Jeżeli kojarzycie ostatni denkowy top miesiąca, to pewnie pamiętacie też jak po ziemi biegały dinozaury... Wstyd, żeby tak opuścić się w regularnym postowaniu. Z lipcowego denka wybrałam 4 kosmetyki, na wspomnienie których mam całkiem miłe skojarzenia. Nie są to 'wybitniacy', bo ostatnio niewiele takich trafiam, ale... Pewnie gdybym miała okazję, dorzuciłabym ponownie całą czwórkę do koszyka :) Zapraszam na post!


Gdybym miała znaleźć drogeryjną odpowiedź na bakteriostatyczny płyn Pharmaceris, chyba byłby to kosmetyk Farmony. Seria Dermacos Anti Acne nie jest mi znana, ale antybakteryjny tonik z bioaktywnym wyciągiem z borowiny wpisał się w moje potrzeby. Jego zadaniem według producenta jest: skutecznie zwalczanie pryszczy i zapobieganie ich powstawaniu, usuwanie tłuszczu i regulacja pracy gruczołów, oczyszczenie, odświeżenie i tonizowanie oraz przywracanie właściwego pH, łagodzenie podrażnień, zmniejszenie widoczności porów, zmatowienie i wygładzenie cery. Szkoda, że jeszcze nie likwiduje zmarszczek i nie odchudza... Producent widzi w swoim produkcie cudo na kiju i ciężko byłoby się ze wszystkim zgodzić. Ja wiem, że tonik dobrze oczyszczał moją skórę i w kooperacji z resztą kosmetyków wpływał na mniejsze wydzielanie sebum. Nie podrażniał nawet jeśli w zapomnieniu przetarłam nim oczy (no cóż, najlepszym się zdarza). Odświeżał skórę i nie zostawiał na niej żadnego filmu czy lepkiego odczucia. Za 200ml zapłaciłam w Rossmannie 12zł. Biorąc pod uwagę, że Pharmaceris jest dwa razy droższy - warto spróbować ;)

W kwestii kosmetycznych cudo-działających balsamów wyszczuplających, modelujących i upiększających mam jedno, niezmienne zdanie - jedząc chipsy na kanapie i wcierając kosmetyk nic nie zdziałamy... Ale jeśli dodamy do tego dietę i trochę ruchu, nasze ciało będzie nam wdzięczne, a skóra posmarowana ujędrniającym żelem antycellulitowym Nivea z koenzymem Q10 będzie wyglądać dużo lepiej :) Z pewnością nie zlikwiduje karmionego smakołykami cellulitu, ale będzie on mniej widoczny. Od czasu do czasu wracam do tego kosmetyku i chociaż nie zastąpi on dużo droższej Tołpy - naprawdę lubię jego działanie. 

Moje stopy nie potrzebują specjalnej pielęgnacji, jeśli zajmuję się nimi regularnie. Ale od czasu do czasu zwracają na siebie uwagę mocniejszym przesuszeniem i na takie ciężkie czasy wybieram kremy Scholl. Tym razem postawiłam na wersję złuszczającą i wygładzającą szorstką, suchą i popękaną skórę pięt. Krem jest gęsty i bogaty, dość długo się wchłania, więc idealnie sprawdza się na noc. Świetnie nawilża i efekt ten nie jest chwilowy. Przede wszystkim tego oczekuję od kremu do stóp. No może jeszcze byłoby fajnie, gdyby wygładzał szorstką skórę pięt. A ten to robi :) Jego minusem jest niestety cena, dlatego warto polować na promocje - wtedy znajdziecie go za 13-14zł. 

Po stopach przyszedł czas na dłonie :) Nie rozpływam się zazwyczaj nad kremami do rąk... To dla mnie mało wdzięczna część pielęgnacji i rzadko kosmetyk podoba mi się na tyle, żeby z przyjemnością sięgać po niego w ciągu dnia. Ale z otulającym balsamem do rąk Pat&Rub o zapachu karmelu, cytryny i wanilii polubiłam się bardzo. Skóra po użyciu była gładka, nawilżona i delikatna, a do tego pysznie pachniała. Kosmetyk radził sobie świetnie ze skórkami wokół paznokci. Z całego zestawu, w którego skład wchodził koszmarny peeling i niezłe masło do ciała - ten krem był najlepszy. Pewnie nieprędko sięgnę po nowe opakowanie,bo nie czarujmy się, cena jest wysoka. Ale może uda mi się znaleźć jakąś fajną promocję :) 

