a u nas jeszcze dzisiaj była ciepła, chociaż wietrzna jesień. Zdecydowałam jednak o wymianie opon na zimowe. Niestety nie okazało się to takie łatwe, wszędzie czekania w granicach 2,5 godzin, a tu trzeba i na cmentarze pojechać, i do ogrodu.
Hmm... zmierzamy do samochodu...
Kiedy już niemal zrezygnowałam, mąż podsunął pomysł, by zajrzeć do jeszcze jednego warsztatu (po drodze do Zagórza). I o dziwo - opony wymienilismy niemal od ręki.
Dziś w ogrodzie zaplanowaliśmy palenie wyciętych gałęzi i krzaków.
Rozniecone ognisko zachęciło do pieczenia kiełbasek. Tak oto zamknęliśmy sezon ogrodowy. Już prawie zapadał zmrok, kiedy w końcu wyruszyłam z psami na szybki spacer. A to dzisiejsze, bardzo późno-popołudniowe pejzaże:
Dużo liści: