Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą recenzja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 25 listopada 2018

Porównanie czarnych kredek z firmy Derwent

Witajcie kochani! Długo się zastanawiałam co pokazać w nowym poście. Mam kilka rysunków i przynajmniej jeden haul plastyczny, którego jeszcze nie publikowałam, ale ostatecznie postawiłam na coś zupełnie innego. 
Miałam przyjemność dostać kiedyś w prezencie kilka kredek z firmy Derwent i tak się złożyło, że wszystkie były koloru czarnego, a mimo tego każda inna. Pomyślałam, że fajnie byłoby je porównać  i zrobić mini recenzje. Tak więc zapraszam na


Porównanie czarnych kredek z firmy Derwent



Do porównania użyłam pięciominutowych rysunków oka, tak aby pokazać głębokość czerni, cieniowanie, a także ogólne wrażenie.

1. Derwent Drawing - Ivory Black 6700 - kredka ma dosyć miękki grafit, delikatnie sunie po kartce i łatwo uzyskać nią głęboką czerń. Nieco trudniej wykonać nią delikatne przejścia, gdyż ma mocną pigmentację. Pory kartki są mocno widoczne.



2. Derwent Inktense - Outliner 2400 - ta kredka sunie po kartce gładziej niż poprzednia, ale jej czerń nie jest już tak intensywna. Natomiast dużo łatwiej jest nią cieniować i robić delikatne przejścia. Łatwo zakryć pory kartki i dobrze się sprawdza w rysowaniu małych elementów.



3. Derwent Colursoft - Black C650 - jest to kredka bardzo miękka, którą łatwo zakryjemy większą powierzchnię kartki. Ciężko nią zakryć pory i trzeba trochę więcej wysiłku aby uzyskać głęboką czerń, ale przyjemnie się nią cieniuje.



Zrezygnowałam z opisu Derwent Sketching, gdyż doczytałam, że to ołówek a nie kredka 😅

Poniżej wszystkie oczka razem 



Odporność na ścieranie gumką - najlepiej zmazuje się Inktense, potem Drawing a na końcu Coloursoft.
Jeśli chodzi o intensywność czerni to na pierwszym miejscu jest Drawing, potem Coloursoft, na końcu Inktense.
Cieniowanie najmilsze było przy Coloursoft, potem Inktense, a na końcu Drawing.
To, co łączy te kredki to łatwość w rysowaniu, grafit sunie po kartce gładko, są naprawdę przyjemne w użytkowaniu. 

Jak widać, każda z tych kredek ma inne wady i zalety i moim zdaniem najlepiej używać ich wszystkich w zależności od potrzeby 😄 Natomiast gdybym miała kupić większy zestaw kredek to zdecydowałabym się na Coloursoft ze względu na intensywną barwę i łatwość cieniowania.

To na dzisiaj wszystko, mam nadzieję że się podobało i być może komuś się przyda taka mini analiza 😉

Dajcie znać czy macie którąś z tych kredek i czy zgadzacie się z moją oceną. Życzę spokojnej niedzieli i lekkiego tygodnia 😙

piątek, 5 stycznia 2018

Ołówki akwarelowe Faber Castell, czy polecam?

Witajcie kochani, dzisiaj na blogu spróbuję przekazać Wam jakie wrażenie zrobiły na mnie ołówki akwarelowe. Powiem szczerze, że sama chyba nigdy bym takiego produktu nie kupiła, bowiem jakoś mało mnie kręcą ołówki, a co dopiero takie, które można rozmyć w wodzie. Ołówki, o których będę pisać wygrałam w konkursie, więc szczęśliwie mogłam je przetestować, a co o nich ostatecznie myślę? Zapraszam na relacje (nie myląc z recenzją);).

Ołówki akwarelowe, to takie, które za pomocą wody można rozmyć, co daje efekt malowania farbami akwarelowymi, oczywiście w odcieniach szarości. Tak wyglądają w paczce (już otwarte i używane).


Jak widać jest sztuk 5 i dołączony jest pędzelek. Na zdjęciu znajduje się też kubeczek na wodę, gdyż będzie ona niezbędna. Przyda się też papier do akwareli i chusteczka na odciśnięcie nadmiaru wody;)

Podchodziłam do rysowania tymi ołówkami bardzo sceptycznie, a do ich rozmywania jeszcze bardziej. Okazało się jednak, że samo rysowanie jest bardzo przyjemne, bo ołówki są miękkie i mają mocne odcienie. Szybko i sprawnie można zakolorować powierzchnie. 

To jest rysunek narysowany "na sucho". Widać na nim pory kartki, charakterystyczne dla papieru do akwareli. Myślę, że nawet w takiej wersji obrazek nie jest zły, jednak te białe prześwity nie wyglądają najlepiej;)


Teraz czas na rozmycie ołówków. Za pomocą delikatnie mokrego pędzla rozwadniam szarości. Ważne jest by robić to w kolejności od najjaśniejszych tonów do najciemniejszych inaczej zabrudzimy sobie prace. Intensywność czerni jest na prawdę wysoka i trzeba uważać. Warto też pamiętać, by malować póki jest papier mokry, bo jak plama wyschnie to może zostać wyraźna granica pomiędzy jednym malowaniem a drugim. Poniżej skończony obrazek. Jak widać pory kartki w większości zniknęły, a odcienie ładnie się ze sobą połączyły i stały się bardziej intensywne.


Powyższy rysunek powstał po kilku próbach z tymi ołówkami, nie obyło się bez ćwiczeń. Poniżej inne rysunki wykonane tą techniką w kolejności od najstarszego. 


Widać tu bardzo ostrożne cieniowanie

Tutaj ołówki w połączeniu z kredkami akwarelowymi

Jak widać ołówki te dobrze się spisują w mroczniejszych rysunkach ;)

Podsumowując, ołówki te, chociaż mogą się wydawać trudne w obsłudze, lub po prostu "dziwaczne" okazują się bardzo wdzięczne w używaniu. Rysunki nimi są wyraziste, mają ciekawy klimat i powstają stosunkowo szybko, o ile się już załapie o co chodzi;)  Ze swojej strony polecam^^

Mieliście kiedyś styczność z ołówkami akwarelowymi? Jeśli tak to podzielcie się wrażeniami:)



czwartek, 4 maja 2017

Recenzja anime pt.: Death Note

Hej😜 Dzisiaj zapraszam Was na recenzję anime, które podbiło moje serce i znalazło się u mnie na pierwszym miejscu pod wieloma względami. Jeżeli interesuje Was akcja połączona z horrorem, kryminałem i humorem, to czytajcie dalej:)


Death Note opowiada historię Lighta, nastolatka-geniusza, który pewnego dnia widzi spadającą z nieba czarną książkę i postanawia ją podnieść. Na jej okładce wyczytuje, że jest to Dziennik Śmierci ( Death Note). Od tego momentu, życie licealisty zmienia się na zawsze.

Death Note to dziennik, dzięki któremu można zabić każdego...wystarczy zapisać imię i nazwisko tego, kogo chcemy się pozbyć i wiedzieć jak ktoś wygląda. Po 40 sekundach od ich zapisania dana osoba umiera na zawał serca, chyba, że do dziennika wpisze się szczegóły śmierci.


Nie trudno zgadnąć jak wykorzysta go Light, który pragnie pozbyć się ze świata wszelkich złoczyńców i stać się...Bogiem. Light nazywa siebie Kirą i wbrew temu co robi zyskuje sobie wielu sprzymierzeńców-wyznawców. Jednak czy można bezkarnie zabijać ludzi, nawet jeśli byli przestępcami?

Grupa policjantów postanawia pochwycić sprawcę tajemniczych, masowych morderstw, które przelały się przez więzienia. Pomaga im w tym tajemniczy "L", zdający się być geniuszem w każdym calu. Bardzo szybko natrafia na trop Kiry i depcze mu po piętach sprawiając, że ten nie jest już tak pewny siebie. Light zdaje sobie sprawę, że natrafił na godnego przeciwnika i z ochotą podejmuje wyzwanie...który geniusz będzie górą?



Całe anime utrzymuje bardzo wysokie napięcie akcji. Scenariusz jest napisany jak jedna wielka zagadka, w której poruszamy się od wskazówki, do wskazówki. Bohaterowie wciąż coś kombinują, nie zdradzając nam swoich zamiarów, a potem zaskakują tym, co mieli na myśli, moim zdaniem jest to genialne podejście do widza. Nie sposób się nudzić.

