wyreguluje mi brwi, ale tego nie spieprzy? (Pytanie podchwytliwe, bo takich, co potrafią spieprzyć już znam ;))
Znacie the Balm?
PS. Quench, odblokuj komentarze :P notki Ci odłogiem leżą. Chyba że jest jakaś lista użytkowników ;)
Zakochałam się totalnie i absolutnie. W jakości, w pigmentacji, w trwałości.
Już wiem, że chcę więcej. Nie wiem tylko, czy pojedynczo, czy w gotowych paletach. Ale chcę.
Cienie the Balm przebiły Sleeki, Bobbi Brown i nawet zakusy na Diora i Shiseido.
Czekam tylko na smsa z Marrionaud, że znów szykują promocję i nadciągam!
Niestety uchwycenie ich kolorów zdaje się być czynnością ponad możliwości mojego aparatu.
Dlatego dziś krótko:
I w detalu:
złoto w wewnętrznym kąciku, zieleń w zewnętrznym, na środku opalizujący cień lovely, kreska również lovely (taki kolor the Balm musi być mój!!).
No i wykończenie Helenką. Wstyd się przyznać, ale zakochałam się w tej maskarze. Jak pięknie maskuje brak rzęs <3
I ogłoszenie duszpasterskie: kto zna kogoś, kto w Krakowie wyreguluje mi brwi, ale tego nie spieprzy? (Pytanie podchwytliwe, bo takich, co potrafią spieprzyć już znam ;))
Znacie the Balm?
PS. Quench, odblokuj komentarze :P notki Ci odłogiem leżą. Chyba że jest jakaś lista użytkowników ;)
środa, 21 listopada 2012
na zielono
Za oknem coraz mroźniej, a ja obiecałam zbliżenie cieni the Balm.
Jak zwykle nie jestem zadowolona z odzwierciedlenia kolorów :/ zieleń the Balm jest mocno kryjąca, lekko lśniąca, ma ciepłe wykończenie.
Jak zwykle nie jestem zadowolona z odzwierciedlenia kolorów :/ zieleń the Balm jest mocno kryjąca, lekko lśniąca, ma ciepłe wykończenie.
poniedziałek, 5 listopada 2012
na krzywy ryj
Miałam tę notkę wrzucić wczoraj rano, kiedy czekałam na transport na uczelnię. Ale w końcu nie zdążyłam ;)
Na szybko: co wczoraj testowałam.
Ponieważ cały dzień miałam spędzić poza domem w pomieszczeniach zamkniętych, niektórych klimatyzowanych, innych bez okien, o zmiennej temperaturze, postanowiłam przetestować moje nowe kolorówkowe zdobycze w warunkach ekstremalnych.
Co testowałam?
Baza pod makijaż: Benefit, POREffesional
Baza pod cienie: Urban Decay
Podkład: Giorgio Armani, Lasting Silk UV Foundation
Róż: Deborah
Cienie: Sleek, Bobbi Brown
Tusz: Korres
Pomadka: Korres
Rozświetlacz: Guerlain, Meteorites
Pudru brak
Korektora brak
Na szybko: co wczoraj testowałam.
Ponieważ cały dzień miałam spędzić poza domem w pomieszczeniach zamkniętych, niektórych klimatyzowanych, innych bez okien, o zmiennej temperaturze, postanowiłam przetestować moje nowe kolorówkowe zdobycze w warunkach ekstremalnych.
Co testowałam?
Baza pod makijaż: Benefit, POREffesional
Baza pod cienie: Urban Decay
Podkład: Giorgio Armani, Lasting Silk UV Foundation
Róż: Deborah
Cienie: Sleek, Bobbi Brown
Tusz: Korres
Pomadka: Korres
Rozświetlacz: Guerlain, Meteorites
Pudru brak
Korektora brak
Etykiety:
benefit,
bobbi brown,
deborah,
giorgio armani,
guerlain,
korres,
makijaż,
sleek,
urban decay
poniedziałek, 17 września 2012
step dla Gray :)
Witajcie!
Wczoraj Gray uraczyła nas fajnym stepem. Obiecałam jej w komentarzach stepik ode mnie, więc oto on. Mam nadzieję, że jak na pierwszy raz dałam radę ;)
Krok 1
Nałóż na całą powiekę cielisty cień do powiek.
