Made by Tregon ...


Odkąd zacząłem uganiać się ze spiningiem za pstrągami, moją duszą zawładnęły woblery ... W moich pudełkach nazbierało się ich już dość dużo, co Tomek zawsze kwitował jednym zdaniem - Sprzedaj i tak na większość nie łowisz ... Zawsze byłem pod wrażeniem, że jemu wystarczało tylko kilka woblerków i błystek - czyli jedno pudełko, a ja musiałem zawsze 4 pudełka minimum ...


Woblery jednak są dość drogą przyjemnością jeśli idzie o przynęty, gdyż pojedyncze sztuki mogą dochodzić do kilkudziesięciu złotych, zaś strata zwykłych po kilkanaście złotych, jeśli zerwiemy 3-4 sztuki to już dla kieszeni jest pewne obciążenie ...


Stąd kiedyś wpadłem na pomysł robienia woblerów samemu ... pierwsze sztuki nie zostały przeze mnie zrobione, a właściwie wykończone - pomalowane, obsypane brokatem, oklejone pazłotkiem ... potem tylko wklejenie stera i ... łowimy ... nie powiem, że nie było na nie sukcesów i często okazywały się złotym środkiem na niechętnie tego dnia biorące ryby ...


Jako że dostęp do materiałów w postaci drewna mam, więc zacząłem próbować strugać samemu. Najpierw jednak była przygoda z piankowymi korpusami otrzymanymi od Tomka, przy czym woblery bardziej sprawdziły się na szczupakach niż "kropkach" ...


Obecnie woblery wykonuję już tylko drewniane, stelaż przez cały korpus i co najważniejsze ... zacząłem malować ręcznie, co nadaje moim "straszydłom" dość niepowtarzalnego charakteru ... a czy są skuteczne ? ... to już kwestia czysto filozoficzna, gdyż jeśli bym łowił tylko na swoje woblery, to łowiąc rybę wobler staje się skuteczny ... dlatego do jakiegoś czasu łowię tylko na swoje wyroby ....


The 2012th season is started !!!

W końcu przyszła zima ... przyszła, ale trochę pokrzyżowała mi plany, gdyż na niedzielę już dawno szykowałem się na ryby... czas przecież zacząć sezon ...

Prognoza nie napawała optymizmem, bo miało wiać, miał prószyć śniegiem, miało być zimno ... niby normalnie, bo to w końcu zima, ale nie spodziewałem się, że to będzie aż tak mocno ... już sobota pokazała, że chyba w niedzielę z ryb nici ...

Rano szybkie sprawdzenie pogody. Gdy wyjrzałem za okno, zobaczyłem ruszające się pod wpływem wiatru drzewa i latające we wszystkie strony płatki śniegu. Jednak informacja, że rodzinka postanowiła iść na lodowisko spowodowała u mnie chęć wyjazdu - jeśli oni dadzą radę w taką pogodę jeździć, to ja na pewno dam radę łowić ...


Gdy przybyłem nad rzekę, zobaczyłem zaśnieżone brzegi, oprószone drzewa i trzciny ... woda jakby bardziej bura ... na śniegu wiele śladów po butach nie napawało mnie optymizmem - już tu ktoś był ... ale najważniejsze - byłem w końcu na rybach ...


Pogoda była jak to zwykło się mówić -"pod psem" - wiało, padało, było szaro, buro i ponuro ... chyba i ryby się do tego dostosowały, bo widziałem tylko jednego małego uciekającego pstrążka ... i tyle ... no może jeszcze stadko okoni do tego dorzucimy ...

Miejmy nadzieję, że im dalej tym będzie lepiej ... na pewno będzie lepiej ...

A na koniec - że zimą da się łowić pstrągi - zdjęcie z jednego z poprzednich sezonów

Tomek O

Pisząc o moim wędkarskim świecie grzechem byłoby nie wspomnieć o Tomku ... 


Poznaliśmy się przypadkiem, gdy umówiłem się z innymi wędkarzami na wykonywanie prac przy rzece. Gdy czekałem na nich nie omieszkałem połowić na suchą muchę. Na miejscu spotkania widziałem znajome twarze, jak i kilku nieznajomych. Jednym z nich był Tomek. Tego dnia , po skończonych pracach, pojechaliśmy wspólnie pierwszy raz na ryby ...bo tylko my dwaj mieliśmy ze sobą wtedy wędki ... tak zaczęła się nasza znajomość, którą określiłbym dziś jako przyjaźń ...