Znacie moje lipcowe topki? :) Co u Was sprawdziło się najlepiej? 

pozdrawiam, A


W tym miesiącu wykończyłam kilka naprawdę dobrych kosmetyków. Czarne mydło oliwne savon noir z Organique, o którym pisałam już tutaj, oraz mydło Aleppo, o którym jeszcze napiszę :) Do ulubieńców zaliczyć mogę również zapach, który na pewno pojawi się jeszcze w mojej kosmetyczce - Cacharel, Amor Amor kojarzy mi się z bardzo przyjemnymi momentami. Ale dzisiejsza równie udana czwórka prezentuje się tak:


Masełko do ust Nivea
Karmelowa miłość od pierwszego użycia :) Świetnie nawilża, pięknie pachnie i nieźle smakuje, dobrze wygląda i ma przystępną cenę. Teraz na tapetę weszła wersja wanilia&makadamia, której jestem bardzo ciekawa. Postaram się coś więcej o niej napisać w sezonie zimowym, kiedy takie produkty idą u mnie jak woda :)

Tusz do rzęs Essence, multi action mascara
Dobra, tania maskara :) Na początku mocno skleja mi rzęsy i jest bardzo mokra, ale jak trochę podeschnie jest moim ideałem zaraz po MF 2000 kalorii.Klasyczna szczoteczka, dobra trwałość, mocny kolor czerni - nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. 

Balsam do ust Bioderma z serii Atoderm
Każdej jesieni i zimy zmagam się z tym samym problemem - pękaniem skóry wokół ust... I nie chodzi o same wargi, tylko spękaną skórę wokół nich... Kremy anty-mrozowe, nawilżające, natłuszczające i wszelkiej innej generacji już przerabiałam - nie pomaga absolutnie nic. Aż natknęłam się w pełnej desperacji na ten balsam do ust i co? I cudu nie było, ale ogromna ulga :) Kilka dni sumiennego smarowania i mogłam uśmiechać się bez bólu. W tym roku już nie będę testować i na pewno ten balsam kupię. Może z nowym opakowaniem więcej o nim napisze :)

Alverde, krem do rąk z nagietkiem
Kremowa legenda można powiedzieć. Kto miał okazję być w DM z ciekawością kierował kroki w jego stronę :) Mnie nie uwiódł tak totalnie, ale trzeba mu oddać długotrwałe działanie. Mam raczej normalną skórę dłoni, nie przesusza się jakoś wyjątkowo, chociaż po sobotnich porządkach i dużej dawce chemii taki nagietkowy opatrunek był idealnym zakończeniem dnia :) Krem jest dość gęsty, ale dobrze wsmarowuje się w skórę i całkiem szybko wysycha. Zostawia dłonie gładkie, nawilżone - wyczuwalny jest delikatny film. Jak będę miała okazję, pewnie jeszcze do niego wrócę, chociaż jestem zdania, że nie zasługuje na "specjalne gimnastyki" celem jego zdobycia. 

Macie swój top wśród zużytych produktów? A może znacie powyższe? 
Czekam na Wasze komentarze :)

pozdrawiam, A



Przyszedł czas na drugi odcinek serii trzy-po-trzy, czyli krótkich recenzji trzech produktów, które oceniam na tróję :) Na pierwszy odcinek zapraszam tutaj, a dziś na tapecie jest peelingujący żel, innowacyjny balsam i peeling do ciała. Zapraszam!

Joanna Naturia, żel peelingujący po prysznic z imbirem


Zazwyczaj sięgam po zwykłe żele, lub zwykłe peelingi - ale tutaj skusił mnie przede wszystkim zapach! Jeśli lubicie imbirową serię The Body Shop, to na pewno się Wam spodoba :) Producent obiecuje nam oczyszczoną, odprężoną i odświeżoną skórę, która będzie miła w dotyku. Nie mówi nic niestety o tym, że dość rzadki żel w kontakcie z wilgotną skórą ucieka między palcami, a drobinek jest niewiele. Na co dzień używam gąbki, więc moja skóra na takie delikatne sugestie ścierające prawie nie reaguje... Od czasu do czasu faktycznie przyjemnie go użyć, żeby wykonać odprężający masaż, ale dla mnie to w łazience zbędny, pięknie pachnący gadżet.


