Na weekend wpadła moja mama i przywiozła mi małą niespodziankę :) Oprócz letniego wydania wody toaletowej Mexx (to już chyba tradycja) dostałam lakier Catrice z limitowanej edycji Haute Future. Nie mam pojęcia czy limitka pojawiła się w polskich Naturach, ale jakoś jej nie kojarzę. 
Lakier w kolorze 02 never green before to wyzwanie dla aparatu, którego mój niestety nie podjął... W słońcu wygląda jak skrząca tysiącem drobinek czysta, błękitna laguna. W świetle naturalnym w pokoju wychodzi z niego coś zielonego i ten efekt podoba mi się bardziej. Szkoda, że nie jestem w stanie go uchwycić. Przez ten błysk mam z nim jedno skojarzenie - lato, egzotyczne miejsce, brzeg basenu i chłodną wodę! Za oknem coraz cieplej i lakier świetnie sprawdzi się do sandałków, jeśli lubicie trochę błysku :) Technicznie Catrice jest średni niestety. Na paznokciach mam 2 warstwy i widać delikatnie białe końcówki. Do tego ciężki dla mnie pędzelek - dość puchata łopatka z okrągłym zakończeniem. Lakier jest rzadki, więc trzeba uważać przy skórkach, a z takim pędzelkiem precyzja jest dodatkowo utrudniona. Wysychanie ułatwił mi top Essie good to go. Ale wśród tych minusów znalazłam jeden, wielki plus, o czym napiszę niżej.


Od dluższego czasu szukałam zastępstwa dla lakieru Essence 38 choose me!, który czasy świetności miał już za sobą. Do malowania się nie nadawał, ale musiałam mieć 'wzór'. Dlatego postawiłam na mieszankę lakieru Catrice i Essie after school boy blezer. Drobinki "pożyczyłam" od lakieru OPI golden eye. Całość jest bliska orginału i jestem z tego bardzo zadowolona :) Dodatkowo mieszaniec lepiej kryje! Jak tylko znudzę się laguną na paznokciach, spróbuję. 


A co u Was króluje teraz na paznokciach? 

pozdrawiam, A



Kolory nude nie często goszczą na moich paznokciach, bo wolę coś zdecydowanie mocniejszego :) Ten lakier dostałam od mamy, więc z przyjemnością spróbowałam. Dziś chciałam Wam przestawić lakier Catrice z serii UltiMateNudes w kolorze 01 karl says tres chic.


Kolor: kojarzy mi się z owocowym jogurtem - delikatny, kremowy róż. 
Krycie: już jedna warstwa daje pełne krycie i delikatny efekt. Ja jednak mam nierówną płytkę i chciałam to wyrównać drugą warstwą. Jest trochę lepiej, ale przydałaby się baza :)
Konsystencja i aplikacja: konsystencja jest w sam raz - nie zalewa skórek, nie nabiera się za dużo na pędzelek. Ładnie rozprowadza się na płytce i szeroki, dobrze wyprofilowany pędzelek tylko to ułatwia. Dwa pociągnięcia i po wszystkim.


Schnięcie: lakier schnie bardzo szybko, byłam nawet zdziwiona, że zupełnie niepotrzebny był jakikolwiek top przyspieszający wysychanie. 
Trwałość: duuuży minus! Końcówki były zdarte jeszcze tego samego dnia... Nie używałam bazy ani topu, więc nic nie wpłynęło na taką niską trwałość.
Cena: ok. 11zł w drogeriach Natura. 


Kolor na plus, aplikacja na plus, ale trwałość wszystko zepsuła... Szkoda, bo już myślałam, że znowu zachwycę się lakierami Catrice. Po podwyżce cen i coraz słabszych edycjach limitowanych prawie już nie zaglądam do tej szafy.

Lubicie takie delikatne paznokcie? 
pozdrawiam, A

PS. Małe info dla dziewczyn z Grudziądza :) Dziś ku mojemu wielkiemu zdziwieniu znalazłam kilka rosyjskich kosmetyków w sklepie zielarskim na ul. Toruńskiej (jest to drogeria Sekret Urody, tylko słabo oznaczona). Są maski Babuszki Agafii, szampony Planeta Organica, kilka szamponów i odżywek nieznanym mi marek. Sama capnęłam wzmacniającą maskę łopianową - kosztowała 14,98zł :) Jeśli macie okazję, to serdecznie polecam Wam to miejsce - znajdziecie tam sporo kosmetyków, który próżno szukać w Rossmannie.




Jeśli macie piękne, ciemne brwi to musicie wiedzieć jedno - z całego mojego otłuszczonego serca Wam zazdroszczę! Tak samo jak włosy na głowie, moje brwi są w dość jasnym kolorze brązu, do tego jest ich niewiele i zwyczajnie giną na twarzy. Cera ostatnio poróżowiała... to chyba z tęsknoty za słońcem :) Ale są sposoby ratunkowe, takie jak kredka, cień, wosk czy stylizujące żele. 


Na początku brwiom trzeba nadać kształt. Ja swoje już dość dobrze znam, ale wcześniej "oddawałam się" pani kosmetyczce - do czasu. Kiedy po jednej z wizyt wyszłam z brwiami stanowczo za ciemnymi i mocno różniącymi się od siebie kształtem, zrezygnowałam z usług :) Teraz siadam przed lusterkiem biorę pensetę i rwę! Jeśli z czystego lenistwa zarosnę do granic możliwości, pomagam sobie wyrysowaniem kształtu ciemniejszym cieniem. Nie ma wtedy możliwości zbyt mocnego przesiewu włosków. Polecam ten sposób jeśli nie jesteście pewne, jaki kształt będzie pasował do Waszej twarzy.


Po usunięci nadmiaru włosków skóra jest oczywiście zaczerwieniona, ale oko już wygląda lepiej :) Przy opadającej powiece brwi są bardzo ważne, dlatego czas na przyciemnienie. 

Moim pierwszym kosmetykiem do brwi była brązowa kredka z Manhattanu - dawała fajny efekt, ale chwilami można było przesadzić. Nie do końca pasował mi też kolor. Później trafiłam na żel stylizujący do brwi Delia, również w kolorze brązowym. Brwi cały dzień były na swoim miejscu i były delikatnie przyciemnione. Aktualnie żelu nie mam, bo podkradła mi go mama... Może kupię ten z Wibo. Po żelu przyszedł czas na paletki cieni - najpierw nie do końca udana Essence, potem strzał w dziesiątkę Catrice.


jest już trochę obdrapana i jaśniejszy cień po upadku wygląda tak...


Do paletki dołączona jest mała penseta i szczoteczka do przeczesywania brwi i nakładania cieni, oraz wbudowane lusterko. Moja paletka już kilka razy upadła i niestety połamał się zawias od lusterka - do podróżowania w kosmetyczce się nie nadaje. Jeśli chodzi o cenę zestawu Catrice, to jest to ok. 17zł. Cienie są bardzo wydajne i można je dowolnie mieszać - ja na co dzień zaznaczam brwi ciemniejszym kolorem i rozcieram go jaśniejszym. 


Brwi podkreślam delikatnie - zazwyczaj moim jedynym makijażem jest tusz do rzęs i puder, więc nie ma co przesadzać :) Pod łuk brwiowy nakładam odrobinę rozświetlającego cienia lub kredkę Catrice i mocno rozcieram.



Oko w takim wydaniu wygląda dużo lepiej :) A jak Wy podkreślacie swoje brwi?

pozdrawiam, A





Czy to aby na pewno stare złoto? Ja bym te dwa lakiery tak określiła i dla porządku mego ducha - niech tak będzie :) 
Pierwszy z nich to lakier Catrice, który swoje pięć minut miał w zeszłym roku. W obecnej szafie nie jest już dostępny, 
ale szał na złoto wypuścił na rynek całą masę odcieni, więc na pewno będziecie mogły znaleźć coś podobnego. 

To złoto z gęstą, "postarzaną" bazą. Kryje bezproblemowo przy dwóch warstwach, na paznokciach z topem Seche Vite. 
W konsystencji jest dość rzadki, więc trzeba uważać przy skórkach. Na szczęście to stara wersja, z węższym pędzelkiem 
i maluje się dobrze. Schnie dość szybko, chociaż przy drugiej, grubszej warstwie dołożyłam SV dla połysku.




Drugi lakier to Color Club - Nouveau vintage z serii "Back to boho". 
To typowa, brązowo-starozłota baza z drobinkami w czerwonym, brązowym (pamiętacie cień c'mon chameleon?) i zielonym kolorze. 
Na paznokciu nie są one widoczne, ale dają świetny efekt :) Lakier jest gęsty, jeśli macie dobrą rękę 
to wystarczy jedna warstwa. Schnie dość długo (przez grubą warstwę) więc dołożyłam SV. 