Tomek to zatwardziały spinningista pstrągowy - inne ryby go nie interesują. I uwierzcie mi, on wie o pstrągach naprawdę sporo. To on od podstaw wyłożył mi na czym to polega. Pokazał jak złożyć zestaw, dlaczego obrotówką mam łowić z prądem, a woblerem pod prąd i najważniejsze - jak "czytać" rzekę. 

Dzięki niemu poznałem inne malownicze odcinki naszych rzek. Pokazał mi dzikie, mało uczęszczane rzeki, miejsca, o których nikt nie wie. To dzięki niemu mogłem delektować się spotkaniami z pięknymi naszymi potokowcami.


Jak z każdym, tak i z Tomkiem wiąże się kilka ciekawych historii z wyjazdów. Jedną z nich jest debiut moich woblerów pstrągowych. Poprosiłem go o sprawdzenie czy nadają się one do łowienia, czy lepiej nie psuć pstrągowego rzemiosła. Po pierwszym rzucie stwierdził krótko - to są woblery nie na pstrąga a na szczupaka. Przy drugim rzucie spod korzenia uderzył mu taki okaz, że nie zdążył go zaciąć. Gdy dałem mu ten wobler na pamiątkę, to po 3 dniach miałem od niego telefon, że na odcinku 500 metrów miał dwa pstrągi i dwa wyjścia innych. Skwitował to krótko - od dziś zaczynam łowić na twoje wynalazki. 

Drugą historią jest moja sławna czerwona żyłka. Zawsze twierdził, że na czerwoną nie biorą... do czasu ... na jednym z wyjazdów tylko ja łowiłem pstrągi ... właśnie na czerwoną ... nawet nie wiecie jaką miał wtedy minę.

Jedyną rzeczą do jakiej nie udało mi się przekonać Tomka to wędkarstwo muchowe. Zabrałem raz go nawet na takie wędkowanie. Pokazałem różne metody. Niestety, powiedział krótko - tylko spinning. A jeśli chodzi o muchę, to on może jeździć, ale tylko jako fotograf.


Na koniec chcę napisać o jeszcze jednej rzeczy ... tym, jak Tomek wspaniale wprowadza w wędkarski świat Mateusza - swojego syna. Uczy go prawdziwego podejścia do ryb, obcowania i poszanowania przyrody, szacunku i przyjaźni z innymi wędkarzami. Jeśli Mateusz będzie dalej tak szybko przeskakiwał na kolejne stopnie wędkarskiego wtajemniczenia, to niedługo to Tomek będzie się od niego musiał uczyć ... 


Tomku - dziękuję Ci za wspólne dotychczasowe wędkowanie. Mam nadzieję, że jeszcze wielokrotnie będziemy mogli wspólnie pojechać na nasze ulubione odcinki, połowić, pogadać, spotkać się. Nawet nie wiesz, jak bardzo zmieniłeś mnie jako człowieka i wędkarza. Dziękuję. 

A jeśli nie do końca mi uwierzyliście, zerknijcie TU - to jest świat Tomka. 

Zimowe łowienie ...

Zima dla mnie jako pstrągarza wiąże się z jednym - niemiłosiernie dłużące się czekanie na upragniony 01 stycznia - początek sezonu ....

Oczywiście już sam grudzień jest okresem bardzo gorącym, bo przeglądane są pudełka, wędki, kołowrotki - po kilkanaście razy, mimo że jedno sprawdzenie jest już wystarczające ...



Łowienie w zimowej scenerii jest przepiękne. Szczególnie gdy nad wodą leży odrobina śniegu, resztki kolorowej jarzębiny pokryte są lodem, słońce skrzy się na śniegu i kawałkach lodu ... tylko woda jest inna niż wiosną - ciemna, stalowa, ciężka ...


Wtedy głównie łowię na spining ... wyciągam swoje sprawdzone wzory woblerów lub pozyskane niedawno małe wahadełka robione ręcznie na Pomorzu ... łowienie jest wolne, spokojne ... tak jak cała ta pora roku .. wszystko jest spokojniejsze, jakby pogrążone w letargu ...


Tylko pstrągi wykazują swoją aktywność - jeśli już uda się je przechytrzyć na jakieś małe "cudeńko", to pomimo odbytego niedawno tarła, walczą bardzo zaciekle ...


Mam nadzieję, że niedługo uda mi się rozpocząć moje zimowe pstrągowanie, tylko proszę o jedno - odrobinę śniegu na brzegach, by czar zimowej przygody trwał nadal ...