Wczoraj Gray uraczyła nas fajnym stepem. Obiecałam jej w komentarzach stepik ode mnie, więc oto on. Mam nadzieję, że jak na pierwszy raz dałam radę ;)
Krok 1
Nałóż na całą powiekę cielisty cień do powiek.
piątek, 7 września 2012
znalazłam zastępcę ideału?
Dzisiaj szybko i krótko.
Jak wiecie, zmagam się ze znalezieniem podkładu, który zastąpi mojego ukochanego Lancoma. Estee Lauder nie wypaliło, Guerlain ma jednak za ciemny kolor (ktoś chętny na butelkę?), do MACa StudioFixa nie jestem przekonana.
Ale dziś moja znajoma zaciągnęła mnie do Douglasa w Galerii Krakowskiej, który jako jeden z 10 salonów w Polsce posiada makijaż Armaniego. I to chyba to :)
Przesympatyczna pani w Douglasie wykonała mi makijaż (a wcześniej demakijaż, pielęgnację i w ogóle czułam się rozpieszczana), dobrała kolor 4,5. W internecie wygląda on na bardzo ciemny, a w rzeczywistości idealnie stapia się z moją skórą, nie daje płaskiego matowego wykończenia, odżywia skórę i w ogóle jestem zachwycona! Nie czuję go na twarzy, nie widzę go na twarzy, a jest i doskonale kryje wszystkie niespodzianki. Nawet cienie pod oczami. Chyba trafiłam ;)
Dla zainteresowanych klik do strony Douglasa.
Jako bonus: pierwszy raz udało mi się zrobić zdjęcie oka, na którym widać użyte kolory ;)
Jak wiecie, zmagam się ze znalezieniem podkładu, który zastąpi mojego ukochanego Lancoma. Estee Lauder nie wypaliło, Guerlain ma jednak za ciemny kolor (ktoś chętny na butelkę?), do MACa StudioFixa nie jestem przekonana.
Ale dziś moja znajoma zaciągnęła mnie do Douglasa w Galerii Krakowskiej, który jako jeden z 10 salonów w Polsce posiada makijaż Armaniego. I to chyba to :)
Przesympatyczna pani w Douglasie wykonała mi makijaż (a wcześniej demakijaż, pielęgnację i w ogóle czułam się rozpieszczana), dobrała kolor 4,5. W internecie wygląda on na bardzo ciemny, a w rzeczywistości idealnie stapia się z moją skórą, nie daje płaskiego matowego wykończenia, odżywia skórę i w ogóle jestem zachwycona! Nie czuję go na twarzy, nie widzę go na twarzy, a jest i doskonale kryje wszystkie niespodzianki. Nawet cienie pod oczami. Chyba trafiłam ;)
Dla zainteresowanych klik do strony Douglasa.
Jako bonus: pierwszy raz udało mi się zrobić zdjęcie oka, na którym widać użyte kolory ;)
Lecę zorganizować sprzedaż Parure Extreme na allegro ;)
Do miłego!
Update: zapytałam chłopaka czy coś widzi, to powiedział: nic. Znaczy tych, nie masz nic.
Znaczy luby stwierdził, że krycie jest, a podkładu nie widać ;)
I link do aukcji, może ktoś z Waszych znajomych się skusi ;)
Update: zapytałam chłopaka czy coś widzi, to powiedział: nic. Znaczy tych, nie masz nic.
Znaczy luby stwierdził, że krycie jest, a podkładu nie widać ;)
I link do aukcji, może ktoś z Waszych znajomych się skusi ;)
Etykiety:
estee lauder,
giorgio armani,
guerlain,
makijaż,
podkład
wtorek, 4 września 2012
jak człowiek zły...
...to nie powinien się brać za makijaż.
Wczorajsza złość jeszcze mi nie przeszła, zorientowałam się, że zostałam bez podkładu, mając na stanie tylko kilka niesprawdzonych próbek niesprawdzonych podkładów mineralnych. Gicio.
Ale do pracy trzeba iść, ludziom się pokazać, więc ryzyk fizyk.
Wczorajsza złość jeszcze mi nie przeszła, zorientowałam się, że zostałam bez podkładu, mając na stanie tylko kilka niesprawdzonych próbek niesprawdzonych podkładów mineralnych. Gicio.
