Pokazywanie postów oznaczonych etykietą charity shop. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą charity shop. Pokaż wszystkie posty

środa, 16 czerwca 2010

Muzyczne inspiracje

Koleżanka z pracy poprosiła mnie o zrobienie biżuterii zainspirowanej motywem muzycznym. Efektem mojej pracy stały się trzy pary kolczyków, z których Ewa wybrała sobie dwie. To całkiem fajna zabawa robić coś w określonym stylu czy tematyce.




Skoro już jestem przy temacie muzycznym to całkiem niedawno w jednym z charity shopów za 50Euro udało mi się kupić piękną, nową Yamahę f-310. Chwilowo w Polsce mam moją hiszpańską, czarną piękność więc tutaj zaprzyjaźniam się powoli z nowym nabytkiem.

sobota, 13 marca 2010

Takie tam i charity shop-y

Niektórzy ludzie są w naszym życiu zawsze, inni pojawiają się na dłużej lub na chwilę żeby potem nagle i niespodziewanie zniknąć. Znikają bo sami tego chcą, muszą bo tak będzie lepiej lub zmusza do tego sytuacja. Zastanawiam się czasami ile osób przemknęło przez całe moje życie. Ilu znało moje myśli, pasje, marzenia, ilu widziało jak się uśmiecham, jak zasypiam i jak odgarniam kosmyk włosów z czoła. Ilu z nich choć czasami pomyśli, że gdzieś istnieję. Wszyscy Ci ludzie bardzo dużo mi podarowali z siebie, dużo mnie nauczyli i ukształtowali taką jaka jestem w chwili obecnej
Za zakrętami życia wciąż czają się niespodziewane znajomości, a ja z przyjemnością sprawdzam kto kryje się w następnej uliczce...
To taki kawałek mojej refleksji i jeszcze trochę moich ostatnich zdobyczy charity shopowych.
Etniczny, drewniany naszyjnik (6Euro) wyszperany gdzieś przypadkiem.


Drewniane bransolety całkowicie nowe (1Euro).Myślałam żeby je przemalować w decoupage ale zostaną naturalnie drewniane.

Ludzik ręcznie wykonany na Javie (5Euro) ale zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia.



No i oczywiście książka (2Euro) z mnóstwem pomysłów na niesamowity wygląd domu bo mam nadzieję, że kiedyś w końcu stworzę moje miejsce na Ziemi.

piątek, 19 lutego 2010

Spacer...gorąca czekolada...filiżanka...hair

Jestem już właściwie 5 minut przed snem. Dzień, który minął był długi choć zaczął się dla mnie dopiero przed jedenastą kiedy to poranne słońce przedarło się przez chustę zawieszoną na oknie.
Z Izabelką pobiegłyśmy wydrukować kilka niezbędników, a później tuż przed czekoladowym spotkaniem z Moniką zrobiłyśmy szybki obchód kilku charity shop-ów. Znalazłam kolejny świecznik bo świeczników nigdy za dużo, zwłaszcza jeśli kosztuje 50c, a ja wciąż mam mnóstwo świec.


Już ma swoje miejsce na parapecie.

Poza nim odkryłam piękną, unikatową filiżankę z kokosa i zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia. 
Nawet nie wiedziałam, że takie też robią;) Nie będę z niej piła (chybaże mleczko kokosowe) i jeszcze nie wiem na co ją przeznaczyć. Na razie wystarcza mi sam fakt jej istnienie;)

Po gorącej czekoladzie w Tribes pospacerowałam po mieście, świeciło słońce, wiał chłodny wiatr. Zjadłyśmy z Moniką pyszne galaretki malinowe, złożyłam w pracy podanie o kilkutygodniowy wyjazd do Elche w Hiszpani i z niecierpliwością będę czekała na odpowiedź;)
Wieczór spędziłam z Żabką w jej pięknym pokoju. Piłyśmy pyszną, zieloną herbatę, oglądałyśmy zdjęcia z moich urodzin i film "Hair" Milosa Formana bo pasował do zdjęć;)
Przy okazji sfotografowałam szkatułkę wykonaną techniką decoupage, którą Paula dostała ode mnie na przedostatnie urodziny i pomyślałam, że też Wam ją pokażę.
 
Dobrej Nocki i Spokojnych Snów

sobota, 6 lutego 2010

Mała rzecz, a cieszy

W Irlandii jest mnóstwo charity shop-ów czyli sklepów, w których organizacje dobroczynne sprzedają tanio ofiarowane im rzeczy używane lub nowe. Można znaleźć w nich dosłownie wszystko od ubrań, akcesoriów, książek, gazet, płyt, mebli począwszy, a skończywszy na przedmiotach kuchennych, ozdobnych i dekoracyjnych. Magia tych sklepów polega dla mnie na tym, że nigdy nie wiem co uda mi się znaleźć i uwielbiam to uczucie niepewności. Dziś we trzy kobietki wybrałyśmy się na obchód sklepów w celu znalezienia przebrań na moją imprezkę urodzinową w stylu lat 60-tych i 70-tych. Wróciłam do domu z kolejnym drewnianym świecznikiem;) Płacąc za niego całe 1Euro planowałam przeróbkę w stylu decoupage. Po dokładnych oględzinach zdecydowałam, że zostanie takim jakim go kupiłam...indyjski, prosty, drewniany.



Wieczór spędziłam na pogaduchach z Zabką i pewnej malarskiej twórczości "podłogowej" ale o tym będzie więcej jak już nasze zakończone dzieło zawiśnie na ścianie;)

poniedziałek, 3 sierpnia 2009

Wiosenne pałeczki do włosów







Ostatnio miałam leniwy, twórczy wieczór i postanowiłam zrobić coś dla siebie i dla odmiany nie są to kolczyki;) Tak właśnie wygląda efekt mojej pracy.
Są to drewniane chińskie pałeczki długości 23cm które kupiłam kiedyś w charity shopie. Kosztowły aż całe 50c za dwie sztuki. Przez kilka miesięcy leżały bezużytecznie w wiklinowym koszyczku. Teraz postanowiłam je ozdobić i nadać im radośniejszy wygląd. Są bardzo kobiece, można je nosić razem lub osobno.