Na zdjęciach 2 warstwy lakieru + top Seche Vite



paznokcie dzięki drobinkom świetnie błyszczą, dodatkowo top daje złudzenie tafli 



Dużo bardziej podoba mi się lakier Color Club i on ze mną zostanie. Jest nietypowy i przez to ciekawy :)

Lubicie stare złoto na paznokciach? Kiedy je nosicie?

pozdrawiam, A




Dziś chciałam wam pokazać dwa granaty od Catrice - jeden zwykły, kremowy 
i drugi z delikatnym drobnym niebieskim shimmerem. 
Ciekawa jestem, który bardziej się Wam spodoba, bo ja już mam swój typ :)



od lewej: 350 hip queens wear blue jeans! i 915 george blueney



Catrice 350 hip queens wear blue jeans! to kremowy, spokojny granat. Można powiedzieć, że jest dość klasyczny, 
trochę jeansowy. Kryje przy dwóch warstwach, pierwsza to trochę za mało - widać prześwity 
i nierówne rozłożenie koloru. Ma idealną konsystencję, dzięki której dobrze się nakłada 
i nie ma problemów z zalewaniem skórek. Schnie dość długo, ale też lakier nie jest najświeższy - mam go już rok, 
a nie wiem kiedy właściwie wszedł do sprzedaży. Dlatego dla własnego spokoju użyłam Seche Vite. 
Jest całkiem trwały, chociaż przy SV nie mogę ocenić tego zbyt obiektywnie. 
Przyjemnie się go nosi na paznokciach :)


Catrice 915 george blueney to ciemna, granatowa baza, z dużą ilością shimmerowych drobinek, 
które dają na paznokciach przepiękny efekt. Lakier kryje już przy jednej, grubszej warstwie, 
ale dla pogłębienia koloru nałożyłam dwie. Konsystencja nieco rzadsza niż u poprzednika, nieźle się go nakłada. 
Nie podoba mi się tylko jedno - nowa wersja, do której niestety należy ten lakier - ma nieco większy, 
bardziej puchaty pędzelek. Maluje się nim zgrabnie, ale nabiera zdecydowanie za dużo lakieru 
i trzeba uważać, żeby nie zrobić sobie bałaganu przy skórkach. To jedyny minus. 
Poza tym dobrze schnie, nawet bez SV. Trwałość ciężka do ocenienia, ale lepiej trzyma się niż lakier kremowy.

Jeśli chodzi o zmywanie, to stawia delikatny opór, ale nie jest tak źle :)


Ja jednak zostawię sobie gwiazdę kina :) 
Na paznokciach wygląda świetnie, to taki nietypowy - jak dla mnie - efekt.
Jest idealny na zimę, a jak pomyślę o srebrnym stemplu na górze, fiu fiu :D

pozdrawiam, A!




Lubicie szarości na paznokciach? Sam trend na takie kolory bardzo mi się podoba,
na fali szaraków kupiłam jeden, drogi, trzeci lakier i... żaden na moich paznokciach nie wyglądał dobrze... eh.
Podjęłam próbę oswojenia - szary + pękacz, kolorowy top, jakieś zdobienie.
I w końcu się udało. Noszę z powodzeniem szary lakier na paznokciach!
Jest się czym chwalić, nie? :P 



od lewej:
- Colour Alike z chyba ich pierwszej serii w kolorze 452 szara migotka
- China Glaze z kolekcji wiosna 2011 Anchors Away w kolorze pelican gray
- Catrice z szafy podstawowej, zeszłorocznej, w kolorze 280 london's weather forecast


Szara chinka robi mi trochę na złość - jeśli się przyjrzycie, można dopatrzeć się prześwitu.
Mimo dwóch warstw takowy ma miejsce i to już nie pierwszy raz mi się to zdarza.
Taki złośliwiec szary :) Trzeciej nie dokładałam, bo każdy lakier miał dwie szanse na pokazanie krycia.

China Glaze pelican gray to przyjemny, jasny szarak, bez drobinek i innych bajerów.
Jeśli macie szczęście to przy dwóch warstwach uzyskacie całkowite krycie :)
Na paznokciach trzyma się całkiem nieźle, przy czym podkreślam:
zawsze używam Seche Vite!
Dobrze wygląda pod czarnym pękaczem czy kolorowym topperem.


Szarą migotkę od Colour Alike na pewno dobrze znacie :)
Zawładnęła sercami lakieromaniaczek jak tylko została puszczona w sieć.
To szary, holograficzny lakier, który dużo lepiej wygląda w świetle dziennym.
Kryje prze dwóch warstwach, przy czym ta druga musi być taka konkretniejsza.
Mój już jest ciut wiekowy, więc tak szybko nie zasycha jak na początku. 
Niemniej mogę mu zarzucić to, że bardzo szybko ściera się z końcówek...
Oczywiście na lakierze leży i patrzy SV.


I ostatni, mój ulubieniec - catricowy mokry słoń, który niedawno widziałyście w wydaniu cyrkowym.
To oddzień szarości, który najlepiej mi się nosi - ciemniejszy, przez to bardziej 
"zauważalny" niż pozostała dwójka. Kryje pięknie przy dwóch warstwach i daje cudowne, 
kremowe wykończenie. Na paznokciach wygląda idealnie!
Schnie nieźle, chociaż ja do niecierpliwych ludzi się zaliczam, więc... SV :)

W jakim odcieniu szarości czujecie się najlepiej?
pozdrawiam, A!


