Nie mogłam się oprzeć, by nie wkleić zatrzymanych w kadrze obrazów, do których tak tęsknimy smutną jesienią i ciemną zimą.
Bardzo żałuję, że te ostatnie wiosny są z reguły spóźnione i eksplodują nagle, stosunkowo wysokimi temperaturami, więc kwiaty rozkwitają jak szalone i trwają tylko kilka dni, przez co człowiek nie zdąży się nimi nacieszyć. Nie wiem, czy mnie pamięć zawodzi, ale z dzieciństwa pamiętam powolny rozkwit roślin i dłuższe trwanie kwiatów a nie gwałtowny szał i ... tylko chwila radości z kolorów, zapachów i całego wiosennego szaleństwa.
Zima u mnie nie poczyniła wielkich strat, była łagodna, ale sucha, co ma przełożenie na stan roślin. Brakuje bardzo wody, by trawniki mogły się zazielenić bujną zielenią. Miejskie trawniki są co prawda zielonkawe, ale na nich trawy jest, jak na lekarstwo, królują mniszki lekarskie i całą gama innych szerokolistnych roślin.
Macie więc trochę kwiatów, ale i nie tylko, kwitną cebulowe, ruszyły stokrotki, niezapominajki, lada chwila wystrzelą konwalie. Kwitną też krzewy i drzewa. Poza czereśnią widać tutaj świdośliwę i mały kwiatostan bzu.
Kaczeńce są 'za kratami'. To niestety przymusowa ochrona rybek w oczku. Siatka będzie stopniowo wycinana, wraz z rozwojem roślin przybrzeżnych, docelowo zdjęta. Na zimę była podwójna, z jesieni, jak ktoś pamięta, po czym nad nią zrłożono jeszcze jedna, która właśnie teraz została dla bezpieczeństwa ryb. A z 13 sztuk przeżyło 6. Widać je troszeczkę na ostatnim zdjęciu (w wodzie odbicie nieba i cieni drzew - mocne kontrasty światła odbitego, stąd soczewki aparatu wariują). Pojęcia nie mam, gdzie jest pozostałą siódemka. Jeden cały kompletny szkielet, jak z modelu biologii, znalazłam w trawie. Mówią, że kot nie zostawia szkieletu. Nie wiem kto, co i jak. Ale już myślę, jak poszerzyć swoje stadko.