Bohaterowie występujący w Death Note są świetnie wykreowani, mają fajne charaktery i można polubić każdego, nawet tego złego. Light jest tutaj najbardziej kontrowersyjną postacią. Jest zły - nie ma co do tego wątpliwości, a jednak...da się lubić, a nawet żałować. To pokazuje jak Death Note gra na uczuciach odbiorcy ;)

Nie mogę nie wspomnieć o jeszcze jednym elemencie tego anime, mianowicie świecie Bogów. To właśnie one są autorami Notatników Śmierci, dzięki czemu mają często z ludzi niezły ubaw. Wystarczy, że jeden z Bogów Śmierci upuści (niby niechcący) do świata ludzi swój notatnik i już "zabawa" się zaczyna, czy to nie proste?


O Death Note można pisać dużo, ale na koniec wspomnę tylko o genialnej kresce, animacji z efektami specjalnymi, oraz fajnej muzyce...czego chcieć więcej? Może lepszego zakończenia, chociaż w sumie jak inaczej miałoby się to skończyć...nie wiem, żałuję tylko śmierci jednego bohatera, ale oczywiście nie zdradzę jakiego:P

Powyższe obrazki to sceny z anime, a poniżej moje fanarty do tej serii. Pokazywałam je już wcześniej, ale żeby był komplet to wstawiam>






Jeżeli jesteście ciekawi moich innych recenzji anime i fanartów to zapraszam do zakładki Anime/Manga

Dajcie znać czy oglądaliście i jaka jest wasza opinia, lub, czy zainteresowałam kogoś do obejrzenia, pozdrawiam:)


niedziela, 22 stycznia 2017

Rysunek Horo z anime Spice and Wolf + recenzja

   Zapraszam na pierwszą w tym roku recenzję anime, oraz rysunek przedstawiający główną bohaterkę. Myślałam, że po ostatnich zakupach zabiorę się za malowanie akwarelami, ale niespodziewanie naszła mnie ochota na rysowanie Promarkerami, o których troszkę zapomniałam. Tym bardziej z przyjemnością po nie sięgnęłam, jeśli jesteście ciekawi co stworzyłam to dobrnijcie do końca;)


okładka mangi

    Spice and Wolf opowiada o perypetiach młodego handlarza Krafta Lawrenca, który spotyka na swojej drodze niezwykłą osobę - Horo, bóstwo opiekujące się plonami, przyjmujące postać pół dziewczyny, pół wilka. Wyruszają razem w świat, aby przeżywać różnorakie przygody, nieraz niebezpieczne. Podczas podróży zmagają się głównie z światem handlu, zyskami i stratami, oraz z swoimi uczuciami. Dzięki temu anime możemy zobaczyć jak żyli ludzie w XVI wieku, kiedy głównym dochodem ludzi był handel, a wiedza o kursie pieniądza była podstawą.

kadr z anime

  Główni bohaterowie przyciągają uwagę od samego początku. Krafta polubiłam za prostolinijność, uczciwość i inteligencję, oraz za to, że wyglądem różni się od dotychczasowych wymuskanych chłoptasiów, których oglądałam w poprzednich anime. Niestety jeśli chodzi o relacje z kobietami, to jest on jak słoń w składzie porcelany i po kilku odcinkach ma się ochotę go trzasnąć...

kadr z anime

  Horo, wilczyca w skórze młodej dziewczyny jest niesamowicie ciekawą postacią! Jest odważna, mądra i bezpośrednia, a prócz tego łatwo ją wyprowadzić z równowagi, lub wywołać u niej zazdrość. W jednym momencie jest słodka i milutka, by zaraz kipieć złością lub się obrażać. Horo posiada kalejdoskop cech, więc nie sposób się nią znudzić:)

kadr z anime

 Co jeszcze jest świetne w tym anime? Szata graficzna ukazująca nam przepiękne krajobrazy, ładne postacie, ubrania i otoczenie. Muzyka w tle, a także dźwięki towarzyszące otoczeniu takie jak szum wody, wiatru, szmer ludzi, kroki, szepty itd. Można zamknąć oczy i poczuć jakby się tam było:)

 Ilość odcinków zadowalająca, bo 13, ale...kończy się tak, że koniecznie trzeba zobaczyć drugą serię, czyli kolejne kilkanaście.

