"Nadzieja jest wieczną obietnicą."
Tytuł: "Wiadomość z nieba"
Tytuł oryginału: Notes Left Behind
Autor: Brooke i Keith Desserich
Liczba stron: około 300
Tłumaczenie: Martyna Lip
ISBN: 978-83-61386-12-4
Data wydania: 23 listopada 2011
Tytuł oryginału: Notes Left Behind
Autor: Brooke i Keith Desserich
Liczba stron: około 300
Tłumaczenie: Martyna Lip
ISBN: 978-83-61386-12-4
Data wydania: 23 listopada 2011
"Elena Desserich pragnęła zostać nauczycielką. Chociaż jej życie było zbyt krótkie, by zdołała spełnić to marzenie, Elena nim odeszła, zdążyła przekazać nam niezwykłą lekcję. Nigdy nie przestała uczyć tych, którzy ją otaczali, jak doceniać cud codziennego życia, nawet będąc sześciolatką z rzadką odmianą guza mózgu.
W tym osobistym i szczerym dzienniku, jej rodzice, Brooke i Keith Desserich dzielą swoją emocjonalną podróż i zmagają się z targającymi nimi sprzecznymi impulsami, by za wszelką cenę pokonać chorobę Eleny, a jednocześnie przygotować się na nieunikniony koniec. Strona po stronie, ten dziennik jest przypomnieniem dla rodziców na całym świecie, by doceniali i cieszyli się każdym momentem spędzonym wspólnie ze swoimi dziećmi.
Wiadomość z nieba to niezwykła opowieść o pokorze i inspiracji. Od momentu postawienia diagnozy, Elena stworzyła imponującą listę życzeń, tych dużych i tych małych, poczynając od jazdy powozem, a kończąc na namalowaniu obrazu, który wisiałby na ścianie muzeum sztuki. Jej życie było motywacją do stworzenia fundacji, która dzisiaj pomaga wielu dzieciom w walce z rakiem."
Kocham Cię |
Na początek taki mały wstęp.
Z założenia nigdy nie sięgam po pamiętniki, dzienniki czy biografie... Jednak temat zawarty w tejże książce jest mi niezmiernie bliski i dlatego tez postanowiłam się z nią zapoznać. Nie mogłam się jednak zebrać w sobie kiedy już ją miałam na półce i wyciągałam w jej stronę ręce. Zawsze znajdowałam jakieś "ale". Sama nie wiem czemu, a może wiem, tylko nie umiem tego nazwać słowami? W końcu przemogłam się i postanowiłam bliżej zapoznać się z historią dziewczynki chorej na raka. Wierzcie mi, że naprawdę tylu łez podczas czytania książki, czy też oglądania najbardziej "łzopędnego" filmu nie wylałam nigdy. Książkę musiałam odkładać bardzo często. Nie ze względu na to, że mi się ona nie podobała. Po prostu czasami sprawiała, że nie mogłam ustabilizować swoich uczuć na tyle by ją pochłonąć na raz. Historia ta jest tak wzruszająca, rozczulająca i smutna... a jednocześnie tak realna i w dodatku te zdjęcia, i obrazki, które tylko jeszcze bardziej sprawiały, że musiałam ją odkładać by dojść do siebie.
Elena |
Teraz zacznę od tego o czym jest ta pouczająca i rozdzierająca serce historia. Wyobraźcie sobie sześcioletnią dziewczynkę, którą rozpiera radość, energia i miłość, a nagle ten ład zaburza jedna zwyczajna dolegliwość, dzięki której wychodzi na jaw choroba gorsza niż wszystko inne - glejak pnia mózgu. Można by pomyśleć, że teraz nic jej nie czeka tylko szpitale, kroplówki, badania, strzykawki itp. Dla Eleny to nie oznacza jednak końca świata. Ta młoda dama ma w sobie chęć życia i tak wielką siłę do walki, która zadziwia nawet jej rodziców. Nawet kiedy jej stan się pogarsza, potrafi znosić to z uśmiechem. Kiedy jednak ten uśmiech nie chce się pojawić, tatuś zrobi wszystko, aby zakwitł on na jej buzi na dłużej, albo chociaż na chwilkę... Czasami robiąc z siebie kompletnego wariata, co swoją drogą było bardzo urocze. Ale czy nie o to chodzi? Z doświadczenia wiem, że uśmiech dziecka potrafi rozpromienić nie tylko twarz na której widnieje, ale i na wszystkich twarzach wszystkich wkoło.