 ***

Nivea, nawilżający balsam do ciała pod prysznic


Innowacja - chyba najczęściej powtarzane słowo przy okazji tego cudaka. Balsam miał ułatwić życie zabieganym, aktywnym lub nie lubiącym balsamowania kobietom. Nakładamy go na mokrą skórę pod prysznicem (zajmuje to mniej czasu, niż nałożenie balsamu po umyciu), potem spłukujemy (rachunek czasowy się wyrównuje, ale plusem jest brak problemu z czasem wchłaniania) i cieszymy się miękką, jedwabistą, a przede wszystkim nawilżoną skórą. Ja mogę powiedzieć tyle - przy normalnej skórze balsam jest w sam raz, szczególnie rano, kiedy nie mam czasu czekać na wchłonięcie się mazidła. Obok tych plusów balsam ma też ogromny minus, bo przy regularnym stosowaniu zapycha mi skórę. Pojawiają się jakieś ropne wypryski na ramionach i dekolcie... Na pewno nie jest to kosmetyk niezbędny, u mnie już więcej nie zagości.

***

Kruidvat, peeling do twarzy z olejkiem z drzewa herbacianego


Peeling kupiłam w holenderskiej drogerii i był to ich produkt własny (tak jak dla Rossmanna, Isana). Po pierwsze - zauważyłam, że nie służy mi gliceryna w składzie... Po użyciu pojawiło się kilka niespodzianek i innych historii twarzowych, więc zaczęłam zmywać go żelem i problem zniknął :) Poza tym kremowa konsystencja bardzo mi odpowiada, kosmetyk świetnie rozprowadza się na skórze i można nim zrobić dłuższy masaż twarzy. Stopień ścierania oceniam jako średni - dla cery bardzo wrażliwej raczej nie polecam, ale moja skóra lubi takie "ostrzejsze" traktowanie :) Po użyciu skóra jest wygładzona, przyjemna w dotyku - ale czuć delikatnie tę warstewkę gliceryny, której pozbywam się żelem. Biorąc pod uwagę niską cenę (ok. 12zł w przeliczeniu) peeling jest całkiem udany.

***

Znacie któryś z tych produktów? A może coś Was zaciekawiło? 

pozdrawiam, A


Usta należy pielęgnować cały przez cały rok. To wiatr, to mróz, a to słońce...
Moje usta (pewnie jak każde) najwięcej problemów mają w okresie jesienno- zimowym.
Przedstawię Wam pokrótce moich pomocników :)

Zdecydowanie najsłabszym z nich jest W7 Trends Sliders Lip Balm



Skusiło mnie śliczne opakowanie. To chyba jedyna pozytywna cecha produktu... Nabłyszcza, ale nie nawilża. Zapach jest sztuczny, a opakowanie mało praktyczne.


Następne mazidełko w kolejce to Balea Young Lovely Raspberry


Nie przepadam za tym produktem. Ma konsystencję wazeliny- czego bardzo nie lubię. Słabo nawilża i ma drażniący zapach. Jest bardzo wydajne.



Dużo lepiej sprawuje się Carmex


Dobrze nawilża, chroni usta i goi podrażnienia. Kiedyś był dla mnie idealny. Przyjemny zapach i konsystencja, bardzo wydajny. Zakochałam się w innym produkcie, a Carmex oddałam chłopakowi.


Nivea Lip Butter


I tu trzeba przyznać, że to prawdziwe "butter". Konsystencja jest cudowna! Masełko wchłania się w usta i nie pozwala im wyschnąć, do tego pięknie pachnie. Moja wersja to wanilia i macadamia, ale na pewno wypróbuję pozostałe (malina!). Szkoda, że zapach nie odpowiada smakowi ;) i trzeba babrać paluchem.


Mój ideał. Blistex



Szybka ulga, miętowy zapach, nawilżanie, ochrona- ten produkt ma wszystko. Pozostawiony na noc potrafi wygoić popękane usta, zajady i podrażnienia. Jest dostępny w wielu wersjach- dla każdego coś dobrego.
Najlepszy produkt do ust jaki kiedykolwiek miałam. Od tamtego czasu muszę mieć "Blisia" pod ręką i nic z moimi ustami się nie dzieje.


Jaki jest Wasz ulubiony produkt do ust?

Pozdrawiam
M :)

P.S. poznajcie moich nowych przyjaciół :)




Obsługiwane przez usługę Blogger.