  Nie lubię pisać o minusach, bo nie chcę nikogo zrażać, puki sam się nie przekona, ale nie będę ukrywać swoich negatywnych odczuć. Fabuła anime kręci się głównie wokół handlu i osoby, które się tym nie interesują mogą się trochę znudzić dialogami. Jeżeli chodzi o wątek miłosny to tutaj też można być trochę zawiedzionym, bo rozwija się on jak tasiemiec, Czeka się na rozwój wydarzeń, a tu znowu nic...no ale cóż, w życiu też tak czasem bywa, prawda?:)

  Aktualnie oglądam drugą serię i mimo, że jestem trochę rozdrażniona akcją, to oglądam nadal, bo wciąż czekam na coś co, wg mnie powinno się w końcu wydarzyć:)

 Jest jeszcze jeden plus Spice ad Wolf, jest pełne inspiracji. Sama postać Horo jest bardzo wdzięczna do rysowania, kobieta-wilk, kto nie lubi takich rzeczy rysować?:D

  Moja Horo powstała Promarkerami (z dodatkiem białej kredki Derwent) i rysowałam ją z przyjemnością, mimo, że markery mnie nie chciały słuchać i wyjeżdżały, lub nie chciały się mieszać;) Tak czy siak jestem zadowolona i wg mnie jest to mój najlepszy rysunek wykonany tą techniką, a wy jak sądzicie?


Wczoraj naszła mnie ochota na jeszcze jedną Horo, tym razem kredkami. Zielona "trawka" to marker. Z przyjemnością przetestowałam nowe kredki  w kolorach cielistych:) Zdjęcie robiłam wieczorem, więc nie złapałam odpowiedniej ostrości:/


Kto oglądał Spice and Wolf, a kogo zainteresowałam tym anime? Pozdrawiam:)




   

sobota, 14 stycznia 2017

Recenzja kredek akwarelowych Faber-Castell Grip, porównanie z Mondeluzami

   Witajcie:) Na moim blogu rzadko piszę recenzję, ale zostałam szczęśliwą posiadaczką na prawdę ciekawych kredek i chciałam się podzielić z Wami spostrzeżeniami na ich temat, szczególnie, że nie są one zbyt popularne. Recenzja nie będzie długa i drobiazgowa, skupię się tylko na najważniejszych rzeczach, m.in. jak się nimi rysuje i jakie mają właściwości, oraz jak wypadają na tle popularnych kredek akwarelowych firmy Koh-i-Noor.



KREDKI AKWARELOWE FABER-CASTELL GRIP

Ogólna charakterystyka: Kredki Faber-Castell Grip to kredki akwarelowe co oznacza, że można je mieszać z wodą, tworząc efekt farb akwarelowych. Mają charakterystyczny trójkątny przekrój, oraz kropki na długości, dzięki czemu leżą pewnie w dłoni. 

Osobiście posiadam zestaw 14 kolorów, który był umieszczony w ciekawym opakowaniu w kształcie rakiety. Pudełko dałam synkowi, a kredki wylądowały w piórniku. Szukałam tej wersji w polskich sklepach, ale nie znalazłam. Klikając obrazek przeniesie was do sklepu:

Ja mam takie:


W Polsce można kupić np. takie:



Poniżej możecie zobaczyć paletę 14 kolorów. Kredki nie mają oznaczeń, ale jest miejsce, aby samemu napisać np. numerek, lub podpisać się. Zestaw jest nieduży, ale posiada fajnie dobrane kolory, jest m.in. blady róż, bardzo dobry do kolorowania skóry:)


Kredki rozmywają się wodą w sposób przedstawiony poniżej. 



Porównanie kredek Faber-Castell z Mondeluzami Koh-i-Noora

Najpierw plusy

- FC mieszają się ze sobą tak samo dobrze jak Mondeluzy. Poniżej przykład nakładanie kolorów kredkami FC Grip.