Ale do pracy trzeba iść, ludziom się pokazać, więc ryzyk fizyk.
sobota, 1 września 2012
także tego, minerały?
Poprzednia notka wkurzała mnie, więc zmobilizowałam się i zabawiłam minerałami. Od jakiegoś czasu czaiłam się kilka na próbę. Skręciłam trochę podkładów, kilka róży, bronzer i parę cieni. Postanowiłam zaszaleć.
Oto zestaw:
Oto zestaw:
Etykiety:
bm beauty,
edm,
estee lauder,
id bare minerals,
korres,
kryolan,
lily lolo,
makijaż,
mary kay,
meow cosmetics,
minerały,
sweet cent,
szminka,
vichy
środa, 25 lipca 2012
dziennie niecodziennie
Czyli moje lekcje makijażu.
Wczoraj miałam leniwy dzień, szef nie dzwonił, wszystkie służbowe sprawy załatwiłam w 30 minut i mogłam się delektować resztą słonecznego dnia.
Trochę szperałam za wystrojami łazienek (tak, znaleźliśmy nowe lokum i muszę przygotować plan wykończenia), trochę za promocjami w Douglasie. No i stwierdziłam, że skoro takie światło, to się pouczę zdjęcia na bloga robić.
Ponieważ cały czas się uczę, nie inwestuję w nowe paletki / pojedyncze cienie (bo poza tym się na tym nie znam i szkoda mi pieniędzy wydawać na testy, kiedy ledwo sobie radzę ;)), tylko cierpliwie wykorzystuję to, co posiadam i uznałam, że wystarczy. Do tego użyłam paletki Royal Cosmetic Connections.
Pomiziałam i o:
Wczoraj miałam leniwy dzień, szef nie dzwonił, wszystkie służbowe sprawy załatwiłam w 30 minut i mogłam się delektować resztą słonecznego dnia.
Trochę szperałam za wystrojami łazienek (tak, znaleźliśmy nowe lokum i muszę przygotować plan wykończenia), trochę za promocjami w Douglasie. No i stwierdziłam, że skoro takie światło, to się pouczę zdjęcia na bloga robić.
Ponieważ cały czas się uczę, nie inwestuję w nowe paletki / pojedyncze cienie (bo poza tym się na tym nie znam i szkoda mi pieniędzy wydawać na testy, kiedy ledwo sobie radzę ;)), tylko cierpliwie wykorzystuję to, co posiadam i uznałam, że wystarczy. Do tego użyłam paletki Royal Cosmetic Connections.
Pomiziałam i o:
poniedziałek, 9 lipca 2012
Chanel, Illusion d'ombre
Mam takie ogromne mnóstwo nowości, że aż nie wiem, czym się zająć.
Ponieważ jestem makijażową nogą, postanowiłam wykorzystać dzisiejsze wolne i światło i tryliard innych czynników i pokazać mój dzienny makijaż na szybko, udający, że coś potrafię ;)
Zawsze marzyło mi się robić o poranku idealne kreski i lecieć w świat, ale słowo daję, kresek nie umiem. Testowałam ogromne mnóstwo eyelinerów, pędzelków, pisaków etc. i ciągle nic. Aż trafiłam na cienie w musie (których nota bene też nigdy nie używałam) i nie zaaplikowałam ich sobie zwykłym skośnym pędzelkiem. Przepadłam!
Więc dziś będzie o musach Chanel, kolorze 84 epatant i 85 mirifique.
Ponieważ jestem makijażową nogą, postanowiłam wykorzystać dzisiejsze wolne i światło i tryliard innych czynników i pokazać mój dzienny makijaż na szybko, udający, że coś potrafię ;)
Zawsze marzyło mi się robić o poranku idealne kreski i lecieć w świat, ale słowo daję, kresek nie umiem. Testowałam ogromne mnóstwo eyelinerów, pędzelków, pisaków etc. i ciągle nic. Aż trafiłam na cienie w musie (których nota bene też nigdy nie używałam) i nie zaaplikowałam ich sobie zwykłym skośnym pędzelkiem. Przepadłam!
Więc dziś będzie o musach Chanel, kolorze 84 epatant i 85 mirifique.
Subskrybuj:
Posty (Atom)