Dzisiejszy post sponsoruje wada wzroku autorki... 

Ale może troszeczkę się wytłumaczę :) Całe "porównanie" podyktowane było tym, co zobaczyłam na wzorniku. Lakiery były prawie identyczne... Widzicie?


od lewej: OPI Lincoln Park After Dark i Catrice 05Doris' Darling

Zobaczyłam je na wzorniku i znowu skarciłam się w myślach za lakierową powtórkę. 
Pomyślałam, że może któraś z was marzy o OPI-ku, więc wersja tego koloru od Catrice będzie dużo przyjemniejsza dla portfela, ale... To nie są bliźniacze odcienie :)


Lakier Catrice pochodzi z aktualnej limitki Hollywood's Fabolous 40ties. 
Pokusiłam się jeszcze o inne kosmetyki z tej serii, ale może o tym później.

Już od jakiegoś czasu szukałam podobnego odcienia. Jesienią i zimą uzupełniam swoje lakierowe nabytki w ciemne kolory, które rozjaśniam często brokatowymi topami. Ale ten kolor podoba mi się jak najbardziej solo :) Do idealnego krycia potrzeba dwóch warstw, można się pokusić o jedną grubszą. Lakier ma świetną konsystencję, nie rozlewa się po skórkach i dobrze rozprowadza na płytce. Pędzelek ma płaski, szeroki i trafił mi się wyjątkowo dobrze przycięty egzemplarz. 


Lakier OPI pochodzi z zestawu pięciu mini lakierów z serii Best of the best. Dostałam go w zeszłym roku na święta i kosztował ok. 60zł. Mikołaj mówił mi jeszcze, że kupił go na allegro :) Jest też druga część tego zestawu, jaśniejsza. Widziałam dziś, również na allegro, że pojawił się odświeżony zestaw The top ten - zamiast lakieru Russian Navy, znajdziecie tam Vampsterdam. 
Osobiście wolę moją wersję, która wygląda tak:


od lewej: Big Apple Red, I'm Not Really a Waitress, You Don't Know Jacques! i Lincoln Park After Dark

Nowy zestaw kusi mnie "jaśniejszą" częścią, w której znalazły się takie kolorki: Alpine Snow, Bubble Bath, Tickle My France-y, Kiss Me on My Tulips i Red Lights Ahead... Where?

Ale wracamy do lakieru OPI w kolorze Lincoln Park After Dark. Na zdjęciach widzicie, że jest on praktycznie czarny! OPI-k jest bardzo ciemnym, głębokim fioletem - prawdziwy vamp. Kryje przy dwóch warstwach. Ma dość rzadką konsystencję, więc radzę uważać przy skórkach. Mini wersje lakierów OPI mają jak dla mnie dużo wygodniejsze pędzelki niż pełnowymiarowe buteleczki. Klasyczne, cienkie i długie, idealnie rozkładają się na płytce. Jeżeli chodzi o trwałość lakieru to nie mogę się za bardzo wypowiedzieć, bo zawsze używam Seche Vite albo innego topu. Generalnie nie jest ona jakoś fenomenalna. Ja z resztą nie kupuję lakierów dla jakości, tylko dla kolorów :) 



Póki co oba lakiery będą zasilać moje półki :) 
Ale szykują się już kolejne pary do bójki na paznokciach... Trochę się tego nazbierało.

Chciałam wam pokazać, na co skusiłam się z limitki Catrice Hollywood's Fabolous 40ties. Na początku nie podobało mi się nic, potem wszystko, a koniec końców zdecydowałam się na:



- lakier, który pokazywałam wam wyżej (14,49zł)
- dwie szminki w kolorze 02 i 03 (16,99zł)
- kredkę rozświetlającą pod łuk brwiowy (12,99zł)


Szminka została ze mną jedna, ta ciemniejsza 02. Pierwszą zainteresowała się moja babcia :) 
A niech ma kobieta, mi szczerze powiedziawszy nie przypadła do gustu.


Poniżej swatche szminek i kredki, która coraz bardziej mi się podoba :) Jest delikatna, ale spełnia swoje zadanie. Nie miałam jeszcze okazji sprawdzić jej trwałości, ale jeśli okaże się godna uwagi to dam wam znać.


I to by było na tyle. Trochę tego wyszło... Kupiłam jeszcze kilka rzeczy, ale pewnie macie dość swatchy limitki Essence więc sobie daruje :D Powiem tylko, że po raz kolejny zawiodłam się ich szminkami i więcej po nie nie sięgnę...

pozdrawiam, A.




Obsługiwane przez usługę Blogger.