- FC są twardsze  dzięki czemu lepiej pokrywają pory kartki, tworzą bardziej gładką powierzchnię niż KINy



- FC można dokładniej zatemperować, dzięki czemu można kolorować drobniejsze elementy i zrobić to precyzyjniej



- FC nie pylą i nie rozmazują się kiedy przejedziemy po rysunku palcem, co w przypadku Mondeluzów występuje.

Teraz minusy

- FC rozmywają się wodą gorzej nić Mondeluzy

- FC mają ładne, czyste kolory, ale są mniej wyraziste niż Mondeluzy. 

- FC są droższe

   Podsumowując Kredki Faber-Castell spisują się lepiej od Mondeluzów jeśli rysujemy na sucho, lub kolorujemy drobniejsze elementy. Natomiast jeśli lubimy bawić się właściwościami akwarelowymi kredek, lub zależy nam na bardzo soczystych barwach Mondeluzy sprawdzą się lepiej. Osobiście lubię korzystać z tych dwóch zestawów razem, idealnie się uzupełniają. 

Miał ktoś z Was styczność z tymi kredkami? Pozdrawiam:)


sobota, 3 grudnia 2016

Dwie Nany się spotkały... czyli anime pt. "Nana"

Witajcie ponownie:)

   Kiedy przeczytałam na Wikipedii, że anime pt. "Nana" ma ponad 40 odcinków, od razu się zraziłam. Do tej pory oglądałam serie o połowę krótsze, w dodatku po ostatnim lekkim rozczarowaniu obawiałam się, że znowu będę oglądać "na chama" i to tak długo...Obejrzałam Nanę całą i ...jest mi mało:D

Od razu zaznaczę, że ten post ma większą wartość merytoryczną, niż rysunkową.

  Seria opowiada o dwóch dziewczynach, które przypadkowo się spotykają podczas podróży pociągiem do Tokio. Jedna z nich jedzie, aby rozwinąć karierę rockowej piosenkarki, a druga pragnie ułożyć sobie życie w wielkim mieście, aby móc spotykać się z chłopakiem i stać się odpowiedzialną i samodzielną dziewczyną. Oby dwie mają na imię Nana i w wkrótce los sprawia, że zamieszkują razem jako współlokatorki.
  Przez 47 odcinków oglądamy perypetie życia młodych kobiet, które pragną spełnić swoje marzenia, przez co często muszą rezygnować z innych rzeczy, np. miłości. Czekają na nas zawiłe relacje pomiędzy bohaterami, zakazana miłość, zdrady, rozpacz, radość i moc przyjaźni. Zdradzę Wam, że podczas oglądania popłakałam się cztery razy (mój rekord:P), ale też śmiałam się na głos;)

  Nie mogę nie napisać o najmocniejszych stronach tej serii. Zacznę od rozbudowanych osobowości bohaterów, z  których każdy jest inny, ale prawdziwy. Takich ludzi na prawdę się spotyka w życiu. Oto ci najważniejsi, wraz z krótkim opisem:

Nana Osaki- Jest żywiołową wokalistka zespołu Black Stones. Marzy o zdobyciu sławy, ale boryka się też z zakazaną miłością do jednego z członków konkurencyjnego zespołu. Jest oryginalna i zaradna, ale ze swoimi uczuciami trudno jej sobie poradzić.



Nana Komatsu - Mistrzyni zakochiwania się od pierwszego wejrzenia. Wciąż zachwyca się przystojnymi chłopakami i nie rzadko ląduje z którymś w łóżku, ale na prawdę szuka wielkiej miłości i naiwnie wierzy, że ją też każdy kocha. Zaznaje spokoju, kiedy ktoś się nią opiekuje i kiedy ma bliskich przy sobie. Nana jest słodka i naiwna, ale przez swoją szczerość i koleżeńskość na prawdę daje się lubić:)



Yaku - lider zespołu Black Stones, posiadający wiedzę prawniczą i własną kancelarię. Jest opanowany do granic możliwości, opiekuje się członkami zespołu i dba o przebieg ich kariery. Zawsze można na niego liczyć i wypłakać się mu w koszule.



