Już dawno nie miałam tak słabego miesiąca, jeśli chodzi o poziom zadowolenia ze zużytych kosmetyków. Oczywiście i w marcu trafiły mi się te warte wyróżnienia, do których zaliczyć mogę m.in. waniliowy zestaw The Body Shop oraz cudownie pachnący maliną i piwonią żel pod prysznic Le Petit Marseillais. Napiszę Wam również już niedługo o peelingu, który przywrócił moją wiarę w porządne zdzieraki :) Ale dziś mam dla Was piątkę średniaków (i jednego przyjemniaczka), które niczym się nie wyróżniały i cieszę się, że już opuściły moją kosmetyczkę. Zapraszam na post!
Dermedic Hydrain 3 Hialuro, krem pod oczy do skóry suchej
Krem kupiłam zachęcona innym kosmetykiem tej serii. Serum nawilżające dołączyło do moich ulubieńców, ale krem pod oczy niestety tam miejsca nie zagrzeje. Konsystencja kosmetyku jest bardzo lekka, żelowo-kremowa i idealna na dzień. Krem trafił do mnie w chwili, kiedy moje powieki były naprawdę suche i błagały o nawilżenie. Używałam go na dzień i na noc, przy czym wieczorem nakładałam solidną porcję i to mi do pewnego czasu wystarczało, ale było coraz gorzej, a może MNIEJ. Mniej nawilżenia, mniej wygładzenia wrażliwej skóry pod oczami. A najdziwniejsza rzecz zaszła po kilkudniowym odstawieniu kremu - stan powiek wrócił do normy, ani nie były przesuszone, ani nawilżone. Może krem robił więcej szkody niż pożytku? Spróbowałam, powrotów nie planuję. Dodatkowo cena ok. 30zł za 15ml również nie zachęca. Na tapecie: Oeparol, odżywczy krem pod oczy z kwasami omega i ceramidami.
Oeparol Hydrosense, płyn micelarny do demakijażu
Płyn, który doceniłam w połowie. Zmywał makijaż przeciętnie (weźcie pod uwagę, że u mnie to zazwyczaj sam tusz, ewentualnie jasne cienie) i czasami po myciu twarzy żelem pojawiała się pod oczami panda. Chcąc zmyć podkład z twarzy, trzeba było się porządnie namachać niejednym wacikiem, co niestety podrażniało skórę. Plusem było to, że Oeparol nie powodował łzawienia i podrażnienia oczu, ale mimo wszystko - to trochę za mało. Wielkim minusem jest za to fakt, że się pienił. O przelaniu kosmetyku do butelki z atomizerem nie było mowy, bo na waciku lądowała puszysta piana. Ale nawet wylany bezpośrednio z butelki na wacik potrafił zachowywać się podobnie... Jeśli szukacie czegoś delikatnego i Wasz demakijaż jest niewymagający, za cenę ok. 10zł za 200ml można spróbować, ale jakoś szczególnie nie polecam. Na tapecie: Garnier, płyn micelarny 3w1 skóra normalna i mieszana.
Perfecta Oczyszczanie, peeling enzywamtyczny minerały morskie + enzym z papai
To był mój pierwszy peeling enzymatyczny i już wiecie, że nie ostatni :) Jego działanie na skórę było poprawne. Używany regularnie nie robił skórze żadnych dodakowych problemów mimo mało ciekawego składu. Suche skórki usuwał, ale jeśli na twarzy pojawiał się większy problem - potrzebna była pomoc mechaniczna. Jego największą wadą według mnie jest to, że trzeba go nakładać na noc jak krem. Wiadomo, zabezpieczanie poduszki jest potrzebne, ale to według mnie ciągle mało higieniczne rozwiązanie. Po porannym zmyciu kosmetyku skóra była gładka, bez oznak wysuszenia. Pory w normie. Jeśli szukacie czegoś taniego, bo peeling kosztuje ok. 10zł za 50ml, to wypróbujcie. Ja już podziękuję. Na tapecie: Dermica Pure, łagodny peeling enzymatyczny do cery suchej i normalnej.
Organique, maseczka algowa z dynią i glukozą
To chyba najsilniejszy punkt tego zestawienia. Chociaż nie przepadam za rozrabianiem maseczek algowych, dla działania maski dyniowej jestem się w stanie pomęczyć. Maska peel-of ma za zadanie oczyścić skórę z toksyn, łagodzić stany zapalne, wyrównać koloryt oraz wygładzić powierzchnię. Polecana jest dla skóry odwodnionej, matowej, wrażliwej, zmęczonej i łuszczącej się. Brzmi dobrze i działa dobrze! Skóra po zdjęciu maski wygląda lepiej - jest miękka, gładka, podrażnienia są widocznie zmniejszone. Znika uczucie ściągnięcia i skóra wygląda jak po dniu na słońcu :) Prawdziwe bladziochy muszą tutaj uważać, na szczęście ten efekt nie jest długotrwały. Długo nie mogłam się do niej przekonać, ale sedecznie ją Wam polecam. Maska kosztuje 22,50zł za 50g co starszczy na kilka - kilkanaście zabiegów.
Purederm, plastry na nos z węglem drzewnym
Z plastrami jak jest wie chyba każdy. Z prawdziwymi brzydalami zamieszkującymi nasz nos sobie nie poradzą, ale pomniejszych przyjaciół mogą wyciągnąć. Dla mnie to mimo wszystko bardziej gadżet, po który już sięgać nie będę. Lepiej te pieniążki dołożyć do sensownie oczyszczającej maski. Plastry kupiłam w Biedronce za ok, 6-7zł. W opakowaniu znajdziemy 6 sztuk.
Bielenda Sexy Look, intensywne serum modelujące biust
Kosmetyków do biustu miałam już wiele, ale dopiero ten zupełnie zniechęcił mnie do używania. Nie robił nic począwszy od nawilżenia, po ujędrnienie. Na temat obietnic producenta o efekcie powiększenia i podniesienia biustu się nie wypowiem, bo to spora przesada. Zużyłam z wielkim bólem i jeśli szukacie kosmetyku do biustu - szukajcie na innej półce. 20zł za 125ml to niewiele, ale efekty są żadne, więc... Szkoda czasu i nerwów. Na tapecie: Tołpa dermo body bust, serum wypełniające do biustu.
Znacie powyższe kosmetyki? A może macie o nich inne zdanie?
pozdrawiam
Adrianna