Lubię odkrywać pewne rzeczy na nowo. Przekonywać się do takich, na które wcześniej nawet nie chciałam patrzeć. Odkąd zaczęłam spędzać w kuchni naprawdę sporo czasu, zrozumiałam, że muszę być otwarta na wszystkie smaki. Ale nie wszystko akceptuję, rodzynki w przepisach raczej zastąpię żurawiną, alkoholu prawie nie używam, nie znoszę tortów-przekładańców z kilkoma warstwami słodkich kremów, od których mdli człowieka po pierwszym kęsie. Do tej pory myślałam, że nie lubię także daktyli. Ale w szafce po świętach została paczuszka, którą kupił mój mąż, gdy wydawało mu się, że je zje. Nie zjadł i postanowiłam zaryzykować. I połączyć je z wodą różaną, która od sierpnia stoi w lodówce obok wody z kwiatów pomarańczy.