Nobu - pochodzący z bogatej rodziny dziedzic sieci hoteli, który wybrał drogę gitarzysty w Black Stones. Jest dosyć dziecinny i lekkomyślny, ale to dzięki jego determinacji zespół przetrwał. Znakomity kompozytor i romantyczna dusza w jednym ciele:)



Shin - najmłodszy, niepełnoletni członek zespołu, zbuntowany nastolatek a przy tym męska prostytutka. Potrafi zaskoczyć niejedna mądrą wypowiedzią, która wyprzedza jego wiek o dziesięć lat.



Reira - Wokalistka zespołu Trapnest o przepięknym, anielskim głosie i słodkiej osobowości.


Ren - Basista Trapnest, który kiedyś był członkiem zespołu Black Stones, jest zakochany po uszy w Nanie Otaki i zdaje się, że nie umie bez niej godnie żyć.



Takumi - basista i lider zespołu Trapnest. Pogromca niewieścich serc, dla którego najważniejsza jest kariera. Zdaje się być bardzo chłodny i surowy.



Noki - perkusista Trapnest, jest gadatliwy, roztrzepany i dziecinny.

Shouji- Pierwsza poważniejsza miłość Nany Komatsu i powód jej największych łez.

Juncia - Przyjaciółka Nany Komatsu ze szkoły. Jest bezpośrednia, szczera i poważnie nastawiona do życia. Każdego stara się sprawiedliwie osądzać i nie omieszka wytykać błędów nawet najbliższym.

Kjosuke - przystojny, wyluzowany i sympatyczny dredzik.


     Najlepszy element anime zostawiłam na koniec. MUZYKA. Jestem wprost oczarowana ścieżką dźwiękowa do tej serii. Przesłuchałam cały Soundtrack, a pierwszy opening ustawiłam sobie na dzwonek. W anime królują rockowe brzmienia i piękne kobiece tony, nic tylko się zatracać:)

Piosenka, która wita nas od pierwszego odcinka, tytuł "Rose"


   Skoro jestem przy muzyce to nie mogę pominąć wątków koncertowych. Kiedy zespoły wychodziły na scenę, a tłumy szalały czułam się, jakbym też była pod sceną. Tylko żałuję, że tych scen było tak mało:(

  Sposób rysowania, czyli "kreska"...wielu osobom się nie podoba i niektórzy po jej zobaczeniu przestali oglądać już na pierwszym odcinku. Dużo stracili. Sposób rysowania jest bardzo specyficzny i moim zdaniem bardzo pasuje do charakteru tej serii. Z każdym odcinkiem rysunki wydają się, a może faktycznie są, ładniejsze, przysięgam:)

   Jakieś minusy? Na upartego mogę znaleźć:P Po pierwsze postać Nany może drażnić. Często płacze, jęczy i narzeka...Po drugie było zbyt mało koncertów, prób i ogólnie piosenek.

   Co do zakończenia...eh, bałam się dobrnąć w poście do tego momentu, nie wiem jak to napisać, żeby was nie zrazić. Powiem tak, Nana to dramat, więc nie nastawiajcie się na happy and. Poza tym ostrzegam, że autorka nie dokończyła mangi, a tym samym anime też nie dobrnęło do końca historii, mimo to nie żałuję ani minuty z jego oglądania.

   Mój rysunek do tej serii przypomina plakat. Nie chciałam pominąć żadnej postaci, która mi się spodobała. Problem w tym, że styl w jakim jest narysowana Nana jest tak charakterystyczny, że mój własny mi w ogóle nie pasuje:/ Mimo to, nie chciałam przerysowywać, a stworzyć coś własnego. W efekcie chyba tylko Shin mi się podoba:P



Zachęciłam kogoś? A może już oglądałyście i chcecie się podzielić swoim zdaniem? Zapraszam do komentowania:)


sobota, 13 sierpnia 2016

Autoportret, Róże, flaming i Recenzja Szkicownika Canson Art Book ONE

   Ostatnio przyszła do mnie paczka, a w niej m.in Szkicownik Canson Art Book ONE ze spiralą. Od dawna miałam zamiar kupić coś, co pozwoliłoby w wygodny sposób rysować na kolanie i coś co bym mogła bez problemu schować i nie zajmie dużo miejsca. Postawiłam więc na szkicownik w twardej oprawie o rozmiarze a5. Czy jestem zadowolona z niego i komu bym go poleciła? Zapraszam na krótką recenzję.