"Wciąż jednak nie ma nic gorszego niż patrzenie jak nasze dziecko jest ofiarą czegoś, czego nie możemy kontrolować."Jesteśmy świadkami każdego dnia z choroby małej Leny, dzięki streszczonemu opisowi jej rodziców. Każdy z tych opisów ma w sobie wielką moc... jest tak przepełniony miłością i uczuciami, że aż dech zapiera. Pokazuje nam, że nie tylko Elena zmaga się z problemem wielkiej wagi, ale również jej bliscy. Mama, tata oraz młodsza siostrzyczka Gracie, dla której notabene ten dziennik jest napisany. Widzimy wielką przemianę małej dziewczynki, która powinna korzystać z uroków dzieciństwa pełną parą. W końcu ma dopiero sześć lat! Jednak choroba odcisnęła na niej pewne piętno i zmusiła ją do wkroczenia w dojrzałość szybciej niż powinno to się stać, zostawiając za sobą słodką niewinność zdeptaną przez szarą rzeczywistość. Nie umiem inaczej tego nazwać jak niesprawiedliwością... co również nie jest trafnym określeniem, bo czy gdyby była starsza i dopiero wtedy zachorowała to byłoby sprawiedliwe? Z pewnością nie. A czy jeżeliby zachorował ktoś inny, to czy to byłoby sprawiedliwe? Również nie można się z tym zgodzić. Tak więc nie umiem ubrać w słowa tego co czuję względem tego co dotknęło tą piękną dziewczynkę, którą w takim wieku los obdarzył taką chorobą, której wyleczenie ma marne szanse. Bo jak odpowiedzieć dziecku dlaczego właśnie jego to spotkało? Kiedy wyzdrowieje, albo co gorsza... Uświadomić sobie i powiedzieć głośno to co nieuniknione.
Rodzina w komplecie |
Strasznie podoba mi się podział książki na pewne rozdziały. Opis Eleny - który jest wprowadzeniem czytelnika w jej świat i który pomaga poznać nam tą radosną księżniczkę lubiącą sukienki, błyszczące opaski i lody śmietankowo - czekoladowe, oraz uwielbiającą czytanie (Eleno, skarbie coś nas łączy). Następnie jesteśmy wprowadzenie w fazę początkową jej choroby, gdzie jesteśmy świadkami przebiegu leczenia, aż do poprawy stanu jej zdrowia. Potem jest "Miesiąc miodowy" najbardziej (o ile można tak powiedzieć) wesoła część książki, a potem zostajemy wrzuceni na głęboką i przepełnioną smutkiem "wodę" czyli "Życie po progresji". Kolejną rzeczą jaka mi się podobała jest zmiana czcionki w momencie kiedy wypowiada się tata dziewczynki, a kiedy mama - kursywa. To pomaga nam rozróżnić moment przejęcia pióra przez rodzica.
Najbardziej dobitne są zdjęcia Eleny...które przypominają nam, że jest to opowieść realna, prawdziwa... i za każdym razem kiedy oglądałam te zdjęcia miałam łzy w oczach. Elena tak bardzo się na nich zmienia. Choroba tak jest na nich uwidoczniona, że aż serce ściska.
Cóż ja mogę więcej dodać... Książkę bardzo mocno polecam każdemu, bowiem pokazuje ona, co tak naprawdę jest w życiu najważniejsze, co powinno się liczyć i być stawiane na piedestale. Wyzwala najgłębsze uczucia, a już na pewno nie pozwala o sobie zapomnieć na długi, długi czas. Ja sama po jej przeczytaniu nadal dochodzę do siebie.
"To zabawne, że nie wiemy, ile możemy znieść, dopóki nie staniemy w obliczu trudnych doświadczeń."
Za zapoznanie się tą wspaniałą opowieścią dziękuję bardzo Panu Arturowi i Wydawnictwu Papierowy Księżyc