nazwa: Szkicownik Canson Art Book ONE

cena: 14 zł ( + dostawa kurierem 9 zł)

miejsce zakupu: sklep internetowy szal-art

czas oczekiwania: 3 dni od przelania pieniędzy na konto

format: a5 - idealny do niedużych prac, dla kogoś kto ceni sobie oszczędność czasu i lubi tworzyć szybkie, nieduże rysunki/szkice. Świetnie się nadaje by zabrać go pod pachę do kuchni, pokoju czy na spacer bo zajmuje mało miejsca

okładka:  jest czarna i sztywna, tworzy świetną podpórkę pod kartki, można spokojnie rysować na kolanie;) W dodatku aż się prosi by ją jakoś ozdobić:)

łączenie kartek: Spirala. Plusem jest to, że kartki łatwo obrócić co jest poręczne i wygodne. Minusem jest to, że spirale są dosyć duże i zabierają miejsce np. w torebce.

kartki: jest ich 50 o gramaturze 100 g/m2 i są połączone ze sobą spiralą z szerszej strony. Mają lekką fakturę i delikatnie kremowy kolor. Z tego co zdążyłam zaobserwować to nadają się do rysowania ołówkami, węglem, pastelami i kredkami. Natomiast markery mocno przebijają co można zobaczyć na zdjęciu.

Komu poleciłabym ten szkicownik? Osobą, które lubią rysować gdzie ich nogi poniosą i które stosują suche techniki:)

A teraz kilka zdjęć:)

Okładka jest cała czarna. W lewym dolnym rogu była naklejka z różnymi informacjami, na szczęście łatwo ją było odkleić.


W środku kartki w kolorze złamanej bieli, a tuż przy spirali znajduje się delikatna perforacja, aby oderwać sobie rysunek.



Pierwszy rysunek wykonałam kredkami Polycolor Portrait. Przyjemnie się rysowało:)


Te różyczki narysowałam kredkami akwarelowymi, które potem rozmyłam wodą. Bałam się, że kartka przemoknie na wylot, więc podłożyłam pod spód dodatkową, ale nie potrzebnie się obawiałam:)



Tutaj widać, w jakim stopniu kartka się pomarszczyła, ale sam rysunek przedstawia się korzystnie.


Kolejny ten - markery. Pod kartkę podłożyłam grubą chusteczkę i całe szczęście bo markery na nią przebiły. Kolory nie chciały się tak ładnie mieszać jak na śliskiej kartce, szybko wsiąkały w papier. Tej techniki raczej nie będę używać w tym szkicowniku.


Jeszcze zbliżenia rysunków:

Flaming - Promarkery



Autoportret - kredki Koh-I-Noor Polycolor Portrait. 


Róże - kredki akwarelowe na mokro. Przyznam się, że baaardzo rzadko rysuję kwiaty, a róże chyba pierwszy raz:)



    Przy okazji kilka słów o sklepie www.szal-art.com, w którym zamawiałam szkicownik. Był to mój pierwszy internetowy zakup artykułów plastycznych, ale nie mam żadnych zastrzeżeń. Po pierwsze porównując ceny towarów Szal-art wypadł nie najgorzej, a i asortyment nie jest ubogi. Znalazłam tam to co chciałam, a czego nie było np. w stacjonarnym sklepie Matejko, oraz w Paper Concept.
Koszty wysyłki też nie są wygórowane, bo najtańsza jest za około 5 zł (odbiór w punkcie pocztowym). Kurier kosztuje 9 zł, a co ciekawe tyle samo kosztuje za pobraniem.
O każdej zmianie statusu mojego zamówienia byłam informowana na maila, łącznie z informacją od kuriera, miedzy jakimi godzinami przyjdzie. Jest też możliwa zmiana daty dostarczenia. Z tego co się zorientowałam to dla klientów tego sklepu przewidziane są jakieś rabaty. Ogólnie jestem zadowolona:)

Pisze o tym bo sama przeszukiwałam internet w poszukiwaniu dobrego sklepu internetowego i wiem z opinii i komenatrzy, że różnie z nimi bywa:/

To, co jeszcze tam kupiłam pokarzę w poście o sierpniowych zakupach:) Trzymajcie się cieplutko:)



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...